Ruszyłem w miejsce tą drogą, którą mi
wytłumaczył Hakai. Przechodziłem przez las, łąki. Nagle spostrzegłem, że
zaczęło robić się ciemno. Z południa napływały ciemne deszczowe chmury. Po
piętnastu minutach zaczęła się ogromna ulewa. Byłem w lesie, który był opustoszały.
Czułem jak każda kropla przenikała przez sierść na karku obmywając moją ranę. Nagle
usłyszałem skowyt, który był bardzo donośny. Poleciałem w kierunku odgłosu. Po
chwili znalazłem rów, w którym leżała przygnieciona przez wielką gałąź
wilczyca.
- Czekaj, zaraz do ciebie zejdę.
Zgrabnie i szybko zeskoczyłem do rowu. Obejrzałem
zaistniałą sytuację... Nie było dobrze, wilczyca miała przygniecioną tylną
łapę.
- Mocna cię boli?
- Tak! - wilczyca miała załzawione oczy, które
wyrażały ból. Zapewne nawet nie widziała mnie.
Delikatnie zacząłem podnosić gałąź, aby nie
okaleczyć wilczycy jeszcze bardziej. Była strasznie ciężka, nagle dostrzegłem
miejsce gdzie mogłem podnieść gałąź. Między ziemią za gałęzią było około 40 cm.
Wślizgnąłem się pod gałąź mówić do wilczycy.
- Gdy powiem już wychodź!
Deszcz lał okrutnie...Zacząłem powoli podnosić
gałąź. Gdy była już wystarczająco wysoko krzyknąłem.
- Już! Wychodź stamtąd!
Spojrzałem czy samica wyszła, nie było już jej
tam. Delikatnie położyłem się na ziemię i wylazłem spod drewna.
- Dasz radę iść?
- Nie wiem...
Spojrzałem na wilczycę, była delikatnej
budowy. Postanowiłem.
- Wskakuj mi na plecy!
- Co?
- To co słyszałaś. Nie możemy stać w tej
ulewie. Kto wie, może zaraz piorun trzaśnie w jakieś drzewo i może stać się
nieszczęście.
Samica położyła mi się na plecy. Poleciałam
jak najszybciej w wyznaczone przez Hakai miejsce. Były to wielkie drzewa, a u
ich podnóży ukazały mi się małe groty. Położyłem wilczycę na ziemię w suchym
miejscu. Nie była ciężka, ale specjalnie lekka też nie była.
- I jak tam się czujesz? Musimy poczekać na
moją siostrę ona się na tym trochę zna.
Stałem przy wyjściu, gdy obróciłem się w
stronę wilczycy dostrzegłem, że wilczyca już nie płacze. Moje niebieskie oczy
dostrzegły, że ma nietypowy ogon, a jego właścicielka patrzyła na mnie nietypowym
wzrokiem.
- Coś nie tak? - spytałem ją posyłając w jej
stronę lekki uśmiech.
<Essi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)