Zignorowałem dopowiedzenie Agonii i
kontynuowałem rozmowę z Lilly.
-A więc ignorując obecną tu niedoświadczoną w
sztuce konwersacji waderę chciałbym jasno spytać czy nie mieszka tu aby jakaś
wataha?- spytałem.
-A i owszem, mieszka. Nawet należy do mnie.- odparła
wilczyca z dumą.
-Pozwól mi więc zagościć w progach twych
włości, bym mógł odpocząć, w spokoju skomponować nową balladę i ruszyć dalej.
-Po co ten dworski żargon?- Lilly uśmiechnęła
się.- Z chęcią przyjmuję gości, zwłaszcza, jeśli są tak dobrze wychowani - tu
wymownie spojrzała na Agonię. Wilczyca tylko przewróciła oczami i nie
skomentowała tego.
Poszedłem za Lilly w stronę jaskiń jej watahy.
Agonia o dziwo również z nami poszła.
-A więc mówisz, że jesteś poetą?- zagadnęła w
między czasie alfa.
-To zależy czego ode mnie oczekujesz.-
odparłem.- Mogę być poetą i układać ballady na długie wieczory. Mogę też być
bardem i śpiewać niesamowite pieśni. Mogę również dla tak zacnej osobistości
zniżyć się do rangi wierszoklety i ułożyć od niechcenia parę rymów.
Idąca nieco z tyłu Agonia kaszlnęła głośno,
dźwięk ten jednak na pewno nie miał nic wspólnego z dolegliwościami gardłowymi.
-Może więc zaśpiewasz dziś wieczorem przy
kolacji reszcie watahy?- zaproponowała Lilly ignorując waderę.
-Z przyjemnością. - odparłem.- I przyznam, że
od bardzo dawna nie spotkałem tak wspaniałej i mądrej damy.
Tym razem oberwałem w łeb małym kamykiem.
Jednak gdy spojrzałem na Agonię wilczyca spoglądała w niebo gwiżdżąc jakby w
ogóle nie rzuciła żadnym przedmiotem.
Agonia? Jak na poetę cierpię na zaskakujący
brak weny : P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)