-WRACAJ TY WIERSZOKLETO!- wydarł się jeden ze
ścigających mnie basiorów.
-Ani mi się śni!- odparłem udając twardziela,
jednak w rzeczywistości moje serce biło jak u spłoszonego królika.
Moja sytuacja nie wyglądała ciekawie. Otóż
ścigała mnie szóstka basiorów. Byli to bracia wilczycy, którą podrywałem
niezbyt elegancko. Ona co prawda tylko zarumieniła się i zachichotała. Jednak
jej bracia wzięli mnie chyba za jakiegoś pedofila czy coś w tym stylu. Gonią
mnie do obecnej chwili.
Początkowo myślałem, że takie gigantyczne kupy
muskułów szybko się zmęczą, a tymczasem ja, sprytny i zwinny poeta, czmychnę w
las i tyle mnie widzieli. Było zupełnie na odwrót. Basiory doganiały mnie a ja
robiłem się coraz bardziej zmęczony. W końcu schowałem się za róg jakiejś
jaskini uporczywie zastanawiając się co robić. Nagle zauważyłem stojącego opodal
wilka. Schowałem się za nim.
-Co...?!- zaczęła wilczyca (dopiero teraz
rozpoznałem jej płeć).
-Nie teraz! Ratuj!
-Przed kim?
-Tu jesteś!- zawołał tryumfalnie jeden z
basiorów. Cała szóstka już chciała nas zaatakować, ale chyba zmienili zamiary
gdy rozpoznali wilczycę.
-Czego tu jeszcze szukacie?- warknęła
zniecierpliwiona tą ciszą.
-Posłuchaj- zaczął wyjaśniać szef bandy- Oboje
nie chcemy kłopotów, prawda? Oddaj nam tego tchórza żebyśmy go mogli porządnie
sprać.
Spojrzałem błagalnie na wilczycę. Ta
przewróciła oczami i odparła:
-Tak się składa, że również muszę mu dołożyć.
Nie macie na co liczyć. Zaraz zostanie z niego mokra plama.
Szóstka westchnęła smutno. Chyba liczyli, że
to przez nich z wielkiego poety Jaskra zostanie kupka nieświeżego kompostu.
Odeszli.
Gdy tylko zniknęli za rogiem odruchowo
zasłoniłem się łapami.
-Proszę, nie po pysku!- jęknąłem spodziewając
się bitki.
Jednak wilczyca nic mi nie zrobiła. Poszła
sobie w stronę lasu. Pobiegłem za nią.
-Czekaj!- zawołałem.
-Czego jeszcze chcesz?- spytała oschle
wilczyca.
-Chcę ci podziękować- powiedziałem.- Gdyby nie
ty ta szóstka na pewno by mnie rozszarpała!
-I co? Zaproponujesz mi dożywotnią służbę?-
rzuciła sarkastycznie nieznajoma.
-Gdzieżby! Tylko bym marnował swój talent!-
odparłem.- Potrzebuję tylko twojego imienia...
-Po co ci ono?
-Chciałbym ułożyć dziękczynną balladę o
odważnej wilczycy ratującej biednego poetę przed armią potworów.
-Armią bym tego nie nazwała- mruknęła
wilczyca.- Poza tym nie chcę ballad.
-Dobra to może wiersz?
-Nie.
-Piosenka?
-Nie.
-Fraszka?
-NIE!- warknęła mi prosto w pysk.
-Dobra, dobra. Nie stresuj się tak.
Wilczyca warknęła z frustracją. Coś mi się
wydaje, że to będzie bardzo ciekawa podróż...
Agonia? Dokończysz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)