piątek, 30 maja 2014

Malarka - Vanssia


Imię: Vanssia
Wiek: 3,5 lat
Czym Ty jest?: Nie zna swojej rasy
Co robisz najlepiej?:
Ucieka i zaciera ślady. Doskonale odgrywa różne rzeczy i potrafi kłamać, co nieczęsto robi.
Rodzina: Zostawiła ją…
Partner: Poszukuje…
Stanowiska: Malarka
Charakter i Osobowość: Uwielbia przystojnych basiorów, ale jest nieśmiała i często nie potrafi się do nich odezwać. Kiedy jest się dla niej miłym to ona również się odwdzięcza, jest pomocna. Jest też inteligentna, ale rzadko pokazuje tą cechę. Jest też doskonała aktorką. Kiedy już jest z kimś oswojona lubi się śmiać, rozmawiać z przyjaciółmi… Ale jest też twardą waderą, która potrafi zabić, jednak jest to jej inna strona. Strona, której nikt nie powinien poznać.
Dodatkowy Opis: Jest średniego wzrostu waderą, o żółtych oczach i białym futrze z czarnymi akcentami. Posiada także długie, lekko w odcieniu morskim włosy.
Hobciostki: Wylegiwać się długo i nie musieć wiele robić.
Historia: Vanssia została porzucona jako szczenię w lesie. Znalazł się basior który zaopiekował się młodą waderą. Przeżyli razem parę lat, ale w końcu wspólnie uznali że nie na łapę im dalej iść razem. Odtąd podróżuje, ale nie natrafiła jeszcze na żadną watahę, więc z chęcią by dołączyła.
Vigle Verty: 15٧ 

Właściciel: blAck2049

wtorek, 27 maja 2014

Od Agoni do Jaskra

Szliśmy tak już jakiś czas, ale jedynymi dźwiękami były dźwięki otoczenia i nucenie Jaskra. I tak pewnie byśmy szli, gdyby nie to że nagle Alfa gwałtownie zatrzymała się, uniosła lekko łapę i… zastygła. Dopiero po chwili do na się odwróciła.
- Widzicie bo mam bardzo ważną rzecz do załatwienia i nie mogę was odprowadzić – westchnęła wreszcie.
- Trzeba było to od razu powiedzieć bez tych zatrzymań się, bo można uznać że umarłaś – mruknęłam pod nosem.
- Co? – zapytał Jaskier, który pewnie nie dosłyszał tego co powiedziałam.
- Mówię że mogłaby następnym razem reagować szybciej, bo wtedy nie tracimy czasu – powtórzyłam wyraźnie, jakby mówiąc do nierozgarniętej osoby.
- wybaczcie mi, ale muszę zaraz iść, ale wcześniej powiem wam jak dotrzeć do drugiej alfy i z nim sobie pogadacie – powiedziała lekko gorączkowym tonem. Objaśniła nam gdzie najprawdopodobniej przebywa Hakai, bo tak miał na imię. W między czasie dotarły do nas pierwsze krople deszczu. Jaskier pożegnał się z Lilly w dość dziwaczny sposób i ruszyliśmy w drugą stronę. Obyło się bez rozmów, ale nie bez nucenia Jaskra.


<Jaskier? Nie ty jeden xc>

poniedziałek, 26 maja 2014

Vigle Verty! :D

Trochę spóźnione, no ale zawsze coś ^^"

Agonia - 85٧ 
Jaskier - 40٧ 
Hakai - 30٧
Andromeda - 15٧
Surej - 15٧
Lilly - 10٧ 
Jenna - 10٧
Zafiro - 10٧ 
Essi - 5٧
Ventus - 5٧

Na pierwszym miejscu jest nadal Agonia, która niestety będzie nieobecna aż do czwartku, co zaprzepaszcza szanse Jaskra na zdobycie jakichkolwiek Vigle Vertów, no ale mam nadzieję, że te zaległości jakoś nadrobicie ;)
Jak widać Hakai z Andromedą nadrabiają straty, a nasz ratownik dogania powoli siostrę x3
Nawet Jenna się w końcu odezwała i wstawiła opowiadanie, chcąc pomóc poszkodowanej Essi ^^
Surej idzie łeb w łeb z Andromedą i szykuje się niezła jadka między nią, a Ventusem, który również nie zaszczyci nas swą obecnością aż do czwartku :/

Sin of Sorrow x3

Od Jenny do Zafiro i Essi

Spacerowałam właśnie po terenach watahy, gdy zobaczyłam waderę i czarnego basiora. Samica wyglądała na osłabioną, więc poszłam w ich stronę. Miałam nadzieję, że im nie przeszkodzę w czymś ważnym.
- Hej. Ym, czy coś się stało?
- Hej, Essi wpadła pod gałąź.
- Ojej, to może cię opatrzę? Będzie lepiej. I tak na marginesie jestem Jenna.


<Essi? Zafiro? Mam nadzieję, że nie przeszkadzam  >

piątek, 23 maja 2014

Od Ventusa do Surej

Parsknąłem.
- Naprawdę myślisz, że posłusznie zejdę z "twoich terenów"? - zapytałem.
Surej spoglądała na mnie z góry (szlag trafiłby ten jej wzrost!) jakby znudzona samym przebywaniem w moim towarzystwie, a zabicie mnie było prostsze niż uśnięcie po wykańczjącym dniu - ot tak i już leżę martwy. Ale myliła się. Nie twierdzę, że zła z niej zabójczyni, jednakże... ja też byle kim nie byłem. Ziewnęła, może nawet przesadnie, i przytaknęła głową.
- Tak, myślę, że posłusznie zejdziesz... no, chyba że, jesteś takim głupkiem by zostać tu, lub dobrowolnie szukasz własnej śmierci - uśmiechnęła się do mnie.
Czułem się jak prawie powalony, kiedy musiałem podnosić głowę, by przyjrzeć się jej dokładniej. To jednak nie zmieniało faktu, że wygrana mogłaby być moja. Nigdy nie widziałem jej w akcji, toteż nie potrafiłem ocenić jakie są szanse. Z pewnością podobne, ale to niewiele mówiło. W sumie wolałem takie wadery od tych miłych i dobrych, lub zmiennych, ciągle z inną zachcianką. Jednak odstawiłem tę myśli na drugi plan.
- Skoro tak myślisz, to się mylisz... - oznajmiłem waderze.


<Surej?>

czwartek, 22 maja 2014

Od Surej do Ventusa

Surej spojrzała na niego ponurym wzrokiem czerwonych ślepi i prychnęła pod nosem.
- W rzeczy samej. – odpowiedziała chłodnym tonem i zrobiła okrężny ruch swym jaszczurzym ogonem – Stąpasz niczym krowa po pastwisku i zbudziłeś mnie z mej popołudniowej drzemki. – warknęła oschle.
- To dalej nie wyjaśnia czemu mnie śledziłaś. – odrzekł nowopoznany.
- Chciałam sprawdzić czy obudziłeś mnie specjalnie, czy na codzień chodzisz jak słoń. – powiedziała siadając oraz oglądając sobie przednią łapkę, jakby była ona wielce ciekawą rzeczą, która wymaga jej uwagi – Co ty tu w ogóle robisz? – zapytała wrogo szczerząc kły – Zmywaj się stąd zanim sama się ciebie pozbędę – warknęła i zjerzyła futro na karku
- Z jakiej racji TY mi rozkazujesz? – zapytał oburzony wilczór i również wyszczerzył kły unosząc sierść – Nie masz do tego prawa.
Wadera westchnęła przeciągle.
„ Znów bedę musiała się wysilić i kogoś zabić.” pomyślała znudzona.
Wstała, machnęła ogonem, wzruszyła ramionami oraz spojrzała na niego z góry.
Wydawała się być zrelakosowana i w ogóle nieświadoma tego, że nowoprzybyły jest w pełni gotowy rzucić się na nią w każdej chwili, wbijając kły w gardło oraz rozszarpując je na strzępy, jednak były to tylko pozory. Wiedziała dobrze, że nie może mu ufać, a po jego reakcji na jej rozkaz zdążyło już do niej dotrzeć, że nie jest to wilk o łatwym charakterze, który da sobie w kasze dmuchać. Spięła wszystkie mięśnie, gotowa do przyjęcia ataku, który zależał już tylko i wyłącznie od kilku następnych zdań, które ze sobą zamienią. Serce zaczęło jej szybciej bić, jednak nie ze strachu, o nie, ta wadera już dawno zapomniała znaczenia tego słowa. To co teraz odczuwała to była czysta ekscytacja, radość, że za chwilę będzie miała szansę wbicia komuś swych ostrych kiełków w gardziel i zakończyć kolejny żywot jakiejś marnej istoty.
- Uznałam te tereny za moje własne. – rzekła w końcu, po dość długiej chwilce przerwy – Spodobało mi się tutaj i mam zamiar je sobie zagranąć, nie bacząc na to czy już do kogoś należą czy nie. – jej głos był spokojny, jakby mówiła o rzeczy, która jest w stu procentach oczywista – Więc zjeżdżaj stąd! – dodała ostrzej.
„Szkoda, że będzie musiał zginąć.” pomyślała „Przystojny jest.”


