niedziela, 26 lipca 2015

Od Dan do Hakai i Andromedy - Witamy w Wariatkowie!

Dan (bez śnieżnej otoczki)
        Tropiki to zupełnie inna sprawa. Przyznacie sami, może i jest tam wilgotno tak, że nie odróżnisz potu od oblepiających cię oparów, słońce grzeje w mordę, a robale wielkości oka próbują za wszelką cenę wlecieć ci do uszu, ale nie trzęsiesz się z zimna. Nawet w nocy. Dan co prawda też tego teraz nie robiła - zbyt była zajęta skakaniem i powtarzaniem sobie w myśli 'zaraz będzie ci cieplutko' by starczyło jej czasu na dreszcze - ale odczuwała dotkliwie spadek temperatury w porównaniu z jej rodzimymi stronami. W czasie podróży z Trash'em nie zaobserwowała takiej zimnicy. W ogóle to był chyba najzimniejszy poranek jaki przywitał ją odkąd jest na tym świecie. W sumie to nawet miłe - nowe doświadczenia warto zapamiętać, kiedyś będzie mogła o tym opowiadać wnukom kłębiącym się przed jej zgarbioną sylwetką posiwiałego gargulca, kiedy już się ich dorobi. A póki co musi uzbierać dla nich mnóstwo przeróżnych opowieści, by się nie znudziły w jej towarzystwie (choć bardziej prawdopodobne, że zagada jej na śmierć). Podskoczyła ciut wyżej łapiąc w płuca zimne, choć rześkie powietrze i opadła w śnieg, który tutaj - poza ścieżką sięgał jej niemal do łopatek. 
Całą noc spędziła w towarzystwie wielkiego kociaka-Brego więc rano nadal trzymając w futerku jego ciepło nie przejęła się wszechogarniającycm mrozem i mogła w spokoju się rozruszać. Potem musiała biegać to tu to tam między Husk'iem, a weteranem, a potem jak ruda strzałeczka przeleciała kilkaset metrów by porozmawiać z dziewczynami. Podniecenie, które bardzo szybko ogarniało jej organizm niezwykle ją rozgrzewało i miało też taką zaletę, że wraz z jej temperamentam utrzymywało się bardzo długo. Serce waderki biło jak szalone, krew wrzała w żyłach i krążyła żwawo po całym organiźmie, który pozostawał w bezustannym ruchu (zwłaszcza mięśnie szczęk oraz język). Niestety - kiedy oddzieliła się od towarzystwa stopniowo zaczęła się uspokajać, a chłodne powietrze, oraz kryształki lodu, w których tonęły jej kończyny odbierały jej ciepło dając się jej powoli we znaki. Kiedy w końcu to do niej dotarło i postanowiła się nad tym głębiej zastanowić doszła do wniosku, że niestety zbyt mały zapas tłuszczu w jej ciele, krótkie futerko oraz duże uszy i nos są przeciwieństwem przystosowania do życia w chłodnym klimacie. Mogła wytrzymać deszcz, mogła wytrzymać powódź, duchotę oraz upały (chociaż jej loki nie znosiły wilgoci), ale zimno nie było niestety dla niej. Lubiła bawić się w śniegu, wskakiwać w zaspy i rzucać w innych śnieżkami, ale co potem? Niestety kiedyś i ona musiała usiąść, emocje opaść, a zęby zacząć dzwonić o siebie. To nie napawało entuzjazmem. Jak tak dalej pójdzie, to nie dość, że będzie musiała więcej jeść (tylko skąd ma niby wziąć coś do szamania jak gryzonie się pochowały?) to i resztę zimy przesiedzi w jaskini. A co gorsza najpewniej z dala od większości watahy! Nie! Nie! Nie! To już nie było fair wobec samiczki.
