Dziwnym było jak szybko jedna mała osóbka potrafiła rozładować napięcie i zmienić atmosferę spotkania o 180 stopni nie ubliżając przy tym nikomu, ani nie uciekając się do żadnej formy brutalności lub przekupstwa. Tym bardziej, że dziewczyna, o której mowa nie była ani przesadnie słodka, ani miła, a wręcz przeciwnie - twarda i szybka w decyzjach, stanowcza i mówiąca prosto z mostu co myśli. Takie osobniki powinny raczej sprawiać problemy niż ratować swoich kompanów od nieporozumień. Tymczasem Jenna chyba z wrodzonym talentem zespoliła to co uprzednio reszcie udało się w przeciągu kilku chwil rozwalić i zagnała ich do rozgrzewającego ciała marszu, w czasie którego zagadała do Husk'a i wyjaśniła mu zachowanie białej wadery. Gdyby jeszcze tylko przybliżyła Blindwind dlaczego ON się od niej odsunął byłoby genialnie. Jak widać jednak sądziła, że nowemu bardziej przydadzą się wyjaśnienia, a z Wind będzie mieć jeszcze czas pogadać. Poza tym może niewidoma sama domyśli się co było nie tak...
Trash nie wiedział czemu, ale przy Jennie stawał się spokojniejszy. Nie żeby jej ufał - tak głupi nie był, ale póki co jedynie ona rozumiała co czuł i co więcej - RESPEKTOWAŁA to, co rzadko się zdarzało. Większość z tych, których spotkał na tych terenach siłą narzucali mu swój sposób zachowania i nawet czucia! Szturchali go, kładli sobie na plecy, miętosili go, gnietli, szczerzyli się, podsuwali mu się pod pysk i najwidoczniej wszelki sprzeciw z jego strony traktowany był jak obraza. W takiej sytuacji na plusie w wewnętrznym spisie zagrożeń znajomych Trash'a były osoby, które albo do tej pory się nim nie zainteresowały, albo Jenna, która potrafiła bez wysiłku dopasować się do jego stylu odbierania otoczenia. W dodatku mówiła zrozumiale i bez ogródek szybko tłumacząc to czego nie rozumiał i rozwiewając jego wątpliwości. Taki sposób komunikowania się był mu najbliższy, więc pozbywał się powoli oporów przed rozmową z nią. Zadziwiająca kobieta. Jednak odkąd się spotkali nie usłyszał słów, które wstrząsnęły by nim bardziej niż te, które wypowiedziała tuż przed polowaniem:
,,Nie jesteś już tam, gdzie byłeś wcześniej. Nikt cię nie będzie poniżał, ja na pewno nie będę cię nazywać po imieniu, jeśli można to tak określić. Jesteś moim Bhai, rozumiesz? A to oznacza, że nikt, powtarzam NIKT nie waży się ciebie tknąć. Tutaj nie musisz się nikogo obawiać, chyba że zrobisz im coś złego, ale jakoś wątpię."
To proste stwierdzenie było zarazem najczulszymi słowami jakie usłyszał w życiu. Wypowiedziane w biegu, w trakcie drogi, może nawet nieprzemyślane, sprawiły, że o mało się nie zachłysnął i zatrzymał jak sparaliżowany w środku zaspy. Dobrze, że nie miał na to czasu, bo pewnie zaraz na dobre by się rozpłakał. W piersi zrobiło mu się tak gorąco jak wtedy kiedy łyknął te przeklęte ziółka, a obraz przed oczami przez kilka chwil spowijała nieprzenikniona mgła. Jenna jednak dostrzegła ofiarę i zaraz miało zacząć się polowanie tak więc nikt nic nie zauważył, a i on sam miał chwilę by się uspokoić. Z resztą na pewno powiedziała to odruchowo i na przerost otwarcie - jak do wszystkich. Wszak sama stwierdziła, że białą kocha, a on jest popapraniec, który nie wie co mówi. Nie zgodziłby się z nią co do tego ostatniego, ale przypomnienie sobie tych zdań pomogło mu ochłonąć. Najwyraźniej taki jej styl, choć... przecież potrafiła też nieźle się wkurzyć. Ale skoro ma mu pomagać ze względu na swoją naturę to niech i tak będzie... lepiej być po jej stronie niż po przeciwnej.
Potem brakło mu czasu na rozmyślania, bo kiedy tak dumał reszta już zdążyła dopaść świeży posiłek.