Ventus? X3

Od Hakai do Andromedy

Hakai podszedł do wadery, nachylił się nad jej uchem i wyszeptał cichutko:
- Nie wiem czy jest to najmądrzejszą rzeczą patrzeć się na tego ptaka. – dziewczyna zastrzygła uszami i spojrzała na niego kątem oka, a w jej złotych ślepiach widać było zakłopotanie, jakby mówiła „Dlaczego?”, basior nabrał powietrza w płuca, zjerzył sierść i powiedział nagle głośniej – Bo pochłania on wilki wzrokiem! - wadera pisnęła zaskoczona nagłym otrzeżeniem i sposobem, z jakim go wypowiedział. Podskoczyła aż, płoszac ptaszka, który zleciał z drzewa znikając w zaroślach, a Andromeda schowała się za czarnym basiorem, który tłumił śmiech, choć kiepsko mu to wychodziło – Nie pękaj, żartowałem. – powiedział rozbawiony, a wilczyca spojrzała na niego zła.
- Czemu to zrobiłeś? Spłoszyłeś go. – powiedziała.
- Oj, zwykła głupawka mi już odbija. – powiedział przyjaźnie i szturchnął dziewczynę na znak, żeby się nie obrażała – Pewnie słońce mi za mocno przygrzało. – stwierdził, a niczym na rozkaz, w oddali usłyszeli głośne grzmienie.
- No i wykrakałeś burze. – powiedziała dziewczyna z uśmiechem, zapominając już o insydeńcie z ptakiem.
- Na to wygląda. – odrzekł jej basior patrząc w niebo, a gdy lekki wiaterek dmuchnął mu w twarz uśmiechnął się pod nosem – Zostańmy tu. – zaproponował.
- Przecież zaraz zacznie padać i zmokniemy. – zaprzeczyła.
- Hah, z cukru jesteś i się rozpuścisz? – mruknął Hakai patrząc w jej stronę – Dolina Sang – Ho pięknie wygląda podczas ulewy, zaprowadzę cię w suche miejsce, gdzie wszystko będziesz widziała, na nawet kropelka nie spadnie ci na futro. – próbował ją dalej ubłagać.
Kochał to miejsce i uwielbiał spędzać tutaj wszystkie wolne chwile, a szczególnie te, w których padał deszcz.


To jak, Andromedo? ^^

Od Essi do Zafiro

- Nie...wszystko w porządku. - odparłam i zdobyłam się na drobny uśmiech - Tylko chciałabym ci podziękować za pomoc.
- E tam - odparł basior nieco speszony - Nie mógłbym przecież nikogo zostawić przywalonego drzewem. A w ogóle jak się to stało?
- Podróżowałam przez las, chcąc znaleźć schronienie przed burzą, gdy nagle zaczęło mnie gonić jakieś wielkie zwierze. Podczas ucieczki wpadłam do rowu, a potwór z rozpędu wpadł na drzewo i zwalił na mnie. Zaczęło potężnie grzmieć, więc zostawił mnie w spokoju, a jakiś kwadrans później pojawiłeś się ty. - wyjaśniłam.
- Czyli Hakai nie przedstawił nam wszystkich atrakcji. - odparł sarkastycznie basior.
- Hakai? Kto to? – spytałam - I czy ty powiedziałeś "nam"?
- Miałem na myśli watahę Hakai, do której niedawno dołączyłem. - odparł basior.
- A mogę również dołączyć? - spytałam z entuzjazmem.
- To już omówisz z Hakaim, gdy tylko wróci tu z moją siostrą. A tak w ogóle to jestem Zafiro.
- Essi. - odpowiedziałam.


<Zafiro?>

Ventus do Surej

Szedłem spokojnie jakimś lasem. Wokół mnie ptaki radośnie skakały po gałęziach. Nie dawało mi spokoju uczucie czyjegoś wzroku na moim karku. Ktoś mnie śledził, byłem pewien. Udawałem obojętnego, jednak cały czas czuwałem. Nie przykładałem szczególnych starań do odnalezienia szpiega. W końcu, po dość długim czasie, osobnik ów popełnił błąd. Ledwo słyszalny szelest odpowiedział mi na wszystkie pytania. Znalazłem waderę, która cały czas szła za mną.
Była niebieską, strasznie chudą waderą o długich nogach i wyróżniających się, dziwnych spiczastych uszach. Byłem od niej niższy i z pewnością mniej zwinny, z powodu masy ciała. Odniosłem wrażenie że mam doczynienia z szkieletem pokrytym skórą, ale posiadającym jeszcze mięśnie, gdyż wadera wyglądała na urodzoną zabójczynię, a takie osobniki (w tym także, z pewnością moge powiedzieć, ja) nie mogą być słabe. Szybko otrząsnąłem się z rozmyślań (które trwały pewnie jedynie sekundkę, ale mi wydało się to długą chwilą) odrzucając do tyłu czerwoną grzywkę, która uparcie spadała mi na czoło i oczy.
- Witaj - powiedziałem poważnym, niskim tonem, mrużąc do tego oczy - Czegoś tu poszukujesz? Zainteresował cię mój sposób chodzenia, że za mną idziesz?

<Surej? >

wtorek, 20 maja 2014

Łowca/ Szpieg - Ventus



Imię: Ventus
Wiek: 5,5 roku
Czym Ty jest?: Wilk, Nie zna swojej rasy…
Co robisz najlepiej?:
- Ma doskonały słuch i wzrok, nic nie umknie jego wadze!
- Jest niewiarygodnie zwinny i szybki, oraz po tym co przeszedł, dosyć silny.
Rodzina: Zmarła
Partnerka: Nie poszukuje
Stanowiska: Łowca/Szpieg
Charakter i Osobowość: Jest dość odważnym wilkiem. Tak… Na co dzień bywa wredny i nieprzyjemny, dokucza innym, nie zwracając uwagi na nic, bywa wtedy bezczelny. Jednak jest też wytrwały, odważny, a nawet brawurowy, pomaga innym w dobrej wierze. Ceni sobie honor i sprawiedliwość. Jest lojalny, szczególnie wobec przyjaciół. Wobec ukochanej jest romantyczny i miły, ale jeśli owa wybranka jest bardziej towarzyska to woli z nią pogadać normalnie, niemal jak do przyjaciółki. Słowo raz dane zawsze spełni. Jest także inteligentny i sprytny, nie jest też naiwny, nie myśl sobie, nie wrobisz go tak łatwo…
Dodatkowy Opis: Ma czarne futro z białymi i czerwonymi  akcentami. Nie jest wysoki i posiada złote oczy. Jego ciało pokrywa też wiele białych blizn - pozostałości z przeszłości.
Hobciostki: Uwielbia… łowić i jeść ryby. Oprócz tego jego hobby jest walka, oraz dokuczanie innym. Woli spędzać czas w nocy, ewentualnie w cieniu.
Historia: Urodził się daleko stąd, w dolinie ukrytej w górach, niemal nie do przejścia. Matka odłączyła się od stada zabierając jedno szczenię. Nigdy nie podała powodu, z którego opuszczała stado, ale zawsze brakowało jej ukochanego oraz szczeniąt. Wyruszyli przez góry, co zajęło im lata, łącznie z miesięcznymi postojami z powodu młodego Ventusa. Matka nie była bardzo silną waderą, więc, gdy podrósł, większość obowiązków spadała na niego. Kiedy tylko opuścili góry, już pierwszej nocy, po ich opuszczeniu, zjawiły się trzy wilki. Umięśnieni zabójcy próbowali ich zabić, ale Ventus uciekł. Uciekał przed nimi, wprost przed siebie, przez kilka miesięcy. W nocy, kiedy ukrywał się w małej jaskini okazało się, że to właśnie w niej spała reszta oddziału. Znaleźli go i ogłuszyli. Tydzień potem obudził się w dużo większej jaskini, w której torturowano wrogów. Zaczęły się dni męki. W końcu Ventus znalazł okazję by się wydostać. Niestety, jaskinia miała labirynt korytarzy, które były do odgadnięcia tylko dla stałego użytkownika o mocnej pamięci. Zabrali go na ostatnią torturę, po której stwierdzili, że nadaje się na żołnierza. Omamili go mocami umysłowymi i zmusili do pracy. Opierał się jak najdłużej, co łączyło nie tylko ból psychiczny, ale i fizyczny. Gdy w końcu ukończył szkolenie dla zawodowego mordercy zaczął pracować dla nich. Na trzeciej misji przełamał moc wilków, które go zniewoliły i zwiał. Biegł przez dwa dni bez zatrzymania się obawiając się spojrzenia do tyłu. W końcu przystanął na jedzenie i picie. I zaczął biec dalej, aż padał z nóg. Ukrył się gdzieś i zasnął. Obudził się w południe, widząc szukających go wilków. Znaleźli go lecz wtedy skorzystał z nabytych umiejętności i zlikwidował wrogów. Kolejne dni spędził podobnie, lecz za każdym razem spotykał mniejszy oddział. Aż w końcu nikogo nie spotkał. Wtedy jeszcze raz powtórzył akcję dla bezpieczeństwa, przy czym znów spotkał patrol… ale inny. Wilczyca i dwa wilki. Przyjęli go do watahy. Pozostał u nich na długi czas. Znalazł swoją miłość, przyjaciół. Nie biologiczną rodzinę, jednak w końcu wataha została napadnięta przez nowy oddział starych znajomych. Rozszarpali całą watahę w pogoni za nim. Tym razem rozprawił się z nimi wszystkimi, wiedząc, że to jego ostatni wrogowie z tego odziału. Jednak jeden z nich mógł przeżyć. Dowódca, największy wróg Ventusa, był poważnie zraniony, jednak pod dobrą opieką miał szanse na przeżycie. Ventus dalej podróżował sam. W końcu dotarł tutaj.
Vigle Verty: 15٧ 

