[Pozwólcie, że cofnę się do poprzedniego wieczora przy ognisku, kiedy to Hakai porwał naszego wierszokletę i Andzię x3]
Jaskier gwizdnął z podziwu. Widok był tu zniewalający. Hakai zaprowadził jego i Andzię na szczyt urwiska. Za ich plecami rozciągał się las o drzewach mających o dziwo liście fioletowawo-różowe, a nie zielone. ,,Ciekawe... Kiedy indziej to zbadam", pomyślał wierszokleta i spojrzał przed siebie.
Mieli stąd piękny widok na latające wyspy. W dole wiła się szeroka rzeka, a nad nimi rozciągał się firmament gwiazd. Poeta zadarł łeb do góry.
Mieli stąd piękny widok na latające wyspy. W dole wiła się szeroka rzeka, a nad nimi rozciągał się firmament gwiazd. Poeta zadarł łeb do góry.
- Zaraza. Nawet gwiazd nie poznaję - powiedział na wpół do siebie.
- Przecież nic się nie zmieniło. Wszystkie konstelacje są na miejscu - odparła Andromeda z cieniem rozbawienia.
- Ależ, szanowna Alfo, jestem i zawsze byłem znawcą astronomii z mojego punktu widzenia... - Jaskier dalej paplał niestworzone i zupełnie zmyślone teorie wprowadzając waderę w stan nieokiełznanego śmiechu.
Hakai również nie umiał się powstrzymać. Zwłaszcza gdy poeta przybrał minę ,,specjalisty". Czerwonooki zaśmiał się i klepnął przyjaciela w plecy kończąc wykład.
- Tęskniłem za tobą, stary - powiedział.
- Ja też - biały basior przygarnął do siebie wbrew woli oba wilki i uścisnął serdecznie (i nieco za mocno).
- A w ogóle jak do tego doszło? - zapytała Andromeda gdy wyswobodziła się z uścisku basiora. Miała na myśli oczywiście wyraźną zmianę wyglądu.
Jaskier westchnął i chwycił się za głowę. Myślenie o tej sprawie zawsze przyprawiało go o ból, który profesjonalnie nazwał skurczem mózgu.
- Żebym to ja wiedział... - odparł.
- Opowiedz wszystko od początku - zaproponował zaciekawiony Hakai.
- No więc... Pamiętam tylko, że chyba uciekałem jak najdalej z Ricky'm, a potem chyba obok nas walnął meteor... A potem obudziłem się w tym ciele.
- Rok temu? - zapytał czerwonooki.
- Nie. Raczej sześć miesięcy...
- Ale meteoryty spadły dobre półtora roku temu - przypomniała Andromeda.
Jaskier znowu chwycił się za głowę gdy uświadomił sobie kolejny szokujący fakt.
- Przespałem cały ROK?! - wypalił i padł na grzbiet.
- Chyba tak - Hakai zamyślił się. - Wiesz, mam jedną myśl...
- Jaką? Czym jeszcze można wykończyć mój biedny zapracowany mózg? - odparł zrezygnowany poeta dalej nie podnosząc się z ziemi.
- Może skoro niedaleko ciebie wtedy, rok temu, uderzył meteoryt... Może twoje ciało zostało... Zniszczone, a dusza i świadomość przeniesiona do nowego?
- Dobra, dość, bo mi łeb zaraz eksploduje! - Jaskier wstał gwałtownie i siedząc wykonał łapami ruch jakby się przed czymś zasłaniał. Przed nadmiarem informacji, konkretnie. - Lepiej mówcie co robiliście przez ten czas. Ilu z nas przeżyło? Albo lepiej, opowiedzcie mi coś o członkach nowej Watahy Nieznanych Wariatów.
Hakai? Lepiej o Leo opowiedz na końcu, bo gdy Jaskier się dowie, że tutaj należy, to od razu do niego popędzi (starzy znajomi, wiadomo).
~ Co do tego rocznego snu: wymyśliłam to po tym jak przeczytałam w opku Hakai, że od meteorytów minęło (nierealne) kilkanaście miesięcy, a tymczasem Jaskier jest tylko o pół roku starszy od starego Jaskra. Musiałam to jakoś wyjaśnić, bo nie chciałam już w profilu wszystkiego przestawiać. ~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)