Jak na trzy wilki, pokurcza i jednego szopa jelonek to nie było jakoś niezwykle wiele, ale wystarczyło miejsca nawet dla niego. O dziwo nikt nie starał się go odepchnąć. Dziwne... zazwyczaj jadał jako ostatni. Więc czy to co mówiła nietoperzasta było prawdą? Nawet biała, choć uparcie odwracała od niego głowę nie zamierzała odganiać od zdobyczy, w której upolowaniu nawet - łamaga jeden - nie pomógł. A kiedy do jego nozdrzy doleciał zapach krwi poczuł jak głodny i zmęczony naprawdę jest. Głowa pulsowała mu tępo, serce waliło, mięśnie były dziwnie rozgrzane, a w dodatku poza szybko chapniętym kawałkiem mięsa z jaskini nie jadł niczego od kilku dobrych dni. Rzucił w końcu w kąt swoje rozważania i postanowił zaryzykować - może nim go przegonią zdąży choć w połowie zapełnić skurczony żołądek. Głód jednak robi z wilkiem dziwne rzeczy - kiedy tylko wbił zęby w chude mięśnie i ścięgna na nogach przestał zwracać uwagę na to co dzieje się dookoła i jak opętany zaczął połykać jeden kawałek za drugim. Oczywiście nie ośmielił się dorwać do mięsa lepszego gatunku (aż tak brawurowy nie był nawet w tamtym momencie). Tak dawno nie jadł większej zdobyczy! Wpadł mu chyba nawet jakiś smaczniejszy kawałek... pewnie będzie musiał potem to odpokutować, ale póki co niech rozkosz łechce jego podniebienie. Właśnie w takim stanie zastała go Jenna gdy odwróciła się od towarzyszek, a jej reakcja na ten widok była co najmniej bardzo efektowna.
- Bhai, dobrze się czujesz? - Spytała nie będąc pewna stanu swojego kolegi. Dopiero te słowa przedarły się przez jego myśli i raczyły rąbnąć go w mózg.
Uniósł powoli głowę i przełknął ostatni kawałek.
- Nie - Odparł cicho, choć całkowicie serio. Czuł się chory, zmęczony i zmaltretowany, ale jednocześnie przyjemna sytość tłumiła jego złe samopoczucie. Nie uznałby jednak w żadnym wypadku, że czuje się dobrze.
- Jak to NIE? - Jęknęła Jenna, która najwyraźniej nie lubiła nie tylko rzeźb z lodu, ale również chorych. - Czemu nic nie mówisz!? Co ci jest Bhai?
Wilk wahał się chwilę po czym rozłożywszy bezradnie łapy odparł:
- No w sumie nic...
- To jest coś czy nie, zdecyduj się! - Rozkazała Dżejka i pokręciła zmęczona głową. Oj, będzie mieć z nim problemy, jak nic.
- To nic takiego... - Husk zaczął szukać w głowie najlepszej odpowiedzi. Nie chciał mówić, że pewno się przeziębił, bo to nie tylko nie było istotne, ale i mogłaby się roznieść po okolicy plotka, że osłabł... a chorego wilka łatwiej wykończyć niż zdrowego. Jednak kłamać nietoperzycy też nie czuł potrzeby. Ostatecznie z pomocą przyszła mu odpowiedź na pytanie DACZEGO skrzydlata zapytała go o samopoczucie. Wtedy to dotarło do niego, że nie zrobiła tego ot tak sobie, ale najpewniej była to jej reakcja na jego zachłanne obżarstwo. W takim razie nie oczekuje po nim choroby, a jedynie czegoś co mogło wywołać w nim takie niepokojące zachowanie. Wystarczy więc odpowiedzieć zgodnie z jej oczekiwaniami!
- Po prostu... dawno nie jadłem - Przyznał, zgodnie z resztą z prawdą i spojrzał zmieszany w bok. Nie chciał takim zachowaniem zwracać na siebie uwagi - mógł się pohamować, a nie jak niewychowana szmata rzucać się na kosteczki. Jenna jednak skinęła głową i zaprzestała dochodzenia.
- Jedz jak długo chcesz Bhai - Dodała odwracając się do koleżanek - Mówiłam Ci już chyba, że jesteś jednym z nas, prawda? - I na tym skończywszy wróciła do rozmowy z waderami i Teslą, który domagał się o uwagę, a i chyba przypomniał sobie jakąś ciekawą militarną historię...
