sobota, 17 maja 2014

Od Jaskra do Agoni

Zignorowałem dopowiedzenie Agonii i kontynuowałem rozmowę z Lilly.
-A więc ignorując obecną tu niedoświadczoną w sztuce konwersacji waderę chciałbym jasno spytać czy nie mieszka tu aby jakaś wataha?- spytałem.
-A i owszem, mieszka. Nawet należy do mnie.- odparła wilczyca z dumą.
-Pozwól mi więc zagościć w progach twych włości, bym mógł odpocząć, w spokoju skomponować nową balladę i ruszyć dalej.
-Po co ten dworski żargon?- Lilly uśmiechnęła się.- Z chęcią przyjmuję gości, zwłaszcza, jeśli są tak dobrze wychowani - tu wymownie spojrzała na Agonię. Wilczyca tylko przewróciła oczami i nie skomentowała tego.
Poszedłem za Lilly w stronę jaskiń jej watahy. Agonia o dziwo również z nami poszła.
-A więc mówisz, że jesteś poetą?- zagadnęła w między czasie alfa.
-To zależy czego ode mnie oczekujesz.- odparłem.- Mogę być poetą i układać ballady na długie wieczory. Mogę też być bardem i śpiewać niesamowite pieśni. Mogę również dla tak zacnej osobistości zniżyć się do rangi wierszoklety i ułożyć od niechcenia parę rymów.
Idąca nieco z tyłu Agonia kaszlnęła głośno, dźwięk ten jednak na pewno nie miał nic wspólnego z dolegliwościami gardłowymi.
-Może więc zaśpiewasz dziś wieczorem przy kolacji reszcie watahy?- zaproponowała Lilly ignorując waderę.
-Z przyjemnością. - odparłem.- I przyznam, że od bardzo dawna nie spotkałem tak wspaniałej i mądrej damy.
Tym razem oberwałem w łeb małym kamykiem. Jednak gdy spojrzałem na Agonię wilczyca spoglądała w niebo gwiżdżąc jakby w ogóle nie rzuciła żadnym przedmiotem.


Agonia? Jak na poetę cierpię na zaskakujący brak weny : P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)