Znacie to uczucie, kiedy macie najlepszy
moment we śnie, jesteście pewni, że coś się zaraz stanie, a potem... Wrzask,
budzicie się i cholera, nie wiecie co było dalej? No, to właśnie takie uczucie
mnie ogarnęło, bo Morfeusz pozwolił mi fantazjować na temat tego, co zrobię
Chris'owi za to, co on zrobił nam... Aż tu nagle Brego kłóci się sam ze sobą
dosyć głośno.
Skuliłam się w sobie jeszcze bardziej, ale
jego kłótnia nie ustawała więc otworzyłam gwałtownie oczy, wściekła, że nie
dano mi zrzucić Chris'a z góry prosto do lawy a potem w śnieg, wstałam i
wydarłam się, przerywając paplaninę hybrydy:
- CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?!
Nastała cisza, a potem Brego wskazał łapą na
łapę - na drugiego siebie - że to jego wina. Przewróciłam teatralnie oczami,
ale zanim zdążyłam to skomentować, usłyszałam ciche PUFF, a Blind leżała w
śniegu. Zrobiłam zdziwiona dwa kroki w jej stronę, lekko zaniepokojona co się
mojej białej towarzyszce stało. Otóż, chyba nie wytrzymała. Zemdlała, słowem.
- Cześć wszystkim! Co to za krzyki... O rany
julek! Co jej się stało? - Dołączyła do nas obudzona już Dan i stanęła krok ode
mnie i Blind.
- Hej, Danny. - Tak, wymyśliłam to przezwisko
rudej gadule. - Blind... Za szybko wstała. Ale nic jej nie jest. Chwilę
odpocznie i po wszystkim.
- Na pewno? Yyy, ty się chyba lepiej znasz na
jej zachowaniu - dodała pospiesznie, słysząc moje sapnięcie i widząc spojrzenie,
które jej rzuciłam: „A co jej się mogło stać? Upadła w śnieg!”
- Nieważne. Możecie się spokojnie rozejść,
zostanę z nią. - powiadomiłam ich.
Następnie położyłam się na boku, wzięłam łeb
Sapany na swój brzuch i leżałam tak, spokojnie patrząc, jak wataha budzi się do
życia.
Większość wilków posyłała mi niezbyt miłe spojrzenia
pod tytułem "Głośniej się nie dało?!" na co odpowiadałam wyszczerzem,
bądź też wzruszeniem ramion. Ewentualnie, jak w przypadku Varen'a, pokazałam
język. W większości przypadków skutkowało olaniem mnie lub uśmiechem typu:
"Ech, niech jej będzie. To przecież Dżej". Omiatając wzrokiem wilki,
natrafiłam na Bhai'a, który przyglądał się bacznie Dan. No tak, słyszałam o co
oskarżył Brego, a więc teraz nie mógł wyjść z podziwu, że ona jednak żyje.
Chyba poczuł, że się mu przyglądam, bo spojrzał w moją stronę. Posłałam mu
szeroki uśmiech i zasalutowałam, trącając kolczyka na znak: Pamiętasz, Bhai?
On tylko skinął, ale dojrzałam cień
rozluźnienia w jego postawie. Z dwojga złego, lepiej że to ja, a nie taki Efa
powiedzmy, czyż nie? Chociaż nie wiem, czy ja bym się tak na jego miejscu
cieszyła... Hehehehhe, nie Bhai jest naprawdę okey. Z mojej strony nie musi się
obawiać złośliwości... Pod warunkiem, że nie popełni tego samego błędu co
Chris. A, no właśnie... Trzeba by go jakoś... Odwiedzić. Ale Blind...
- Jenna? - mruknęła jak na zawołanie Kruk.
- Tak to ja, Sapana. W porządku?
- No, powiedzmy. Ał... Przegrzałam się, wiesz
okropnie dużo emocji...
- A, tak prawda. Ty przecież je czujesz... Ale
teraz w porządku? Przegryź śniegiem, dobrze ci zrobi.
Wind skubnęła białego puchu na orzeźwienie i
uśmiechnęła się. Podniosłam się ze śniegu i wyprostowałam kości. Strzelały
niemiłosiernie, a rana po pierwszym spotkaniu z Ferdalem dała o sobie znać.
Syknęłam, ale na tyle cicho, że nikt nie usłyszał. Przyłożyłam trochę śniegu i
ruszyłam w stronę jaskini.
- Ej, Jenna! - zawołała Blind. - Gdzie leziesz?
Miałyśmy chyba pogadać, c’nie?
Faktycznie. Obiecałyśmy to sobie już prawie
tydzień temu, bo mniej więcej wtedy wróciłam z gór. Od tego czasu nie miałyśmy
chwili, żeby pogadać o tym wszystkim. Z drugiej strony, tak bardzo chciałam...
A, tam, Chris'em się będę przejmować. Pójdę do niego potem, jak spędzę trochę
czasu z Blindwind. Uśmiechnęłam się do niej i zawróciłam. Sapana też posłała mi
uśmiech i poszłyśmy na spacer, na początku, którego wpadłyśmy na Dan. Nie
gadałam z nią w sumie nigdy, nie licząc dzisiejszego poranka. Blind mi ją
przedstawiła porządnie. Dan wydawała się być niepewna mojej osoby, ale robiłam
co mogłam, żeby jako-tako się zaprezentować. Nie wszyscy muszą widzieć we mnie
jędzę! No, a przynajmniej nie tacy jak Dan... Po chwili Danny stwierdziła, że
jestem w zasadzie podobna z charakteru do Maury. Zgadniecie co potem zrobiła?
No oczywiście, polazła obudzić rodzeństwo z którym przyszła - Maurę i Finn'a.
Faktycznie, całkiem nieźle gadało mi się przez te parę minut z niebieską
waderą. Trochę jakbym gadała z samą sobą. Miałam wrażenie, że Maura też uważała
mnie za kogoś podobnego do siebie. Wydało mi się, że mogłybyśmy sobie czasem
pogadać, może nawet się zakumplować. Jej brat był w porządku, choć mało się
odzywał. Miałam wrażenie, jakby obserwował z zaciekawieniem tę rozmowę.
Potem w końcu byłyśmy z Blind same. Usiadłyśmy
dosyć daleko od watahy, kawałeczek od Lasu Cieni. Widziałyśmy go stąd, ale nie
weszłyśmy. Tu padało słońce, a obie szczękałyśmy z zimna. Niezbyt pokaźny
rozmiar i mróz poranka sprawiły, że lgnęłyśmy do słońca jak ptaszki do drzew.
- To może to sobie jakoś uporządkujmy, co ty
na to? - zaproponowałam. - Tę całą historię. Zacznijmy od drogi do wulkanu...
<Blind?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)