wtorek, 6 stycznia 2015

Od Urineseriano do Jenny

        Obudził mnie przenikliwy chłód. Gdy powoli otworzyłem oczy zorientowałem się że przez noc przykryła mnie spora warstwa śniegu. Przeciągnąłem się ziewając, następnie otrzepałem z siebie biały puch. Rozejrzałem się uważnie. Stałem na wąskiej, skalnej, półce wysoko wśród gór. Roztaczał się z tego miejsca cudowny widok. Podejrzewałem, iż są to tereny jakiejś watahy bądź stada. Myślę jednak że mam szanse przemknąć tędy niezauważenie, albo zagościć tu pewien czas. Byłem nieco zmęczony wędrówkom, dom i mój lisi przyjaciel zostali naprawdę daleko. A ja chciałem choć kilka dni spędzić i pogadać, z jakimś żywym duchem. Przyjrzałem się ścianie pode mną ustalając szybką i łatwą drogę by zejść. Kilkoma susami pokonałem odległość jaką miałem do ziemi. Ruszyłem przed siebie, dość wesoło maszerując. Było bardzo wcześnie i ledwo świtało. Gdy słońce zaczęło delikatnie przebijać się przez warstewkę chmur zauważyłem dość spore drzewo. Ale moją uwagę przykuły raczej wilki śpiące na jego gałęziach. Nie chciałem niepotrzebnych sporów, więc cicho tylko przemknąłem nie budząc, ani nie zwracając uwagi na siebie. Zobaczyłem tropy małego wilka, zapewne ktoś już się obudził. Postanowiłem obrać okrężną drogę zacierając ślady. Dotarłem do urwiska, a niedaleko mnie widziałem zamarznięty wodospad. Przyjrzałem się spadkowi terenu i z zadowoleniem stwierdziłem, że mogę się z niego zsunąć. Wziąłem niewielki rozbieg po czym skoczyłem przed siebie, zjeżdżając na brzuchu z górki. Gdy wytraciłem już prędkość uśmiechnąłem się z zadowoleniem do siebie. Podobało mi się. Wstałem ponownie się otrzepując. Nastawiłem uszu, dobiegł mnie cichy krzyk. Nie zrozumiałem słów. Ale odwróciłem się w stronę z której dochodził. Zauważyłem spadającego wilka. Popędziłem w tamtym kierunku. Po dotarciu na miejsce zauważyłem drobną wyderkę.Oznajmiła mi szybko, iż nic jej nie jest. Wadera wyglądała dość... osobliwie. Przyglądałem się jej, ale po chwili odwróciłem wzrok. Takie wpatrywanie się w kogoś mogło być niegrzeczne.
-Powiedz jak masz na imię? - Zapytała, zazwyczaj nie zdradzałem imienia, jednak był to rodzaj polecenia, jakiem musiałem wykonać.
- Urineseriano. - Oznajmiłem krótko i delikatnie się ukłoniłem. Pyszczek wilczycy wykrzywiło zdziwienie.
- Unisseseria... Uni... Uri jak?! - Próbowała powtórzyć łamaniec językowy bez skutku. Zachichotałem.
- Urineseriano. - Powtórzyłem, wadera znów skrzywiła się nie potrafiąc tego zapamiętać.- Wystarczy Uri. - Uśmiechnąłem się. Przytaknęła skwapliwie, teraz powinno być jej łatwo.
- Powiedz Uri, co tu robisz? Nigdy wcześniej cie nie widziałam. - Przyjrzała mnie się badawczo.
- Podróżuję. Jeśli to tereny twojej watahy, najmocniej przepraszam, zaraz mogę się stąd usunąć i więcej żaden z waszych członków mnie tu nie dojrzy. - Oznajmiłem, nie chciałem kłopotów.


<Jenna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)