Zdezoriętowany samiec nawet nie wiedział co się stało - jego rozjuszone zmysły za nic miały gadanie Danki i „przyjacielskie” charczenie duszonego samca, jednak w pewnym momencie pojawiiło sieę tyle dotkliwych boźdżców, że samiec aż zgłupiał. Wielki wybuch, oślepiające światło oraz kłójący ból jakby miliarda igiełek uderzających go po tylnych łapach oraz brzuchu. Samiec padł na plecy nie wiedząc co się dzieje, tym samym puszczając swego zakładnika, który w mig skorzystał z okazji i czmychnął nim Blizna zdołał zauważyć, w którą stronę – bolało go całe podbrzusze, nic nie widział, oprócz setki tańczących mu przed okiem kolorów, zmywających wszystko w jedną nic nieznaczącą papkę nie do rozczytania.
Powoli jego zmysły dochodziły do siebie, basior zwlókł się ociężale z ziemi, a wściekłość wrzała w nim jak w wielkim zamkniętym garze, który zaraz miał zamiar wykipieć oraz zalać swym gniewem wszystko co stało mu na drodze. Jego trzęsący się oddech wydmuchiwany był w postaci urywanego charczenia, niczym u rozeźlonego byka na arenie. Weteran rozejrzał się rozjuszonym spojrzeniem po okolicy. W głowie wyryty miał jeden, wyraźny cel – wilki i lis. Nie chodziło mu tu już o walkę, o autoryrtet, czy też o sam fakt, że chcał się nad kimś poznęcać dla przyjemności... Teraz w grę wchodziła dzika rządza krwi, niczym u bezmyślnego zwierzęcia z puszczy, którego instynktownym zadaniem było zabicie wroga, wroga którym byli teraz walnięty poeta i pokręcony lis.
- Jest źle? – Lira siedząca obok Danki i wpatrująca się w zaistniałą sytuację z wielkim zainteresowaniem oraz fascynacją męskiego ciała uznała, że zachowanie Rex chyba zaczęło wymykać się spod kontroli.
- Nie? Nad wszystkim panuję... – rzekła Danka oszołomiona kompletnie tym co się tutaj działo oraz nie nadążając już trochę nad biegiem wydarzeń, który teraz szybko próbowała ogarnąć w głowie.
Nagle Blizna warknął wściekle i ruszył pędem za tropem dwóch uciekinierów, stawiając kroki niczym słoń, w nosie mając eleganckie, strategicznie ciche podejście wojownika (którego za młodu uczył (lub raczej próbował nauczyć) go niejeden wojenny mistrz).
- A-ha, napewno? – dopytała się zapatrzona w odchodzacego wilka blondyna.
- No co tak stoicie, zróbcie coś! – warknęła Kami, która już po dziurki w nosie miała tego całego cyrku na kółkach.
- No mówię, że nad wszystkim panuję! – odkrzynęła jej się Danka zbierająca się do pogoni za Rex’em z zalążkiem planu świtającym jej w głowie, musiała go tylko lekko dopracować po drodze. Postawiła jednak pierwsze kilka kroczków „biegiem”, po czym stwierdziła, że tak to na może sobie do jutra biec za tym białym wariatem i dobiec dopiero na pogrzeb swoich nowopoznanych kolegów. Wróciła się więc, skoczyła zastępczemu wierzchowcowi na plecy i zakrzykneła – Dajesz Lirka! Andale! Jedziemy na ratunek!
- Czy ja ci wyglądam na przewoźnego osła? – burknęła patrząc na skaczącą jej po plecach rudą wszę, nie zdając sobie widocznie sprawy z powagi sytuacji.
- Będziesz mogła popisać się przed Rex’em jak szybko biegasz. – westchnęła Danka patrząc ze zniecierpliwieniem na kuzynkę, która odrazu dostała strzału energi i jak z procy ruszyła za białym wojakiem mało nie gubiąc po drodze Szalonej Danki, która trzymała się kurczowo jasnych kłaków wilczycy, a jej małe ciałko telepotało się jak wór kartofli po jej grzbiecie.
******
Tym czasem Rex dopadł swoje ofiary i za wszelką cenę próbował ściągnąć z drzewa wczepionych w nie całymi siłami dwa samce, które w duszach już odmawiłały ostatnie modlitwy do kogokolwiek, kto ich słuchał. Na szczęście wspieli się na tyle wysoko, że szalejący pod drzewem basior był zbyt ciężki, żeby się na nie wdrapać lub, żeby z miejsca wyskoczyć w góre oraz ich dorwać. Jego ogromne szczęki jedynie trzaskały złowrogo zamykając się na pustej przestrzeni i co ponajniższych gałązach gruchocząc je na drzagi, a jego ślizgające się po roślinie pazury okorowały drzewo ryjąc teraz głębokie ślady w jego pniu.
- Nie chcesz teraz zjeść, odważniaczku? – wysapał, a psychopatyczny uśmiech pojawił się na jego mordzie.
W oczach widać było czysty szał... To już nie był ten sam wilk, to już było to Zło, które kryło się głęboko, głęboko w każdej żywej istocie, tylko w przypadku Rex’a znalazło ono swoje wyjście z głębin duszy wypezłzając na światło dzienne, szalejąc i macąc mu w głowie.
- Wyrwę to drzewo z korzeniami! – wrzasnął na całe gardło napierając na pień całym ciężarem, jednak widząc, że to jednak nic nie daje cofnął się, rozpędził oraz naskoczył na nie z impetem, a do uszu całej trójki doszedł cichy jęk drzewa.
