To zrozumiałe, że chłopak był przerażony. Jeszcze poprzedniej nocy widział jak hybryda znęca się nad małym rudzielcem brutalnie wykorzystując swoją przewagę wzrostu i siły, kręcąc nią w powietrzu, wyrywając kończyny i ostatecznie rozbijając jej wytarmoszony baniak o ubity śnieg pod swoimi wielkimi łapskami. W dodatku dzisiaj ten sam osobnik nie tylko znalazł się zdecydowanie za blisko niego to jeszcze przyznał się po kolei do wszystkich zarzucanych mu czynów. Aż nagle coś w nim pękło i nagle zaczął wykłócać się sam ze sobą (zgroza!), że to jego 'druga połowa' pewnie kogoś zatłukła. W dodatku wyjechał z tekstami o łopacie, które brzmiały jak urywki najczarniejszych dowcipów. Trash'owi tak namieszało to we łbie, że przez chwilę nie był lepszy od kilkujaźniowego Brego czy oszołomionej Blindwind jeżeli chodzi o równowagę umysłu. Jego stanu wcale nie poprawiło to, że biała klapnęła na śnieg, krzyk nietoperzycy rozbrzmiał na kilka kilometrów, a całkiem żywa, zdrowiutka i wyspana Dan pojawiła się jaby z nikąd za plecami oskarżonego o jej zamordowanie stwora.
Gdyby nie to, że Trash zaliczył już dwa omdlenia poprzedniego dnia pewno wymiękłby i teraz, jednak są granice absurdu, których nie należy przekraczać. Poza tym gdyby zemdlał i tym razem, nie miałby szans na ewentualną ucieczkę przed krwiożerczym mutantem (co z tego, że i tak nie dałby rady mu uciec?) Poza tym szok jakiego doznał po zobaczeniu bynajmniej nie skrzywdzonej (tylko trochę rozczochranej) Danii jakoś utrzymał go na nogach (i przy pełnej, choć nieco skołowanej świadomości).
Rzucił tylko spanikowane spojrzenie skrzydlatej 'ratującej' białą waderę i jego myśli z powrotem skupiły się zupełnie na stojącej przed nim dwójce. Oni też wpatrzeni byli jedynie w niego.
- Siema Husk! - Przywitała go Dan radośnie, machając energicznie małą łapką - Brego, o jakim morderstwie on mówi? Przecież nic nie zrobiłeś! - W pierwszym zdaniu słychać było bezmierne zdziwienie, jednak teatralnie zabarwiane, brzmiące jak wyreżyserowany tekst o całkiem miłym brzmianiu, drugie zaś zostało wypowiedziane twardziej i z pewnością tak jakby chciała nie tyle stwierdzić fakt ile przekonać samego Brego, że nie musi się ze sobą wykłócać w tej sprawie, bo jego ciało (sterowane czy przez jedną, czy przez drugą jaźń) przez tą noc nikomu nie wyrządziło krzywdy.
- No właśnie to mówiliśmy! - Potwierdziła hybryda automatycznie przestawiając się na racje Danki i nawet nie próbując już oskarżać swojego 'drugiego ja'. Ale ono mimo tego nie zamierzało siedzieć cicho:
~ A właśnie, że twierdziliście dranie, że to my! - Ryknął potężnie i walną się w pierś, powodując, że Husk'owi oczy o mało nie wyszły na wierzch z przerażenia. Z to Dan tylko zatkała uszka przewidując dalszą część tej sprzeczki.
- Jeż mówił, to posłuchaliśmy. Skąd mamy wiedzieć na co was stać?
~ Stać nas na to co i was Skarbie! Nie zapominajcie o tym! Bezpodstawnie nas śmiecie oskarżać? - Ostatnie pytanie już niemal wysyczał, a jego ton stał się wyjątkowo perfidny.
- Bo Jeż tak powiedział, Skarbie, uspokój się...
