Leżałem w grocie już od dawna. Dostałem od
nich nawet jakieś proszki nasenne, pfffft! No ale cóż, musiałem to znieść.
Przynajmniej nie nudziło mi się - cały czas od końca narady powojennej
przespałem.
Aż do tej chwili, kiedy łapa Jenny stanęła w
moim więzieniu. Mówiąc więzienie miałem na myśli grotę, niewielką, w której
kącie siedziałem otoczony jakimś magicznym kręgiem Alvy. Nie mogłem go
przekroczyć, bo szczypało jak skurczybyk. A wierzcie mi, próbowałem wiele razy!
Bolesnych razy... Choć trzeba przyznać, że mimo tej ich wściekłości, lekko mnie
podleczyli. Hakai kazał Alvie mnie przynajmniej opatrzyć. Jak się obudziłem,
skrzydło tak nie bolało, żebra bolały, ale jakoś znośnie, łapa nadal była
złamana, ale nastawiona tak by się zrastała, a długi wypoczynek pozwolił ciału
odpocząć i usunął większość zapuchnięć i ran.
Kiedy Jenna weszła, nie wyglądałem już jak
straszydło. Miałem nadzieję, że będzie na mnie patrzeć. Tylko jej oczy mogły
sprawić, żebym przestał czuć ból. Choć musiałem przyznać, że trochę mnie
zawiodła. Miała mnie cały czas pilnować, a przynajmniej trochę a sobie poszła
na ognisko. Choć teraz przyszła...
- Jenna...
- Stul pysk - wycedziła, podnosząc łapę bym
zamilkł.
Zbliżyła się kilka kroków do granicy i
usiadła. Patrzyła na mnie chwilę, a potem pokręciła głową. Obiecałem jej kiedyś
tego nie robić, ale teraz nie mogłem się powstrzymać - odczytałem jej myśli.
"Coś ty narobił, Chris?! Nie rozumiem...
Taki byłeś miły, taki... Och, myślałam że jesteś przyjacielem. A ty co?!
Zdradziłeś mnie, nas... Bydlaku pieprzony!"
A potem jeszcze:
" I pomyśleć że to ja cię tu
przyprowadziłam! Broniłam cię jak głupia przed nimi, chwaliłam umiejętność...
Żałosne. Ale teraz już wiem, już wiem, że nigdy więcej nie zaufam żadnemu
wilkowi jak zaufałam tobie. Nigdy nie poczuję nic więcej jak przyjaźń, bo do
ciebie pozwoliłam sobie poczuć coś więcej. I teraz wiem, co to było. Ale dzięki
tobie wiem, że to bezsensu. Zabroniłam sobie zakochiwania się dawno temu, jak
byłam bardzo młoda. Złamałam tę obietnicę i mam nauczkę. Za to jedno jestem ci
wdzięczna."
- Zadowolony jesteś? - zapytała wściekle.
- Jenny, ja... To była moja jedyna szansa.
- Na co?! Co chciałeś osiągnąć? Myślałeś, że
wygracie? Wiedziałeś o naszych zdolnościach, jesteśmy silniejsi niż się
wszystkim wydaje.
- Tak, wy i wasze wariactwo...
- Zamknij się. Powiedziałeś już swoje. Tylko
nie temu co trzeba. Nie masz prawa nas oceniać. Nie po tym, co zrobiłeś. - Jej
wzrok był bardzo zimny.
Czułem, jakby wbijała we mnie ze spokojem i
satysfakcją tysiące ostrz. A znając Jenn, gdyby nie krąg, zrobiłaby to.
- Posłuchaj, ja nie oceniam ciebie. Jesteś dla
mnie ważna. I Dżej, ja nie miałem pojęcia, że ty mnie...
- Co?! Przeczytałeś moje myśli?! Jak śmiałeś?!
Och, po co ja tu w ogóle przyszłam?!
- Nie, czekaj, Jenahia...
- Sza!!!! Nie nazywaj mnie tak! A poza tym, to
było chwilowe zawirowanie we mnie. Nie myśl sobie za wiele, nie zasługujesz na
marny kawałek uczuć, nawet moich.
