wtorek, 6 stycznia 2015

Od Hakai do Andromedy - Ślizgawka

        Hakai zaśmiał się, kiedy to jechał na plecach wzdłuż zamarzniętej rzeki z Andromedą na sobie.
- Wygodnie? – zapytał patrzac na jej zdezoriętowaną minę.
Jak tylko dotarło do niej wszystko, a świat przestał jej wirować przed oczami spojrzała zmieszana na przyjaciela i usiłowała wstać jak najszybciej, jednak skończyło się to bolesnym zaryciem brodą o taflę lodu. Samiec spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem.
- Spokojnie, przecież nie gryzę. - zaśmiał się sam próbując wstać na rozjeżdżających się łapach. 
Wilczyca spojrzała na niego i uśmiechnęła się głupkowato, masując sobie brodę. 

Po wielu próbach i błędach oraz bolesnych upadkach - po których napewno będzie czuł niektóre części ciała następnego dnia - Alfa doszedł w końcu do wprawy i obmyślił taktykę. Wbił pazury w lód, co dało mu minimalną przyczepność oraz możliwość stanięcia niepewnie na sztywnych nogach.
"Przynajmniej się nie ślizgam." stwierdził skinąwszy głową.
Następnie spojrzał na Andromedę, która zaliczała kolejny upadek.
- Jak będziesz tak tłuc o ten lód... - powiedział - To to wszystko zaraz pod nami pęknie, patrz. -  złapał ją zębami za kark, podniósł, stawiając na nogach oraz pokazał co należy zrobić, by uchronić się chociaż trochę przed upadkiem.
- Dzięki. Wybacz, fajtłapa ze mnie. – powiedziała z uśmiechem.
- Nie przeszkadza mi to. – rzekł z błyskiem w oku i nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł.
Podciął dziewczynie tylne nogi  tak, że klapnęła na tyłek, ustawił się za nią, zaparł się czołem o jej plecy i przebierając  łapami – co wyglądało bardziej jak szaleńcze podrygiwanie – ruszył przed siebie, rozpędzajać się. Kiedy osiągnął satysfakcojnującą go prędkość popchnął ją jeszcze głową, a sam schował pazury i poszybował po tafli lodu na czterech łapach.
- Ścigamy się! – krzyknął rozbawiony, patrząc jak Andziia jadąc na tyłku wielkimi oczyma patrzy przed siebie, jednak śmiejąc się na całe gardło.
Hakai wystawił język ciesząc się chłodnym powiewem wiatru.
- Hakai! Zakręt! – usłyszał nagle obok siebie głos wilczycy.
- Cholera! – było jedynym co zdołał z siebie wyduścić, gdyż próbując zahamować rozjechały mu się nogi i klapnął jak placek na lód, z impetem następnie wypadając z toru oraz lądując po uszy w zaspie śniegu – Bardzo śmieszne. – mruknął, wygramoliwszy głowę spod śniegu i spłysząc jak samica dusi się śmiechem, dojeżdżając sobie spokojnie do zakrętu, tracąc powoli impet.
- Wygrałam! – zawołała kręcąc się powoli w koło w dość śmiesznej pozycji siedzącej.
- Ach tak? W takim razie należy Ci się nagroda. – powiedział czerwonooki, wyswobodziwszy się już z pułpaki.
Złapał waderę i wciągnął ją w zaspę puchu.


Andzia? X3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)