Hakai
stał przez chwilę na plaży, niedowierzając trochę w to co się jeszcze przed
chwilą stało. Potrzebował sekundy, żeby dotarło doń wszystko i żeby ruszyć w
pełnym pędzie za dziewczyną, którą póki co tylko odprowadzał wzrokiem. Mimo
tego, że zdołała ona przebiec już duży kawałek on bez problemu ją dogonił,
musząc zwolnić na koniec, żeby się z nią zrównać.
Wielki
uśmiech widniał na ich twarzach, a oczy świeciły się radośnie, wyrażając więcej
niż słowa. Czerwone ślepia wilczura cały czas obserwowały twarz wadery, kątem
oka zaledwie skupiając się na drodze.
Jej
delikatne rysy twarzy, czarne futro niczym nocne, bezgwiezdne niebo oraz jej
oczy... Złote, piękny oczy, które jako pierwsze przebiły mury jego serca,
osłabiając je doszczętnie. Spowodowało to, że powoli - dzień po dniu, miesiąc
po miesiącu - jej uroki, wady i zalety, gracja ciała oraz wspaniały charakter
podbiły go całego, zarażając jego mózg, działając nań jak mącący narkotyk, który
miesza w głowie, powodując że ma się go dość, jednak kiedy go braknie odczuwa
się pustkę, z którą nie da się żyć.
Hakai
potrząsnął głową, przypominając sobie o co prosiła go wadera. Rozejrzał się w okół,
żeby szybko skojarzyć gdzie się znajduje.
-
Choć. - rzekł, kiedy wiedział gdzie jest oraz przypomniało mu się jedno piękne
miejsce, w którym był tylko raz w życiu, obiecując sobie, że jego łapa więcej
tam nie postanie póty, póki nie będzie miał bratniej duszy, żeby podziwiać
zapierające dech w piersiach widoki.
Myślał
wręcz czasami, że ten dzień nigdy nie nadejdzie, że przyjdzie mu zobaczyć to
miejsce dopiero u schyłku życia, samotnie i bez towarzystwa... A tu proszę...
Kilka chwil i jego życie wywróciło się do góry nogami, zmieniając wszystko.
-
Dokąd? - zapytała Andromeda, patrząc nań zaciekawionym wzrokiem.
-
Zobaczysz. - Odpowiedział krótko i uśmiechnął się do niej zawadiacko,
puszczając oczko oraz delikatnie spychając ją w bok, by nakierować na obrany
cel.
Niedługo
biegli... Przynajmniej tak mu się wydawało, gdyż w połowie drogi pochłonęły go
jego myśli, zmartwienia, wątpliwości, które jednak zostawały rozwiane, za
każdym razem kiedy spojrzał na towarzyszącą mu waderę. Jedno spojrzenie i
wszelkie czarne myśli zostawały rozproszone przez jej blask.
-
Gdzie my jesteśmy? - zapytała w końcu, patrząc w niebo, które mimo wczesnej
godziny ciemniało w oczach.
- W
miejscu magicznym i pełnym tajemnic, a zarazem pięknym oraz magicznym. - szepnął
jej do ucha z uśmiechem tajemniczości.
Czarne
drzewa wznosiły się wokół nich, wysoko ponad ich głowy, łyse i nieprzyjemne. Czarne
cienie obrzucały wilki ze wszystkich stron, maskując sylwetki z otoczeniem.
- Po
co tu jesteśmy? - spytała Andromeda niepewnie i wzdrygnęła się lekko, widocznie
nie czując owej wspomnianej magii oraz piękna.
Alfa
nic nie odpowiedział, uśmiechnął się pod nosem, zatrzymał się, stanął na
przeciwko swej lubej, wsunął jej łapę pod brodę - tak że wierzch łapy miał
oparty o jej brudkę - i delikatnym ruchem przechylił jej łeb do tyłu, unosząc
tym samym pysk do góry, aby spojrzała w niebo. Piękne, kolorowe niebo upstrzone
stadem gwiazd oraz mnóstwem kolorów. Turkusowe, granatowe plamy mieszały się ze
sobą tworząc paski najróżniejszych zimnych barw. Do tego fiolety, róże wraz z
czerwieniami pełzły między chłodnymi odcieniami, nadając niebu życia. Wszystko
było w ciągłym ruchu nadając temu charakter morza.
- To,
kochana, jest Las Cieni. - powiedział niskim szeptem - Moje ulubione miejsce.
Andromeda
westchnęła cicho, patrząc z otwartym pyszczkiem w górę, po czym powoli zniżyła
głowę, żeby spojrzeć na towarzysza.
-
Wow. - wyszeptała - Pięknie tu... Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś.
-
Nie ma za co. - rzekł cicho siadając na ziemi, co zrobiła również wadera -
Zawsze chciałem przyjść tutaj z moją bratnią duszą... – mówł powoli - Pokazać,
co mi w duszy gra... Bo to... - wskazał łeb górę - To jest dosłownie to co we
mnie siedzi... Nie wiadomo co, po prostu nie odgadnięta masa, zmieniająca się
wraz z upływem życia, nigdy nie zatrzymująca się, nie potrafiąca nigdy do końca
znaleźć swojego miejsca. - Andromeda patrzyła na niego swymi złotymi oczyma, odznaczającymi
się od ciemnego tła, które pochłonęło jej sylwetkę, zlewając ją niemal w jedno
z cieniami oraz drzewami - Ale... Myślę, że chyba znalazłem właśnie swoje
miejsce na ziemi... Obok Ciebie, razem z Tobą... Tam gdzie Ty, tam moje
miejsce.
Mówiąc
te słowa przysunął się do niej delikatnie. Cały czas gdy mówił patrzył jej
głęboko w oczy, chciał żeby pojęła sens jego słów, chciał, aby zrozumiała ile
dlań znaczyła.
Hakai
położył łapę na jej łapie i uśmiechnął się czule, radując się w sercu, kiedy
jego uśmiech został odwzajemniony. Samiec przejechał poduszkami palców wzdłuż
jej przedniej łapy. Andromeda otworzyła pyszczek, żeby coś rzec, lecz wilczur
nachylił się i czubkiem nosa dotknął jej nos, odsuwając się nie za szybko o
parę milimetrów. Serce biło mu jak szalone, biło tym razem z radości, z
miłości... Wilczur rozmyślił się ze swojego poprzedniego postanowienia
odsunięcia się od niej. Nachylił się ponownie i zanim Andromeda zdążyła
jakkolwiek zaprotestować lub zareagować on zamknął oczy, układając swoje usta
na jej wargach oraz całując je delikatnie...
Andzia?
^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)