piątek, 3 lipca 2015

Od Blindwind do Dan, Jenny i Trash'a - Zbiegły Morderca

        Powieki wadery uniosły się leniwie, a pyszczek, którego ciepły oddech odrazu zamienił się w siwy kłębek pary, rozdziawił się w wielkim ziewnięciu. Wilczyca wciągnęła haust powietrza przez buzię, jednak lodowate powietrze zakuło ją w gardło i skończyło się to niemiłym kaszlem.
- Orzesz w mordkę, jak dzisiaj zimno. – stwierdziła zachrypniętym jeszcze głosem, a jej ciepłe, rozespane ciałko przeszył niemiły dreszcz, gdy odsunęła się od Dżej – Wstawaj, Jenka, bo zmarzniesz. – biała szturchnęła ją łapą, (co Diablik zignorował zwijając się jedynie w ciaśniejszą kulkę, by utrzymać ciepło) a sama przeszła do porannego przeciągania się.
Dziewczyna była cała zesztywniała od zimna, nie tylko stawy, ale też sierść - usłyszała jak futro na plecach szeleści przy każdym ruchu, pokryte lekkim szronem. Stawy bolały ją przy każdym ruchu, a mięśnie piekły ją niemiłosiernie, nie wiedziała już czy to od chłodnej nocy czy też nadwrężyła się tak podczas bitew... W których co prawda mało robiła, ale dla jej niewytrenowanego w wojnie ciałka to i tak był niemały wysiłek.
- Wstawaj, Dżej! Idziemy się rozru... Oł, cholera...! – wilczyca kopnęła coś twardego, co nie ustąpiło jej spod nóg i runęła jak długa pyskiem w zaspę – Do jasnej mordki! Sprząta się po sobie, a nie jakieś badziewne śmieci pod nogami się zostawia, osły jedne! – warknęła wstając, plując śniegiem – O co się tym razem wyłożyłam? – mruknęła, ale w odpowiedzi dostała jedynie ospałe mamrotanie, nagle do jej zmysłów dotarło czym był owy „badziewnym śmieć” – HUSK! O matko! Husky!Przepraszam, nie chciałam! Naprawdę, nie wiedziałam, że to ty, przepraszam, wybacz, nie jesteś śmieciem, ani badziewiem, ni badziewnym śmieciem! Osłem też nie! Nie wiedziałam! Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? – wadera przyskoczyła do niego, złapała go za pyszczek i wbiła w niego ślepe spojrzenie, jednak szybko przypomniała sobie, że basior przecież nie lubi zbytniej bliskości, więc oderwała się od niego jak poparzona siadając kilka metrów przed nim – Wybacz. – powtórzyła uśmiechając się niewinnie oraz unosząc łapki w geście, że nie chciała źle.
To wszystko jednak stało się tak nagle, tak szybko, że wyrwany ze snu wilczur nie zdążył w ogóle zarejestrować połowy rzeczy, które się wokół niego wydarzyły. Kopniaka od Blindwind ledwo co poczuł, jej szybkie przeprosiny były niczym więcej niż niezrozumiałym bełkotem, a Kruk tak szybko do niego przyskoczyła oraz odskoczyła, że nie zdołał się w porę wystraszyć. Jego czerwone oczy wpatrzyły się w białą wilczycę, po czym rozejrzały po okolicy... Gdzie on był? Kim były te wilki? Czemu on tu siedział? Co on wczoraj robił? Jego rozespany umysł nie poukładał sobie jeszcze niczego w głowie i samiec siedział tam jak ta sierota zastanawiając się co w ogóle dziś był za dzień...
- Husky... Ziemia do ciebie... – powiedziała Wind cicho i spokojnie nie wiedząc o co mu chodzi... Postanowił ją teraz ignorować? Świetnie!
Nagle jednak wszystkie wspomnienia z poprzedniej nocy powróciły, niczym tornado zwalając się na biednego chłopaka, który aż ugiął się pod ich nadmiarem... Ognisko, kolorowe płomienie, muzyka, wataha, nachalna wadera, znietoperzony wilk, Dan, hybryda... Dan! HYBRYDA!... DAN! Trash zerwał się na równe nogi, najerzając się i rozglądając się dziko za niebezpieczeństwem, którego nie było.
- Gdzie on jest?! Gdzie?! – krzyknął podlatując do zielonookiej, łapiąc oraz trzepiąc nią na wszystkie strony (jakby odpowiedź na jego pytanie miała wypaść jej uchem) – Co on jej zrobił?!
