Hakai
stał przed nimi nie wiedząc o co im chodziło. Jak szlachetnie? Kto go źle
oceniał? I skąd nagle to oficjalne wołanie na niego „Alfo”? Przecież każdy wilk
o zdrowych zmysłach rzuciłby się zagrożonemu osobnikowi na pomoc.
-
Ja... – nie wiedział co miał z siebie wydusić, a nie mógł tej sprawy przemilczeć,
kto jak kto, ale on jako Alfa watahy powinien zawsze mieć coś do powiedzenia.
Na szczęście w końcu się otrząsnął z zakoczenia i przyją normalny wyraz twarzy –
Heh, darujcie sobie te formalności, jestem Hakai, i tak do mnie mówcie.
Szlachetnie żem się nie wykazał, uczyniłem to co każdy inny by uczynił. – po tych
słowach zamilkł i ruszył dalej w górę mostu, żeby jak najszybciej zejść z tego
niebezpiecznego miejsca.
Po
drodze pętliło mu się w głowie parę myśli. Czemu niby Zafiro miał go źle
oceniać? Ledwo się znali, nie zdążyli nawet spędzić ze sobą pełnej godziny, a
tamten już miał jakieś podejrzenia? Ciekawe czy chodziło mu o to, że kompletnie
go zignorowali z Andromedą i poszli sobie gawędząc wesoło, w ogóle go nie
zapraszając do uczestniczenia w konwersacji, czy też od zawsze był zastrzeżony
do innych basiorów.
„Nigdy nie zrozumiesz innych wilków.”
pomyślał „Każdy ma inną mentalność, gdyby tak każdy chciał wszytskich
zrozumieć, życia by mu na to nie starczyło..”
Westchnął
cicho i rzucił rodzeństwu z ukosa obojętne spojrzenie. Nagle przypomniał sobie smak
krwi w pysku, śierść mu się zjeżyła, a przez całe ciało przeleciały ciarki.
„Nigdy więcej, nigdy...” uspakajając się wsłuchał się w coraz to głośniejszy szum
wodospadu...
Andromeda? Zafiro?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)