Szedłem spokojnie jakimś lasem. Wokół mnie
ptaki radośnie skakały po gałęziach. Nie dawało mi spokoju uczucie czyjegoś
wzroku na moim karku. Ktoś mnie śledził, byłem pewien. Udawałem obojętnego,
jednak cały czas czuwałem. Nie przykładałem szczególnych starań do odnalezienia
szpiega. W końcu, po dość długim czasie, osobnik ów popełnił błąd. Ledwo
słyszalny szelest odpowiedział mi na wszystkie pytania. Znalazłem waderę, która
cały czas szła za mną.
Była niebieską, strasznie chudą waderą o
długich nogach i wyróżniających się, dziwnych spiczastych uszach. Byłem od niej
niższy i z pewnością mniej zwinny, z powodu masy ciała. Odniosłem wrażenie że
mam doczynienia z szkieletem pokrytym skórą, ale posiadającym jeszcze mięśnie,
gdyż wadera wyglądała na urodzoną zabójczynię, a takie osobniki (w tym także, z
pewnością moge powiedzieć, ja) nie mogą być słabe. Szybko otrząsnąłem się z
rozmyślań (które trwały pewnie jedynie sekundkę, ale mi wydało się to długą
chwilą) odrzucając do tyłu czerwoną grzywkę, która uparcie spadała mi na czoło
i oczy.
- Witaj - powiedziałem poważnym, niskim tonem,
mrużąc do tego oczy - Czegoś tu poszukujesz? Zainteresował cię mój sposób
chodzenia, że za mną idziesz?
<Surej? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)