~ WIĘC TO JEGO WINA! - Ryknął Brego i rzucił Trash'owi wściekłe spojrzenie wyszczerzając wielkie, pożółkłe kły.
- C-c... - Wyjąkał wilk patrząc z rosnącym przerażeniem na pysk potwora.
Czyli to taki będzie jego koniec? No świetnie! Wiedział: NIE przychodzić tu, NIE zostawać tu, NIE rozmawiać z nimi... I co!? Tak to jest, kiedy nie słucha się wewnętrznego pesymisty (tzw. głos rozsądku pana ości)! I masz za swoje durniu! Zgniła ryba! Debil! Śmieć! Zdebilniały, gnijący śmieć! Tyle jesteś wart! I bardzo dobrze, masz za swoje, było się nigdzie nie wybierać z tamtej watahy, zostać i lizać im tyłki sługusie! Ale nie, to teraz przepadnij roztrzaskany w szczękach tego monstrum! Może jak będzie mieć pecha to staniesz mu w gardle, albo przynajmniej spowodujesz porządną niestrawność. Cóż i tak ostatecznie skończysz jako g... . I na nic więcej nie zasłużyłeś!
I nagle Trash przeszedł z fazy panicznej samokrytyki do równie panicznego trzymania się życia:
Ale! ...
No i w sumie to by było na tyle. (Chyba jednak lepiej mu idzie posługiwanie się pesymizmem i jego odnogami niż próbowanie... No tego wszystkiego innego co mu nie wychodzi). Trash.
- Trash! - Nagły krzyk Danii rozproszył mgłę z przed jego oczu i dojrzał jak to małe piesedło wyprzedza głowę Brego, obraca się wzbijając popisowo w powietrze tuman śnieżnego pyłu po czym opiera się na nosie bestii jakby to był kurczę parapet i mówi:
- Brego, uspokój się, straszysz go! - Powiedziała prosząco, a zarazem stanowczo wskazując łapką na wystraszonego młodzieńca.
~ Nazwali nas mordercą, Skarbie! - Ryknął w odpowiedzi gigant, ale nie uniósł łba wyżej, by nie zleciała.
- Ale nie wiemy dlaczego! - Powiedziała Dan niemal jednym głosem z 'drugim' Brego i zaparła się tylnymi łapkami w śnieg starając się wywrzeć jakiś nacisk na nos weterana.
~ To nie ma znaczenia! - Znów wściekłe warczenie i ogromne pazury wbite w ziemię pod puchowym nakryciem, jednak to był ostatni ryk, na który samiec mógł sobie pozwolić.
- Ma! - Krzyknęła Dania stanowczo, z całą dostępną jej pewnością i spojrzała twardo w białe ślepia hybrydy. - Nie możesz ot tak się na innych rzucać i ich oskarżać! On też nie może. - Dodała znów wskazując na trójbarwnego wilka. - Bardzo źle postąpił i jestem pewna, że jedynie przez pomyłkę i teraz bardzo mu przykro. - Tu rzuciła Trash'owi takie spojrzenie, że nawet gdyby była broniącą go boginią ognia nie poczułby większej ulgi.
Chociaż nie pojmował jak mogła dotykać tego potwora. Rzucać się mu do paszczy! I jeszcze go pouczać! Mimo, że była osobą, której tu najmniej nie ufał, coraz głębiej zakorzeniało się w nim przekonanie, że ma w sobie coś z demona. Tak, tu nie było wątpliwości.
Nie był za to pewny, czy jej działania odniosą zamierzony skutek, ale nie miał w tej chwili ani siły, ani śmiałości by w to wątpić.
- Wysłuchaj go, na pewno cię przeprosi, przecież nic nikomu nie zrobiłeś, a ja jestem świadkiem! - Po tych słowach uśmiechnęła się i stanęła z powrotem w głębokim śniegu.
Brego zastanowił się patrząc na małą z uznaniem, a następnie rzucając nieprzychylne spojrzenie samcowi.
