Przyznam, że jako wilk nigdy nie jeździłem konno a co dopiero na cheederianie. Na dodatek Felina wybierała najbardziej "zagałęzione" szlaki. Nie upominałem się, bo tak nie wypada. W końcu to ona grzecznie zaproponowała podwózkę, a ja się zgodziłem. Ricky wydawał się rozbawiony jazdą. No tak, ale on ma pazury i mógł zaczepić się o gęste futro. Nie to co ja. Mną oczywiście miotało na wszystkie strony i parę razy niemal zleciałem. W końcu (dzięki bogu!) dotarliśmy do mojej jaskini. Zsunąłem się z grzbietu i stanąłem chwiejnie na łapach. Czułem się jak stały klient tawerny z piwem w 5 lipca*. Z trudem utrzymałem równowagę po tej przejażdżce. Zaprosiłem gestem Felinę do środka.
-Witam w ostoi tworzenia!- powiedziałem oficjalnie.
-Masz na myśli tą rupieciarnię?- dorzucił ironicznie Ricardo za co jak zwykle oberwał w ucho aż zapiekło w łapę. Zawsze popisuje się przed gośćmi.
-Nie jestem pewien czy nie będzie ci tu ciasno...- dodałem po chwili i uprzątnąłem na bok stertę książek i zabazgranych kartek papieru.- Do jutra powinno ci tu starczyć miejsca. Z samego rana pójdziemy do alf.
Felinie chyba nie przeszkadzała mała przestrzeń. Ułożyła się wygodnie przy palenisku i czytała pod nosem tytuły książek na moich półkach.
-Wspominałaś, że lubisz sztukę.- zagaiłem.- Piszesz może wiersze? Ja sam nie spotkałem w tych okolicach żadnego poety i chętnie bym zamienił na ten temat z tobą parę słów. Czy są lub byli w twoim gatunku jacyś wielcy poeci?
Felina? Atak ciekawości :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)