Basior spojrzał na nią nieco zdziwionym wzrokiem czerwonych ślepi, przełknął kawałek mięsa, który miał akurat w pysku. Andromeda odwróciła nieśmiało wzrok. Wilczur pomyślał chwilę, po czym uśmiechnął się delkatnie, kładąc jej łapę na łapie.
- Andromeda, przyjaciół nie pyta się o to czy chcą nimi zostać. - zaczął, a wilczyca spojrzała na niego, nieco zakłopotana - To jest jedynie twoja decyzja, jeżeli uważasz kogoś za swego przyjaciela, on nim jest, nie potrzebujesz na to zgody drugiej osoby. - wilczur zaśmiał się cicho i spojrzał na nią życzliwie - Jednak jak już konkretnie pytasz. - dodał po chwili - Odpowiedź brzmi tak, mimo tego jednego dnia znajomości możesz mi ufać w każdej sprawie, daję ci słowo Alfy, że cię nie zawiodę. - to mówiąc położył sobie łapę na piersi.
Oczy Andromedy zalśniły radością w świetle gwiazd, a uśmiech wypełzł jej na twarz, rozjaśniając oblicze.
- Naprawdę? - zapytała niedowierzając.
- Uszy se umyj jak nie dosłyszałaś. - szepnął jej do ucha, łaskocząc ją nosem, a dziewczyna trzepnęła uchem i zaśmiała się.
Wrócili do posiłku rozmawiając przy tym wesoło, kiedy skończyli z jelenia zostały tylko bialutkie kosteczki. Hakai wstał, przeciągnął zesztywniałe stawy i spojrzał w głąb swej jaskini.
- Eh, muszę teraz posprzątać ten bajzel, który mi narobiła, nie chce mi się spać z krwią pod nosem. - mruknął, po czym odwrócił się do dziewczyny - Nie wypada takiej ładnej damy prosić o pomoc w sprzątaniu, więc zgaduję, że zobaczymy się dopiero rano? - zapytał, jednak głęboko w sercu miał małą nadzieję, że wilczyca, jednak będzie nalegać, żeby z nim ostać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)