- Macie nam coś do powiedzenia? - Zapytał w końcu twardo i z wyrzutem, czując się bardzo urażony zachowaniem nowego. Co to za pomysły, by tak na niego, dumnego weterana krzyczeć!
Trash chwilowo nie umiał wyjść z podziwu dla małej Dan, tak jak nie był w stanie pozbyć się paniki i poczucia zupełnej bezradności, które odbierały mu mowę. Wypowiedzenie przez niego teraz jakiegokolwiek słowa zakrawałoby na cud. A Brego jego milczenie nie przypadło do gustu.
~ MACIE, CZY NIE!? - Zaryczał grzmotnąwszy łapą o ziemię i pogarszając sprawę do granic możliwości.
Gdyby byli sami chłopak już pewnie dawno wylądowałby w jego żołądku. Na szcęście tym razem sami nie byli, a Dan postanowiła wziąć odpowiedzialność za swojego kolegę (a w sumie za obydwu). Wbiegła więc znowu pomiędzy nich, po to tym razem by usiąść trochę przed Trash'em i szturchnąwszy go łapą (bolało!) znów zacząć gadać:
- Daj mu chwilę Brego, on ma pewne... Problemy z mówieniem. Wiem, WIEM! Że na ciebie krzyczał (tym drugim 'wiem' przerwała niezadowolonej hybrydzie, która znów zaczynała mamrotać), ale był w szoku! No Husk, czemu myślałeś, że on kogoś zabił? - Spytała ni to łagodnie ni z pewną dozą niezadowolenia, bowiem naprawdę nie widziała powodu, dla którego jej kumpel mógłby wyskoczyć z podobnymi pomysłami.
- O-on... Ciebie... - Wyjąkał Trash patrząc z niedowierzaniem na dziewczynę, bo przypomiało mu się, że przed chwilą w jego głowie już była martwa...
- Mnie? - Spytała zaskoczona Dan i wymieniła z Brego spojrzenia. - Jak to mnie? - Znów zwróciła się w jego stronę z szeroko otwartymi oczami, do których wpadały jasne loki. Skąd taki pomysł?
- Wieczorem... - Szepnął Trash łamiącym się głosem, bo owe sceny na nowo pojawiły mu się przed oczami. Za to Dan w końcu olśniło. Wszystko jasne!
- Głupolu ostatni! - Krzyknęła wybuchając entuzjastycznym, głośnym śmiechem i popełniając błąd życia jakim była próba uściśnięcia nastroszonego chłopaka.
Odskoczywszy z sykiem podreptała chwilę w śniegu, a Brego czujnie spojrzał na samca, który właśnie pokłuł małą Dan. Szybko się jednak ogarnęła, by weteran nie zdążył się na nowo zdenerwować i wyjaśniła (zarówno im jak i samej sobie):
- Chyba widziałeś jak się wczoraj witałam z Brego, co? - Uśmiechnęła się z lekka przepraszająco do Husk'a, bo jak teraz o tym pomyślała, z jego strony mogło to wyglądać dwuznacznie i przerażająco.
- Fakt złapał mnie i podniósł, no chwilę poobracał, bo chciał mi się przyjrzeć - Zaśmiała się na samo wspomnienie - Nic mi się wtedy nie stało! Raz o mało nie spadłam... Ale mnie złapał, spokojnie! - Wszytsko to mówiła żywo gestykulując i patrząc to jednemu, to drugiemu w oczy z porozumiewaczym, bądź przyjaznym uśmiechem.
- To dlatego pomyślałeś, że... No wiesz! Ale teraz już wyjaśnione, mi nic się nie stało, a Brego jest bardzo miły! A Husk... - Tu zwróciła się do hybrydy - Jest bardzo poddenerwowany, źle to wszystko zinterpretował. Martwił się o mnie (hihi ~), więc gdy tylko cię zobaczył... Zaczął działać pod wpływem impulsu. - Powiedziała to bardzo łagodnie, tonem przepraszając za nieporozumienie, po czym dokończyła twardo:
- A teraz chętnie za to wszystko przeprosi!