- To co? Komu teraz oddałaś ten kawałek uczuć?
- odwarknąłem.
Co ona sobie myślała, do cholery? Przecież
słyszałem myśli innych przez sen. A rano już się obudziłem, słyszałem więc jak
sobie rozmawia z tą swoją Blindwind, jakimś Trash'em, którego ona dobrotliwie
nazywa Bhai i Brego. Raaaaaaaaaaah, nawet mnie nie nazywała bratem a ten co?!
- W czym on jest ode mnie lepszy?! - spytałem,
wstając gwałtownie.
Noga bolała, ale nie zwracałem uwagi. Uniosłem
ją trochę i wbijałem wściekłe spojrzenie w małą waderę.
- O kim ty mówisz? - Zwęziła oczy w małe
szparki i wstała, pochylając się lekko.
- O tym całym Trash'u. Teraz on jest na moim
miejscu? Dlaczego nazwałaś go bratem?! Nawet mnie tak nie nazywałaś!
- Gdybym to zrobiła, zszargałabym to słowo
doszczętnie, gnido! - krzyknęła.
- Ach tak... A on zasługuje? Zasługuje na
pseudonim w twoim szlachetnym języku?
- Tak!
- Jest śmieciem!
- Stul dziób! - wrzasnęła przeraźliwie, aż
mnie uszy zabolały. - Nie znasz go. Nie masz prawa go oceniać. I nie bój się,
zepsułeś jakiekolwiek szanse kogokolwiek na to, bym sobie pozwoliła na większe
uczucia... Ale wiesz? Dziękuje. Teraz przynajmniej wiem, że nie tylko w moich
stronach są takie gnidy. Że można je spotkać wszędzie, nawet w górach.
- Świetnie. A! - Postanowiłem ją trochę
podręczyć. Może jak jej powypominam jaka jest naprawdę, to nie będzie widziała
we mnie... Czegoś, co widzi teraz. - Znalazłaś do dręczenia Trash'a, a
zapomniałaś o Varen'ie? Przecież z nim też się trzymałaś. A potem zabrał ci
sztylet i chciałaś go zabić! Z Trash'em też tak będzie? Też go zabijesz, jeśli
powie coś nie tak? Jenahio, jesteś taka sama jak ja! Nie byłem całkiem fair w
stosunku do ciebie, a ty nie jesteś do nich! Nie pasujesz tu! Nie rozumiesz? My
musimy trzymać się razem!
- Och, do cholery jasnej, Chris ty nic nie
rozumiesz!!! Nie jestem taka jak ty. Nie jestem święta ani warta zaufania. Ale
ja NIGDY nie zdradziłabym przyjaciela. Nie zdradziłabym rodziny kogoś, kto jest
dla mnie ważny! A ty tak postąpiłeś. I dlatego tu jesteś. I tutaj zostaniesz,
dopóki nie zdechniesz, nic nie znacząca kupo futra. A, i wiesz co ci powiem?
Jeszcze nigdy nie spotkałam tak durnej osoby jak ty! Przemyśl sobie co
zrobiłeś!
- Jenna, ja już to przemyślałem. I wiem, że tu
czeka mnie mój koniec. Ale jeśli mam zdechnąć tutaj, to tylko dla ciebie. Przez
ciebie. Bo nie zdradzę im czemu się mszczę, żeby ciebie chronić, moja droga...
- powiedziałem i zamilkłem.
Wiedziałem, że zasiałem w niej ziarno
niepewności, że będzie tu przychodzić by się dowiedzieć o co mi chodzi. Tylko
tak mogłem ją widywać i z nią rozmawiać. Dziś było nerwowo, ale już wiem jak z
nią rozmawiać. Teraz tylko trzeba czekać na efekty...
- Chrzanisz. Kłamiesz, jak zawsze... Obyś
zdechł jak najszybciej - syknęła ostro i wyszła szybko i twardo.
Uśmiechnąłem sie do siebie. Jest świetna kiedy
się wścieka...
<No, Blind może teraz napisać jak u
Renjiego i spotkać Dżej, ale ostrzegam jest wściekła jak nigdy>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)