niedziela, 26 lipca 2015

Od Hakai do Andromedy i Dani - Tajna Broń??

        Tak, pamiętał tą osóbkę, na bank... Takich osób się nigdy nie zapomina, choćby mózg wasz został wyprany ze wszystkich wspomnień, a dusza przeniosła się do innego wcielenia – nawet wtedy nawiedzały by was sny, gdzie małe, rude pieski, na pozór radosne i pełne życia, tak naprawdę tylko zastępowały rolę kolorowego klauna w koszmarze, którym był owy sen zapowiadający się tak niewinnie i błogo...
Hakai znów przeżył małe zawieszenie oraz spięcie w szarych komórkach pod nagłym napływem informacji, pytań oraz tematów, jeden z drugim praktycznie w ogóle nie połączony żadnym wątkiem – chyba, że liczyć podteksty, których takie osoby jak Trash doszukać by się tu mogły bez liku.
Alfa uniósł do góry łapę, do której mała przyssała się jak na lepik nie chcąc puścić oraz wymachując nią jak kijem na wszystkie strony dając do wiwatu jego stawom, a także kościom, które niekoniecznie przeginały się w miejscach, gdzie rudej by się wydawało. Jendak nawet będąc na wysokości jego pyska dziewczyna nie załapała aluzji i trzymała się kurczowo jego kończyny. Czerwonooki potrząsnął nieco łapą, dopiero wtedy udało mu się ją wyślizgnąć z uścisku waderki, która klapła na tyłek w miękki puch.
Od kiedy to po takich turbulencjach było się w stanie podnieść odrazu i normalnie funkcjonować? Dało się jakoś wyłączyć to gadające rude coś? Przyduszenie nic nie dawało, zgniecenie się nie powiodło... To co innego?! I nagle do głowy Hakai wpadły najróżniejsze pomysły! Przypomniał sobie bowiem o wulkanie, latających wyspach, wysokich wodospadach... Potrząsnął jednak prędko głową. Był Alfą! Jego zadaniem było pilnować oraz chronić członków, a nie szukać sposobu na ich unicestwienie już po pierwszym niepełnym dniu ich pobytu w watasze (nawet jeżeli ich celem było wyszczerbienie mu zgryzu drewnianym fletem oraz wyrwanie na żywca ręki, żeby móc ją sobie potem powieścić na ścianie w jaskini jako ozdobę z napisem „Kolejna osoba, która próbowała ze mną zawrzeć znajomość).
Nie wiedzieć czemu waderka właśnie tak mu się kojarzyła – ciekawe czy to przez jego ogólną nieufność do świata, czy przez tą podejrzanie wyszczerzoną, gadatliwą mordkę, która rozsyłała wokół siebie dziwne impulsy, tworząc nietypową aurę.
- Ekhem...
Hakai wyrwał się z zamyślenia, zamrugał kilka razy i rozejrzał po zebranych, którzy patrzyli na niego wyczekująco. Samiec odchrząknął zmieszany swoją chwilą nieobecności, ale pospieszył z odpowiedzią na (miał nadzieję) jej ostatnie pytanie.
- To jest Andromeda, nasza druga Alfa, od niedawna moja partnerka. – powiedział uśmiechając się do wadery, po czym z zadowoleniem patrząc na Dan wzrokiem jakby mówił „Patrz, patrz! Udało mi się! Znalazłem!” (czyli spojrzenie, które najczęśniej posyła wam wasz pies, kiedy wygrzebie jakiegoś starego buta w ogrodzie ^^)
- Oooo! To ja wam gratuluję! – wykrzyknęła Danka, zanim złotooka zdążyła chociażby drgnąć, gdy basior ją przedstawił – Życzę wam, żebyście ze sobą wytrzymali jak najdłużej! Żebyście mieli mnóstwo szczeniaków i nie mniej wnucząt, którym to będziecie opowiadać jak to tam za lat swojej młodości taranowaliście z radością bezbronnych członków swojej watahy!
Czerwonooki dyskretnie odsunął swoją prawą kończynę, żeby znów nie spotkał jej brutalny los, jednak tym razem rudzielec rzucił się na jego lewą łapę oraz znów przeszedł do bezlitosnego procesu obluzowywania jej w stawie, przy okazji zasypujac go poradamy, gratulacjami i różnymi tego typu pierdułami. Andromedę po chwili spotkał ten sam los... Hakai zaczął się zastanawiac czy to aby na pewno bezpiecznie trzymać takich osobników wśród swoich, co prawda posiadał o wiele bardziej nieprzedwidywalnych wojowników, którzy potrafiliby pogruchotać czaszki oraz kości jednym uderzeniem, ale Dania... Ona bez kontaktu cielesnego umiałaby zagiąć wroga oraz zapewnić to, że już nigdy nie wróci w te strony... Czyli były też jakieś dobre strony!
- Powiedz nam lepiej jakie masz plany na dzisiaj. – jęknęła Andromeda desperacko próbując zmienić temat i przerwać bolesne gartulacje, bowiem nie chciała już dalej wystawiać na próbę wytrzymałości swojej łapy.
Danka oderwała się od niej w podskokach uradowana z zadanego jej pytania.
- W sumie to jeszcze nie wiem, dzień się dopiero zaczął, nikogo tu nie znam, a tereny są mi jeszcze obce, więc wielkich planów tu sobie nie porobię. Na razie moim celem było zapoznanie się z innymi członkami watahy, żeby dowiedzieć się na czym stoję... – dziewczyna musiała się koniecznie dowiedzieć czegoś więcj o wilkach z watahy, bowiem nie każdy mógł być taki życzliwy oraz chętny do testowania swoich stawów, trzeba było szybciutko otakować towarzystwo i dowiedzieć się komu lepiej w drogę nie wchodzić, a komu mogła ręce obrywać do woli, a uszy strzępić na wiórki - ... Przynajmniej takie plany miałam zanim świat zawirował mi przed oczyma, a mózg przeżył chwilowe niedotlenienie. – zakończyła swoją wypowiedź, podczas której przerzucała dziwko wzrok z Hakai na Andromedę i z powrotem tak, że Alfę aż bolały oczy, gdy patrzył na waderkę.
- To może my cię oprowadzimy? Zapoznasz się z niektórymi, powiemy ci co i jak? – zaproponował Hakai, w końcu taka była rola Alfy, musiał zadbać o swoich nowych członków, a także zadomowić ich jakoś w nowym dla nich otoczeniu... Sczególnie, że Dankę musiał mieć chwilowo na oku oraz upewnić się, że dotrą do niej jego uwagi co do osób oraz miejsc, w których pobliżu nie powinna się raczej znaleźć...


Danka? X3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)