Trash widział (ta, akurat ~) w jej oczach tą złośliwą satysfakcję. Nie wiedział skąd ona się tam wzięła, ale był pewien, że do transformacji w demona dziewczynie wcale niewiele brakuje. Ale racja... Nie pomyślał, że można z kimś TAK się witać! 'Dzień dobry, jestem wielkim monstrum, pozwól, że cię dokładnie obejrzę...' brrr! Że też Dan to wytrzymała... Potwór! Jeszcze gorsza niż rogaty!
No ale prawda jest prawdą - pomylił się na całej linii (choć jakoś się sobie nie dziwił) i teraz faktycznie jedyne co może zrobić to uznać to przed nimi. Nie żeby czuł się jakoś specjalnie winny, hybrydę nadal miał za potwora, a Dan za demonicę, ale był im wdzięczny, że oszczędzili tym razem jego życie. No i skoro przeprosiny dotyczą tylko tej sprawy to mogą być jak najbardziej szczere. Nie powie co prawda, że uważa Brego, za spoko gościa (aż tak mocno na głowę nie upadł), ale oskarżył go tym razem niesłusznie, niesprawiedliwie i zbyt gwałtownie (cholera podpadł!). Nie liczył na to też, że ładnymi przeprosinami uda mu się podlizać samcowi, ani że w ogóle umie sklecić ładne przeprosiny. Choć robił to od dziecka, nie umiał przepraszać. Nawet powiedzenie jednego zdania badziewnie mu wychodziło. Ale mus to mus. I w sumie słusznie, mógł się idiota nie wychylać, potem jeszcze wyjdzie na to, że każdy w tej watasze jest niewinny poza nim i spalą go za to na stosie. Świetnie!
- Ymm... - Jęknął podchodząc niepewnym, chybotliwym krokiem bliżej hybrydy i wyprzedzając wpatrzoną w nich Dan, która z całej siły trzymała kciuki by się jakoś udało.
Wiedziała, że Trash dość często zapomina języka w gębie, nie wiedziała też jak sobie poradzi w tej sytuacji... Znała go zbyt krótko. Tym bardziej nie umiała przewidzieć zachowania weterana, ale miała nadzieję, że zrozumie, że młody się pomylił. Jak nie ponownie stanie między nimi i na nowo spróbuje wszystko wyjaśnić... Tylko jak? Co jeszcze mogłaby dopowiedzieć? Niestety nic nie przychodziło jej do głowy i dlatego miała wielką nadzieję, że konflikt zostanie zażegnany za pierwszym podejściem. Wszystko w rękach mężczyzn...
A Trash w końcu zbliżył się na dogodną dla niego odległość i stanąwszy przed Brego spojrzał hardo w jego białe ślepia. O dziwo nagle jego postawa się zmieniła. Nie dygotał, nie podkulał ogona, ani nie szczękał zębami. Nawet się nie zgarbił. Stał twardo (porządnie nastroszony, ale co tam) i już nie kładąc po sobie uszu zaczął:
- Źle cię dzisiaj osądziłem - Powiedział ponurym, ciężkim od zakorzenionego w nim pesymizmu głosem, sprawiając, że Dan szerzej otworzył się pyszczek. - Nic nikomu (dziś) nie zrobiłeś, a ja niepotrzebnie zacząłem cię oskarżać. Zdanie kogoś takiego jak ja i tak nie jest ważne, ale jeżeli cię uraziło to zasługujesz na szczere przeprosiny i skruchę z mojej strony. Przyznaję się do błędu.
Wszystko to wypowiedział bez zająknięcia, ani na chwilę nie odrywając chłodnego wzroku rozpalonej źrenicy od oczu hybrydy.
Brego? Ty decydujesz czy wybaczysz wilkowi jego zachowanie ~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)