Wadera szybko pobiegła do groty, w której wypoczywał
Renji, nie szło jej się zgubić, gdyż Jenna zostawiła ją w takim miejscu, gdzie
droga była prosta, bez rozwidleń oraz ślepych zaułków. Inaczej byłoby
kiepskawo, bo zapach ziół oraz wilgoci tłumił wszelkie inne tropy. Co prawda
gdyby musiała trafić po labiryncie korytarzy do Renji’ego też dałaby radę,
zajęłoby jej to o wiele dłużej, ale w końcu by trafiła.
- Renji! Mordko moja! – zawołała, kiedy tylko usłyszała
szelst piór – Jak się czujesz? Nic ci nie jest? Przepraszam, ale kompletnie mi
wypadło z głowy, takie zawirowanie dzisiaj z rana miałam, wybacz mi proszę, to
się więcej nie powtórzy, będę przychodzić częściej, na noc też i...
- Blind, spokojnie, nic się nie stało, i tak przez
większość czasu spałem. – powiedział z uśmiechem na dziobie, cieszył się, że
widzi swoją dobrą przyjaciółkę całą oraz zdrową.
- Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam! – z tymi
słowami przygarnęła go do siebie delikatnie przytulając do policzka niczym
pluszowego miśka.
- Też się martwiłem, ale rozumiem, że już po wszystkim? –
zapytał.
- Tak, tak, wszystko jest w najlepszym porządku! –
zaśmiała się siadając – Jak się czujesz? - ponowiła pytanie.
- O wiele lepiej, Alva powiedziała, że za dwa dni mnie
stąd wypuści.
- Dopiero? – Wind spojrzała na niego zażenowana.
Alva jednak wzięła pod uwagę „aktywny” tryb życia wadery
i uznała, że za wcześnie nie ma co ptaka wypuszczać, bo nawet niechcący
dziewczyna mogłaby zrobić mu większą krzywdę niż już miał, taka nasza zdolna
Wind.
- Niestety, ale lepiej opowiedz mi co tam u nas w watasze
się dzieje. – zmienił temat widząc, że dziewczyna popada w doła.
Kruk rozpogodziła się momentalnie i wytrajkotała samcowi
wszystko co się stało od momentu, w którym on wpadł w łapki leczniczek. Mimo
tego, że była to wersja skrócona i tak była szczegółowa, a prędkość z jaką to wypowiedziała
wykończyłaby szare komórki niejednego zanim doszłaby do połowy swej opowieści.
Jednak po spędzeniu z waderą tylu lat Renji był już tak przyzwyczajony do
takiego gadulstwa, że bez problemu się we wszystkim łapał nie gubiąc się w
przeplatanych tematach. Wręcz cieszył się, że w końcu jest ktoś kogo może
posłuchać, dawno Blindwind nie opowiadała mu nic z takim zawzięciem, z takimi
emocjami... Stęsknił się za tym...
- (...) no i to by było chyba na tyle. – westchnęła biorąc
pierwszy, od momentu zaczęcia opowieści, głęboki hałst powietrza, bo jechała
już na oparach tlenu, którego małe ilości dostarczała sobie wtrakcie monologu,
żeby móc go dokończyć.
- Kurde blaszka, ile mnie ominęło... – zakrakał ptak
łapiąc się za głowę, nie było go zaledwie kilka godzin a ominęło go tyle
rzeczy, że się w głowie nie mieściło.
- Ale nie bój nic! Będę cię tak o wszystkim na bierząco
informować, że nie będziesz miał co nadrabiać jak stąd wyjdziesz! – zapewniła go,
po czym cmoknęła go na chybił-trafił – A teraz muszę spadać, mam w końcu
chwilkę, żeby pobyć Jenną, muszę to wykorzystać, trzymaj się mordko, dzisiaj
jeszcze przyjdę. – rzuciła przez ramię i już jej nie było w jaskini.
******
- Jaki sukinkot, c’nie? – zapytała Wind, kiedy jej
towarzyszka wyszła z jaskini do miejsca, w którym się rozdzieliły.
- E...? C... A, no, ta... – rzekła wilczyca, która była
tak wściekła, że nie zauważyła obecności Kruk.
Biała wadera za to wyczuła nastrój swej towarzyszki zanim
była w połowie drogi do rozwidlenia dróg, było źle, a nawet bardzo.
- No w mordę jeża, po co ty się nim przejmujesz?
Kompletnie bez sensu, pierdzieli od rzeczy jakieś dyrdy małe, a ty się dajesz
wkręcić jak małe dziecko. – wzruszyła ramionami, dość miała tego Chris’a mącił
w tej watasze i to aż za bardzo.
- Podsłuchiwałaś? – Jenna uniosła jedną brew, zapominając
na chwilę o swojej złości.
- Nudziło mi się... Jenahio. – zielonooka zaśmiała się i
wytknęła jej język naśladując głos szarego wilka.
Wadera mimo tego, że do powiedzenia miała trzy razy tyle
co Jenna uwinęła się ze swoją sprawą o wiele szybciej i zdołała jeszcze chwilę
postać i pomyśleć o niebieskich migdałach... Tyle, że o nich już tyle razy
myślała, że postanowiła zrobić coś innego, a rozmowa owej dwójki była na tyle
głośna, że kawałek udało jej się podsłyszeć.
- Nie używaj tego imienia. – mruknęła Dżej, której nie
było aż tak do śmiechu.
- Spoko, spoko, a teraz idziemy cię rozerwać. –
stwierdziła z uśmiechem – To co robimy? Wulkan? Wodospad? Czy wspinamy się po
zboczu latającej wyspy? O! Albo przejażdżka rwącą rzeką? Chyba, że wolisz małą
naukę latania? Tylko bym musiała sobie załatwić jakieś lotki... – Blindwind już
planowała w głowie co i gdzie będzie robić, choć pomysł z lataniem podobał jej
się najbardziej, nigdy w sumie nie latała, tyle co Brego ją kilka razy gdzieś
podwiózł... Ale dlatego też od tamtego czasu bardzo chciała mieć możliwość
latania, spodobało jej się to – No? To co robimy? Szkoda dnia, decyduj się,
Jenka! – wadera aż skakała z ekscytacji na myśl o kolejnym szalonym dniu z
przyjaciółką.
Jenna? X3
Ej, weźcie ze sobą Bran, proszę! Dawno nią nie pisałam. Będzie też niezły ubaw przy tłumaczeniu Raph'owi, że szarej się nic nie stało x3
OdpowiedzUsuńJasssssssssssne, zaraz ją porwiemy w nasze szatańskie plany :D
OdpowiedzUsuń