niedziela, 25 stycznia 2015

Od Aspen do Ktosia

        Kolejne miejsce w którym nic nie znalazłam. Leciałam od dwóch dni szukając kolejnego siedliska jakiejś watachy. Leciałam dzień i noc. Nad ranem machałam skrzydłami coraz wolniej, a powieki coraz częściej się zamykały. Potrząsnęłam głową aby się wybudzić.
-Nie zasypiaj głupia... Tu nic nie ma, doleć chociarz do czegokolwiek.- Warknęłam na siebie, znów unosząc się wyżej. Senność jednak powróciła. Jeszcze raz czy dwa się wybudziłam przymusowo. Morfeusz okazał sie jednak silniejszy. Oczy same się zamknęły. Obudził mnie ból związany z gałęzią jaka mnie uderzyła. Zatrzepotałam desperacko skrzydlami starając się odzyskać wysokość. W ostatniej chwili wzbiłam się unikając zapewne bolesnego spotkania z ziemią. Zaraz jednak wylądowałam miękko na grubej gałęzi jakiegoś naprawdę pokaźnego drzewa. Odrazu zwijając się w klębek i zasypiając.
Nie wiem ile spałam, przeciągnęłam się głośno ziewając. Zamarłam jednak w pół ruchu oriętując się, że ktoś uważnie mnie oserwuje. Niecały metr odemnie ktoś siedział pochylając się do mnie.
-Ktoś ty?- Zapytał sucho. Wyprostowałam się szybko próbując się cofnąć. Zdezoriętowana jednak tak szybko przebierałam łapami, że omal nie spadłam. Odzyskałam jednak równowagę.
-A... Aspen, tak... Nazywam się Aspen. A ty kim jesteś?- Świerzo wybudzona nie kontaktowałam, mówiłam niepewnie i przeciągle. -Chwilka, ale ktoś ty? I co tu robisz?- Zmarszczyłam brwi i przyjżałam się dokładnie obcemu.
-To raczej powinno być moje pytanie. Mieszkam tutaj, wraz z resztą mojej watachy.- Oznajmił. Przez senność musiałam przeoczyć ślady ich bytności. A widziałam jakieś ślady, nie zwróciłam na nie jednak uwagi myśląc że to zwykłe tropy sarny. Nigdy więcej nie lece tak długo nieśpiąc. Ale chwila! Kolejna watacha! Może oni mnie znają? Przysunęłam się gwałtownie do nieznajomego niemal stykając się nosami.
-Znasz mnie?- Zapytałam z nadzieją w głosie. Wilk zerknął na mnie jak na wariatkę.
-Nie... raczej nie...- Mruknął po chwili delikatnie sie odsuwając. Westchnęłam z rezygnacją i usiadłam.
-Ech... Nic nie szkodzi... Możesz mi powiedzieć gdzie jestem i kim jesteś w takim razie?- Uśmiechnęłam się przechylając głowę.


<Ktosiu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)