- Wyglądacie
jak nietoperz, Skarbie, duży, kremowe nietoperek... – rzekł po chwili samiec
patrząc na nią z zastanowieniem, po czym wykręcił szyję tak, żeby bez zbytniej
zmiany pozycji móc przyjrzeć się małej z jej pułapu i perspektywy, nie przyszło
mu do głowy odstawić ją na ziemię, żeby móc na nią normalnie popatrzeć, wolał w
towarzystwie głośno strzelających kregów szyjnych przekręcić głowę – Skrzydeł wam
brakuje, Skarbie, takich jak nasze. – rzekł tym samym rozpościerając parę czarnych
postrzępionych płacht.
Angel aż
poszczerzyły się oczy patrząc na samca, który w tym momencie jak nikt inny
przypominał jej demona z piekieł...
~ Przestańcie
się wydurniać, Skarbie, bo nam zaraz szyję złamiecie! ~ warknął mrużąc wrogo
oczy.
- Ej! Drugi
Brego, dawno cię nie było! – zaśmiała się Aspen, która znikąd pojawiła się i
obejmując wielkoluda jednym ramieniem z uśmiechem spojrzała na małą Angel.
Brego odetchnął
z ulgą, kiedy jego spłoszona jaźń cofnęła się w głąb umysłu fukając wściekle na
postać hybrydy obok niego.
- Szukamy
smoka! – wypalił nagle rogacz chcąc zmienić temat.
- Smoka? Macie
tu smoki?! – z niedowierzaniem zapytała suczka – Jak zajebiście! Gdzie?
- Jeszcze nie
wiemy, właśnie go szukamy... – zaśmiała się niewinnie Aspen, która to
zapoczątkowała to szukanie igły w stogu siana.
- Ale
znajdziemy, gdzieś być musi. – Brego zacisnął wielką pięśń w oznace
zawziętości.
- Mogę z wami?
W życiu nie widziałam prawdziwego smoka, nawet nie myślałam, że mogą istnieć
takie na tych terenach. – Aspen aż strzelały wesołe iskry z oczu słysząc o
pogoni za ogromnym łuskowatym jaszczurem.
- Pewnie, że
możecie... Może, Skarbie? – zakłopotany spytał się o zdanie swojej
pierzasto-futrzanej towarzyszki, w końcu nie tylko on miał tutaj prawo głosu,
nie?
- ... Czemu
nie? W grupie zawsze raźniej. – stwierdziła Aspen z uśmiechem na pyszczku.
- Tylko...
Mówiłyście coś o Jennie, która o smoku mówiła... Może tak najpierw jej
poszukać? Może ona wie gdzie zacząć szukanie? Tereny są wielkie, możemy szukać,
a szukać, a nie znaleźć... – zastanowił się przez chwilę pocierając w
zamyśleniu kozią brudkę.
- Tylko, że
Jenny tak samo jak smoka będzie trzeba poszukać, a ona jest jakieś sto razy
mniejsza i nie wiadomo kiedy i czy ją znajdziemy... – wzruszyła ramionami
wadera.
- Trudno,
będziemy szukać i Jennki i smoka, co znajdziemy wpierw tym się zadowolimy! –
podiął decyzję, nudziło mu się już to dumanie, chciał działać, chciał latać...
Wrzucił sobie
Piper na plecy, nakazał trzymać się mocno i krzyczeć głośno jak będzie spadać,
żeby wiedział kiedy ją łapać. Następnie bez żadnych instrukcji bezpieczeństwa
lub porad wygodnego lotu wzbił się w powietrze niczym strzała, a suczka mało na
starcie nie wylądowała z powrotem na ziemi, gdyby nie resztki rozsądku w jej głowie,
które posłuchały się porady „wierzchowca”, kurczowo łapiąc się wystrzępionej
grzywy samca.
Aspen? Angel? Bardzo Was przepraszam, że musiałyście tyle czekać ;-;
No i opowiadanie nie jest w najlepszym stanie... -.-"
To co? Może teraz niech Aspen odpisze ;)
OdpowiedzUsuńJa mówisz? No Oki, zajmę się tym w piąteczek :D
OdpowiedzUsuńUrsa! Dawno od Ciebie nie słyszałam! :D
UsuńZdążyłam się stęsknić x3
Wybacz ale byłam w rozjazdach a później nie miałam kompa wiec nawet nie było jak was powiadomić. Ale teraz wracam zza grobu i zaczynam ogarniać sytuację :D
OdpowiedzUsuńWitamy Cię więc z powrotem x3
OdpowiedzUsuń