czwartek, 9 lipca 2015

Od Jaskra do Hakai - W końcu w domu

        [Pozwólcie, że cofnę się do poprzedniego wieczora przy ognisku, kiedy to Hakai porwał naszego wierszokletę i Andzię x3]

        Jaskier gwizdnął z podziwu. Widok był tu zniewalający. Hakai zaprowadził jego i Andzię na szczyt urwiska. Za ich plecami rozciągał się las o drzewach mających o dziwo liście fioletowawo-różowe, a nie zielone. ,,Ciekawe... Kiedy indziej to zbadam", pomyślał wierszokleta i spojrzał przed siebie. 
Mieli stąd piękny widok na latające wyspy. W dole wiła się szeroka rzeka, a nad nimi rozciągał się firmament gwiazd. Poeta zadarł łeb do góry.
  - Zaraza. Nawet gwiazd nie poznaję - powiedział na wpół do siebie.
  - Przecież nic się nie zmieniło. Wszystkie konstelacje są na miejscu - odparła Andromeda z cieniem rozbawienia.
  - Ależ, szanowna Alfo, jestem i zawsze byłem znawcą astronomii z mojego punktu widzenia... - Jaskier dalej paplał niestworzone i zupełnie zmyślone teorie wprowadzając waderę w stan nieokiełznanego śmiechu.
  Hakai również nie umiał się powstrzymać. Zwłaszcza gdy poeta przybrał minę ,,specjalisty". Czerwonooki zaśmiał się i klepnął przyjaciela w plecy kończąc wykład.
  - Tęskniłem za tobą, stary - powiedział.
  - Ja też - biały basior przygarnął do siebie wbrew woli oba wilki i uścisnął serdecznie (i nieco za mocno).
  - A w ogóle jak do tego doszło? - zapytała Andromeda gdy wyswobodziła się z uścisku basiora. Miała na myśli oczywiście wyraźną zmianę wyglądu.
  Jaskier westchnął i chwycił się za głowę. Myślenie o tej sprawie zawsze przyprawiało go o ból, który profesjonalnie nazwał skurczem mózgu.
  - Żebym to ja wiedział... - odparł.
  - Opowiedz wszystko od początku - zaproponował zaciekawiony Hakai.
  - No więc... Pamiętam tylko, że chyba uciekałem jak najdalej z Ricky'm, a potem chyba obok nas walnął meteor... A potem obudziłem się w tym ciele.
  - Rok temu? - zapytał czerwonooki.
  - Nie. Raczej sześć miesięcy...
  - Ale meteoryty spadły dobre półtora roku temu - przypomniała Andromeda.
  Jaskier znowu chwycił się za głowę gdy uświadomił sobie kolejny szokujący fakt.
  - Przespałem cały ROK?! - wypalił i padł na grzbiet.
  - Chyba tak - Hakai zamyślił się. - Wiesz, mam jedną myśl...
  - Jaką? Czym jeszcze można wykończyć mój biedny zapracowany mózg? - odparł zrezygnowany poeta dalej nie podnosząc się z ziemi.
  - Może skoro niedaleko ciebie wtedy, rok temu, uderzył meteoryt... Może twoje ciało zostało... Zniszczone, a dusza i świadomość przeniesiona do nowego?
  - Dobra, dość, bo mi łeb zaraz eksploduje! - Jaskier wstał gwałtownie i siedząc wykonał łapami ruch jakby się przed czymś zasłaniał. Przed nadmiarem informacji, konkretnie. - Lepiej mówcie co robiliście przez ten czas. Ilu z nas przeżyło? Albo lepiej, opowiedzcie mi coś o członkach nowej Watahy Nieznanych Wariatów.


Hakai? Lepiej o Leo opowiedz na końcu, bo gdy Jaskier się dowie, że tutaj należy, to od razu do niego popędzi (starzy znajomi, wiadomo).

~ Co do tego rocznego snu: wymyśliłam to po tym jak przeczytałam w opku Hakai, że od meteorytów minęło (nierealne) kilkanaście miesięcy, a tymczasem Jaskier jest tylko o pół roku starszy od starego Jaskra. Musiałam to jakoś wyjaśnić, bo nie chciałam już w profilu wszystkiego przestawiać. ~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)