- W końcu! Już myślałam, że nigdy go nie znajdziemy! –
zawołała Wind, trzeba było przyznać, że Frost umiał doskolane maskować swój
trop – Zaraz... – wadera stanęła jak wryta – A co jeżeli mu się coś stało? Co
jeżeli on już nie żyje? I to wszystko przeze mnie, bo tak się cieszyłam, że dał
mi na chwilę spokój, że miałam go kompletnie w dupie? – złapała się za głowę,
szarpiąc za swoją białą grzywkę, a łzy popłynęły jej po policzkach.
Nogi załamały się pod nią i klapnęła na tyłek, prosto na
zimny śnieg, który swoim nerwowym drepatniem we wszystkie strony zdążyła
uklepać na twardy lód. Chłód i lekki ból kości ogonowej po upadku zignorowała,
zbyt zajęta czarnymi myślami, które ogarnęły jej głowę.
- Wind, rozpaczanie teraz nic nie da. – usłyszała głos
Dean’a za sobą.
- Jak Renji nie żyje to nic już nic nie da, a do tego
wkopaliśmy się w sam środek lasu, gdzie Ferdale rozerwą nas na strzępy i
zostawią nasze ochłapki jako pamiątkę dla Hakai!... Gorzej jak nawet kostek nie
zostawią... – dziewczyna odchyliła się do tyłu, żeby paść na plecy, jednak
zatrzymała się na klatce piersiowej Dean’a, który stanął za nią.
- Nie czas teraz na załamywanie się, twój przyjaciel
potrzebuje pomocy. – Aster stanęła obok wadery, która nawet na nią nie
spojrzała.
- Wind! Do cholery! – warknął Dean i dość boleśnie
dziabną ją w ucho, po czym odsunął się, żeby dziewczyna mogła bezwładnie upaść
na twardy śnieg – Ogarnij się, przecież nie wszystko stracone, co jeżeli jest
jeszcze szansa, żeby uratować Renji’ego, a ty marnujesz ten czas na
bezużyteczne szlochy!
Wadera podnisoła się z ziemi, masując sobie potylice.
- Mogłeś sobie to darować, i tak ma dość poprzewracane w
głowie. – mruknęła Estera do Dean’a – Dodatkowy upadek może pogorszyć sytuacje.
Dean uśmiechnął się pod nosem na złośliwą uwagę, a Wind –
mimo tego, że ledwo dosłyszała o co chodzi – wytknęła w ich stronę różowy język.
- Zabawne, szczerze zabawne. – mruknęła pod nosem
gramoląc się na nogi i otrzepując ze śniegu.
- Dobra, dość tego, chodźcie znaleźć twojego przyjaciela,
bo faktycznie Ferdale nas tu zastaną. – rzuciła szara wadera.
- Racja, racja. – rzekła Wind i ruszyła przodem z nosem
przy ziemi – Ej... – dziewczyna stanęła jak wryta, a nogi aż zatrzęsły się pod
nią.
- Co tym razem? – westchnął Dean.
- Może zmywajmy się stąd...? – jej głos był słaby – Jak najszybciej!
– wrzasnęła odwracając się i biorąc nogi za pas.
Nagle wielkie cielsko Ferdala wyłoniło się zza drzew
nieopodal, zwabiony głośnym zachowaniem wilków. Wyszczerzył pożółkłe kły w
czymś co wydawało się być chorym uśmiechem. Jego gładka twarz bez oczu pomarszczyła
się od tego, a nozdża głośno wciągnęły powietrze.
Widząc wielkość Ferdala wilki aż zamarły w miejscu.
Widzieli ich już kilku, ale tak ogromnego potwora jeszcze nie było im dane
ujrzeć przedtem...
Dean? Estera?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)