Właściciel: JA :D

poniedziałek, 19 maja 2014

Od Zafiro do Essi

Ruszyłem w miejsce tą drogą, którą mi wytłumaczył Hakai. Przechodziłem przez las, łąki. Nagle spostrzegłem, że zaczęło robić się ciemno. Z południa napływały ciemne deszczowe chmury. Po piętnastu minutach zaczęła się ogromna ulewa. Byłem w lesie, który był opustoszały. Czułem jak każda kropla przenikała przez sierść na karku obmywając moją ranę. Nagle usłyszałem skowyt, który był bardzo donośny. Poleciałem w kierunku odgłosu. Po chwili znalazłem rów, w którym leżała przygnieciona przez wielką gałąź wilczyca.
- Czekaj, zaraz do ciebie zejdę.
Zgrabnie i szybko zeskoczyłem do rowu. Obejrzałem zaistniałą sytuację... Nie było dobrze, wilczyca miała przygniecioną tylną łapę.
- Mocna cię boli?
- Tak! - wilczyca miała załzawione oczy, które wyrażały ból. Zapewne nawet nie widziała mnie.
Delikatnie zacząłem podnosić gałąź, aby nie okaleczyć wilczycy jeszcze bardziej. Była strasznie ciężka, nagle dostrzegłem miejsce gdzie mogłem podnieść gałąź. Między ziemią za gałęzią było około 40 cm. Wślizgnąłem się pod gałąź mówić do wilczycy.
- Gdy powiem już wychodź!
Deszcz lał okrutnie...Zacząłem powoli podnosić gałąź. Gdy była już wystarczająco wysoko krzyknąłem.
- Już! Wychodź stamtąd!
Spojrzałem czy samica wyszła, nie było już jej tam. Delikatnie położyłem się na ziemię i wylazłem spod drewna.
- Dasz radę iść?
- Nie wiem...
Spojrzałem na wilczycę, była delikatnej budowy. Postanowiłem.
- Wskakuj mi na plecy!
- Co?
- To co słyszałaś. Nie możemy stać w tej ulewie. Kto wie, może zaraz piorun trzaśnie w jakieś drzewo i może stać się nieszczęście.
Samica położyła mi się na plecy. Poleciałam jak najszybciej w wyznaczone przez Hakai miejsce. Były to wielkie drzewa, a u ich podnóży ukazały mi się małe groty. Położyłem wilczycę na ziemię w suchym miejscu. Nie była ciężka, ale specjalnie lekka też nie była.
- I jak tam się czujesz? Musimy poczekać na moją siostrę ona się na tym trochę zna.
Stałem przy wyjściu, gdy obróciłem się w stronę wilczycy dostrzegłem, że wilczyca już nie płacze. Moje niebieskie oczy dostrzegły, że ma nietypowy ogon, a jego właścicielka patrzyła na mnie nietypowym wzrokiem.
- Coś nie tak? - spytałem ją posyłając w jej stronę lekki uśmiech.

<Essi?>

Od Andromedy do Hakai

Poszliśmy dalej obserwując niesamowite widoki. Nareszcie doszliśmy do wodospadu...Było przepięknie, wodospad wyglądał jak marzenie. Słońce oświetlało wodę, która nabierała kolorowego odcienia.
- Ładnie tu. Co nie?
- Tak...Tu jest na prawdę pięknie... - rozejrzałam się, za nami stał Zafiro – Ej, Zaf, chodź tu.
- Wiesz, jakoś nie mam ochoty... - jego błękitno szafirowe oczy okazywały zaniepokojenie - Ja chciałbym już iść i odpocząć... - doskonale wiedziałam, że nie oto chodzi – Hakai, powiesz mi gdzie mam iść?
Czerwonooki wytłumaczył którędy miał dążyć, aby dotrzeć na miejsce. Po chwili mój braciszek zniknął jak cień aby udać się na "spoczynek".
- Twój brat ma lęk wysokości?
- Nie...Dlaczego to zasugerowałeś?
- Tak jakoś.
- Znam swojego brata i on nie ma żadnych lęków...Wiem dlaczego poszedł, ale nie mogę powiedzieć.
Wilk nie miał zamiaru się dopytywać o Zafiro i spojrzał na piękny wodospad. Nagle przede mną przeleciał jakiś mały ptaszek który usiał na pobliskim krzaczku. Obserwował mnie i Hakai swoimi czarnymi oczkami czekając na dalszy przebieg wydarzeń. Był taki słodziutki...zawsze kochałam wszystko co żyje, każde zwierze czy duże czy małe co ma swoje uczucia. Nadal wpatrywałam się w małe stworzenie i czułam, że Hakai na mnie patrzy. Nie spuszczając wzroku z ptaszka spytałam się wilka cicho, aby zwierzątko nie odleciało.
- Coś nie tak, Hakai?

<Hakai?>

Konkurs! x3

A oto i pierwszy konkurs, mam nadzieję, że wielu z Was się do niego zgłosi, gdyż bardzo jestem ciekawa jakie to pomysły siedzą w Waszych łebkach >: D
Bedzie on trwał do 19 czerwca, więc macie kupę czasu, aby obmyśleć jakieś arcy dzieło ^^
A oto i treść konkursu:

"Jest noc. Leżysz w swojej jaskini i smacznie chrapiesz, nagle budzi Cię głośne sapanie, potem dociera do Twych nozdży zapach świerzej krwi.... Otwierasz oczy, a nad sobą widzisz cztery sylwetki, ogromnych, rosłych basiorów z zakrwawionymi szczękami. Przyglądasz się im i dociera do Ciebie, że jedną z tych dzikich twarzy poznajesz..."

Waszym zadaniem jest napisać opowiadanie na ten temat - Co się dalej stało? Kim był owy wilk, którego poznaliście? To jest tylko sen czy wszystko dzieje się naprawdę? O.O
Może to być kompletnie zmyślona postać, nie można brać do tego osób z watahy!
Liczę na Waszą kreatywność x3
Prosze tylko, żeby opowiadanie nie składało się z paru nędznych zdań, rozpiszcie się trochę! :)

Nagroda:

5٧ - 40٧ (Jeżeli mnie zachwycicie to dam więcej ;) )
Pyłek Światła / Dowolny Eliksir

Vigle Vert! :D

Nadszedł czas na rozdanie Vigle Vertów x3
Niestety, w tym tygodniu nikt nie popisał się zbytnią aktywnością -.-"
Jedynie ja podskoczyłam z ostatniego miejsca na trzecie, pisząc opowiadania z Zafiro oraz Andromedą, którzy również troszeczkę zyskali ^^

Agonia - 85٧ 
Jaskier - 40٧ 
Hakai - 20٧
Andromeda - 10٧
Lilly - 10٧ 
Jenna - 5٧
Zafiro - 5٧ 
Essi -
Surej -

Dołączyły do nas dwie piękne waderki, każda z unikalnym charakterkiem, więc chłopacy, strzeżcie się! o.O
Agonia, jak zwykle, na pierwszym miejscu, pewnie długo zajmie zanim ktokolwiek ją prześcignie, choć najbliżej tego celu jest Jaskier, ale Agonia uniemożliwia mu to skutecznie, nie odpowiadając na jego opowiadania... -.-"
Lilly w końcu postanowiła wrócić, więc może ktoś w końcu zagada do naszej biednej Jenny, która stanęła w miejscu ^^"
Mam jedynie nadzieję, że w tym tygodniu postaracie się bardziej i będę miała co wpisywać na Wasze konta! o.O