- Zaraz... Kto? Co? ... Komu? – zdezoriętowana Blindwind nie miała bladego pojęcia o co mu chodziło.
Nagle jedna ze śnieżnych zasp się poruszyła, zwracając uwagę wszystkich. Okazało się jednak, że to nie żadna zaspa, acz Brego budzący się ze snu.
- Skarby, po co ten hałas... – mruknął wstając powoli, jednak uczynił to tak, że Trash nie zdołał dojrzeć małej Dan, którą hybryda zestawiła delikatanie na ziemię.
- ON! To ON! – wrzasnął Trash cofając się, potykając o własne nogi.
- My? No tak, my to my... – stwierdził wzruszając ramionami i patrząc na Husk’a jak na debila – Czego od nas chcecie?
- Potworze! To TY! – czerwonooki nastroszył się stając w pozycji bojowej.
- My! – Brego zgodził się triumfalnie, choć nie miał bladego pojęcia o co mu chodziło.
- Wy! Co wy jej zrobiliście?
- Co jej zrobiliśmy?
- Torturowaliście!
- Torturowaliśmy!
- Wyrwaliście jej nogę!
- Wyrwaliśmy!
- Zgnietliście na miazgę!
- Zgnietliśmy!
- Zabiliście!
- Zabiliśm... Zaraz, co? Skarbie, coście zrobili? Kogo znów zabiliście! Mówiliśmy wam, że to niehumanitarne! – Brego złapał się za głowę, już kompletnie głupiejąc pod wpływem Trash’a.
~ Nic nie zrobiliśmy, Skarbie, nie my tym razem, na siebie patrzcie!
- Jak my spaliśmy! Co my mogliśmy zrobić? To przez was! Przez was zabiliśmy! Zmusiliście nas!... I nie mamy jak na siebie spojrzeć! Nie karzcie nam! Lustra nie mamy! Potwory wy jedne!
~ Myśmy spali! Skąd mamy wiedzieć co WY robiliście! Kogoś zabiliście! Przyznajcie się tchórze!
- Tchórz od tchórzy nas wyzywa! Diable wcielony! Gdzie skryliście zwłoki?! Trzeba je pochować! Dawać łopatę! – wyszczerzył kły i zaryczał złowrogo.
~ Osądzacie nas za morderstwo? Jak śmiecie! Sami szukajcie se łopaty! Na nas nie liczcie! – hybyrda złapała się za szyję, zaciskając pazury na krtani.
- Zaraz dołączycie do tych martwych, Skarbie, pozbędziemy się was raz i na zawsze! Z łopatą lub bez! – wycharczał.
~ Marzenie wasze! – warknął drugą łapą łapiąc się za ramię i odciągając duszącą go łapę.
- CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?! – przenikliwy wrzask Jenny przeszył powietrze, odbijając się echem od pobliskich drzew.
Wszyscy umilkli momentalnie.
- ~ To oni! ~ - dwa głosy wyrwały się hybrydzie z gardła niczym chórek, a palcami wskazującymi obydwu łap wskazał na siebie...
Blindwind za to siedziała jak wmurowana w ziemię. Przerażenie, nienawiść, zkłopotanie, złość... Tsunami kilkudzisięciu emocji trzasnęło w wilczycę z taką siłą, że siedziała i nie wiedziała co robić. Zgłupiała kompletnie, nie wiedziała już nic. Czuła się jakby ktoś podtopił ją w rzece, a następnie walnął jej porządnego kuksańca w łeb. Nie wiedziała już którędy góra, a którędy dół. Gdzie lewo, a gdzie prawo (choć z tym problem miała nie zależnie od sytuacji), nie wiedziała już które emocje idą do kogo, straciła oriętację w terenie, nie wiedziała już kto gdzie stoi... Poczuła się jakby ziemia pod nią zaczęła się chwiać. W płucach zabrakło jej tlenu, a serce przyspieszyło tętno... Na koniec jeszcze wściekłość od Jenny i pach! Blindwind gibła się na bok lądując ciężko na śniegu. W głowie miała już kompletny mętlik, obciążył on jej nierozbudzony jeszcze umysł, który nie wytrzymał i... Wyłączył się na chwilę, nokałtując niewidomą na kilka minut...

Trash? Jenna? Dan?

~Blindwind ściąga update’a, restart był jej potrzebny, wykończyliście ją~

1 komentarz:

  1. Jaaaaaaaaaaaaaaaaaaa chcę CD, nie oddam, mój skarb!!!
    ~Zdesperowana brakiem nic nie robienia Jenna

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami Swoją opinią :)