niedziela, 25 stycznia 2015

Od Blindwind do Jenny - No i Wtopa...

        - YEEEEEEHAAAAAAAAAAAAAA! – Blindwind nawet nie zwróciła uwagi, kiedy Jenna zniknęła i nie było jej ni słychać, ni czuć.
Cieszyła się jak głupia, że znów może poszaleć i miło spędzić noc. Brakowało jej szaleństw i wygłupów. Teraz miała okazję nadrobić wszelkie stracone wariactwa, nie dość tego, mogła to zrobić z równie walniętą osobą, którą była Dżej!
- Ostry skręt w prawo! – usłyszała Renji’ego tuż nad swoją głową, więc kucnęła na tylnych łapach, a przednimi szarpnęła liściem, by wyrobić zakręt.
- Hell Yeah! – warknęła z uśmiechem kuląc się na liściu, by móc osiągnąć większą prędkość.
Gdzieś w pamięci utkwiło jej, że za niedługo powinna być mała skocznia, kończąca morderczą przejażdżkę super wyrzutem.
- Wind! Zwolnij, bo...
Było już za późno, gdyż rozpędzona do niebywałej prędkości dziewczyna wystrzeliła w niebo sięgając niemalże gwiazd i stając się malutkim punkcikiem na niebie, na którego Renji patrzył z przerażeniem – tego się nie spodziewał, ostatnim razem waderze nie strzeliło do głowy, by rozpędzić się do maksymalnych prędkości!
Kruk ruszył szybko w jej stronę, szukając nerwowo jakiegoś miejsca wzrokiem, na które by mógł ją nakierować, unikając jej roztrzaskania się o ziemię. Z ulgą dojrzał niewielkie jeziorko. Przyspieszył lotu, by móc dosięgnąć przyjaciółki w porę.
- Wind! Ustaw się głową ku górze! – wrzasnął, kiedy dogonił spadająca niczym meteoryt wilczycę.
- Jeszcze mi powiedz gdzie góra!
- Tam gdzie mój głos!
- I jak mam to do cholery to zrobić?! – zapytała zirytowana jego brakiem dmyślenia się.
Kruk westchnął. Podleciał do niej, złapał kurczowo łapkami za skórę na jej karku i pociągnął ile sił w szkrzydłach ku górze. Minęła chwilka, ale w końcu się udało.
- Skul się w kulkę! – ostrzymała jeszcze jednej rozkaz znajdując się zaledwie kilka metrów od tafli wody. Dziewczyna wykonała polecenie śmiejąc się do rozpóku – I wstrzymaj oddech!
Śmiech ustał, a Wind zrobiła wielkie oczy.
- Zaraz... CO?! – i w tym momencie trzasnęła o taflę wody, pochłonięta przez chłodne odmęty płytkiego zbiornika.
Uderzyła dość mocno tyłkiem od dno, gdyż siła rozpędu była zbyt duża, by woda mogła zamortyzować całość upadku. Samica zaczęła przebierać łapami, jak to nauczył ja kiedyś Hakai i wkrótce wydostała się na powierzchnię.
- Renji? – zapytała machlując dziko łapami, by utrzymać się na powierzchni.
- Tutaj.
Wadera popłynęła w stronę brzegu, na którym czekał już ptak. Wygrajdała się na brzeg cała przemoczona, ale śmiejąc się sama do siebie. Położyła się na plecach i wyciągnęła łapy ku górze.
- O matko! Ale była jazda! Powtórzymy to? –zapytała spoglądając w stronę przyjaciela.
- Zdecydowanie nie! – zaprzeczył robiąc wielkie oczy – Czy ty zwariowałaś?! Mogłaś zginąć!
- Ale żyję. – stwierdziła podnosząc się i zaśmiawszy się znów, po czym stanęła jak wryta, rozejrzała się dookoła – jakby miało to coś dać – a następnie powąchała powietrze – Ej... Gdzie Jenna? – zapytała nagle zmartwiona.
- A diabli wiedzą...
******
- O matko, O matko, o kurde, cholera, o matko! – mamrotała pod nosem chodząc nerwowo to w lewo, to w prawo – Nigdzie jej nie ma! A co jak wpadła w rzekę lawy?
- Możliwe.
- A co jeżeli się spaliła żywcem?
- Również możliwe.
- A może spadła z liścia, uderzyła w drzewo i teraz leży i umiera wolną oraz bolesną smiercią?
- Także prawdopodobne.
- Nie pomagasz! – warknęła Wind szczerząc kły na ptaka.
- To trzeba było pomyśleć zanim wsadziłaś ją na liścia, nie mówiąc nawet jak się nim kieruje i zepchnęłaś ze zbocza aktywnego, wylewającego się wulkanu, prosto na slalom śmierci!
- Ups... No tak... Może i racja– wadera usiadła, jakby fakt że otarła się o śmierć był mało oczywisty i dopiero teraz sobie go uświadomiła – No ale nic się nie sało! Napewno gdzieś jest, trza tylko poszukać, no nie? Złego diabli nie biorą... – dziewczyna zrobiła wielkie oczy i skupiła się na kruku, oczekując od niego wsparcia.
- Blind... Szukałaś już dobre dwie godziny...
- Aj, zamknij się! Jak mówię, że ją znajdę, to znajdę!
- Znaleźć znajdziesz, pytanie tylko czy jeszcze będzie żyć. – mruknął kruk.
Dziewczyna warknęła zirytowana i popędziła w las.
******
Wróciła niedługo po tym obładowana patykami, liśćmi, gałęziami, szyszkami i wszystkim innym co zdołała wykopać spod śniegu.
- Opisz mi proszę jak wygląda Dżej. – rzekła do przyjaciela.
- Po co?
-  Gadaj, nie marudź. – odpowiedziała zachowując tajemniczość.
Kruk westchnął tylko, ale opisał dokładnie i z każdym małym szczegółem małego Diablika.
- Co masz zamiar zrobić? – spytał się czerwonooki po ukończeniu swego wywodu.
Dziewczyna nie odpowiedziała, lecz zajęła się budowaniem czegoś ze swych znalezisk.
******
Trochę jej się zeszło, ale gdy skończyła odsunęła się ukazując swoje dzieło.
- No i masz! Hakai się nie skapnie, prawda? – stwierdziła z uśmiechem pokazując zbudowaną atrapę Jenny.
- Wind... – rzekł patrząc na nią z ponurą bezradnością, czasami samica wymyślała już takie cuda, że skrzydła mu opadała z niedowierzania – Serio?
- Arrrrrr! – dziewczyna złapała się za głowę – Kogo ja oszukuję! Hakai mnie ZA-BI-JE! – jęknęła szarpiąc się za grzywkę.


Jenna? Powróc ze zmarłych, zanim Wind osiwieje i ołysieje xP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)