Nic Nierobek - Surej



Imię: Surej
Wiek: 5 lat
Czym Ty jest?: Wilk Pustynny
Co robisz najlepiej?:
- Ma sokoli wzrok, nic nie ujdzie jej uwadze, każdy gest, każdy ruch, nawet najmniejszy błysk jej nie ominie.
- Jest mistrzynią w kamuflażu, potrafi skryt się wśród zarośli tak dobrze, że nie dojrzysz jej póki się nie ruszy.
- Zabija. Wymorduje pół watahy bez najmniejszego wysiłku nawet nie zawahawszy się ani razu.
Rodzina: Miała dwie siostry i jednego brata, ale co się dalej z nimi stało, dokońca nie wie.
Partner: Ha! Życie ci niemiłe?
Stanowiska: Nic nierobek
Charakter i Osobowość: Surej jest osobą zamkniętą w sobie. Trudno nawiązać z nią jakikolwiek kontakt, chyba że właśnie twoje gardło jest rozszarpywane przez jej ostre kły. Jest cicha, nie lubi rozmów, gdyż najczęście prowadzą one tylko do bezsensownych pytań o jej przeszłości, której nie opowiedziała jeszcze nikomu i nie ma, póki co, takiego zamiaru. Łatwo jest ją wkurzyć, wystarczy, że trafisz na jej zły dzień, a roszarpie cię chociażby za to, że zagłuszasz cisze swoimi krokami. Nie lubi flirtujących basiorów, którzy myślą, że każda wadera będzie się ślinić na jego widok, jednak jeszcze bardziej irytują ją ci, którzy boją się wszystkiego co żyje i się rusza. Ceni sobie samotność, ale nienawidzi, gdy nic się za ten czas nie dzieje. Wadera kocha wyzwania, przygody – wszystko co niebezpieczne ją kręci. Wszelkie wyzwania oraz walki to jej żywioł. Jest uparta niczym osioł, zawsze dąży do celu i nie da sobie tego pomysłu za nic wybić z głowy. Uśmiech rzadko gości na jej ustach. Najczęściej widać go właśnie wtedy, kiedy rozszarpuje kogoś na kawałki x3
Dodatkowy Opis: Surej jest szczupłą i wysoką waderą, o długich, zgrabnych nogach. Przystosowana jest do szybkich biegów oraz zwinnych ruchów, a niektóre wykonuje z taką gracja, jakby w ogóle nie miała kręgosłupa.
Jej futro jest koloru niebieskiego z czarnymi uszami, prążkami na prawej, przedniej łapie oraz akcentami na karku. Dziewczyna ma naprawdę długie, szpiczaste uszy z dwoma ząbkami wyciętymi na prawym uchu. Posiada jaszczurzy ogon w czarno białe paski oraz niebieski wężowaty jęzor. Uwagę jednak przykówają najbardziej jaskrawo czerwone oczy, w których zawsze można dojrzeć ten leciutki, morderczy błysk. Pod okiem ma lekkie akcenty, tego samego koloru.
Hobciostki:
- Surej ze wszystkiegp potrafi zrobić broń, gdy się uprze, nawet patykiem ci krzywdę wyrządzić x3
- Jeżeli przypadniesz jej do gustu, to nawet potrafi być miła ^^”
Historia: Skorzystam z przywileju, że jestem założycielką bloga i ominę ten znienawidzony przez siebie punkt ^^

Vigle Verty: 45٧ 
Właściciel: Ania0078

sobota, 17 maja 2014

Od Jaskra do Agoni

Zignorowałem dopowiedzenie Agonii i kontynuowałem rozmowę z Lilly.
-A więc ignorując obecną tu niedoświadczoną w sztuce konwersacji waderę chciałbym jasno spytać czy nie mieszka tu aby jakaś wataha?- spytałem.
-A i owszem, mieszka. Nawet należy do mnie.- odparła wilczyca z dumą.
-Pozwól mi więc zagościć w progach twych włości, bym mógł odpocząć, w spokoju skomponować nową balladę i ruszyć dalej.
-Po co ten dworski żargon?- Lilly uśmiechnęła się.- Z chęcią przyjmuję gości, zwłaszcza, jeśli są tak dobrze wychowani - tu wymownie spojrzała na Agonię. Wilczyca tylko przewróciła oczami i nie skomentowała tego.
Poszedłem za Lilly w stronę jaskiń jej watahy. Agonia o dziwo również z nami poszła.
-A więc mówisz, że jesteś poetą?- zagadnęła w między czasie alfa.
-To zależy czego ode mnie oczekujesz.- odparłem.- Mogę być poetą i układać ballady na długie wieczory. Mogę też być bardem i śpiewać niesamowite pieśni. Mogę również dla tak zacnej osobistości zniżyć się do rangi wierszoklety i ułożyć od niechcenia parę rymów.
Idąca nieco z tyłu Agonia kaszlnęła głośno, dźwięk ten jednak na pewno nie miał nic wspólnego z dolegliwościami gardłowymi.
-Może więc zaśpiewasz dziś wieczorem przy kolacji reszcie watahy?- zaproponowała Lilly ignorując waderę.
-Z przyjemnością. - odparłem.- I przyznam, że od bardzo dawna nie spotkałem tak wspaniałej i mądrej damy.
Tym razem oberwałem w łeb małym kamykiem. Jednak gdy spojrzałem na Agonię wilczyca spoglądała w niebo gwiżdżąc jakby w ogóle nie rzuciła żadnym przedmiotem.


Agonia? Jak na poetę cierpię na zaskakujący brak weny : P

Malarka - Essi


Imię: Essi (znana jako "Oczko", starzy znajomi mówią na nią "Pacynka")
Wiek: 3 lata
Czym Ty jest?: Najzwyklejszy w świecie wilk (choć niektórzy w to wątpią przez barwny ogon)
Co robisz najlepiej?:
- z "zawodu" jest bardem czyli śpiewakiem więc głos ma wyćwiczony do śpiewu
- ma dar do prowadzenia dyskusji tzn. szybko umie znajdywać odpowiednie argumenty i właściwie się nimi posłużyć
- świetnie komponuje pieśni
- pięknie maluje i rysuje
Rodzina: Gdzieś sobie żyje...chyba
Partner: Ma pewną słabość do basiora o błękitnych oczach i czarnym futrze
Stanowiska: Malarz
Charakter i Osobowość: To przede wszystkim przyjazna i otwarta na innych wilczyca. Nigdy nie wchodzi innym w słowo. Ceni sobie prywatność i święty spokój, ale mimo to jest towarzyska. Lubi długie pogawędki i spacery nad wodą. Jest bardzo pomysłowa. Jednak czasami za bardzo przejmuje się drobiazgami takimi jak nieudany szkic bądź urwana struna w instrumencie. Na głupie pytania odpowiada równie głupią odpowiedzią oprawioną w ironiczny uśmiech. Trudno ją przygasić w kłótni, ponieważ na każde złe słowo o sobie znajdzie dwa złe o obrażającym. Czasami miewa napady smutku i łatwo ją wtedy doprowadzić do płaczu.
Dodatkowy Opis: Jej pseudonim "Oczko" nie jest przypadkowy. Rzeczywiście ma wielkie, błyszczące oczy, a jedno przeważnie ukryte jest pod grzywką. Dlatego więc najczęściej na rozmówcę patrzy tylko jedno oczko "Oczka". Jej ogon wielu myli się z ptasim piórem. Jest to jednak najzwyklejsze wilcze futro zafarbowane na trwało dzięki spotkanej kiedyś przez Essi malarce.
Hobciostki: Essi kocha zwiedzać różne nowe miejsca. Często uwiecznia je potem farbami z owoców na jakimś skrawku skóry i wkłada do swojego "Dziennika miejsc niezwykłych". Poza tym pisze wiersze odzwierciedlające jej nastrój podczas tworzenia. Przykładowo: gdy jej ojciec okazał się zwykłym dupkiem opisała facetów jako niewychowane muły rozglądające się za pierwszą lepszą oślicą do "zabawy" i rzucenia w kąt jak zużyty pergamin.
Historia: Urodziła się nad Jarugą, malowniczą rzeką o nieco niedźwięcznej nazwie. Rok życia minął jej w spokoju. Aż tu nagle raz do jej pokoju wparowała matka mówiąc, że się wyprowadzają, bo ojciec Essi jest skończonym idiotą. Gdy wychodziły z jaskini Pacynka zobaczyła jeszcze swojego ojca z głupią miną i jakąś nieznaną młodą wilczycę zaczerwienioną jak burak. Trochę tułały się z matką po świecie. W końcu ostały w jednym miejscu i tam Essi dożyła dwóch lat. Potem troszkę błądziła po świecie występując przed publicznością i poznając nowe zwyczaje (w tym czasie poznała Jaskra, którego szczerze nie spodziewała się widzieć znowu w tej watasze). W końcu trafiła tutaj i tu zapewne zostanie.
Vigle Verty:  35٧ 
Własciciel: Hano-werka-123

czwartek, 15 maja 2014

Od Hakai do Andromedy i Zafiro

Hakai stał przed nimi nie wiedząc o co im chodziło. Jak szlachetnie? Kto go źle oceniał? I skąd nagle to oficjalne wołanie na niego „Alfo”? Przecież każdy wilk o zdrowych zmysłach rzuciłby się zagrożonemu osobnikowi na pomoc.
- Ja... – nie wiedział co miał z siebie wydusić, a nie mógł tej sprawy przemilczeć, kto jak kto, ale on jako Alfa watahy powinien zawsze mieć coś do powiedzenia. Na szczęście w końcu się otrząsnął z zakoczenia i przyją normalny wyraz twarzy – Heh, darujcie sobie te formalności, jestem Hakai, i tak do mnie mówcie. Szlachetnie żem się nie wykazał, uczyniłem to co każdy inny by uczynił. – po tych słowach zamilkł i ruszył dalej w górę mostu, żeby jak najszybciej zejść z tego niebezpiecznego miejsca.
Po drodze pętliło mu się w głowie parę myśli. Czemu niby Zafiro miał go źle oceniać? Ledwo się znali, nie zdążyli nawet spędzić ze sobą pełnej godziny, a tamten już miał jakieś podejrzenia? Ciekawe czy chodziło mu o to, że kompletnie go zignorowali z Andromedą i poszli sobie gawędząc wesoło, w ogóle go nie zapraszając do uczestniczenia w konwersacji, czy też od zawsze był zastrzeżony do innych basiorów.
„Nigdy nie zrozumiesz innych wilków.” pomyślał „Każdy ma inną mentalność, gdyby tak każdy chciał wszytskich zrozumieć, życia by mu na to nie starczyło..”
Westchnął cicho i rzucił rodzeństwu z ukosa obojętne spojrzenie. Nagle przypomniał sobie smak krwi w pysku, śierść mu się zjeżyła, a przez całe ciało przeleciały ciarki.
„Nigdy więcej, nigdy...” uspakajając się wsłuchał się w coraz to głośniejszy szum wodospadu...

