poniedziałek, 6 lipca 2015

Od Blindwind do Jenny - Opowieść z Życia Wzięta

        Blindwind usadowiła się blisko swojej fąfeli kładąc się wygodnie w nieuklepanym puchu.
- Tak, droga do wulkanu. – zgodziła się merdając ogonem, nie mogła się doczekać, żeby dowiedzieć się co i jak działo się z jej przyjaciółką przez cały ten czas, jednak jeszcze bardziej korciło ją, żeby powiedzieć jej co ona robiła w międzyczasie, więc nie czekając na nic wyparowała ze swoją opowieścią, zalewając Jennę potokiem słów, gestykulacji i nagłych ruchów całym ciałem.
Jenna za to słuchała jej z uśmiechem na pysku, chłonąc co też takiego jej mądra Blindwind zrobiła z fantem, że zgubiła towarzyszkę. Jendak po usłyszeniu pierwszego rozwiązania z manekinem dało jej to do myślenia, ale czegoż to inni nie robią pod wpływem różnych emocji? Szczególnie Kruk... Tak... Zwłaszcza ona...
- (...) no tak, manekin tak trochę w kit wyszedł, choć muszę przyznać, że na pewno ładnie cię uchwyciłam, nie ma co, znam się na tych klockach. – dziewczyna puściła jej niewidome oczko i zaśmiała się krótko – Załamanie lekkie miałam.... Przyznam się bez bicia, że się lekko zmartwiłam...
- Lekko? – Jenna spojrzała na nią unosząc jedną brew, wiedząc jak to Wind daje się łatwo ponieść emocjom, zarówno swoim jak i czyimiś.
- No dobra! Przeraziłam! Do szpiku kości przeszyło mnie takie przerażenie, że w największym niebezpieczeństwie, ze śmiercią nad głową mi wyszącą i światem czarnym przed oczyma się tak nie bałam jak wtedy o ciebie! – dziewczyna tak wczuła się w swoją wypowiedź, że z gestykulacji przeszła do manewrowania ciałem i przeturlała się po śniegu – Choć... O reakcję Hakai też się zmartwiłam, jakie szczęście, że zdążyłaś się znaleźć zanim się o tym dowiedział, znalazł mnie w jakimś ciemnym kącie nocą i... O kurczę...– waderze aż dreszcz przeszedł po plecach – Dobra, mniejsza z tym...
Wilczyca machnęła łapą, a Dżej zaśmiała się widząc jakie tańce jej znajoma odstawia na ziemi, a do tego jej mimika twarzy oraz sposób opowiadania, w którym tematy przpelatały się ze sobą tak szybko, że można było się zamotać.
Wind przeszła do dalszej części opowieści.
- (...) no i BUM! Kurde blaszka! Przychrzaniłam jak w skałe! Ja się zataczam, myśli zebrać nie mogę, a on stoi jak wryty! I nic! Jak ten słup! Kurde, ale czułam się... Jakbym się faktycznie z górą zdeżyła! – złapała się za głowę, wstając na tylne łapy i szukając właściwego porównania, jednak była tak zaaferowana opowieścią, że nie miała głowy do jakiś kreatywnych porównań – No i tak się zaczęła nasza przygoda z Raphael’em! – uśmiechnęła się do Jenny na chwilę siadając na ziemi, nie na długo jednak.
Dziewczyna ominęła momenty swoich naprawdę wielkich załamek, kiedy to ledwo znający ją Raph służył jej za miśka do przytulania, podpurkę pod głowę oraz stróża trzymającego ją przy ziemi, nie pozwalający jej wdrapać się na drzewo... Wszyscy wiedzieli, że Wind to panikara przeżywająca wszystko trzy razy mocniej niż inni, po co było to jeszcze podkręślać?
_ (...) W mordkę jeża co to było! Takiego starcia dawno nie widziałam! Byłam świadkiem już niejednej walki, nawet raz byłam przy tym jak Brego tłuk się z jakimś bydlakiem, ale nic! NIC! Nie może się równać z Raphael’em i Rex’em! Ja nie mogę! Bestie! Istne bestie! To już przekracza wszelkie wyobrażenia! Starcie tytanów! Trzęsąca się ziemia, potoki krwi, walące się drzewa! Trzask kości, szmer rozrywanych ciał, chlupot posoki! Matko Jenna, żałuj że cię tam nie było! Nie szło ich rozdzielić! Można się było drzeć, krzyczeć, ale oni tak warczeli, tak charczeli, że nic nie słyszeli, kurde, w mordkę! Pół lasu połamali! Ale jakie jeże z nich później były, ja nie mogę! Takie kawały drewna w nich się powbijały! –  Wind łapkami pokazała o co jej chodziło, jednak rozmiar wyszedł przesadzony – Ale koniec końców Raph wygrał! I to też tylko psim swędem! Ale padli po tym oboje równo, nie mieli nawet siły stać na nogach później!
Następnie dziewczyna opowiedziała jej jak to dowiedziała się, że żyje (łapiąc ją i dusząc w uściskach), jak opatrzyła zdolnie swojego nowego znajomego, którego już po pierwszych godzinach znajomości wrzuciła lwu do paszczy o mały włos nie pozbawiając go życia, a potem przeszła już do chwili ich spotkania się.
- I to by było na tyle! – stwierdziła wypuszczając w końcu z duszącego uścisku Jennę, która stęknęła cicho oraz klapła na ziemię ze światem kręcącym jej się przed oczyma od lekkiego niedotlenienia.

Jenna? X3

2 komentarze:

  1. Hah XD Piękny opis walki Raph'a z Rex'em. Blind zawsze tak wszystko koloryzuje? x3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak XD
      Przeżywa i opisuje wszystko z lekką przesadą, ale cóż poradzić? Jakby robiła inaczej nie śmiałaby nazywać się "Blindwind" ;3

      Usuń

Podziel się z nami Swoją opinią :)