niedziela, 13 lipca 2014

Od Hakai do Andromedy

Hakai uniósł głowę i spojrzał swoimi czerwonymi ślepiami na Andromedę z lekkim zdziwieniem. Po chwili znów je opuścił, skupiając wzrok na czarnych łapach, zamyślił się. Nagle gniew zabłysł w jego oczach i znów przeniósł wzrok na swą towarzyszkę.
- Nie. – powiedział cicho, wadera spojrzała na niego z zapytaniem w oczach – Nie. – powtórzył wilczur głośniej – To nie jest twoja wina, ani nie moja. – powiedział po chwili – Lilly jest sama sobie winna. Upominałem ją, prosiłem, jednak ona olała watahę, mimo tego, że była świadoma swych obowiązków oraz konsekwencji ich niewykonywania. Nie mam zamiaru zmieniać wyroku, nie mam nawet zamiaru jej przepraszać! – złość wezbrała w jego sercu, wykrzywiając grymas na czarnym pysku. Cichy werkot uwolnił się z jego gardzieli, Andromeda położyła uszy po sobie, nie pewna co takiego ma teraz zamiar uczynić. Hakai jednak szybko się uspokoił, wzdychając ciężko. Co mógł teraz zrobić? Decyzja została podięta, niemalże cała wataha głosowała na to, żeby zmienić Alfę i choćby Lilly teraz upolowała mu całe stado jeleni, a te napisy wyryła mu na ścianie groty, nic to teraz nie zmieni, a to, że będzie się wściekać również niczemu nie pomoże. Łagodne spojrzenie czerwonych oczu utkwiło w złotych, załzawionych ślepiach wilczycy. Basior przysunął się do niej, kładąc ogon na plecach – Nie płacz, szkoda łez, nie ma co psuć sobie humoru. – delikatny uśmiech pojawił się na jego pysku oraz odbił się na pyszczku Andromedy. Hakai wstał, znikając na chwilę w mroku jaskini. Wyłonił się ponownie później, targając za sobą potężne cielsko jelenia. Zatrzymał się przy Andromedzie, upuściwszy zdobycz – Sam tego wszystkiego nie zjem. – stwierdził – Dasz się namówić jeszcze na kolację przy blasku gwiazd? Oraz świetlików. – zapytał z lekkim błyskiem w oku i szarmanckim uśmiechem.


Andormeda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)