Andromeda? Zafiro?

O Andromedy do Zafiro

Natychmiast podbiegłam do swojego brata.
- Zafiro! - krzyknęłam do niego z pomieszanymi uczuciami.  Spojrzałam na czerwonookiego, z ogromną wdzięcznością, który wyplówał krew mojego brata .
- Nic ci nie jest? - Hakai spytał się obserwując lekki grymas na twarzy mojego brata.  Zafiro nie chodziło o to, że boli go zakrwawiony kark, tylko o to, że źle go oceniał nie kryjąc się z tym.
- Nie...Dziękuję, że mnie uratowałeś i wybacz, że źle cię oceniałem.  Mam u ciebie ogromny dług... -skończywszy mówić mój brat podniósł się i ukłonił się prawie dotykając czubkiem głowy powierzchni mostu. Byłam oszołomiona jego gestem.
Zafiro zawsze mi mówił, że nigdy tak nie zrobi... A jednak.  Już jak byłam mała mówił mi, że na niski ukłon zasługują tylko ci, którzy wykazali się czymś bardzo szlachetnym.  Hakai mógł przecież go zostawić, zapewne wiedział, że nie przypadł do gustu mojemu bratu, jednak mimo wszystko mu pomógł.  Byłam szczęśliwa, że to właśnie Hakai był z nami. Również się ukłoniłam w podziękowaniu, to nie ja zostałam uratowana, ale mój brat bez, którego bym pewnie tu nigdy nie dotarła.
-Eh...
-Dziękuję ci Hakai, wykazałeś się naprawdę szlachetnie.
- Tak... - wilk nie wiedział co powiedzieć, chyba nie był przyzwyczajony do takich ukłonów, albo tylko zgrywał. Powinien być z siebie dumny.

- Idziemy już,  Alfo? – Zafiro spytał się posyłając lekki uśmiech w stronę Hakai.

poniedziałek, 12 maja 2014

Od Hakai do Zafiro i Andromedy

    Hakai szedł gawędząc wesoło z nową koleżanką, jednak czuł się odrobinę niezręcznie, gdyż nawet nie patrząc w jego stronę, wiedział, że niebieskie ślepia czarnego basiora wciąż bacznie go obeserwują, a jeden fałszywy ruch wystarczył, żeby ten rzucił mu się do gardła, nie bacząc nawet na to, że jest Alfą.
Andromeda wydawała się bardzo przyjazną osóbką, a już po paru zamienionych ze sobą zdaniach rozmawiała z nim tak otwarcie, jakby był jej starym znajomym. Powiedziała mu nieco o sobie, a on odwdzięczył się swoją historią oraz powstaniem watahy, tłumacząc również dlaczego ma ona tak dziwczną nazwę.
- ...  i tak to właśnie było. - podsumował swoją opowieść Hakai i westchnął krótko stając – Co się tak wleczesz za nami? Przyspiesz trochę, bo wolniej można już chyba tylko stać. – Poczekali aż Zafiro zrówna się z nimi poczym Alfa rzekł – Widzicie tą wyspę tam wysoko? – wskazał łapą na ogromną wyspę znajdująca się nad ich głowami, z wspaniałym, wielkim wodospadem spadającym poza jej krawędzie i znikającym wśród białych chmur.
- Wow... – usłyszał jak jedno z wilków wyszeptało zadzierając głowę do góry oraz podziwiając latający ląd.
- To moje ulubione miejsce. – kontynuował czerwonooki – Jest tam pięknie, a wyspa jest tak ogromna, że gdy stanie się na jednej z gór to nawet nie widać horyzontu. – Nawet stojąc i patrząc na nią z dołu nie widać było jej drugiego końca, który znikał w obłokach hen daleko – Chodźcie, musicie to zobaczyć. Tylko trzymajcie się środka mostu, brzegi lubią się czasem odłamywać – dodał z uśmieszkiem, a na twarzach rodzeństwa ujrzał lekki niepokuj, zaśmiał się cicho – Nie martwcie się, od jednej czwartej drogi w górę jest już dobrze – to mówiąc ruszył przodem, aby wyznaczyć drogę, którą mają iść, za nim ruszyła Andromeda, a na szarym końcu znów Zafiro.
Szli tak w milczeniu, wsłuchani w szum wodospadu, który z każdym krokiem stawał się coraz głośniejszy. Wszystko byłoby dobrze, gdyż już zbliżali się do części mostu, która była wytrzymalsza i nie kruszyła się pod łapami, gdy nagle usłyszeli głośny trzask oraz zaskoczony skowyt, a w następnej chwili Zafiro już zwisał z mostu desperacko próbując wgramolić się spowrotem na most. Andromeda nie zdążyła nawet wykrzyczeć imienia brata, zanim zjawił się przy nim Hakai, złapał za kark zębami i próbował wciągnąć na stały grunt. Poczuł jak krew basiora napływa mu do pyska, a jej ochydny zapach wypełnia nozdża. Zamknął oczy, wysilił wszystkie mięśnie i jednym silnym ruchem całego ciała wciągnął wilka na most. Puścił go szybko, wypluł czerwoną, lepką maź z pyska chcąc pozbyć się każdej kropelki.
- Zafiro! – Andromeda znalazła się momentalnie przy bracie.
- Nic ci nie jest? – wychrypiał Alfa uspakająjąc się po nagłym przypływie adrenaliny.


Zafiro? Andromeda?

Od Zafiro do Hakai

Spojrzałem jeszcze raz na moją siostrę, kiwnąłem w stronę odchodzącego samca dając jej znak abyśmy poszli za nim. Ruszyliśmy i po chwili szliśmy równym tępem.
- Jesteśmy potomstwem Alf. Rodzice zginęli w walce, a mnie kazali zabrać Andromedę i strzec jej jak oka w głowie...
- A strzeże mnie tak jak by miał tylko jedno oko.
Spojrzałem na wilka, który szedł uśmiechnięty. Nie dało się ukryć, że Andzia co chwila zerkała na Hakai, a ja na nią. Denerwowało mnie to, jednak nie zwracałem na nią uwagi. Nie znałem wilka, a po drugie nie chcę, aby Andromeda trafiła na jakiegoś niegodnego jej samca jeden już taki był. Nadal pamiętam jak skoczyłem do gardła na Armanda, który chciał sobie przywłaszczyć moją siostrę. Potem uciekliśmy ponieważ ja także nie chciałem być wydany za jakąś waderę.
- Bo muszę.
- Dobra nie zaczynajmy znów tej rozmowy.
- Widzę, że nie lubisz kłótni. - powiedział Hakai z lekkim uśmiechem.
- Masz rację, ale ciężko jest się nie kłócić z moim bratem jeżeli chodzi o jego nadopiekuńczość.
- Zauważyłem.
- Macie z tym jakiś problem? - powiedziałem i rzuciłem im szelmowski uśmieszek. 
Nie przepadałem za tym jak ktoś mi coś wypomina.
Moja siostra i Hakai zmienili temat. Wyszli na kilka kroków przede mnie i szli obok siebie... Chciałem choć na chwilę dać nieco odetchnąć Andzi, żeby potem się nie czepiała, że nie odpuszczam jej na krok. Co chwila słyszałem delikatny, cichy śmiech Andromedy i czasem wilka jej towarzyszącego. Na razie nie wyczuwałem żadnego zagrożenia więc zacząłem rozglądać się po okolicy. Muszę przyznać, że to jedno z najładniejszych terenów na których zdarzało nam się gościć. Po dosyć długim czasie doszło do mnie, że Hakai raczej nie będzie zagrożeniem. Zdawał się być przyjacielski jednak nie traciłem czujności, poznałem już wiele takich typów jak on. Szkoda, że moja siostra nie jest jak ja, Andromeda ślepo każdemu ufa. To przez tą swoją nieograniczoną ufność wpadła w wiele kłopotów...Spojrzałem na Andromedę, była zadowolona, że może z kimś porozmawiać i to nie jestem ja.


