środa, 20 maja 2015

Od Bran i Leonardo do Hakai i reszty

        Słowa Zafiro nieco mnie uraziły. Nie jestem niedorozwinięta, nie mam też pół roku, żeby nie wiedzieć, że nie każdy jest godny zaufania. Unikanie tematu również mnie zdenerwowało. Jednak nie pokazałam nic.
  - W końcu zobaczysz, że tak naprawdę jestem niesamowicie wkurzający. Skoro wszyscy mnie olewają i wychodzą z siebie, z tobą też tak będzie...Marnujesz czas na rozmawianie ze mną. Idź do Jenny, Chrisa i Varena, albo do Andromedy - Zafiro spojrzał na wymienioną wcześniej małą waderkę.
  - Czyli jednak mamy coś wspólnego - położyłam łeb na łapach tak jak wcześniej wytrzeszczając gały.
  Zaf mimo wszystko lekko się uśmiechnął. Nie rozumiem, dlaczego - o ile rzeczywiście tak jest - nikt go "nie lubi". To przecież świetny towarzysz do rozmów. A przynajmniej ja go już zdążyłam polubić. 
  - Poza tym po co mam iść do kogoś innego? - drążyłam temat. - Nie znam w tej jaskini nikogo...No może poza Leo, ale jego znam zaledwie od pięciu minut, i to niezbyt dobrze. Zdecydowanie wolę spędzić czas z tobą.
  Nagle usłyszeliśmy poruszenie na górze. Wszyscy w jaskini wyszli do głównego pomieszczenia, gdzie zdążyli się już zgromadzić powracający z walki pozostali członkowie watahy. Znowu zapanowało zamieszanie. Starałam się trzymać blisko Zafiro, ale stało się to niemal niemożliwe. Nagle zauważyłam tatę. Podbiegłam do niego z ulgą nie zauważając żadnej rany, poza zadrapaniami (i zepewnie mnóstwem siniaków). A potem ten potworny ryk. Przez noc słyszałam już ryczące ferdale, czy jak się tam te dziwolągi nazywają, ale to przekroczyło wszelkie granice. W gardle utknęła mi jakaś gula. To tych potworów jest jednak więcej?
  Przez moment Hakai podupadł na duchu. Szybko jednak się otrząsnął (z małą pomocą) i zaczął wydawać nowe polecenia. Gdy Rex przechodził obok Raphaela potrącił ciemnego basiora tak, że na mnie wpadł. Ojciec warknął ostrzegawczo, jednak na tym się skończyło. Śledziłam odchodzącego wilka wzrokiem. Gdy tata nie patrzył, biały basior mrugnął do mnie swoim zdrowym okiem, uśmiechając się przy tym lekko. Cóż, nie owijając w bawełnę, przestraszyło mnie to lekko. Co to miało znaczyć?
  Szybko jednak moje przemyślenia przerwał głos Hakai:
  - Raph, potrzebuję, żebyś zezwolił Bran na wzięcie udziału w tej walce, nie jako wojownik, ale na odwracanie uwagi wraz z Jenną, Leonrado oraz Silvą.
  Starszy basior nie wyglądał na chętnego do zgody. Tak z innej beczki, to zdziwiło mnie, że Alfa oczekuje od mojego ojca decyzji o takiej wadze. Przecież mógł po prostu powiedzieć ,,Bran idzie z nami" i Raph nie mógłby na to nic poradzić, jedynie bezowocnie zaprotestować. Jako Alfa miał przecież taką władzę.
  ,,Cóż, najwyraźniej nie jest jak każdy Alfa" pomyślałam. Hakai liczył się ze zdaniem innych. Dlatego oczekiwał zezwolenia od mojego ojca.
  - Tato, proszę cię, wataha nas potrzebuje - powiedziałam błagalnie, chcąc zakończyć przedłużające się zastanowienie.
  Raphael powoli i niechętnie skinął głową. Uśmiechnęłam się zadowolona. W końcu na coś się przydam, pomogę, jakkolwiek zaistnieję w tej watasze.
  Pytanie tylko, co planuje Hakai...

