czwartek, 9 lipca 2015

Od Blindwind do Jenny - Co dziś robimy?

        Wadera szybko pobiegła do groty, w której wypoczywał Renji, nie szło jej się zgubić, gdyż Jenna zostawiła ją w takim miejscu, gdzie droga była prosta, bez rozwidleń oraz ślepych zaułków. Inaczej byłoby kiepskawo, bo zapach ziół oraz wilgoci tłumił wszelkie inne tropy. Co prawda gdyby musiała trafić po labiryncie korytarzy do Renji’ego też dałaby radę, zajęłoby jej to o wiele dłużej, ale w końcu by trafiła.
- Renji! Mordko moja! – zawołała, kiedy tylko usłyszała szelst piór – Jak się czujesz? Nic ci nie jest? Przepraszam, ale kompletnie mi wypadło z głowy, takie zawirowanie dzisiaj z rana miałam, wybacz mi proszę, to się więcej nie powtórzy, będę przychodzić częściej, na noc też i...
- Blind, spokojnie, nic się nie stało, i tak przez większość czasu spałem. – powiedział z uśmiechem na dziobie, cieszył się, że widzi swoją dobrą przyjaciółkę całą oraz zdrową.
- Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam! – z tymi słowami przygarnęła go do siebie delikatnie przytulając do policzka niczym pluszowego miśka.
- Też się martwiłem, ale rozumiem, że już po wszystkim? – zapytał.
- Tak, tak, wszystko jest w najlepszym porządku! – zaśmiała się siadając – Jak się czujesz? - ponowiła pytanie.
- O wiele lepiej, Alva powiedziała, że za dwa dni mnie stąd wypuści.
- Dopiero? – Wind spojrzała na niego zażenowana.
Alva jednak wzięła pod uwagę „aktywny” tryb życia wadery i uznała, że za wcześnie nie ma co ptaka wypuszczać, bo nawet niechcący dziewczyna mogłaby zrobić mu większą krzywdę niż już miał, taka nasza zdolna Wind.
- Niestety, ale lepiej opowiedz mi co tam u nas w watasze się dzieje. – zmienił temat widząc, że dziewczyna popada w doła.
Kruk rozpogodziła się momentalnie i wytrajkotała samcowi wszystko co się stało od momentu, w którym on wpadł w łapki leczniczek. Mimo tego, że była to wersja skrócona i tak była szczegółowa, a prędkość z jaką to wypowiedziała wykończyłaby szare komórki niejednego zanim doszłaby do połowy swej opowieści. Jednak po spędzeniu z waderą tylu lat Renji był już tak przyzwyczajony do takiego gadulstwa, że bez problemu się we wszystkim łapał nie gubiąc się w przeplatanych tematach. Wręcz cieszył się, że w końcu jest ktoś kogo może posłuchać, dawno Blindwind nie opowiadała mu nic z takim zawzięciem, z takimi emocjami... Stęsknił się za tym...
- (...) no i to by było chyba na tyle. – westchnęła biorąc pierwszy, od momentu zaczęcia opowieści, głęboki hałst powietrza, bo jechała już na oparach tlenu, którego małe ilości dostarczała sobie wtrakcie monologu, żeby móc go dokończyć.
- Kurde blaszka, ile mnie ominęło... – zakrakał ptak łapiąc się za głowę, nie było go zaledwie kilka godzin a ominęło go tyle rzeczy, że się w głowie nie mieściło.
- Ale nie bój nic! Będę cię tak o wszystkim na bierząco informować, że nie będziesz miał co nadrabiać jak stąd wyjdziesz! – zapewniła go, po czym cmoknęła go na chybił-trafił – A teraz muszę spadać, mam w końcu chwilkę, żeby pobyć Jenną, muszę to wykorzystać, trzymaj się mordko, dzisiaj jeszcze przyjdę. – rzuciła przez ramię i już jej nie było w jaskini.

******

        - Jaki sukinkot, c’nie? – zapytała Wind, kiedy jej towarzyszka wyszła z jaskini do miejsca, w którym się rozdzieliły.
- E...? C... A, no, ta... – rzekła wilczyca, która była tak wściekła, że nie zauważyła obecności Kruk.
Biała wadera za to wyczuła nastrój swej towarzyszki zanim była w połowie drogi do rozwidlenia dróg, było źle, a nawet bardzo.
- No w mordę jeża, po co ty się nim przejmujesz? Kompletnie bez sensu, pierdzieli od rzeczy jakieś dyrdy małe, a ty się dajesz wkręcić jak małe dziecko. – wzruszyła ramionami, dość miała tego Chris’a mącił w tej watasze i to aż za bardzo.
- Podsłuchiwałaś? – Jenna uniosła jedną brew, zapominając na chwilę o swojej złości.
- Nudziło mi się... Jenahio. – zielonooka zaśmiała się i wytknęła jej język naśladując głos szarego wilka.
Wadera mimo tego, że do powiedzenia miała trzy razy tyle co Jenna uwinęła się ze swoją sprawą o wiele szybciej i zdołała jeszcze chwilę postać i pomyśleć o niebieskich migdałach... Tyle, że o nich już tyle razy myślała, że postanowiła zrobić coś innego, a rozmowa owej dwójki była na tyle głośna, że kawałek udało jej się podsłyszeć.
- Nie używaj tego imienia. – mruknęła Dżej, której nie było aż tak do śmiechu.
- Spoko, spoko, a teraz idziemy cię rozerwać. – stwierdziła z uśmiechem – To co robimy? Wulkan? Wodospad? Czy wspinamy się po zboczu latającej wyspy? O! Albo przejażdżka rwącą rzeką? Chyba, że wolisz małą naukę latania? Tylko bym musiała sobie załatwić jakieś lotki... – Blindwind już planowała w głowie co i gdzie będzie robić, choć pomysł z lataniem podobał jej się najbardziej, nigdy w sumie nie latała, tyle co Brego ją kilka razy gdzieś podwiózł... Ale dlatego też od tamtego czasu bardzo chciała mieć możliwość latania, spodobało jej się to – No? To co robimy? Szkoda dnia, decyduj się, Jenka! – wadera aż skakała z ekscytacji na myśl o kolejnym szalonym dniu z przyjaciółką.


Jenna? X3

2 komentarze:

  1. Ej, weźcie ze sobą Bran, proszę! Dawno nią nie pisałam. Będzie też niezły ubaw przy tłumaczeniu Raph'owi, że szarej się nic nie stało x3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasssssssssssne, zaraz ją porwiemy w nasze szatańskie plany :D

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami Swoją opinią :)