<Hakai>

niedziela, 11 maja 2014

Vigle Vert! :D

Jestem w sumie zadwolona z tego tygodniowego wyniku ^^
Prawie każdy zarobił parę groszy na swoje konto - nawet ja! o.O
Chociaż moja koleżanka Alfa troszeczkę mało się stara i jakoś od dłuższego czasu od niej nic nie słyszę -.-"
No, ale co poradzić, macie mnie i muszę Wam do szczęścia jakoś wystarczyć xD
A oto i wyniki z ostatniego tygodnia:

Agonia - 75٧ 
Jaskier - 35٧ 
Lilly - 10٧ 
Jenna - 5٧ 
Andromeda - 5٧ 
Hakai - 5٧ 
Zafiro - 0٧ 

Agonia, póki co, ma najwięcej, może się to niektórym wydawać dziwne, ale już tłumacze dlaczego ^^"
Otóż napisała dwie książki - które znaleźć możecie w "Biblsztacie" - podsunęła mi genialny pomysł z zakładką "Postacie Poboczne", no i napisała parę opowiadań z Jaskrem, w których momentami wybuchałam śmiechem ^^
Jaskier za to dostał swoje Vigle Verty za ciekawe opowiadanie, których jednak było troszeczkę za mały, by dogonić Agonię - mam nadzieję, że to nadrobisz, poeto ;)
Jak widać, w końcu ruszyłam się z opowiadaniami i napisłam jakiś pos xD
Chociaż z lekkim opóźnieniem, czym zaprzepaściłam szanse Andromedy i Zafiro na zdobycie ich większej ilości, jednak jakoś to razem nadrobimy x3

Sin of Sorrow x3

sobota, 10 maja 2014

Od Hakai do Zafiro i Andromedy

Hakai spojrzał zastanawiającym wzrokiem na basiora, który stał przed nim. Usiadł, dumnie wyprostowany, z zimnym spokojem w oczach – jak na przywódcę przystało. Oczywiście była to udawana powaga, którą czarny wilk lubił wzbudzać strach, podziw lub niezręczność u nieznajomych wilków.
- Raczej ja mam zamiar sprawdzić jakie wy macie zamiary. – powiedział chłodno mierząc czarnego wilka wzrokiem – Jestem Alfą tych terenów. – oznajmił. Wilki spojrzały po sobie lekko zdziwione, tym razem udało mu się chyba wywrzeć niezręczność u nowoprzybyłych, gdyż przez chwilę nie wiedzieli oni co też mu odrzec. Hakai ułatwił im jednak sprawę. Momentalnie z poważnego Alfy zmienił się w wyluzowanego wilczóra i zaśmiał się przyjaźnie, co jednakowoż jeszcze bardziej zakłopotało dwójkę – Dajcie spokój, cała ta powaga była dla zgrywy. – powiedział mrukliwym tonem, w którym jednak było słychać nutkę przyjacielskości i podszedł do wilków – Witajcie jestem Hakai, przywódca tych zacnych ziem. – przedstawił się kładąc jedną łapę na klatce piersiowej i uchyliwszy delikatnie głowę – Pozwólcie, że poznam również i wasze imiona.
Basior spojrzał na niego nieco nieufnym wzrokiem, ale po chwili również uchylił głowy przedstawiając siebie wraz z siostrą:
- Jestem Zafiro, a to moja siostra, Andromeda.
Czerwonooki spojrzał na waderę kątem oka i puścił w jej stronę oczko wraz z delikatnym uśmieszkiem, jednak ostrzgawcze warknięcie i błysk wściekłych oczu Zafiro ściągnąły wilka spowrotem do zaistniałej sytuacji.
- Miło mi was poznać odpowiedział. – przywitał ich oficjalnie – Witajcie na terenach Watahy Nieznanych Wariatów. – rodzeństwo spojrzało najpierw po sobie, a następnie na przywódcę, z wielkim zdziwieniem wymalowanym na pyskach – No co? – zapytał niewinnym tonem udając, że nie rozumie ich zdziwienia – Chodźcie, pokaże wam tereny. – powiedział i kiwnięciem głowy wskazał w kierunku jednego z przezroczystych mostów prowadzącego do innej części latających wysp – Powiecie mi coś o sobie przy okazji.
Normalnie Hakai byłby bardziej nieufny w stosunku do nowopoznanych, ale obserwując ich trochę zza krzaków nabrał do nich lekkiego przekonania, a po drugie, dopisywał mu dzisiaj bardzo dobry humor, więc postanowił pokazać się z lepszej strony swym nowym gościom. Nie patrząc czy podążają za nim ruszył w wyznaczoną stronę.


Zafiro? Andromeda?

Szpieg - Tessad (Postać Poboczna)


Imię: Tessad
Wiek: 5, 8 lat
Czym Ty jest?: Wilk wschodni
Co robisz najlepiej?: Dość szybko biega, jest wytrzymały i dobrze walczy, a także jest bardzo sprytny.
Rodzina: Nie posiada
Partnerka: szuka
Stanowiska: Szpieg
Charakter i Osobowość: Wiele przeżył w swoim życiu i ono nauczyło go paru rzeczy. Dźentleman i dość sympatyczny basior. Bardzo mądry i inteligentny. Szczery, bywa kochliwy i opiekuńczy. Jednak dla basiorów jest wredny i uszczypliwy. Tak samo jak i dla wrogów. Jego upór czasami nie zna granic.
Dodatkowy Opis:
Hobciostki:
Historia: Otóż Tessad urodził się w małej watasze. Z powodu małej ilości wilków, a jeszcze mniejszej ilości wilków doświadczonych w walce stała się łatwym celem podróżującej (i mordującej co popadnie) wtedy watahy białych wilków. Jego rodzina została rozszarpana, a on sam został zniewolony. Przez pewien czas był u nich, ale uznali że jest tylko niepotrzebnym nikomu bagażem i poranili go ciężko, myśląc że umrze z powodu wykrwawienia, albo czegoś podobnego. Tymczasem znalazła go pewna wadera, która zaopiekowała się nim. Jakiś czas przeżyli w małej norce w lesie. Zaprzyjaźnił się z szarą waderą, o imieniu Line, ale niedługo potem wataha białych morderców zwietrzyła ich podczas polowania. Wadera, która nim się opiekowała wykrwawiła się na śmierć. Tessad został sam. Miał wtedy zaledwie 2 lata. Później ruszył w swoją stronę poszukując nowej watahy. Szukał długo, ale natrafił na mniejszą grupkę wilków, która pozwoliła mu dołączyć. Przemieszczali się razem poszukując nowych niedopitków, po watasze która mordowała wszystkich. Tam też poznał swoją pierwsza miłość. Wadera o ciemnobrązowym futrze, imieniem Vrena, kiedy tylko wyznał jej swoje uczucia odrzuciła go, wyśmiewając. Zrozpaczony Tessad odłączył się od grupki wilków, chociaż miał zamiar wrócić. Wiedząc gdzie się przemieszczą nie musiał się obawiać o powrót, a przynajmniej tak mu się wydawało. Kiedy postanowił wrócić zza krzaków zobaczył jego przyjaciół walczących z białymi mordercami, a wraz z mordercami dostrzegł jednego z członków grupy. Zdrajcę. Przeczekał walkę, bo nie miał odwagi wejść na pole bitwy – było oczywiste, że przegra. Kiedy przeszukał miejsce, w którym toczyła się walka, nie znalazł ciała ukochanej i począł jej szukać po świecie. Mordercy gonili go, lecz udało mu się zwiać. Poszukiwał dalej, ale nie spotkał żadnego śladu jej obecności. Poznał po drodze kolejnego przyjaciela, Koga, z którym zaczął podróżować. Po pewnym czasie byli nierozłączalni, a chwila rozłąki stawała się bolesna. Żyli tak razem i Tessadowi wydawało się, że odnalazł wreszcie spokój, ale szybko pojął, że się mylił. Pewnego dnia Koga zniknął bez śladu. Tessad od razu rozpoczął, poszukiwania, aż trafił na wilka, który próbował go zabić. Tessad obronił się i uratował Kogę przed śmiercią. Jakiś czas później znaleźli watahę i dołączyli do niej. Minęło kilka lat. Pewnego dnia jeden ze zwiadowców doniósł, że widziano wielkiego stwora niszczącego ich las. Wataha zebrała się by go pokonać. Wszyscy, którzy poszli, nie wrócili - tym Koga. Tessad ruszył by umrzeć wraz z przyszywanym bratem, lecz zamiast zginąć pokonał potwora. Wrócił do resztek watahy, z sercem potwora (gdyż to było najlżejsze) i z wieścią, że zagrożenie minęło, lecz członkowie watahy przyjęli go wrogo. Wpierw dziwnie się zachowywali wołając by ich zostawił i nie atakował, a później rzucili się na niego z nienacka. Jako, że nie były to silne wilki, pokonał ich. Odszedł. Spotykał pojedyncze wilki, lecz żadnemu nie zaufał. Dopiero gdy trafił tu przekonał się do dołączenia i otworzył się ponownie na wilki.
Właściciel: 10٧ 
Autor: blAck2049

