sobota, 9 maja 2015

Od Bran do Zafiro - ,,Szczególik"

        Właściwie bardziej od rozmowy o zainteresowaniach ciekawiło mnie co między rodzeństwem tak zgrzyta. Zaf wspomniał, że nienawidzi Hakai, ale to przecież Alfa i partner...Aaaaa, no tak. Idiotka ze mnie. Nigdy nie zrozumiem dlaczego basiory tak szybko potrafią się nawzajem znienawidzić i to ze względu na jakąś waderę. Meh, nigdy nie zrozumiem chłopaków. I żaden basior nigdy nie zrozumie dziewczyn.
  Najbezpieczniejszą opcją była więc zmiana tematu.
  - W sumie to tak, uwielbiam pływać - odpowiedziałam udając, że nic się nie wydarzyło. - Mieszkałam tuż nad morzem. Tata nauczył mnie pływać jak miałam zaledwie cztery miesiące. Mamie się to nie spodobało...Zostając w temacie zainteresowań, to kocham wyzwania.
  - W jakim sensie? - rzucił czarny basior.
  - Hmmm... - zaczęłam wyliczać w głowie wariactwa jakie kiedykolwiek udało mi się dokonać. - Na przykład ujeżdżanie bawołów, skakanie z wodospadów, polowanie na wszelkie dziwactwa.
  - Czyli?
  - Chociażby krokodyle. Wiesz, takie płaskie, prawie dwumetrowe wodne gady o długich paszczach pełnych zębów. Tutaj pewnie ich w ogóle nie ma, żyją w cieplejszych klimatach. W każdym razie nie polecam próbować. Prawie straciłam ogon zanim udało mi się ukatrupić jednego...Ale nie mów mojemu ojcu, proszę!
  Zafiro przejechał palcem po pysku dając znać, że nic nie powie.
  - A ty? - zapytałam. - Co lubisz robić?
  - Również poluję - odpowiedział krótko.
  - Naprawdę? Musimy kiedyś spróbować zapolować razem. Może mnie nauczysz czegoś nowego, co? Oczywiście jak sprawa z tymi ferdalami się rozwiąże.
  - Nie głupi pomysł - odpowiedział basior po zastanowieniu.
  Nagle dostałam czymś w tył głowy. Syknęłam i pomasowałam się w potylicę. Co to było? Zaf obejrzał się za sprawcą. Również popatrzyłam do tyłu. Nie trzeba było długo szukać. Natychmiast podbiegł do nas...lis?!
  - Najmocniej przepraszam! - powiedział szybko. - Nie chciałem. To cholerstwo cały czas zmienia trajektorię strzału.
  - Jakie cholerstwo? - warknęłam nieco rozzłoszczona. Nawet taki mały kamyk może w momencie zepsuć humor (jak ktoś kiedyś dostał z zaskoczenia śnieżką w tył głowy to zrozumie o co mi chodzi).
  Lis przysunął do nas jakieś małe ustrojstwo. Wyglądało jak miniaturowa katapulta zrobiona z łyżki, patyczków, trybików i sznurka. Lis położył na łyżce mały kamyk, pokręcił korbką z boku naciągając ją do tyłu i puścił. Pocisk poszybował trzy metry do przodu aż wpadł do wody na prawo od nas.
  - No właśnie o tym mówię! - warknął mały inżynier. - Coś jest poluzowane, tylko nie mogę dociec co.
  - Jak się nazywasz? - zapytałam.
  - Pardon, rzeczywiście się nie przedstawiłem - powiedział szybko lis i ukłonił się grzecznie. - Jestem Leonardo, znany niektórym jako Trybik lub Pokręt.
  - Sam to zrobiłeś? - Zaf zainteresował się małą machiną.
  - To i nie tylko - Leo wydawał się zadowolony, że ma okazję czymś się pochwalić. Wyciągnął coś ze swojej sakwy i podał mi. Była to mała blaszana zabawka w kształcie kota. Z ciekawości zakręciłam kluczykiem w grzbiecie i postawiłam ją na ziemi. Nogi kotka poruszały się w tył i w przód posuwając zabawkę do przodu.
  - Niesamowite - powiedziałam zafascynowana. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałam.
  Zaf tymczasem włożył palec między trybiki w katapulcie. Leo zaprotestował, ale zanim cokolwiek zrobił basior wyciągnął do niego łapę.
  - To chyba TO utrudniało ci robotę - powiedział. Na jego łapie leżały drobinki piasku.
  Pokręt usiadł przy machinie, wyciągnął z niej trybiki, porządnie wyczyścił i ułożył z powrotem. Ponownie nakręcił i puścił korbkę. Tym razem ułożony na łyżce kamyk uderzył w punkt idealnie przed nim. Lis rozradował się.
  - Hah! Kto by pomyślał, że taki szczególik może wszystko zepsuć - uśmiechnęłam się.
  Zafiro jednak momentalnie spochmurniał.
  - No właśnie - rzucił sucho i odszedł trochę na bok.
  No masz, trzeba było siedzieć cicho. Stuknęłam się w łeb łapą i podeszłam do basiora. Muszę to jakoś naprawić. Nienawidzę psuć innym humoru. Położyłam się naprzeciw Zafa wlepiając w niego oczy. Basior co chwila otwierał jedno oko sprawdzając czy dalej tu jestem. W końcu warknął sfrustrowany:
  - Co ty robisz?
  - Pomagam ci.
  - Jak niby?
  - Jak będę się na ciebie patrzyć to przestaniesz się denerwować na to, na co się teraz denerwujesz, bo zaczniesz się denerwować na mnie - wyjaśniłam. - Do tej pory ta metoda zawsze działała.


Zafiro? Wiem, Bran ma dość dziwne metody pocieszania XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)