piątek, 2 października 2015

Od Trash'a - Monolog

        Gdybyśmy założyli, że seryjnych morderców -psychopatówi ześwirowanych schizofreników rodzą się po dwa egzemplarze na 10 tysięcy wilków na całym świecie to wedle reguły prawdopodobieństwa 'Wataha Wariatów' nie powinna była nigdy zaistnieć, gdyż gromadziła w swych jakże barwnych i wielokształtnych szeregach chyba tylko osoby jedynie tego pokroju. Przynajmniej tak sądził Trash, który sam ledwie chwilę temu spadł na łeb Jennce podszywając się wraz z wrzaskilwym szumem wody pod obie te grupy. A teraz pluł sobie w brodę, że nie raczył się wtedy ostatecznie wykończyć, albo przynajmniej znokautować i podtopić kogoś bardziej niebezpiecznego od nietoperzycy, w której zlikwidowaniu nie widział najmniejszych korzyści. Wyrzucał też sobie to, że znowu zamiast udać się do jakiejś odległej samotni wpadł nieostrożnie na grupę tutejszych świrów, których grono zaczęło się niepokojąco powiększać ostatnimi czasy.
Musiał jednak poddać się faktowi, że dziewczyny bez wahania czy chwili namysłu, mimo pewnych przeszkód jaką były jego własne kłaki wyciągnęły go z wody i nie pozwoliły mu się utopić jak marnej śliwce. A niech je cholera...!
Ale cóż, co się stało tego się nie zmieni, więc trzeba radzić sobie z nowszymi wydarzeniami...
Gadającego z maniakalnym zacięciem o ogonach szopa z ADHD, ciętym językiem i nadmiarem imion można było jeszcze zdzierżyć. Ostatecznie był niewielki, choć niepokojące było to jak rzucał się innym na mordy... Aaa, tę szarawą dziewczynę konkretniej. Ale z tego co było Trash'owi wiadomo to ona pierwsza zaczęła... Ostatecznie gdyby po nim ktoś deptał sam by się nieźle wkurz...Chociaż, nie... Raczej przeprosiłby, że nadal żyje i zaszył się gdzieś w kąciku. Szop jednak nie zamierzał tego robić i rzucił się z pazurami na nieuważną waderę. W sumie... W sumie fajny gość. Znaczy... Odważny taki. Choć może rzucanie się na dziewczynę nie jest najchwalebniejszym czynem... Husk raczej od tego by nie zaczynał swojej przygody na tych terenach (omdlewanie było bardziej w jego stylu). Tym bardziej, że wtedy mogłaby pojawić się ONA. Kobieta z widelcem deską! Taaaak... Jeżasty widział ją już gdzieś... To ona towarzyszyła potwornej hybrydzie i nietoperzycy kiedy spotkali się po raz pierwszy (i dlaczego nie ostatni!?) po wieczornym ognisku (a w sumie w jego trakcie). Tak z perspektywy kilku godzin chłopak w sumie nie umiał powiedzieć co on tam robił, ani po jaką cholerę tam lazł. To było tak bardzo nie jego miejsce, że czuł się dziwnie nawet wtedy gdy przez myśl przebiegł mu jedynie mętne kawałki wspomnień z poprzedniej nocy. Cóż, jednak nie czas myśleć o tym, kiedy ONA jest na horyzoncie, a właściwie na przeciwieństwie horyzontu - tuż pod nosem samego zainteresowanego.
- Trash! - Zakrzyknęła do niego po imieniu, po czym ku jemu najsroższemu przerażeniu obwąchała go dokładnie znajdując się w trakcie wykonywania tej typowo wilczej czynności zdecydowanie za blisko. 
