Tak, pamiętał tą osóbkę, na bank... Takich osób się nigdy
nie zapomina, choćby mózg wasz został wyprany ze wszystkich wspomnień, a dusza
przeniosła się do innego wcielenia – nawet wtedy nawiedzały by was sny, gdzie
małe, rude pieski, na pozór radosne i pełne życia, tak naprawdę tylko
zastępowały rolę kolorowego klauna w koszmarze, którym był owy sen
zapowiadający się tak niewinnie i błogo...
Hakai znów przeżył małe zawieszenie oraz spięcie w
szarych komórkach pod nagłym napływem informacji, pytań oraz tematów, jeden z
drugim praktycznie w ogóle nie połączony żadnym wątkiem – chyba, że liczyć
podteksty, których takie osoby jak Trash doszukać by się tu mogły bez liku.
Alfa uniósł do góry łapę, do której mała przyssała się
jak na lepik nie chcąc puścić oraz wymachując nią jak kijem na wszystkie strony
dając do wiwatu jego stawom, a także kościom, które niekoniecznie przeginały
się w miejscach, gdzie rudej by się wydawało. Jendak nawet będąc na wysokości
jego pyska dziewczyna nie załapała aluzji i trzymała się kurczowo jego
kończyny. Czerwonooki potrząsnął nieco łapą, dopiero wtedy udało mu się ją
wyślizgnąć z uścisku waderki, która klapła na tyłek w miękki puch.
Od kiedy to po takich turbulencjach było się w stanie
podnieść odrazu i normalnie funkcjonować? Dało się jakoś wyłączyć to gadające
rude coś? Przyduszenie nic nie dawało, zgniecenie się nie powiodło... To co
innego?! I nagle do głowy Hakai wpadły najróżniejsze pomysły! Przypomniał sobie
bowiem o wulkanie, latających wyspach, wysokich wodospadach... Potrząsnął
jednak prędko głową. Był Alfą! Jego zadaniem było pilnować oraz chronić
członków, a nie szukać sposobu na ich unicestwienie już po pierwszym niepełnym
dniu ich pobytu w watasze (nawet jeżeli ich celem było wyszczerbienie mu zgryzu
drewnianym fletem oraz wyrwanie na żywca ręki, żeby móc ją sobie potem
powieścić na ścianie w jaskini jako ozdobę z napisem „Kolejna osoba, która
próbowała ze mną zawrzeć znajomość).
Nie wiedzieć czemu waderka właśnie tak mu się kojarzyła –
ciekawe czy to przez jego ogólną nieufność do świata, czy przez tą podejrzanie
wyszczerzoną, gadatliwą mordkę, która rozsyłała wokół siebie dziwne impulsy,
tworząc nietypową aurę.
- Ekhem...
Hakai wyrwał się z zamyślenia, zamrugał kilka razy i rozejrzał
po zebranych, którzy patrzyli na niego wyczekująco. Samiec odchrząknął
zmieszany swoją chwilą nieobecności, ale pospieszył z odpowiedzią na (miał nadzieję)
jej ostatnie pytanie.
- To jest Andromeda, nasza druga Alfa, od niedawna moja
partnerka. – powiedział uśmiechając się do wadery, po czym z zadowoleniem
patrząc na Dan wzrokiem jakby mówił „Patrz, patrz! Udało mi się! Znalazłem!” (czyli
spojrzenie, które najczęśniej posyła wam wasz pies, kiedy wygrzebie jakiegoś
starego buta w ogrodzie ^^)
- Oooo! To ja wam gratuluję! – wykrzyknęła Danka, zanim
złotooka zdążyła chociażby drgnąć, gdy basior ją przedstawił – Życzę wam,
żebyście ze sobą wytrzymali jak najdłużej! Żebyście mieli mnóstwo szczeniaków i
nie mniej wnucząt, którym to będziecie opowiadać jak to tam za lat swojej
młodości taranowaliście z radością bezbronnych członków swojej watahy!
Czerwonooki dyskretnie odsunął swoją prawą kończynę, żeby
znów nie spotkał jej brutalny los, jednak tym razem rudzielec rzucił się na jego
lewą łapę oraz znów przeszedł do bezlitosnego procesu obluzowywania jej w
stawie, przy okazji zasypujac go poradamy, gratulacjami i różnymi tego typu pierdułami.
Andromedę po chwili spotkał ten sam los... Hakai zaczął się zastanawiac czy to
aby na pewno bezpiecznie trzymać takich osobników wśród swoich, co prawda
posiadał o wiele bardziej nieprzedwidywalnych wojowników, którzy potrafiliby
pogruchotać czaszki oraz kości jednym uderzeniem, ale Dania... Ona bez kontaktu
cielesnego umiałaby zagiąć wroga oraz zapewnić to, że już nigdy nie wróci w te
strony... Czyli były też jakieś dobre strony!
- Powiedz nam lepiej jakie masz plany na dzisiaj. –
jęknęła Andromeda desperacko próbując zmienić temat i przerwać bolesne
gartulacje, bowiem nie chciała już dalej wystawiać na próbę wytrzymałości
swojej łapy.
Danka oderwała się od niej w podskokach uradowana z
zadanego jej pytania.
- W sumie to jeszcze nie wiem, dzień się dopiero zaczął,
nikogo tu nie znam, a tereny są mi jeszcze obce, więc wielkich planów tu sobie
nie porobię. Na razie moim celem było zapoznanie się z innymi członkami watahy,
żeby dowiedzieć się na czym stoję... – dziewczyna musiała się koniecznie
dowiedzieć czegoś więcj o wilkach z watahy, bowiem nie każdy mógł być taki
życzliwy oraz chętny do testowania swoich stawów, trzeba było szybciutko
otakować towarzystwo i dowiedzieć się komu lepiej w drogę nie wchodzić, a komu
mogła ręce obrywać do woli, a uszy strzępić na wiórki - ... Przynajmniej takie
plany miałam zanim świat zawirował mi przed oczyma, a mózg przeżył chwilowe
niedotlenienie. – zakończyła swoją wypowiedź, podczas której przerzucała dziwko
wzrok z Hakai na Andromedę i z powrotem tak, że Alfę aż bolały oczy, gdy
patrzył na waderkę.
- To może my cię oprowadzimy? Zapoznasz się z niektórymi,
powiemy ci co i jak? – zaproponował Hakai, w końcu taka była rola Alfy, musiał
zadbać o swoich nowych członków, a także zadomowić ich jakoś w nowym dla nich
otoczeniu... Sczególnie, że Dankę musiał mieć chwilowo na oku oraz upewnić się,
że dotrą do niej jego uwagi co do osób oraz miejsc, w których pobliżu nie
powinna się raczej znaleźć...
Danka? X3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)