Vigle Verty: 

czwartek, 8 maja 2014

Agonia do Jaskra

Nareszcie! Pare minut ciszy, chwała ci Matko Ciepła! Wszystko by szło tak dalej, gdyby nie to, że jakiś idiota przeszkodził mi w cichym chodzeniu z Jaskrem. Zza krzaków, prosto na nas, wyszła biała wadera. Wydała się zaskoczona naszym pojawniem się, bo przez chwilę gapiła się na nas bez słowa.
- Cześć. Jestem Agonia, a tamto... "coś"... to Jaskier - powiedziałam bez entuzjazmu. Po chwili ciszy wzięłam głęboki wdech i dodałam ciszej - Teraz jest chwila, w której możesz się odezwać.
- Lilly – odpowiedziała, chyba niezbyt zadowolona z mojej wypowiedzi. - Co tu robicie?
- Ja idę na przód, a on włuczy się natrętnie za mną - uśmiechnęłam się ironiocznie. - Natrętnie też śpiewa i nuci, więc nie zdziw się jeśli to co powiem będzie przepełnione fałszywym optymizmem, czyli tak nazywaną ironią...
Ostatnie słowa były bardzej poetycko powiedziane, a kiedy tylko skonczyłam mówić spojrzałam na Jaskra, dając mu do zrozumienia, że go przedrzeźniam.
- To teraz dajcie mi spokojnie przejść w SAMOTNOŚCI? - zapytałam obu i ruszyłam przed siebie. Ale nie byli łaskawi mnie puścić wolno, biała wadera zaraz do mnie podbiegła, a Jaskier za nią.
- Masz na to dowód? Że jesteś tylko spokojnym wędrowcem z tamtąd? - wskazała głową w kierunku z którego przyszliśmy. Nie, błąd! JA przyszłam, a Jaskier przywlkół się. Tak wogóle nie zdziwiłam się, że chcieli mu dołożyć. A może poczekam aż się ściemni... Ognista wyjdzie... Rozszarpie flaki... Powróciłam do rzeczywistości trzęsąc lekko głową.
- Wędrowcem i owszem, ale spokojnym mniej - odpowiedziałam. - Ale nie, szpiegiem nie jestem. Nie mam na to dowodów, chyba że mówić o tym "czymś" co stoi obok ciebie. Wiarygodny, nie?
-Biała wadero! Ona uratowała mi życie przed wsiciekłymi wilkami, które goniły mnie przez las! - powiedział tym swoim dziwacznym głosem Jaskier.
- Mówiąc, że to ja mam mu dołożyć... - dokończyłam.

<Jaskier? Lilly?>

środa, 7 maja 2014

Od Andromedy do Hakai

-Andromeda wracaj!-Mój brat krzyczał za mną gdy zaczęłam iść przed siebie nie słuchając go -Przecież wiesz, że muszę cię chronić.
-Nie musisz!-Krzyknęłam do niego gdy nagle zauważyłam, że go nie ma. Czyżby zniknął? Spuściłam głowę w dół, a gdy chciałam iść znów przed siebie to poczułam, że na coś wpadłam –Mówiłam, odczep się ode mnie!
-Nie mogę. Przecież wiesz, że to rodzice kazali mi ciebie pilnować. Sama sobie nie poradzisz...poza tym, nie umiesz walczyć.
-Umiem!-Warknęłam i rzuciłam się w stronę mojego brata i przez chwilę udało mi się go przytrzymać przy ziemi. Po chwili tylko się uśmiechnął i z łatwością się podniósł.
-Czemu mnie nie pogryzłaś? Miałaś szansę pozbyć się swojego braciszka.
-Wiesz, że ja nie potrafię zabijać, a poza tym nie mogłabym zranić swojego brata.
I znów tak jak zwykle na koniec kłótni uśmiechnęłam się do swojego kochanego jak i też czasem wkurzającego braciszka. Spojrzał na mnie i odwzajemnił uśmiech. Nagle oboje wyczuliśmy czyjąś obecność. Zapach nadchodził wraz ze wschodnim wiatrem, na co wychodziło, że jakiś wilk czaił się wśród drzew w pobliskim lesie. Natychmiast poszłam w stronę skąd nadlatywał zapach, byłam pewna, że to wilk. Po chwili poczułam ciepły stumień powietrza unoszący się obok mojej szyji, mój brat szedł tuż obok mnie. Nie obchodziło mnie, że mój brat idzie tuż obok, ale nagle to się zmieniło, gdyż wszedł mi w drogę.
-Ja pójdę pierwszy, sprawdzić co tam jest.
-Po pierwsze nie ty, tylko ja. A po drugie to nie jest coś tylko ktoś, a dokładnie wilk. -Powiedziałam to tak spokojnie, że każdego wilka urzekłoby to i by mi nie zabronił iść dalej, ale jednak to jest mój brat i on musi postawić na swoim.
-Czepiasz się...Ja idę.
-Grrrr-Zaczęłam głośno warczeć w stronę mojego brata, a on zaczął się lekko śmiać.
-To nie jest śmieszne, to było warczenie ostrzegawcze. Nie było śmieszne.
Mimo wszystko to co powiedziałam to nic nie podziałało, bo mój brat zaczął jeszcze głośniej się śmiać. Śmiał się tak głośno, że aż uszy mnie bolały. Nagle usłyszałam jak ktoś jest kilka metrów ode mnie. Wykorzystałam okazję kiedy mój brat tażał się na ziemi ze śmiechu i skoczyłam w stronę wilka. Uderzyłam w niego tak mocno, że aż się przewrócił.
-Przepraszam, źle wymierzyłam odległość...Nic ci nie jest?
Czarny wilk tylko się otrzepał z liści i spojrzał na mnie. Nagle zza krzaków wyskoczył też mój braciszek, no jasne, co to by było gdyby się nie zjawił...Już chciał się rzucić na wilka, kiedy ja stanęłam mu na drodze, znów warcząc, tym razem tylko się uśmiechnął.
-Zostaw go...Masz nic mu nie zrobić, bo inaczej dostaniesz ode mnie...Grrr.
-Jasne, ale ja się ciebie boję. Nic mu nie zrobię chcę wiedzieć jakie ma zamiary.
Cały czas byłam jednak gotowa rzucić się w obronie nie winnego niczemu wilka.

<Hakai?>

Od Jaskra do Agoni

-Szczerze to sam chciałbym wiedzieć- odparłem z uśmiechem.
Agonia westchnęła i przewróciła oczami. Dalej przez parę minut...no dobra, sekund, bo długo w ciszy wytrzymać nie mogłem. Znowu zacząłem nucić i układać rymy do jakiejś nowej ballady. W końcu wilczyca nie wytrzymała.
-Po co komu te wszystkie ballady?- spytała.- Nie mogłeś sobie znaleźć lepszej roboty, na przykład jako kupiec?
-Po co komu te wszystkie materialne dobra- odparłem poetycko- gdy można zasiąść pod drzewem i dawać innym dobra mentalne...
-Możesz mówić normalnie?- przerwała mi Agonia.
-Otóż, moja droga, kupiec nie umie dać komuś innemu mądrości i dóbr moralnych płynących z ballad i wierszy. Od tego są poeci. Chadzają po świecie opowiadając innym niesamowite historie w balladach, pieśniach i poematach.
-Ach tak? Przekonaj mnie do tego.- zaproponowała Agonia.- Zaśpiewaj mi jedną ze swoich ballad. Straszniem ciekawa co to są owe "dobra moralne".- dodała imitując poetycki żargon.
Zastanawiałem się czy nie zripostować tej propozycji, ale mimo to postanowiłem przedstawić wilczycy moją ostatnią balladę o magicznym jednorożcu i chciwej dziewce. Szliśmy więc - ja śpiewając, a Agonia słuchając. Miejscami podnosiła udając zdziwienie brwi. Zakończyłem balladę słowami:
-"I tu tkwi kara, którą dziewka musi bolewać,
Nikt bowiem grzybów nie chce całować."
-Stek bzdur- skomentowała po chwili Agonia.- Przecież nie ma na świecie jednorożców a jak są to na pewno nie zamieniają wilki w grzyby. Nie wierzę, że spotkałeś kogoś kto coś takiego przeżył.
-Owszem. Nigdy nie widziałem jednorożca ani wilczycy zamienionej w pleśniaka- odparłem- ale wędrując po świecie spotkałem (i to całkiem niedawno) grupkę wilków, basiorów, szukających czegoś po wsi. Gdy ich spytałem czy aby igły nie zgubili odparli, że rankiem zniknęła gdzieś jedna z "najpiękniejszych na świecie" i wrócili do poszukiwań. Niepewny czym może być ta "najpiękniejsza" zapytałem dla pewności jedną ze starszych bab. Opowiedziała mi krótko, że owszem, zaginęła jedna z młodych dziewek, ale wiązała się z nią tajemnicza historia. Otóż owa "najpiękniejsza" jeszcze poprzedniego dzionka "najpiękniejszą" nie była, tylko zwykłą dziewuchą i to do tego brzydką i marudną. A tu nagle puf! Rankiem wszyscy na jej widok oniemieli. Nikt nie wie jak tak szybko wypiękniała, oraz dlaczego zniknęła. Stare dziady powiadały mi, że pewnie zawarła pakt z duchami lasu, a te nie lubią jak się ich daru nadużywa. Wymyśliłem więc postać kasztanowego jednorożca i samotnej dziewki. Dalej wystarczyło nazbierać informacji o wydarzeniach, dobrać odpowiednie rymy i oprawić w nieco humoru.
-Nadal uważam, że to głupota.- powiedziała Agonia.- Nikt nigdy nie uwierzy w bajeczki o jednorożcach.
-Bo ballady nie są po to by w nie wierzyć, ale by się z nich czegoś nauczyć.- wyjaśniłem.
-Dobra- mruknęła ironicznie wilczyca.- Od dzisiaj już nigdy nie zaufam jednorożcom.
Teraz to ja przewróciłem oczami. Parę metrów znowu minęło w ciszy.


