piątek, 11 września 2015

Od Brego do Aspen, Dean'a i Marcysi - Smoki!

        - SMOKI?! Skarbie! Smoki! Trzeba je znaleźć! Zwalczyć! Pokonać Znajdziemy! – Brego zapomniał o wszystkim i zafascynowany nowym celem zerwał się w powietrze z oszalałym spojrzeniem roglądając się na wszelkie strony, jakby łuskowate monstrum miało mu zaraz wyskoczyć przed nos – Znajdziemy go! – warknął do Aspen – Chodźcie z nami, Skarbie! Pokonamy go razem! – wyciągnął wielkie łapsko do małej hybrydy, która stała jeszcze na ziemi z rozbawieniem na twarzy.
- Serio, macie tu smoki? – zapytała nie wierząc w to co słyszy.
- Nie wiemy, Skrabie! Ale się dowiemy! Dowiemy się, znajdziemy! – z tymi słowami złapał ją za przednią łapkę, podrzucił do góry, a samica rozpięła skrzydła roześmiana po uszy.
- W takim razie na co czekamy? – zapytała lecąc już przed siebie. W życiu z prawdziwynm jaszczurowatym się nie spotkała (przynajmniej nie pamiętała), teraz miała szansę, nie mogła jej zaprzepaścić!
U boku swego przyjaciela miała przed sobą ciekawie zapowiadającą się przygodę i aż trzęsła się z radości robiąc w powietrzu najróżniejsze akrobacje dla upustu niekończącej się energii. Brego huknął kilka razy skrzydłami o powietrze ruszając jak strzała w kierunki pierwszych latających wysp, które napatoczyły mu się na widnokrąg.

******

        Dwójka zwiedziła chyba wszystkie możliwe latające wyspy w okolicy, jednak były one na tyle małe, że oblecili je niczym błyskawice, ich sokole oczy wyłapując nic innego jak puste, nieprzetarte szlaki zwierząt oraz gęste zarośla, bez żadnych jaskiń lub grot, gdzie skrywać mogły się potężne jaszczury zionące ogniem.
- No szlag, Skarbie, na to wychodzi, że nikogo i niczego tu nie ma. – mruknął z żalem Brego zawisając w powietrzu oraz rzucając ostatnie spojrzenia wokół siebie – Na wyspach nie ma. Żadnej groty, żadnej jaskini, po prostu pustki! – założył łapy na piersiach jak rozczarowane dziecko oraz wydął dolną wargę, na co Aspen zareagowała rozbawionym śmiechem widząc starego wterena w tak dziecinnym stanie.
- Aj, przestań, Brego, może są, tylko się tak dobrze skrywają, że nie można ich znaleźć? A może są gdzieś jeszcze indziej? Przecież latające wyspy to nie jedyne miejsce, gdzie można znaleźć smoki! – pocieszyła go zataczając wokół niego coraz to szybsze kółka, póki nie zawisła do góry nogami przed jego twarzą z wielkim uśmiechem na ryjku – To jak? Szukamy dalej?
Brego rozweseliła się mordka na słowa swojej kompanki, której zaraźliwy uśmiech przykleił się do jego ust poprawiając mu odrazu humor.
- A, niech będzie! – zawołał, jednak potem do jego uszu doszły jakieś dźwięki. Zastrzygł radarkami próbując zlokalizować źródło, spojrzał odruchowo za siebie, jednak widząc nic innego niż chmury oraz błękit nieba dotarło do niego, że przecież lata! Potrząsnął głową, po czym zniżył wzrok zerkając co tam się dzieje na ziemi – Ej, Aspen, patrzcie! – wskazał palcem w dół.
- Co tam? Smok?! – zawołała podekscytowana patrząc pod siebie.
- Nieeee, wilki, Skarbie, Dean się chyba zwał ten jeden biały. – samiec podrapał się po głowie w zamyśleniu – Ale tego drugiego nie kojarzymy, pójdziemy się przywitać? – zapytał z błagalnym wyrazem pyszczka – Może pomogą nam znaleźć smoka? – wpadło mu do głowy, chciał koniecznie zlecieć na dół, musiał jakoś przekonać towarzyszkę.
Nie wiedział czemu, ale coś ciągnęło go do tego nowego, niebieskiego punkciku na ziemi...
- Noo... Dobra, niech będzie. – zgodziła się Aspen, której niezbyt się podobał ten pomysł, ale nie mogła odmówić błagalnemu spojrzeniu hybrydy, które mimo swej białej pustki mogło konkurować z niejednym szczeniakiem próbującym wyżydzić coś od mamy.
- Haha! – zawołał rozradowany, chwycił hubrydę za łapę i zapikował w kierunki dwójki.
Zaskoczona jego nagłym przypływem energii złożyła skrzydła w zdłuż ciała, żeby nadążyć nad samcem oraz nie pożegnać się ze swoją łapką, trzymaną w żelaznym uścisku wterana, który chcąc szybko znaleźć się na dole przybrał krztałt wystrzelonej strzały, ze skrzydłami tak blisko ciała, że prawie w ogóle nie łapały powietrza, by ich wyhamować.
W ostatniej chwili, gdy 2-3 metry zostały im do zdeżynia się z ziemią samiec pociągnął Aspen za rękę i kiwnął głową, dając jedno znacznie do zrozumienia, że pora wyhamować, jeżeli nie chcą rozplaskać się o ziemię. Dwie pary potężnych skrzdeł załopotały z hukiem w powietrzu, gdy obydwa ciała zostały szarpnięte impetem powietrza zdeżającego się z rozpostartą błoną i piórami. Odelgłość od ziemi była jednak nieco za mała na eleganckie lądowanie, więc musieli kawałek przebiec po śniegu, żeby nie połamać sobie łap o zlodowaciałą ziemię.
- Ha! To się nazywa synhronizacja, Skarbie! – zawołał Brego nagle zmienionym głosem, głosem niższym, dostojniejszym niż tym na codzień, sam aż się zdziwił słysząc ten dźwięk, jednak uśmiech na jego twarzy powiększył się, kiedy skojarzył ten tębr głosu z dawniejszymi czasami, potrząsnął jednak łbem wracając do rzeczywistości – Piątka! – zawołał szczerząc się od ucha do ucha. Aspen zaśmiała się i podskoczyła do wyciągniętego łapska, przybijając solidnego piątaka – Witajcie! – zwrócił się do pozostałych...


Aspen? Dean? Marcysia? X3

6 komentarzy:

  1. Kusi mnie by wbić tam z Angel i trochę popyskować starszym, ale nie wiem czy znajdę czas ;u;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak znajdziesz to wbijaj, tylko Brego widząc coś małego - według - niego - na - pierwszy - rzut - oka - Danko - podobnego, to wiedz, że napewno nią trochę powywraca w powietrzu ^^

      Usuń
    2. Wiesz, już dwa razy Efa łamał ją za ogon i rzucał nią w zaspę i co najmniej sześć razy mówił, że ją zje... Chyba poradzi sobie z Brego ^^

      Usuń
    3. Tylko, żeby nic nie jadła przed tym, bo jak nic jej się cofnie XD

      Usuń
    4. XD
      Ej... właśnie doszło do mnie, że to byłoby spotkanie najmniejszego i największego futrzaka z watahy. Zabawnie by wyglądali, stojąc obok siebie ^^"

      Usuń
    5. Tia... Angel wielkości jego łapy XD

      Usuń

Podziel się z nami Swoją opinią :)