~*~*~ 

        W jaskini Alvy zapanowało niemałe zamieszanie. Sam przez ten czas plątałem się między nogami wszystkich zebranych, starając się jak najmniej przeszkadzać. Przez większość czasu towarzyszyłem Alvie. Kotka wydawała się nawet rada z mojego towarzystwa. Mnie też cieszyło, że wróciła w jednym kawałku. Tymczasem w mojej głowie panowała straszliwa kotłownia myśli. Mam brać udział w jakimś tajnym planie Alfy? JA?! A co mały lis może poradzić przeciwko jakiemuś monstrum?!
  Chwilę później przypomniałem sobie wypowiedziane przecież całkiem niedawno słowa Hakai: ,,Wszystkie asy, najlepsze chwyty, ukryte talenty...". Moim jedynym talentem jest naprawianie maszyn, zabawek, wszelakiego rodzaju ustrojstw. Ale nie umiem walczyć...
  ,,To niech coś powalczy za ciebie" niemal usłyszałem w głowie jakiś wewnętrzny głosik. I wtedy coś mi zaświtało. Katapulta! Cholera jasna, mogłem od razu na to wpaść!

  - Hakai! Hakai! - wołałem przeskakując przez grzbiety wilków i hybryd.
  W końcu wpadłem na czerwonookiego Alfę.
  - Co jest, Leo? - zapytał zniecierpliwiony.
  - Mam coś co może nam pomóc odwrócić uwagę tego potwora - wypaliłem szybko.
  Alfie nie trzeba było niczego więcej mówić. Wszelka pomoc może się przydać. Nawet mechaniczna. Basior pobiegł za mną schodami w dół, z powrotem do jaskiń z gorącymi źródłami. Odnalazłem swoją katapultę. Przez ten czas, gdy na górze wszyscy się szykowali do walki ja również nie próżnowałem. Machina teraz była wielkości dorosłego wilka. Odpowiednio ją skalibrowałem i przygotowałem parę pocisków.
  - Co to jest? - zapytał zdziwiony basior.
  - Katapulta! - odpowiedziałem uśmiechając się szeroko. - Prawda, że piękna? Potrafi wystrzeliwać pociski na ogromne wysokości i daleki dystans. łatwo ją rozłożyć na lekkie części i skręcić na miejscu. Na dodatek mam też to - wziąłem jeden z woreczków obok maszyny i rozciąłem go pazurem. Na ziemię wysypał się czarny proch wymieszany z kolorowymi granulkami. - Znalazłem to w jaskini Alvy. Właściwości tego prochu przekroczyły moje najśmielsze oczekiwania! Sam zobacz!
  Odepchnąłem (w miarę możliwości) Hakai na odpowiednią odległość, nałożyłem na oczy gogle i wyciągnąłem z sakiewki na szyi kawałki krzemienia. Wykrzesałem iskrę, która łapczywie popełzła po całej długości rozsypanego czarnego prochu. Po chwili rozległa się seria szybkich trzasków i oślepiających błysków, a na boki posypały się kolorowe iskry. Spojrzałem dumnie na Alfę. Był po wrażeniem.
  - Możemy to wystrzelić w powietrze, aby odciągnąć lub przyciągnąć potwora, nie narażając przy okazji siebie, bo pociski wybuchają dopiero po paru sekundach od podpalenia. Przez ten czas zdążą przelecieć dobre dwadzieścia metrów do przodu, a przy dobrej kalibracji nawet dalej! - nawijałem jak nakręcony. - W razie czego można podpalone woreczki podrzucać bezpośrednio pod łapy ferdala. To powinno go nieźle wybić z pantałyku, a może nawet wystraszyć.
  Uśmiechnąłem się szeroko czekając na reakcję Hakai. Mam nadzieję, że nawet jeśli odmówi to i tak będę miał do wykonania jakieś ważne zadanie.


Hakai? Mam nadzieję, że nie przesadziłam. Na twojej reakcji zależy mi najbardziej x3 Chyba, że ktoś inny opisze co za ten czas działo się na górze? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)