sobota, 26 września 2015

Z żalem musze wstawić a 4 Listy Pożegnalne

        Zira wywróciła oczami i popatrzyła na Misę, która niepostrzeżenie wdrapała się na drzewo obok niej.
- Misa? - zaczęła na tyle głośno by zakochana parka zwróciła na nie swą uwagę - Chodź, idziemy, nie będziemy tracić tutaj więcej czasu…
Po tych słowach zeskoczyła z drzewa, kotka poszła w jej ślady. Lwica skierowała się w obojętnie, którą stronę. Chciała uciec stąd jak najdalej. Rozmowa tych obcych wilków za bardzo przypomniała jej o przeszłości.
- Ale... - usłyszała wahający się głos basiora.
- Nie trudź się. Więcej mnie nie ujrzycie. - przerwała mu dosadnie, pewnym siebie głosem. Kilkoma susami znalazła się między drzewami, sama ze swymi myślami.
Nie mogła, więc zobaczyć zdziwionych min wilków. I własnej córki, która mimo wszystko lojalnie za nią dążyła.

******

        Dean patrząc na całą tą sytuację, wiedział, że teraz cała uwaga towarzyszy jest skupiona na nowej postaci. Uważał, że reszta już zajmie się… Marceliną?... Więc nie miał tutaj nic do roboty.
Wtem pomyślał o tym co tutaj przeżył… I o Blindwind… Czy… on naprawdę mógł jej to zrobić?
Nie miał innego wyjścia… Widocznie tak chciał Los.
Wykorzystując swe umiejętności, zmienił się w mgłę i… Zniknął w gęstwinie liści i gałęzi… Wspomnień i uczuć…
Widocznie tak musiało być.

******

        Siedziałem sobie nad zamarzniętym strumykiem i rozmyślałem.
Dosłownie o wszystkim. O tych, co tutaj spotkałem, o tym, co tutaj przeżyłem, o tym co się wydarzyło…
Jednak nie czułem się tu dobrze. Stałem na uboczu. Sam nie potrafiłem się otworzyć… Za bardzo się bałem, a nikt nie zwracał na mnie uwagi. Byłem praktycznie niewidzialny. W głębi serca i całą duszą czułem, że to nie jest moje miejsce. Nie pasuję tu, po prostu.
Zastanawiałem się czy jak zniknę, to czy ktoś to zauważy? Zainteresuje się tym, co się ze mną stało? Czy ktoś będzie tęsknił? Szczerze w to wątpiłem.
Więc taka była moja decyzja. Odejść bez słowa, bo przecież i tak nikt nie zwróci na to uwagi…
Wszedłem między drzewa, zawiedziony, że historia znów powtórzyła koło.
Czy naprawdę tak musiało być? Czy naprawdę nikt mnie nie chce?
Nie wiem...

******

        Marcysia popatrzyła z zaciekawieniem najpierw na małą puchatą kulkę zwisającą z łap olbrzyma, a potem popatrzyła na skrzydlatą samicę. Na szczęście ona nie zwracała na nią uwagi. Była zbyt zajęta nowoprzybyłą wraz z Brego.
Kto to jest? Jego nowa partnerka? Była na 90% pewna, że Brego jest postacią z ryciny, którą nosiła ze sobą, znalezioną jeszcze jako młoda wilczyca. Ale… czy on naprawdę mógł to zrobić? Zostawić własną córkę i towarzyszkę życia? Nawet nie wiedziała z jakiego powodu je zostawił, ale wiedziała, że skoro ma już kogoś innego, to nie ma zamiaru się narzucać.
- To ja może znajdę coś… do… jedzenia?- odezwała się nieśmiało do skrzydlatej. - Poznamy się trochę… bliżej?
Wilczyca skupiła swą uwagę na Marcysi.
- No dobra. Może pójdę z tobą?- widać było, że jest gotowa do pomocy. Podniosła już łapę by ruszyć.
- Nie, nie, poradzę sobie sama. Ok…? - uśmiechnęła się słabo.
- Jak chcesz… - odparła trochę zawiedziona i zdziwiona Aspen.
- To ja… Już pójdę… Po jedzenie… - powiedziała zmieszana. Odwróciła się szybko, by dziewczyna nie zobaczyła jej oczu i szybko ruszyła między truchłami, cały czas pilnując się by nie zdradzić swych uczuć i nie wzbudzić podejrzeń. Gdy zniknęła z pola widzenia (czyt. Weszła w las), poczuła się swobodniej i odetchnęła.
Już więcej jej nie ujrzą…




Dziękuję wszystkim za wspaniale spędzony czas tutaj, na Wariatach, a w szczególności Wiewiórze, która mnie wprowadziła w ten wspaniały, zwariowany świat. Niestety, odchodzę z bloga, gdyż nie dam rady brać czynnego udziału w nim, ze względu na szkołę. Codzienne dojeżdżanie trwające 2-3 godziny w jedną stronę- jest jednak ciężkie, a weekend'y? Odpoczywam, bo jestem zbyt padnięta by robić cokolwiek bardziej skomplikowanego od leżenia i przełączania kanałów w telewizji. Dziękuję raz jeszcze i życzę powodzenia z prowadzeniem bloga! default smiley :)

KoTa~

1 komentarz:

Podziel się z nami Swoją opinią :)