Agonia?

niedziela, 4 maja 2014

Obrońca - Zafiro


Shadow, shadow

Is the only friend that I have


Imię: Zafiro
Pseudonim: Zaf
Wiek: 4 lata 2 miesiące
Płeć: Basior
Punkty walki:  16
Czym Ty jest?: Wilk Wschodni
Co robisz najlepiej?: Jest świetnym tropicielem, bardzo wytrzymały, niebywale szybko biega jak i wysoko skacze, nadzwyczajnie silny, wyśmienicie walczy.
Rodzina: Rodzice nie żyją, ma jednak siostrzyczkę Andromedę
Partnerka: Zafiro jest raczej typem niedostępnego wilka...ale można próbować
Potomstwo: Hmm... Jemu jeszcze się nie spieszy

Klan: 
Stanowiska: Obrońca
Charakter i Osobowość: Zafiro jest typem raczej zawziętego i łatwego do zdenerwowania wilka.Ma zmienny charakter zależnie od tego jaka jest pogoda.Najlepszy humor ma wtedy kiedy słońce jest za chmurami, a temperatura wynosi jakieś 5 stopni na plusie.Kocha swoją siostrę ponad wszystko i broni jej tak że nikt do niej się nie dobierze. Zaf jest odważny i nieugięty, potrafi walczyć o to co chce mieć.Czasem zdarza mu się być nie zależnym i upartym jak osioł, ale ogółem jest dobrze ułożony i uprzejmy. Jest okropnie śmiały i sprytny, zanim coś zrobi to najpierw myśli.Większość czasu spędza w raczej opuszczonych i mrocznych miejscach.
Dodatkowy Opis: Zafiro jest jakieś 25 cm wyższy od Andromedy. Jego sierść jest czarna niczym noc, a oczy ma niebieskie niczym szafiry(stąd jego imię). Zaf jest dobrze zbudowany i posiada długie, silne łapy dzięki którym może szybko biegać i wysoko skakać. Ogółem wyglądem jest zbliżony do Andromedy.
Styl walki: Zafiro ma zawsze jakiś plan, no a przynajmniej go opracowuje podczas walki. Zwykle czeka na ruch przeciwnika aby było mu łatwiej określić jego siłę. Zafiro gdy wpada w wir walki staje się niesamowicie silny i szybki. Potrafi powalić na łopatki wilka większego od siebie, potrzebuje jednak do tego chociaż lekkiego zmęczenia u przeciwnika. Zafiro płynnie i szybko się porusza przez co ciężko jest go capnąć. Zawsze na początku stara odnaleźć się słabe punkty przeciwnika które potem wykorzystuje. Zaf podczas ataku okalecza nie za mocno przeciwnika i powoli go wykańcza, gdy wykona swój atak od razu powraca na pozycję i znów czai się czekając na odpowiedni moment. Zafiro ma tendencję do przyduszania swojego przeciwnika, zwykle jednak go oszczędza.
Hobciostki: Kocha polowania, przebywanie w ciemnych miejscach. Lubi długie nocne przechadzki. Jednym z jego ulubionych zajęć jest pływanie, ale bardzo też lubi jak jego siostra śpiewa.
Historia: Rodzice Zafiro i Andromedy zginęli miesiąc po narodzinach wilczycy.Ich klan został zaatakowany prze jakąś silną watahę, rodzice jako Alfy kazali zabrać Andromedę i powiedzieli by Zafiro jej pilnował zabierając ją jak najdalej stąd.Potem już wszystko samo zaczęło się układać, przeżyli już wiele groźnych sytuacji.Po jakimś czasie dotarli tu.
Song Theme: Jason Walker- Echo

Vigle Verty: 41,5٧ 
Właściciel: Adommy

Alfa, Szpieg - Andromeda

Muzyka jest scenografią uczuć.


Imię: Andromeda
Pseudonim: Andzia
Wiek: 3 lata 8 miesięcy
Płeć: Wadera
Punkty walki: 10
Czym Ty jeseś?: Wilk Wschodni
Co robisz najlepiej?: Zaskakująco szybka i wytrzymała, potrafi dobrze walczyć, refleks ma jak mało kto.
Rodzina: Cóż tylko starszy brat, ponieważ nie pamięta rodziców.
Partner: Hakai
Potomstwo: Kto wie... jednak najpierw jest potrzebny partner
Klan: Pilnuje wszystkich wariatów
Stanowiska: Alfa, Szpieg
Charakter i Osobowość: Andromeda jest prawdziwym aniołem wśród wilków. Nienawidzi kłótni i jakiś specjalnie dużych sprzeczek. Zjada tylko upolowaną zwierzynę(nie nie jest leniwa!) ponieważ sama nie potrafi zabić...no chyba że są to jakieś ryby(ale to już wyjątkowo). Jest wrażliwa choć zwykle zgrywa spokojną i stanowczą waderę. Nienawidzi nadopiekuńczości swojego starszego braciszka(chodzi za nią krok w krok ponieważ, cytuję"chce byś była bezpieczna"). Kocha przyrodę i uwielbia godzinami chodzić nad jeziorami w lasach. Andromeda jest bardzo odważna i potrafi stanąć w obronie innych niosąc nawet z tym śmierć, chociaż to raczej się nigdy nie wydarzy. Wilczyca jest ostrożna i szalenie ambitna. Nie odmawia nikomu pomocy, potrafiłaby podzielić sięswoim jedzeniem z obcym wilkiem. Ma pewną wadę, że kiedy ma już jakiś cel to nie oderwiesz już jej od niego. Ciężko jest ją wyprowadzić z równowagi, możesz próbować, ale oberwiesz kiedy tylko się zdenerwuje.
Dodatkowy Opis: Andromeda jest średniego wzrostu, o dosyć długiej sierści wilczycą.Ma złote oczy które szybko wypatrują szczegółów. Wilczyca posiada długi ogon który dodaje jej zwinności, dzięki długim kończynom może bardzo szybko biec jak i przemierzać ogromne dystanse. Na prawym barku nosi wspaniały tatuaż Alfy, a na lewym Szpiega(Ha ha mamy Alfę szpiega ^^). 
Hobciostki: Kocha śpiewać i chodzić po puszczach. Lubi biegać po plaży i oglądać gwieździste niebo. Aha i zapomniałabym Andzia uwielbia takie wyjątkowe dni kiedy jej brat nie chodzi za nią bez przerwy .
Styl walki: Andromeda nie za często się bije, ale coś tam potrafi. Zwykle czeka aż jej przeciwnik zrobi pierwszy ruch, dzięki opływowemu zwinnemu ciału z łatwością unika ataków. Strategią Andromedy jest wykończenie przeciwnika tak aby go jednak nie zabić. By go osłabić czasem go ugryzie w łapę w szyję, nie korzysta z tego jednak gdyż nie chce jeszcze bardziej rozjuszyć przeciwnika. Andromeda gdy jest podczas walki zdenerwowana potrafi zadać bardzo poważne obrażenia ale zwykle robi to nieświadomie. Gdy dopada przeciwnika zaczyna do dusić lub go bardzo boleśnie gryzie. Pamiętajmy jednak że Andzia stara się wszelkie spory rozstrzygać pokojowo.
Historia: Nie pamięta rodziców, ale wie od Zafiro(jej starszego brata) że z całego klanu tylko oni przeżyli.Wędrowali w poszukiwaniu nowego domu. Przez ten cały aż po dziś Andromeda była oczkiem w głowie Zafiro,przez co nie odszedł od niej dalej niż 100 metrów. Przydarzyło im się spotkać kilka razy różne watahy ale niektóre nie chciały ich przyjąć(nie wiadomo dlaczego), a z jednej uciekli ponieważ nie chcieli zostać wydani za królewskie rodzeństwo.Po czasie uporczywej wędrówki trafili tu.
Song Theme: Taylor Swift- Love story
Przgody:
~ Opowieść Przy Ognisku
Vigle Verty: 130٧ 
Własciciel: Adommy