piątek, 23 maja 2014

Od Ventusa do Surej

Parsknąłem.
- Naprawdę myślisz, że posłusznie zejdę z "twoich terenów"? - zapytałem.
Surej spoglądała na mnie z góry (szlag trafiłby ten jej wzrost!) jakby znudzona samym przebywaniem w moim towarzystwie, a zabicie mnie było prostsze niż uśnięcie po wykańczjącym dniu - ot tak i już leżę martwy. Ale myliła się. Nie twierdzę, że zła z niej zabójczyni, jednakże... ja też byle kim nie byłem. Ziewnęła, może nawet przesadnie, i przytaknęła głową.
- Tak, myślę, że posłusznie zejdziesz... no, chyba że, jesteś takim głupkiem by zostać tu, lub dobrowolnie szukasz własnej śmierci - uśmiechnęła się do mnie.
Czułem się jak prawie powalony, kiedy musiałem podnosić głowę, by przyjrzeć się jej dokładniej. To jednak nie zmieniało faktu, że wygrana mogłaby być moja. Nigdy nie widziałem jej w akcji, toteż nie potrafiłem ocenić jakie są szanse. Z pewnością podobne, ale to niewiele mówiło. W sumie wolałem takie wadery od tych miłych i dobrych, lub zmiennych, ciągle z inną zachcianką. Jednak odstawiłem tę myśli na drugi plan.
- Skoro tak myślisz, to się mylisz... - oznajmiłem waderze.


<Surej?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)