- Skoro tak bardzo wymagasz ode mnie swojego
imienia, to czemu wpierw swojego nie podasz? Wtedy będziesz mógł przyznać sobie
prawo żebym przedstawiła swoje. Chyba że masz powody by je ukrywać... -
powiedziałam.
Już wiedziałam, że ten cały "poeta"
mnie wykończy psychicznie.
- Jaskier. A ty? Jak brzmi twoje imię? - nadal
nie stracił ciekawości.
Mruknęłam coś pod nosem i zebrałam się do
odpowiedzi:
- Agonia - odpowiedziałam mu w końcu. Po co mu
układać jakąś idiotyczną balladę?! - Tylko bez pioseneczek, dobra?
- Dobra, dobra - odpowiedział zrezygnowany i
zaczął nucić cicho jakąś melodię.
Ta
akurat nie była aż tak zła, ale przedtem zgodził się na nie śpiewanie, a teraz
to złamał.
- Zamknij się! - mruknęłam na tyle by
zrozumiał.
Szliśmy dalej. Wogóle czemu szliśmy? Czemu on
za mną lazł?
- Ale, będę nie za głośno, tak by ci to nie
przeszkadzało! - zrobił błagalną minę.
Co on widział w śpiewaniu i pisaniu
dziwacznych wierszy? Przecież to marnotractwo czasu.
- Dobra, nuć se. - pozwoliłam znudzonym tonem.
- Nie mam ochoty kłócić się z takim... z tobą...
Jakiś czas szliśmy w ciszy, oczywiście
pomijając podśpiewywania Jaskiera, które właśnie zaczynały mnie doprowadzać do
szału. Powstrzymałam się od "miłej"
uwagi o tym co nuci.
- Dlaczego za mną łazisz? - zapytałam w końcu.
<Jaskier?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)