Miny dwóch pokrętów zrzedły jeszcze bardziej, a wyszczerz Blizny rozszerzył się do granic możliwości. Jednak! Nim Rex zdołał powtórzyć swój plan z odsieczą nadeszła Ruda Wybawicielka i jej Wierny Wierzchowiec Zastępczy!
Lira zahamowała pod samymi łapy białego samca, żeby zwrócić na siebie jego uwagę i upewnić się, czy aby na pewno zauważył jej przybycie. Za to Danka wyskoczyła z grzbietu kuzynki, niczym ruda kula kłaków lądując rozwscieczonemu samcowi na pysku, zasłaniając mu całą wizję płomienistą fryzurą - tym samym skupiając całą jego uwagę na niej (no i cały plan Liry szlag trafił ^^”).
- Reksi! Co ty wyrabiasz?! – wrzasnęła klepiąc go łapką po pysku, ten jednak nie kojarzył w ogóle kto to jest... Co to za ruda gadająca wiewiórka na jego nosie? Czego ona od niego chce? – Nie jesteś sobą! Ocknij się! – mały upierdliwiec zaczął go już poważnie irytować, za kogo ona się miała? Wskakuje mu na nos i wrzeszczy wniebogłosy! – Bo jak Babcię kocham, pójdę po Blindwind!
Blindwind? Blindwind... Blindwind... Blind...
- ... Wind? – mruknął do siebie zakłopotany, a oczy aż mu się poszerzyły ze zdziwienia na dźwięk tego imienia – Blindwind... – rzekł jakby do siebie, a wyraz jego twarzy momenatlnie zelżał z pomarszczonej, rowścią mordy do łagodniejszego zagubionego pyska.
- Tak! TAK! Pójdę po Blindwind, Blindwind przyjdzie i Blindwind ci nastuka widelcem rozumu to tej pustej bańki, jak zaraz się nie weźmiesz w garść! – widząc, że w końcu dodrapała się do podświadomości wilka powtarzała imię wszechmogącej wadery jak najczęściej się dało.
Samiec potrząsnął głową, sam chwytając się w końcu porządnie swojej podświadomości, odzyskując powoli trzeźwość umysłu.
- Za co? – mruknał nie do końca rozumiejąc o co chodzi, jego rozbite myśli nie do końca łapiąc co się przed chwilą działo.
- Jak to za co?! Chciałeś nas zabić! Szaleńcze ty! – lis widząc, że sytuacja już została opanowana odzyskał odwagi.
- Jak się zaraz nie zamkniesz mogę to jeszcze w każdej chwili zrobić. – warknał patrząc na niego kątem oka, wciąż mając wszystko zasłonięte Danką.
- Nie mów tylko, że nic nie pamiętasz... – mrukneła mała patrząc na niego w zakłopotaniu.
- Tak średnio...
- Dobra! Kij z tym! Ważne, że jest już normalny! – wtrąciła się Lira przyjacielsko szturchając go po ramieniu – Kurde, stary! Ale żeś dał popis, ja nie mogę! Weź tak rób częściej, serio! Jest na co popatrzeć!
- NIE!! – wrzasneli jednocześnie Danka, Leonardo i Jaskier karcąc zaskocząną ich reakcją waderę wzrokiem.
- ALE! – uradowała się nagle Szalona - Mówiłam, że mam wszystko pod kontrolą? – machnęła łapką – I tak jak mówiłam, mam! – dumna ze swojej roboty zeskoczyła z powortem na ziemię z wielkim wyszczerzem na pysku.
- Dziękować Blindwind! – mruknął pod nosem Leonardo – Nie wiem co ona za jedna, ale napewno winni jej jeste...
Dalej niestety zapiski Wiewióry się urywają zostawiając nas w objęciach niepewności co do losów jej i bohaterów (a także bez możliwości napisania dalszego ciągu). Wysłała mi tą opowieść chwilę przed tym jak powiedziała słowa, które na zawsze wyryły się w mej pamięci ,,Wstawisz? Ja muszę lecieć pędzikiem, będę, ale bardzo późno!". A potem zniknęła zostawiając mnie samą z pustką w głowie.
Wstawiłam więc zgodnie z jej wolą powyższy tekst i czekam aż wróci i pewnego dnia dokończy swoją opowieść...
~ Fidela
A oto i moja dopiska! Jak widzicie powróciłam i wybaczcie mi za to małe niedopatrzenie ^^"
Na szczęście urwało ostatnie kilka słów, więc dużo Was nie ominęło ;)
"(...) Jesteśmy winni jej przysługę..." - i tak o się wszystko kończy ^^
A kto dokańcza? Ustalcie między sobą :3
Widelec rozumu XD Gorsze niż kij i zwykły widelec razem wzięte!
OdpowiedzUsuńBlindwind jest po prostu strażnikiem sprawiedliwości! XD
OdpowiedzUsuńChoć wydziela ją na dość brutalne sposoby, przynajmniej dyscyplinarnie pilnuje porządku X3
Każe na przykład łamaczy ogonów XD
UsuńNa przykład XD
UsuńWłaśnie doczytałam zapiski Fidelki pod postem - brzmią jakby to wszystko było moim ostatnim przedśmiertnym pragnieniem, a ja bym miałam już nigdy nie wrócić! O.o
Fajnie wyszło x3
Mi też to tak zabrzmiało O.O Czytam to i sobie myślę ,,WTF, o co tu chodzi?!"
UsuńByłam zmęczona, a dostałam kopa weny...
UsuńSamo się prosiło <3
Tak, taaak, mnie to tu śmierdzi jakimś niecnym planem - najpierw chcesz ukraść mi doniczki, a teraz to... Knujesz coś, Truflo! >.>
Usuń