Andromeda przestała się śmiać, ale nadal uśmiechała się obserwując zwierzęcą piramidę.
-Mi się wydaje że byłabym zbędna w oprowadzaniu. Chodź Hakai tyle osób wystarczy do oprowadzania. - Odwróciła się i zobaczyła Zafiro, który przyglądał jej się z ciekawością. - A ty mój kochany braciszku dopilnujesz, aby nie nabroili jakoś specjalnie. Radzę ci pilnować Blindwind, chyba potrzebuje opiekuna większego niż Renji.
Niebieskooki spojrzał na nią zawiedziony, ale ruszył w stronę gromadki.
-Chcesz ze mną iść Hakai? Jeśli nie no to szkoda. - Powiedziała idąc w stronę lasu, chciała się uwolnić z zasięgu wzroku swojego brata na ten dzień.
-Jasne że z tobą pójdę. Ciebie też musi ktoś pilnować.
-Jak miło z twojej strony że się tak o mnie troszczysz.
-O wszystkich muszę się troszczyć. Ty jesteś Alfą i nie chcę, aby coś ci się stało.
-Jestem tak samo ważna jak każdy inny wilk.
Hakai przemilczał ostatnią wypowiedź Andromedy i szedł dalej myśląc nad czymś. Andromeda kierowała się w stronę jakiegoś klifu nad morzem. Spojrzała na towarzysza, znów szedł z tą swoją smutną buźką. Stwierdziła że gdy dotrą na klif spyta się go o co mu chodzi. Może się po prostu nie wyspał? Szli tak mniej więcej kwadrans, zatrzymali się na klifie. Wiatr przyjemnie wiał od strony morza. Brzeg był zamarznięty, ale trochę dalej woda ładnie falowała. Usiadła i zaczęła się wpatrywać w horyzont. Miała jeszcze cały dzień, zastanawiała się co będzie dziś robić. Oczywiście mogła ruszyć na poszukiwanie jakiegoś przytulnego miejsca do spania, wolała jednak zostawić to trochę na potem. Hakai usiadł obok niej i również spojrzał w kierunku tym samym co ona. Postanowiła jakoś go przywołać do życia, zastanawiała się jednak co powiedzieć.
-Co myślisz o naszym nowym towarzyszu? - Spytała Andromeda patrząc na niego uważnie.
-Jest... Miły. - Powiedział Hakai nadal o czymś myśląc.
-Wiesz co?... Czuję się dziś opuszczona i zostawiona przez wszystkich. Przez ciebie również. - Powiedziała opuszczając głowę.
-Aha... - Powiedział i dalej myślał. Wilczyca spojrzała na swojego przyjaciela, kompletnie ją ignorował, co nie było w jego stylu. Nie miała pojęcia co się z nim dzieje.
-Hakai! - Krzyknęła mu prosto do ucha, wilk spojrzał na nią zaskoczony. Teraz był już skupiony i patrzył na wilczycę pytająco.
-Stało się coś?
-Tak, widzę że coś ci się stało. Jeśli masz jakiś problem, jakąś myśl która cię przytłacza... Wiesz że możesz mi to wszystko powiedzieć?
-Tak wiem... Ale to jest moja sprawa.
-Chcę abyś mi powiedział... Chcę usłyszeć prawdę i wiedzieć czemu tak się zachowujesz. Wiesz że ja ciebie zawsze chętnie wysłucham i ci pomogę. Dla ciebie potrafiłabym skoczyć nawet w ogień.
-Nie mam ochoty o tym mówić. Lepiej zainteresuj się sobą. - Powiedział patrząc przed siebie.
-Jesteś tak blisko, a jednak tak daleko. Ranisz mnie tym że coś przede mną ukrywasz. Chciałabym coś zrobić abyś poczuł się lepiej, ale ty mi nie dajesz szansy... Przemyśl to Hakai i przyjdź gdy w końcu zdecydujesz się powiedzieć prawdę. - Powiedziała i poszła wzdłuż klifu, zeszła z niego i ruszyła plażą. Usiadła na brzegu i spojrzała przed siebie. Nie miała zamiaru się stąd ruszać, postanowiła że będzie siedziała tu tak długo jak tylko wytrzyma. Teraz i przez swojego przyjaciela miała gorszy humor. Nie ufał jej? Przecież ona by się nie wygadała, dałaby mu jakąś radę.
<Hakai? Ona będzie na niego teraz obrażona... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)