Canay
spojrzał na wilczycę, która go szturchnęła. Jakże ona była podobna do jego
siostry. W sumie miał dwie siostry, ale Harytia była znacznie lepsza od Nastii,
która nie chciała mieć niczego wspólnego ze swoim rodzeństwem, z rodziną.
- I co z tego? Po prostu mam zły dzień. -
Powiedział spoglądając na swoje przednie łapy, które zatapiały się w śniegu
przy każdym kroku.
Szedł jak w transie prosto, łapa za łapą.
Wzrok był skierowany na śnieg, choć wcale go nie widział. Jego myśli malowały
się przed nim na białym puchu i otoczeniu... Stary dom, w powietrzu unoszący
się dym tworzący czarną mgłę. Całe to miejsce emanowało czarną magią, był to
świat gdzie Canay naprawdę czuł się dobrze. Brakowało mu śladów krwi, miejsc
treningu gdzie odbywały się treningi jego brata, tam zawsze były ciekawe akcje.
Nie mógł jednak dalej o tym rozmyślać gdyż kopia jego siostry ponownie się
odezwała.
- Nie, jesteś zły od chwili gdy mnie
zostawiłeś. - Powiedziała wilczyca spogladajac na Efę, ten jednak nawet na nią
nie spojrzał zastanawiając się czy powinien coś powiedzieć.
Jeśli zacznie rozmawiać ta trajkotka nie da mu
spokoju. Ale gdy się nie odezwie to na to samo wyjdzie bo wilczyca ponownie
będzie starała się zacząć rozmowę.
- A może jestem zły z natury i moje zachowanie
jest całkowicie normalne patrząc na to wszystko od mojej strony?
- To czemu się mnie jeszcze nie pozbyłeś? -
Spytała gaduła przechylając lekko łeb jakby sama się zastanawiała nad tym
pytaniem.
Może to właśnie robiła?
- Po prostu tak jakoś wyszło. - Powiedział
spokojnie, choć samo go to zaciekawiło.
Czyżby to, że była podobna do jego siostry to
ją uratowało i jej od siebie nie dogonił.
„To jest bardzo możliwe”, pomyślał Canay
czując jak na jego pysku pojawił się cień uśmiechu. Czy tęsknił za rodziną? „Chwila,
chwila chwila! To jest bzdura!”, Po prostu z nikim się nie droczył, a widząc
kopię jego siostry miał ochotę po prostu rzucić coś złośliwego. Taaak na chwilę
obecną takie tłumaczenie wystarczy.
- Nic nie wychodzi tak po prostu. -
Powiedziała naśladując ładnie sposób w jaki powiedział to Canay.
- Tak sądzisz gaduło? - Spytał unosząc wysoko
brwi, a na jego pysku pojawił się złośliwy uśmiech. Humor chyba powoli wchodził
na odpowiednią ścieżkę. Musiał wrócić do swojej odpowiedniej formy, dobrej
formy - Moja zacna osoba twierdzi, że wszystko dzieje się tak po prostu. - Powiedział
spoglądając na wilczycę - Ale jeśli nie przestaniesz zadawać głupich pytań to w
końcu strzelę cię po łbie i od razu ucichniesz.
- Czemu moje pytania są głupie? - Spytała
wilczyca nawiązując z Efą kontakt wzrokowy.
Chyba zauważyła, że wilk powoli zaczął wracać
do siebie bo na jego pysku uśmiech robił się coraz większy.
- Bo ich właścicielka wcale nie jest
mądrzejsza. - Canay nie mógł się doczekać odpowiedzi wilczycy, która rzuci
zapewne jakąś ripostą, a on jeszcze bardziej zacznie się nakręcać.
Oboje będą się wyzywać słowami jakich świat
nie słyszał...
~Gwen?~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)