Hybryda była przeszczęśliwa towarzystwem małej waderki.
Już dawno nikt go nie darzył taką fascynacją i uwagą, już od lat nie widział
tych iskier w oczach rozmówcy, kiedy prowadził z nim konwersacje... A przy Dan
to wszystko poczuł na nowo. Jej radość, jej optymizm, te dzikie płomienie w
oczach - przypominało mu to stare dobre czasy w królestwie, kiedy był u szczytu
swej potęgi, kiedy inni liczyli się z jego zdaniem albo schodzili mu z drogi z
szacunkiem...
Brego westchnął w rozmarzeniu. Często tęsknił za tymi
czasami kiedy miał swoje własne myśli, nikt mu w głowie nie grzebał, nikt nie
wcinał mu się wpół zdania, wciskając swoje sasmarkane 3 grosze...
„Ale te czasy już daawno mineeeły, Skarbiee, teraz masz
nas!”, w jego wspomnienia wtargnął zimny, ochrypły głos na raz niszcząc cały
idealny obraz królestwa i zamazując twarze jego dawnych przyjaciół, które
wezbrały mu w głowie „Oni byli fałszywi, zapomnieliście już?” Brego zawarczał
zirytowany.
- Idźcie precz, Skarbie, uciążliwi jesteście dziś jak
wrzód na tyłku! – wycedził przez zaciśnięte kły – Spać idźcie, precz idźcie!
~ Oj, oj, Skarbie, tak nieładnie! Jak wy się odzywacie?
- Tak, jak na was przystało. – mruknął pod nosem, poczym
pokręcił głową.
~ Aj Skarbie, Skarbie w pałacach żeście się chowali, ale
kultury za grosz nie macie!
- Odezwali się ci z kulturą, osły jedne!
Brego poderwał się i pogroził pięścią w powietrzu do
samego siebie.
~ Nam się wydaje, czy pytanie wam jakieś zadali i
niegrzecznie je ignorujecie? Odpuście sobie obelgi rzucane w naszą stronę,
poprzeklinacie sobie kiedy indziej, teraz nie wypada rozmowców zostawiać.
- Zamknijcie pyski to może nam się uda na czym innym
skupić... – warknął pod nosem, a szczęki aż mu się trzęsły ze złości, opanował
się jednak nim na powrót spojrzał na waderkę, która patrzyła na niego z
zadartym do góry łbem, czekając cierpliwie aż skończy swoją konwersację
(próbowała ją przerwać kilka razy, ale kiedy Brego pochłonięty był w kłótnię z
samym sobą naprawdę trzeba było się postarać, żeby odwrócić jego uwagę) –
Wybaczcie nam, nie na miejscu było to z naszej strony, ale oni się wtrącili,
zignorujmy ich, Skarbie, niepotrzebni oni nam są do szczęścia... – i nie
czekając na reakcję Dan (mimo tego, że ta była natychmiastowa) przeszedł do zadanego
mu pytania – Nazywają nas Brego, Skarbie, kreatywnie może to nie jest, ale to
imię niegdyś dumnie nosiliśmy. Przezwali nas onegdaj też Arrow! Bowiem w
przestworzach nie mieliśmy sobie równych! – z tymi słowami rozpostarł skrzydła,
wstając nad tylnych łapach oraz nachylając się nad postacią rudzielca niczym kamienny
gargulec – Ale to dawne czasy, Skarbie, bardzo dawne! – rzekł z nutką tęsknoty
w głosie, po czym wrócił do zgarbionej pozycji siedzącej.
- Ej! A opowiesz mi o tych „dawnych czasach”? –
dziewczyna zamerdała ogonkiem z entuzjazmem i usiadła, gotowa na opowiastkę –
Prooooszę! – zrobiła słodkie oczka, a na jej twarzy pojawił się wyszczerz,
któremu nie szło się oprzeć.
- Może innym razem... – burknął Brego, jednak szybko
potrząsnął głową.
~ Dziecku odmówicie?! Patrzcie jak ładnie prosi! Nie
możecie go zawieść!
- Ech... My się z wami mamy, Skarbie... No niech wam
będzie *okrzyk radości ze strony Szaleńczej Dan* w końcu ognisko, c’nie? W sam
raz czas na bajki. – samiec zatarł łapy, po czym zniżył łeb do poziomu małej
waderki.
Tym razem jednak w ślad za pyskiem poszło całe ciało i
hybyrda uwaliła się przed suczką niczym stara niedźwiedzia skóra przy kamiennym
kominku. Ułożył głowe na ziemi, tak żeby Dan mogła się oprzeć bez problemu o
jego pysk (co najwidoczniej jej się bardzo podobało). Wykorzystując okazję Dan
oparła się łokciami o jego nos, głowę oparła na łapkach, a rozjarzone od iskier
oczy wpatrzyła z podekscytowaniem w jego puste ślepia. Waderka miała tak
rozpalone spojrzenie, że wsmędziła by nimi dziurę w białakach hybrydy, gdyby
było to tylko możliwe. Nie mogła się doczekać opowieści... Nie, wróć... Nie
mogła się doczekać już jej k o ń c a historii, a ten wielki przytulak nie zdążył
wydusić z siebie jeszcze ani słowa! Mała wierciła się niespokojnie przed weteranem, nie
mogąc się z tego wszystkiego wygodnie usadzić...
- A więc, Skarbie...
- W końcu! – wyszeptała zaciskając łapki w piąsteczki.
- ...Zaczęło się to dawno, dawno temu, bowiem my już
starzy jesteśmy...
~ Co wy powiadacie, przecież my w kwiecie wieku jesteśmy
zaled...
- CIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚ! –
Dania przyłożyła palec do ust i całym tchnieniem swych malutkich płuc
zagłuszyła drugiego Brego, który tak bezczelnie wciął się w opowieść. Na co on
sobie pozwalał? Przerywać sam sobie!
Brego otrzepał pysk z deszczu śliny, który wystrzelił
małej z pyska i spojrzał na nią obużony, jak ona śmiała przerywać mu w jego
przerywaniu! Jego wyraz twarzy zmienił się jednak szybko w złośliwy uśmieszek.
- Zatkało was, Skarbie, c’nie? Takie małe, a zagoniło was
pod dywan... – zadrwił z własnego tchórzostwa, lecz drugi Brego już się nie
odezwał (zapewne bojąc się kolejnej kaskady ciągnącej się, spienionej cieczy,
której waderka miała pod dostatkiem w japce) – W każdym razie... Kontynuujmy. Zaczęło
się...
Dan? X3
Jakbyś potrzebowała zarys tego co on Dani opowie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)