Gorące powietrze dudniło mi w pysk i
rozwiewało grzywkę na boki, kiedy jechałam po kamieniach na liściu w odległości
niewiele większej od metra od lawy. Gorąca rzeka płynęła leniwie i co jakiś
czas krzepła, po czym pękała i tryskała na boki.
Jechałam tak sobie z rozdziawionym pyskiem i
szeroko otwartymi oczami. Rozglądałam się na boki i co jakiś czas głośno
wzdychałam i mrugałam, żeby sprawdzić czy to lub owo jest prawdziwe. Słyszałam
za sobą śmieć Blind i krakanie Renjiego. I dopiero to przywróciło mnie do
życia. Zawsze jak patrzyłam na ogień wpadałam w pewien trans, którego nie
potrafię uzasadnić. W każdym razie jak już się "obudziłam",
pokręciłam głową i obróciłam się do tyłu, na Kruk.
- Ej, glupcze! - zawołałam ze śmiechem.
- Glupcze? A nie przez "ł"? -
zdumiała się wadera.
- Nie. Ale nie o to. Jak się tym liściem
steruje? - zawołałam.
I niestety nie usłyszałam odpowiedzi bo
zgarnęła mnie ścieżka do góry nogami, zakręcona w dodatku dwukrotnie. Darłam
się ze śmiechu i wydawałam dosyć nieokreślone dźwięki, a serce waliło mi jak
kamienie w lawinie. Nie ze strachu, rzecz jasna. Z emocji. Tak bardzo lubiłam
wszelkie skoki adrenaliny i tym podobne sytuacje, że... Mniejsza. Nadal nie
wiedziałam, jak kierować liściem a Blind zniknęła na innej ścieżce. Nawet nie
słyszałam jej śmiechu. Trochę mnie to zmartwiło ale wiedziałam, że w razie
czego będę wołać tak długo, aż do mnie dojdzie.
Liść zakręcił się o 180 stopni i jechałam
teraz tyłem. Trochę mnie to denerwowało ale cóż. Spróbowałam się jakoś obrócić
jednak jedynym sposobem jaki znalazłam było po prostu stanie na czterech
łapach. Było najlepiej utrzymywać równowagę i kierować jako tako. A jak mi się
trafiła szeroka rzeka lawy to nawet ładnie przeleciałam nad nią i podtrzymałam
liść nie chcąc go stracić. Zadowolona, uśmiechnęłam się do siebie jednak za raz
po tym, musiałam się namęczyć na bardzo wąskiej i ułożonej wysoko nad główną
rzeką lawy ścieżką. Parę razy się zachwiałam jednak nie spadłam. W końcu
mordercza a zarazem zarąbista przejażdżka się skończyła, bo nie dało się dalej
jechać. Nie miałam problemu ze staniem na gorących kamieniach, jako że moje
czucie w łapach dawno poszło w długą. Stanęłam więc spokojnie na kamieniach,
odetchnęłam parę razy gorącym powietrzem i skierowałam się w prawą stronę
rozglądając się na boki za zagubioną przyjaciółką i jej krukiem.
<Blind? Żyjesz tam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)