Z tak niewesołymi myślami przemierzała samotnie ośnieżoną trasę nadal podskakując i uśmiechając się wbrew wszystkiemu bardzo radośnie. Nuciła też sobie jakąś żwawą melodię, więc na zatroskaną na pewno nie wyglądała. Może na z lekka zamyśloną, a to akurat była prawda, bo nawet nie zdążyła zarejestrować dwójki czarnych wilków pędzących na nią w postaci powoli formującej się kuli z mięśni i śniegu. Kiedy na ułamek sekundy przed uderzeniem odwróciła łepek w ich stronę oczywiście było już za późno. Gwałtownie zmiotło ją z ziemi, coś ją przygniotło, coś przydusiło, na zmianę czuła zimno podłoża i ciepło dwóch obcych ciał. Aż w końcu już tylko ból i niesamowity ciężar, który czuła gdy próbowała złapać oddech. I jakiś straszny hałas... Na zmianę próbując zaczerpnąć powietrza, uwolnić się spod niespodziewanych terrorystów i zrozumieć co się właściwie stało zrozumiała, że ów hałas to śmiech, leży przygnieciona przez dwa czarne osobniki i co więcej zapach jednego z nich zapamiętała z wczoraj. Na bank był to ON!
Tylko najpierw jednak trochę powietrza!
W czasie gdy samiec unosił się śmiechem jego partnerka powoli zaczęła zwracać uwagę na otoczenie w tym na fakt, że coś skrobie ją w nogę, a spod Hakai wystają jakieś dziwne szczątki...
- HAKAI! - Krzyknęła nagle i zerwała się z miejsca co i wilka od razu postawiło na nogi, myślał bowiem, że coś się stało.
- Co jest? - Spytał wlepiając w nią zaniepokojone spojrzenie. Czyżby coś jej się stało? Chyba się nie zraniła!?
- Zobacz, tu ktoś jest! - Powiedziała wadera od razu zabierając się za 'odśnieżenie' małej Dan, która chwilowo nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Oż faktycznie! - Hakai o mało nie palnął się w czoło. 
Nie zauważył jej! Jego... Co tam tak właściwie leżało?
A Dan była gotowa Andzię porządnie wycałować za to, że ją uwolniła! Wreszcie mogła złapać trochę powietrza w płuca, co niestety skończyło się potężnym atakiem kaszlu, gdyż mróz z pierwszym, głębokim wdechem porządnie podrażnił jej gardło.
- Co... KHH... wy...HRH... ała... KHYY, KHY - Zipała padłwszy u ich stóp i rozpłaszczając się bezsilnie na śniegu dając im przy okazji czas na wymianę spojrzeń.
- Ej, mała nic ci nie jest? - Spytał Alfa delikatnie trącając ją łapą. Przypomniał sobie, że już wczoraj spotkał tą dziewczynę, co więcej - przyjął ją da Wariatów. Tylko wtedy wydawała się trochę... Żywsza.
Andromeda już otwierał usta by coś dodać, gdy ruda momentalnie przybrała pozycje pionową, o mało nie zdzielając pochylonego nad nią wilka w szczenę i otrzepując się ze śniegu (+10 do dodatkowych zawrotów głowy) wypluła z siebie pierwszy słowotok:
- Strasznie mnie przestraszyliście, co wy tak wogóle KHH, KHHH AAARGHH! Ok, nic mi nie jest, robicie? Jesteście ciężcy, wiecie!? Normalnie nie myślałam, że tutaj dzieją się takie rzeczy, a jednak dzieją! U nas w rodzince też były świry, tarzali się całymi dniami, ale lepiej nie powiem wam co się z nimi potem stało... KHH - Wygadała uporządkowując jakoś swoje ośnieżone loczki - W ogóle to TY! - Ryknęła gdy w końcu oderwała się od swoich włosów i spojrzała na samca, z którym wczoraj udało jej się porozmawiać - To wiele wyjaśnia! Miło cię znowu widzieć! - Na jej twarzy znów pojawił się uśmiech i tak jak ostatniej nocy chwyciła jego łapę, by porządnie nią potrząsnąć. 
- Czyli jesteś aż takim szaleńcem, że wpadasz na bezbronne rudzielce? No fajnie, zapowiada się obiecująco w tej waszej watasze! - Zaśmiała się nadal nie dając mu się wyrwać z uścisku - Wczoraj sobie właściwie nie pogadaliśmy, ale skoro już na mnie leżałeś, to chyba dziś nie zwiejesz tak szybko, co? O! A to ktooo? - Zapytała z żywym zainteresowaniem odwracając się w stronę wgapiającą się w nią z ciekawym wyrazem pyska wadery.



Hakai? Andzia? x3 Może Hak, bo Andzi nie ma ^^"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)