sobota, 4 lipca 2015

Od Jenny do Blindwind - Ciężki poranek

        Znacie to uczucie, kiedy macie najlepszy moment we śnie, jesteście pewni, że coś się zaraz stanie, a potem... Wrzask, budzicie się i cholera, nie wiecie co było dalej? No, to właśnie takie uczucie mnie ogarnęło, bo Morfeusz pozwolił mi fantazjować na temat tego, co zrobię Chris'owi za to, co on zrobił nam... Aż tu nagle Brego kłóci się sam ze sobą dosyć głośno.
Skuliłam się w sobie jeszcze bardziej, ale jego kłótnia nie ustawała więc otworzyłam gwałtownie oczy, wściekła, że nie dano mi zrzucić Chris'a z góry prosto do lawy a potem w śnieg, wstałam i wydarłam się, przerywając paplaninę hybrydy:
- CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?!
Nastała cisza, a potem Brego wskazał łapą na łapę - na drugiego siebie - że to jego wina. Przewróciłam teatralnie oczami, ale zanim zdążyłam to skomentować, usłyszałam ciche PUFF, a Blind leżała w śniegu. Zrobiłam zdziwiona dwa kroki w jej stronę, lekko zaniepokojona co się mojej białej towarzyszce stało. Otóż, chyba nie wytrzymała. Zemdlała, słowem.
- Cześć wszystkim! Co to za krzyki... O rany julek! Co jej się stało? - Dołączyła do nas obudzona już Dan i stanęła krok ode mnie i Blind.
- Hej, Danny. - Tak, wymyśliłam to przezwisko rudej gadule. - Blind... Za szybko wstała. Ale nic jej nie jest. Chwilę odpocznie i po wszystkim.
- Na pewno? Yyy, ty się chyba lepiej znasz na jej zachowaniu - dodała pospiesznie, słysząc moje sapnięcie i widząc spojrzenie, które jej rzuciłam: „A co jej się mogło stać? Upadła w śnieg!”
- Nieważne. Możecie się spokojnie rozejść, zostanę z nią. - powiadomiłam ich.
Następnie położyłam się na boku, wzięłam łeb Sapany na swój brzuch i leżałam tak, spokojnie patrząc, jak wataha budzi się do życia.
Większość wilków posyłała mi niezbyt miłe spojrzenia pod tytułem "Głośniej się nie dało?!" na co odpowiadałam wyszczerzem, bądź też wzruszeniem ramion. Ewentualnie, jak w przypadku Varen'a, pokazałam język. W większości przypadków skutkowało olaniem mnie lub uśmiechem typu: "Ech, niech jej będzie. To przecież Dżej". Omiatając wzrokiem wilki, natrafiłam na Bhai'a, który przyglądał się bacznie Dan. No tak, słyszałam o co oskarżył Brego, a więc teraz nie mógł wyjść z podziwu, że ona jednak żyje. Chyba poczuł, że się mu przyglądam, bo spojrzał w moją stronę. Posłałam mu szeroki uśmiech i zasalutowałam, trącając kolczyka na znak: Pamiętasz, Bhai?
On tylko skinął, ale dojrzałam cień rozluźnienia w jego postawie. Z dwojga złego, lepiej że to ja, a nie taki Efa powiedzmy, czyż nie? Chociaż nie wiem, czy ja bym się tak na jego miejscu cieszyła... Hehehehhe, nie Bhai jest naprawdę okey. Z mojej strony nie musi się obawiać złośliwości... Pod warunkiem, że nie popełni tego samego błędu co Chris. A, no właśnie... Trzeba by go jakoś... Odwiedzić. Ale Blind...
- Jenna? - mruknęła jak na zawołanie Kruk.
- Tak to ja, Sapana. W porządku?
- No, powiedzmy. Ał... Przegrzałam się, wiesz okropnie dużo emocji...
- A, tak prawda. Ty przecież je czujesz... Ale teraz w porządku? Przegryź śniegiem, dobrze ci zrobi.
Wind skubnęła białego puchu na orzeźwienie i uśmiechnęła się. Podniosłam się ze śniegu i wyprostowałam kości. Strzelały niemiłosiernie, a rana po pierwszym spotkaniu z Ferdalem dała o sobie znać. Syknęłam, ale na tyle cicho, że nikt nie usłyszał. Przyłożyłam trochę śniegu i ruszyłam w stronę jaskini.
- Ej, Jenna! - zawołała Blind. - Gdzie leziesz? Miałyśmy chyba pogadać, c’nie?
Faktycznie. Obiecałyśmy to sobie już prawie tydzień temu, bo mniej więcej wtedy wróciłam z gór. Od tego czasu nie miałyśmy chwili, żeby pogadać o tym wszystkim. Z drugiej strony, tak bardzo chciałam... A, tam, Chris'em się będę przejmować. Pójdę do niego potem, jak spędzę trochę czasu z Blindwind. Uśmiechnęłam się do niej i zawróciłam. Sapana też posłała mi uśmiech i poszłyśmy na spacer, na początku, którego wpadłyśmy na Dan. Nie gadałam z nią w sumie nigdy, nie licząc dzisiejszego poranka. Blind mi ją przedstawiła porządnie. Dan wydawała się być niepewna mojej osoby, ale robiłam co mogłam, żeby jako-tako się zaprezentować. Nie wszyscy muszą widzieć we mnie jędzę! No, a przynajmniej nie tacy jak Dan... Po chwili Danny stwierdziła, że jestem w zasadzie podobna z charakteru do Maury. Zgadniecie co potem zrobiła? No oczywiście, polazła obudzić rodzeństwo z którym przyszła - Maurę i Finn'a. Faktycznie, całkiem nieźle gadało mi się przez te parę minut z niebieską waderą. Trochę jakbym gadała z samą sobą. Miałam wrażenie, że Maura też uważała mnie za kogoś podobnego do siebie. Wydało mi się, że mogłybyśmy sobie czasem pogadać, może nawet się zakumplować. Jej brat był w porządku, choć mało się odzywał. Miałam wrażenie, jakby obserwował z zaciekawieniem tę rozmowę.
Potem w końcu byłyśmy z Blind same. Usiadłyśmy dosyć daleko od watahy, kawałeczek od Lasu Cieni. Widziałyśmy go stąd, ale nie weszłyśmy. Tu padało słońce, a obie szczękałyśmy z zimna. Niezbyt pokaźny rozmiar i mróz poranka sprawiły, że lgnęłyśmy do słońca jak ptaszki do drzew.
- To może to sobie jakoś uporządkujmy, co ty na to? - zaproponowałam. - Tę całą historię. Zacznijmy od drogi do wulkanu...


<Blind?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)