- SMOKI?! Skarbie! Smoki! Trzeba je znaleźć! Zwalczyć!
Pokonać Znajdziemy! – Brego zapomniał o wszystkim i zafascynowany nowym celem
zerwał się w powietrze z oszalałym spojrzeniem roglądając się na wszelkie
strony, jakby łuskowate monstrum miało mu zaraz wyskoczyć przed nos –
Znajdziemy go! – warknął do Aspen – Chodźcie z nami, Skarbie! Pokonamy go
razem! – wyciągnął wielkie łapsko do małej hybrydy, która stała jeszcze na
ziemi z rozbawieniem na twarzy.
- Serio, macie tu smoki? – zapytała nie wierząc w to co
słyszy.
- Nie wiemy, Skrabie! Ale się dowiemy! Dowiemy się,
znajdziemy! – z tymi słowami złapał ją za przednią łapkę, podrzucił do góry, a
samica rozpięła skrzydła roześmiana po uszy.
- W takim razie na co czekamy? – zapytała lecąc już przed
siebie. W życiu z prawdziwynm jaszczurowatym się nie spotkała (przynajmniej nie
pamiętała), teraz miała szansę, nie mogła jej zaprzepaścić!
U boku swego przyjaciela miała przed sobą ciekawie zapowiadającą
się przygodę i aż trzęsła się z radości robiąc w powietrzu najróżniejsze
akrobacje dla upustu niekończącej się energii. Brego huknął kilka razy
skrzydłami o powietrze ruszając jak strzała w kierunki pierwszych latających
wysp, które napatoczyły mu się na widnokrąg.
******
Dwójka zwiedziła chyba wszystkie możliwe latające wyspy w
okolicy, jednak były one na tyle małe, że oblecili je niczym błyskawice, ich
sokole oczy wyłapując nic innego jak puste, nieprzetarte szlaki zwierząt oraz
gęste zarośla, bez żadnych jaskiń lub grot, gdzie skrywać mogły się potężne
jaszczury zionące ogniem.
- No szlag, Skarbie, na to wychodzi, że nikogo i niczego
tu nie ma. – mruknął z żalem Brego zawisając w powietrzu oraz rzucając ostatnie
spojrzenia wokół siebie – Na wyspach nie ma. Żadnej groty, żadnej jaskini, po
prostu pustki! – założył łapy na piersiach jak rozczarowane dziecko oraz wydął
dolną wargę, na co Aspen zareagowała rozbawionym śmiechem widząc starego
wterena w tak dziecinnym stanie.
- Aj, przestań, Brego, może są, tylko się tak dobrze
skrywają, że nie można ich znaleźć? A może są gdzieś jeszcze indziej? Przecież
latające wyspy to nie jedyne miejsce, gdzie można znaleźć smoki! – pocieszyła go
zataczając wokół niego coraz to szybsze kółka, póki nie zawisła do góry nogami
przed jego twarzą z wielkim uśmiechem na ryjku – To jak? Szukamy dalej?
Brego rozweseliła się mordka na słowa swojej kompanki,
której zaraźliwy uśmiech przykleił się do jego ust poprawiając mu odrazu humor.
- A, niech będzie! – zawołał, jednak potem do jego uszu
doszły jakieś dźwięki. Zastrzygł radarkami próbując zlokalizować źródło,
spojrzał odruchowo za siebie, jednak widząc nic innego niż chmury oraz błękit nieba
dotarło do niego, że przecież lata! Potrząsnął głową, po czym zniżył wzrok
zerkając co tam się dzieje na ziemi – Ej, Aspen, patrzcie! – wskazał palcem w
dół.
- Co tam? Smok?! – zawołała podekscytowana patrząc pod
siebie.
- Nieeee, wilki, Skarbie, Dean się chyba zwał ten jeden
biały. – samiec podrapał się po głowie w zamyśleniu – Ale tego drugiego nie
kojarzymy, pójdziemy się przywitać? – zapytał z błagalnym wyrazem pyszczka –
Może pomogą nam znaleźć smoka? – wpadło mu do głowy, chciał koniecznie zlecieć
na dół, musiał jakoś przekonać towarzyszkę.
Nie wiedział czemu, ale coś ciągnęło go do tego nowego,
niebieskiego punkciku na ziemi...
- Noo... Dobra, niech będzie. – zgodziła się Aspen,
której niezbyt się podobał ten pomysł, ale nie mogła odmówić błagalnemu
spojrzeniu hybrydy, które mimo swej białej pustki mogło konkurować z niejednym
szczeniakiem próbującym wyżydzić coś od mamy.
- Haha! – zawołał rozradowany, chwycił hubrydę za łapę i
zapikował w kierunki dwójki.
Zaskoczona jego nagłym przypływem energii złożyła
skrzydła w zdłuż ciała, żeby nadążyć nad samcem oraz nie pożegnać się ze swoją
łapką, trzymaną w żelaznym uścisku wterana, który chcąc szybko znaleźć się na
dole przybrał krztałt wystrzelonej strzały, ze skrzydłami tak blisko ciała, że
prawie w ogóle nie łapały powietrza, by ich wyhamować.
W ostatniej chwili, gdy 2-3 metry zostały im do zdeżynia
się z ziemią samiec pociągnął Aspen za rękę i kiwnął głową, dając jedno znacznie
do zrozumienia, że pora wyhamować, jeżeli nie chcą rozplaskać się o ziemię.
Dwie pary potężnych skrzdeł załopotały z hukiem w powietrzu, gdy obydwa ciała
zostały szarpnięte impetem powietrza zdeżającego się z rozpostartą błoną i
piórami. Odelgłość od ziemi była jednak nieco za mała na eleganckie lądowanie,
więc musieli kawałek przebiec po śniegu, żeby nie połamać sobie łap o
zlodowaciałą ziemię.
- Ha! To się nazywa synhronizacja, Skarbie! – zawołał Brego
nagle zmienionym głosem, głosem niższym, dostojniejszym niż tym na codzień, sam
aż się zdziwił słysząc ten dźwięk, jednak uśmiech na jego twarzy powiększył
się, kiedy skojarzył ten tębr głosu z dawniejszymi czasami, potrząsnął jednak
łbem wracając do rzeczywistości – Piątka! – zawołał szczerząc się od ucha do
ucha. Aspen zaśmiała się i podskoczyła do wyciągniętego łapska, przybijając solidnego
piątaka – Witajcie! – zwrócił się do pozostałych...
Aspen? Dean?
Marcysia? X3
Kusi mnie by wbić tam z Angel i trochę popyskować starszym, ale nie wiem czy znajdę czas ;u;
OdpowiedzUsuńJak znajdziesz to wbijaj, tylko Brego widząc coś małego - według - niego - na - pierwszy - rzut - oka - Danko - podobnego, to wiedz, że napewno nią trochę powywraca w powietrzu ^^
UsuńWiesz, już dwa razy Efa łamał ją za ogon i rzucał nią w zaspę i co najmniej sześć razy mówił, że ją zje... Chyba poradzi sobie z Brego ^^
UsuńTylko, żeby nic nie jadła przed tym, bo jak nic jej się cofnie XD
UsuńXD
UsuńEj... właśnie doszło do mnie, że to byłoby spotkanie najmniejszego i największego futrzaka z watahy. Zabawnie by wyglądali, stojąc obok siebie ^^"
Tia... Angel wielkości jego łapy XD
Usuń