Tak o jakieś 10 metrów za blisko. Była jednak w wąchaniu i analizowaniu ponadprzeciętnie skuteczna i bez problemu wymieniła osoby, z którymi przebywał przez ostatnie godziny (choć oczywiście siostrzyczek małej czarownicy nie znała z imienia - on z resztą też ich nie pamiętał, więc nie robiło to żadnej różnicy). Ostatecznie rozszyfrowała większość zagadek kryjących się w substancjach chemicznych pomiędzy jego włosiem i wydawała się nawet przejęta ich genezą oraz efektami wynikającymi ze spotkania ich pierwotnych właścicieli. Tyle pytań... Ale chyba w tej sytuacji, gdy nietoparzyca i szarofutra oraz szop czaili się tuż obok chyba lepiej będzie grzecznie odpowiedzieć... Poza tym mróz zamrażający powoli przemiękłe wodą futro, tępy ból głowy i poobijany grzbiet zniechęcały ościstego do marudzenia, wykręcania się od odpowiedzi czy chociażby ucieczki. W ciągu ostatnich 24 godzin tyle się nabiegał, natrząsł, namdlał, naprzemarzał, nasłuchał i namyślał, że teraz już tylko było mu się położyć na ziemi i zasnąć (chociaż ten punkt programu też miał już zaliczony). A jak się nie da tego... To przynajmniej grzecznie robić to co szaleńcy z tych terenów od niego oczekują. Może jak będzie grzeczny to usmażą go nad cieplutkim ogniem dając mu się nacieszyć miłym gorącem nim ostatecznie się go pozbędą (w końcu po coś go wyłowiły, nie?)
- N-nie... - Zaczął niepewnie patrząc w niewidome oczy seryjnej z deską - Znaczy... Tak. Rex też tam był... - Wydusił słabym głosem niepewnie pocierając jedną łapą o przedramię drugiej. - Ale NIE! Nie zabił nas! - Krzyknął nagle gdy zobaczył, że biała znowu otwiera usta. 
Już się nagadała, lepiej nie dawać jej okazji, by nakręciła się ponownie... Jednak by to uczynić trzeba było samemu nieprzerwanie mówić, co dla Trash'a nie było rzeczą łatwą i niewymagającą wzmożonego wysiłku. Jednak był zdesperowany i gotowy spróbować. A oto co z tego wyszło:
- Ja.. Ja nie wiem! Jakieś dwie wiedźmy, wróć! Dziewczyny... Ja nie wiem co zrobiły - chwycił się za głowę, a jego ton stawał się coraz głośniejszy i bardziej żałosny - Ale jak udało mi się już od was uciec (NARESZCIE!) to one sprowadziły mnie do jakiejś jaskini i tam był ten twój biały potwór! I co gorsza także Dania! - O mało się nie popłakał krzycząc to złowróżbne imię - Potem coś krzyczeli, palili, gotowali i upolowali dwa jelenie, których flaki rowłóczyli po całej podłodze, krzyczeli i się śmiali i dali mi ziółka, a ja je głupi wypiłem gdy wyszli, a wyszli bo pojawiło się jakiś dwóch gości (teraz na pewno zginę!), ten lis taki mały i jakiś brązowy dziwak i potem zaczęli prawie walczyć (na pewno były zatrute!), bo on z nimi rozmawiał, a jemu to się nie podobało, więc go zdzielił i zaczął mu grozić, a potem plunął ogniem, coś wybuchło, zaczęli warczeć, krzyczeć i uciekli i on i one za nimi i kiedy poszli to i ja uciekłem, ale w inną stronę i chciałem się od was uwolnić, ale skusiła mnie ta woda, więc podszedłem, ale straciłem równowagę i spadłem tutaj... A wy mnie wyciągnęłyście i przylazł tu ten szop, a ty jesteś za blisko, ODSUŃ SIĘ. BŁAGAM! - Pod koniec tego panicznego, szaleńczego monologu nie wiadomo było, czy zaraz zacznie płakać i zwinie się w kłębek czy kogoś jak raz naprawdę uderzy. 
W końcu jednak drżący z emocji i zimna zamilkł i szczerząc kły w rozpaczliwym akcie desperacji rzucał obłąkane spojrzenia na każde ze zgromadzonych przed nim stworzeń. Żałując nie tyle każdego wypowiedzianego przed chwilą słowa, lecz samego swojego istnienia.



Bran, Mr. Ogon, Blindwind, Nietoperzasta? x3

I tak oto udowodniłam, że Trash umie mówić! >D 
Ale co się dziwimy, dla Wariatów nie ma rzeczy niemożliwych x3

5 komentarzy:

  1. To może ja tym razem? Dawno nie pisałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj! Daj mi wcisnąć dopiskę od Wind, błagam! o.O

      Usuń
    2. To ja poczekam, bo i tak nie mam zbytnio pomysłu na dokończenie z tego miejsca :/ A ciekawią mnie reakcje i Blind i Dżej x3

      Usuń

Podziel się z nami Swoją opinią :)