sobota, 16 maja 2015

Od Varena do Wszystkich - Jedna Wielka Lawina

        Spojrzałem na Jennę, mrużąc oczy.
- Chwila, chwila... jak ty mnie nazwałaś?
- No... Muka, a co?
- Dlaczego? Skąd? I w ogóle co to znaczy? - posłałem jej zirytowane i zdezorientowane spojrzenie.
Ona jedynie uśmiechnęła się złośliwie.
- To zna... - nie dane jej było dokończyć, bo usłyszeliśmy powracające wilki.
Podnieśliśmy się i wyszliśmy na górę bez zastanowienia. Po chwili dołączyła do nas reszta. Hakai wraz z pozostałymi, właśnie wkroczył do jaskini i znów powrócił jeden, wielki harmider. Alva wściekła do czerwoności "rzucała" piorunami ze swych ślepi. Coś mamrotała pod nosem. Brego wszedł z czymś na plecach. Dopiero po chwili mogłem dojrzeć co, a raczej kto, tam był. Aspen. Poharatana, nieprzytomna.
Rozłożyli się w jaskini. Rex oczywiście nie dał się dotknąć i odszedł w kąt. Alva i jakaś mała rogata zajęła się rannymi. Hakai nie zwracając uwagi na swój stan, doglądał członków watahy, zmartwiony i nieobecny. Jenna, jak tylko Aspen trafiła na ziemię, podleciała do niej i Brego. Ja usiadłem pod ścianą i przyglądałem się poczynaniom. Ej... a gdzie była Blindwind i Dean? Rozejrzałem się, ale nigdzie nie mogłem ich dostrzec. W końcu zdecydowałem, że później to ustalę. Niektórzy byli wycieńczeni, a inni weseli, że udało się uporać z Ferdalami. Krzątali się, opatrywali, rozmawiali.
Ja natomiast wróciłem myślami do Chris'a. Gdzie on się wymknął? Na poważnie zacząłem się zastanawiać gdzie polazł... No żebym ja - JA!- tego nie zauważył. Do głowy nie przychodził mi żaden pomysł. A może poszedł do walczących? Ale gdyby tak było, to by wrócił razem z nimi... co było tak ważnego, żeby niepostrzeżenie się wymknąć?
Przestałem zakrzątać sobie nim głowę, bo wiedziałem, że i tak nic nie wymyślę. Podrapałem się za uchem z cichym sykiem, gdy odczułem rany na plecach i podniosłem się. Podszedłem do Hakai. Nie zwracał na mnie uwagi, więc szturchnąłem go lekko.
Spojrzał na mnie zdezorientowany. Chyba nadal rozmyślał o bitwie.
- Co jest?
- Chciałem... - zacząłem z ociąganiem - Wiesz może gdzie jest Dean i Wind?
- Nie wiem... - spojrzał na mnie oczami po brzegi wypełnionymi troską.
- Uh, no dobrze... - wymamrotałem i właśnie wracałem na swoje miejsce, gdy usłyszeliśmy to:
 Potężny ryk. Ściany zadygotały, ziemia zatrzęsła się, wszyscy umilkli przerażeni i zdezorientowani. Z sufitu posypały się kamyczki, zatykaliśmy uszy by nie popękały nam bębenki. Wszyscy, jak jeden mąż (oczywiście oprócz Aspen) wytrzeszczyliśmy oczy. W końcu zapadła cisza, która po tak wielkim hałasie aż dzwoniła w uszach.
- No nie... - zaklął Hakai, wyczuwając, duże, ale to DUŻE kłopoty...


No, no? To kto odważy się odpisać? >:3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)