-Andromeda wracaj!-Mój brat krzyczał za mną
gdy zaczęłam iść przed siebie nie słuchając go -Przecież wiesz, że muszę cię
chronić.
-Nie musisz!-Krzyknęłam do niego gdy nagle
zauważyłam, że go nie ma. Czyżby zniknął? Spuściłam głowę w dół, a gdy chciałam
iść znów przed siebie to poczułam, że na coś wpadłam –Mówiłam, odczep się ode
mnie!
-Nie mogę. Przecież wiesz, że to rodzice
kazali mi ciebie pilnować. Sama sobie nie poradzisz...poza tym, nie umiesz
walczyć.
-Umiem!-Warknęłam i rzuciłam się w stronę
mojego brata i przez chwilę udało mi się go przytrzymać przy ziemi. Po chwili
tylko się uśmiechnął i z łatwością się podniósł.
-Czemu mnie nie pogryzłaś? Miałaś szansę
pozbyć się swojego braciszka.
-Wiesz, że ja nie potrafię zabijać, a poza tym
nie mogłabym zranić swojego brata.
I znów tak jak zwykle na koniec kłótni
uśmiechnęłam się do swojego kochanego jak i też czasem wkurzającego braciszka. Spojrzał
na mnie i odwzajemnił uśmiech. Nagle oboje wyczuliśmy czyjąś obecność. Zapach
nadchodził wraz ze wschodnim wiatrem, na co wychodziło, że jakiś wilk czaił się
wśród drzew w pobliskim lesie. Natychmiast poszłam w stronę skąd nadlatywał
zapach, byłam pewna, że to wilk. Po chwili poczułam ciepły stumień powietrza
unoszący się obok mojej szyji, mój brat szedł tuż obok mnie. Nie obchodziło
mnie, że mój brat idzie tuż obok, ale nagle to się zmieniło, gdyż wszedł mi w
drogę.
-Ja pójdę pierwszy, sprawdzić co tam jest.
-Po pierwsze nie ty, tylko ja. A po drugie to
nie jest coś tylko ktoś, a dokładnie wilk. -Powiedziałam to tak spokojnie, że
każdego wilka urzekłoby to i by mi nie zabronił iść dalej, ale jednak to jest
mój brat i on musi postawić na swoim.
-Czepiasz się...Ja idę.
-Grrrr-Zaczęłam głośno warczeć w stronę mojego
brata, a on zaczął się lekko śmiać.
-To nie jest śmieszne, to było warczenie
ostrzegawcze. Nie było śmieszne.
Mimo wszystko to co powiedziałam to nic nie
podziałało, bo mój brat zaczął jeszcze głośniej się śmiać. Śmiał się tak głośno,
że aż uszy mnie bolały. Nagle usłyszałam jak ktoś jest kilka metrów ode mnie. Wykorzystałam
okazję kiedy mój brat tażał się na ziemi ze śmiechu i skoczyłam w stronę wilka.
Uderzyłam w niego tak mocno, że aż się przewrócił.
-Przepraszam, źle wymierzyłam odległość...Nic
ci nie jest?
Czarny wilk tylko się otrzepał z liści i
spojrzał na mnie. Nagle zza krzaków wyskoczył też mój braciszek, no jasne, co
to by było gdyby się nie zjawił...Już chciał się rzucić na wilka, kiedy ja
stanęłam mu na drodze, znów warcząc, tym razem tylko się uśmiechnął.
-Zostaw go...Masz nic mu nie zrobić, bo
inaczej dostaniesz ode mnie...Grrr.
-Jasne, ale ja się ciebie boję. Nic mu nie
zrobię chcę wiedzieć jakie ma zamiary.
Cały czas byłam jednak gotowa rzucić się w
obronie nie winnego niczemu wilka.
<Hakai?>