wtorek, 13 października 2015

Od Canay'a do Gwen - Zaczynamy zabawę!

        Canay spojrzał na wilczycę, która go szturchnęła. Jakże ona była podobna do jego siostry. W sumie miał dwie siostry, ale Harytia była znacznie lepsza od Nastii, która nie chciała mieć niczego wspólnego ze swoim rodzeństwem, z rodziną.
- I co z tego? Po prostu mam zły dzień. - Powiedział spoglądając na swoje przednie łapy, które zatapiały się w śniegu przy każdym kroku.
Szedł jak w transie prosto, łapa za łapą. Wzrok był skierowany na śnieg, choć wcale go nie widział. Jego myśli malowały się przed nim na białym puchu i otoczeniu... Stary dom, w powietrzu unoszący się dym tworzący czarną mgłę. Całe to miejsce emanowało czarną magią, był to świat gdzie Canay naprawdę czuł się dobrze. Brakowało mu śladów krwi, miejsc treningu gdzie odbywały się treningi jego brata, tam zawsze były ciekawe akcje. Nie mógł jednak dalej o tym rozmyślać gdyż kopia jego siostry ponownie się odezwała.
- Nie, jesteś zły od chwili gdy mnie zostawiłeś. - Powiedziała wilczyca spogladajac na Efę, ten jednak nawet na nią nie spojrzał zastanawiając się czy powinien coś powiedzieć.
Jeśli zacznie rozmawiać ta trajkotka nie da mu spokoju. Ale gdy się nie odezwie to na to samo wyjdzie bo wilczyca ponownie będzie starała się zacząć rozmowę.
- A może jestem zły z natury i moje zachowanie jest całkowicie normalne patrząc na to wszystko od mojej strony?
- To czemu się mnie jeszcze nie pozbyłeś? - Spytała gaduła przechylając lekko łeb jakby sama się zastanawiała nad tym pytaniem.
Może to właśnie robiła?
- Po prostu tak jakoś wyszło. - Powiedział spokojnie, choć samo go to zaciekawiło.
Czyżby to, że była podobna do jego siostry to ją uratowało i jej od siebie nie dogonił.
„To jest bardzo możliwe”, pomyślał Canay czując jak na jego pysku pojawił się cień uśmiechu. Czy tęsknił za rodziną? „Chwila, chwila chwila! To jest bzdura!”, Po prostu z nikim się nie droczył, a widząc kopię jego siostry miał ochotę po prostu rzucić coś złośliwego. Taaak na chwilę obecną takie tłumaczenie wystarczy.
- Nic nie wychodzi tak po prostu. - Powiedziała naśladując ładnie sposób w jaki powiedział to Canay.
- Tak sądzisz gaduło? - Spytał unosząc wysoko brwi, a na jego pysku pojawił się złośliwy uśmiech. Humor chyba powoli wchodził na odpowiednią ścieżkę. Musiał wrócić do swojej odpowiedniej formy, dobrej formy - Moja zacna osoba twierdzi, że wszystko dzieje się tak po prostu. - Powiedział spoglądając na wilczycę - Ale jeśli nie przestaniesz zadawać głupich pytań to w końcu strzelę cię po łbie i od razu ucichniesz.
- Czemu moje pytania są głupie? - Spytała wilczyca nawiązując z Efą kontakt wzrokowy.
Chyba zauważyła, że wilk powoli zaczął wracać do siebie bo na jego pysku uśmiech robił się coraz większy.
- Bo ich właścicielka wcale nie jest mądrzejsza. - Canay nie mógł się doczekać odpowiedzi wilczycy, która rzuci zapewne jakąś ripostą, a on jeszcze bardziej zacznie się nakręcać.
Oboje będą się wyzywać słowami jakich świat nie słyszał...


~Gwen?~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)