Trash za to w ciszy i o wiele spokojniej dojadł do końca co tylko się dało z oderwanej kończyny, a skończywszy usiadł za plecami Jenny i Bran patrząc ponad ich głowami na żywo gestykulującego szopa. Naprawdę ciekawy okaz... ciut żywiołowy, ale ostatecznie Trash czuł, że chciałby więcej się o nim dowiedzieć.
- I co panie, przyznacie, że ten przeciwnik był totalnym frajerem! - Zaśmiał się dumnie Tesla na koniec swojej opowieści stojąc na dwóch łapach na porozrywanym jelenim grzbiecie. Na Husk'a póki co nie zwracał większej uwagi, poza tym schowany za dwiema paniami chłoptaś był mu nie po drodze.
Blindwind choć nie odezwała się słowem zaczęła klaskać, a zaraz potem ze śmiechem dołączyła do niej Bran.
- A ja jakim byłam przeciwnikiem? - Zapytała Teslę i spojrzała na niego ciutek zaczepnie.
- Oj, niezwykle twardym! - Uśmiechnął się szop puszczając oczko i ostatecznie chyba napięcie między tą dwójką zelżało. Tylko jeszcze Bhai zalegał z wyjaśnieniami...
Kiedy kolejną historię zaczęła opowiadać Bran chłopak począł się coraz niespokojniej kręcić za jej i Jenny plecami nie mogąc się zdecydować no ostateczny ruch. Nietoperzasta raz po raz odchylała do tyłu ucho, aż w końcu zirytowana ciągłym skrzypieniem śniegu odwróciła głowę i spojrzała Trash'owi w oczy. W jednej chwili zamurowało go i skamieniał z obiema przednimi łapami ułożonymi w nienaturalnej pozycji i przechyloną niewygodnie głową. Jenna przypatrywala mu się chwilę, po czym na jej pysku pojawił się lekki uśmiech.
- Blindwind? - Spytała domyślnie, a chłopak już nawet nie zaskoczony jej wszechwiedzą na jego temat pokiwał delikatnie głową.
- To idź, przecież cię nie zje! - Szepnęła i pokazała mu łapą, by przestał się ociągać i podszedł do swojego wyimaginowanego arcy-wroga, a ona w tym czasie zagada Bran oraz Teslę, co nie było trudne, bo szara była właśnie w trakcie bardzo barwnej wypowiedzi.
Nie bez ociągania i kilku odrzuconych zamiarów ucieczki Husk podniósł się z oznaczonego ubitym wgłębieniem miejsca na którym siedział i niepewnie, za plecami rozmawiających podszedł do Blindwind. Usiadł na skos za nią i spojrzał na jej tylny pół-profil, a ona jak na komendę odwróciła głowę w innym kierunku. Może nie wiedziała gdzie patrzył, ale miała świadomość, że siedzi za nią, po prawej stronie - tak więc najlepiej było odwrócić łeb w stronę lewą. Jak jej tak nie lubi to nie będzie go raziła widokiem swojego pyska i nic niewidzących oczu! Kilka chwil trwali w ciężkim milczeniu, które jak bariera odbijało radosne głosy pozostałej trójki, aż w końcu Trash zebrał się w sobie, zacisnął pięści i wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Wiesz... - powiedział cicho, ale bardzo wyraźnie - Ja... - na chwilę się zaciął, ale gdy spojrzał na odwracającą od nich uwagę Jennę, zaraz wziął się w garść i płynnie dokończył:
- Wcale nie przeszkadza mi to, że nie widzisz. Nie okłamałem cię wtedy. - Ton jego głosu stał się nagle bardzo zdecydowany, lecz w pewien sposób łagodny - Nigdy by mi nie przeszkadzały takie rzeczy! - Oświadczył i odruchowo walnął łapą w ubity śnieg. O dziwo zdenerwowały go przypuszczenia, że może być do kogoś uprzedzony z powodu kalectwa. Z powodu zbyt dużej wielkości, albo siły to tak, ale nigdy przez brak jakiegoś zmysłu! Jednak teraz słowa mu się skończyły. Był obolały i miał za sobą wiele stresujących chwil tego dnia - nie mógł w teraz wykrzesać z siebie nic więcej. Z resztą - nie miał pomysłu co mógłby dodać. Teraz chyba to ona powinna coś powiedzieć... albo przynajmniej odwrócić się i dać do zrozumienia, że ma go gdzieś. Grunt, że zebrał się na odwagę.
Blindy? Chyba teraz Twoja kolej x3
I pamiętajcie, że Bran i Trash jeszcze się nie poznali! o.O Tak siedzą blisko siebie, a tu nic!
Trza to nadrobić x3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)