sobota, 26 września 2015

Od Angel do Brego, Aspen, Marcysi i Dean'a - Szara Flaga

        Istnieją trzy grupy społeczne: pesymiści, optymiści i realiści. Ci ostatni zajmują się chłodną kalkulacją i patrzeniem na świat przez pryzmat rzeczywistości. Optymiści to zazwyczaj marzyciele, którzy stoją na pograniczy świata fantazji i życia. Czasami jedynie przechylają się to w jedną, to w drugą stronę, tylko po to by znów złapać równowagę i stać na pograniczu dwóch rzeczywistości. Z kolei rolą tej pierwszej grupy najczęściej jest narzekanie i wymyślanie najczarniejszych scenariuszy z możliwych. Mało kto lubi pesymistów, ale najczęściej to ich poglądy są najzdrowsze, albo przynajmniej najmniej niebezpieczne. Żyją bez nadziei na lepsze jutro i nie poświęcają czasu nad rozmyślaniem „A co by było, gdybym to…?”, „A co by było gdybym tamto…?”. W efekcie, w chwili niepowodzenia  ich rozczarowanie będzie najlepsze. Jedyna rzecz, jaka może ich spotkać to miłe zaskoczenie.
Może więc Angel powinna zostać pesymistką?
Dziewczyna jakąś godzinę temu wdrapała się na najwyższe drzewo, jakie udało się jej znaleźć w okolicy  i bez przerwy wierciła się na gałęziach, próbując znaleźć wygodną pozycję. W końcu, po kilkudziesięciu minutach łamania gałązek i odzyskiwania równowagi, zaczepiła się ogonem o jedną z grubszych gałęzi i zawisła głową w dół, niczym mały, puchaty nietoperz. Właściwie to przez jej dziwnie duże uszy ktoś mógłby wziąć ją za przerośniętego , latającego szczura. To, że nie miała skrzydeł to była już inna sprawa.
Kundelka wyciągnęła przednie łapki, pozwalając by swobodnie zwisały i kołysały się wraz z resztą ciała. Krew już jakieś kilka minut temu uderzyła jej do głowy i chociaż dawno temu minął czas, gdy powinna zemdleć, ona jakoś się trzymała. 
Zawiał lodowaty, zimowy wiatr, który bez najmniejszego trudu poruszył suczką. Ciężko powiedzieć, czy Angel sama zaczęła bujać się na ogonie, czy też silny podmuch bawił się nią, jak szmacianą lalką. Efekt był taki sam. Angel, wisząc na ogonie, kołysała się to do przodu, to do tyłu w rytm mocnego wiatru. Przez chwilę miała nawet wrażenie, że silniejszy zefir strąci ją z gałęzi i porwie ze sobą, jak czerwone, jesienne liście. Taki jest już skutek niedowagi. Mówi się trudno. Angel już dawno przestała się tym przejmować i dalej kołysała się obojętnie. Do tyłu, do przodu. Do przodu, do tyłu. Przypominała trochę kremową flagę, którą ktoś dla żartów rozwiesił na drzewie w środku lasu. Takie porównanie mogłoby wydawać się nawet zabawne i Piper przez chwilę również dobrze się bawiła. Zaraz jednak to porównanie skojarzyło się jej z piosenką, którą kilka razy słyszała w mieście.
"Flaga pogięta, brudna i szara. Dziś jestem brzydka, dziś jestem stara…"
Cóż, kto jak kto, ale Angi na pewno nie była ani pogięta, ani tym bardziej brudna, czy stara. Co to to nie! Chociaż co do jej urody (albo właściwie jej braku) chyba nikt nie miał najmniejszych wątpliwości. 
Suczka, jakby chciała udowodnić ile drzemie w niej energii, podciągnęła się i wdrapała na gałąź. Zauważyła pod sobą śniegową zaspę, która z takiej odległości wyglądała na całkiem bezpieczną i na tyle grubą, by móc zamortyzować upadek małego pieska. Jak myślicie, co zrobiła potem? To chyba oczywiste, że skoczyła! 
Po chwili leżała na dole, otulona miękką, śniegową zaspą. A przynajmniej taka jej się wydawała. W rzeczywistości, śnieg na który upadła suczka i który uważała za całkiem bezpieczne lądowisko, zdążył już częściowo zamarznąć, tworząc na swojej powierzchni twardą skorupę. Gdy Angel upadła na grubą warstwę zamarzniętego puchu coś pod nią chrusnęło. Nie miała pojęcia, czy to tylko śnieg i odłamki lodu, czy może dzięki wielkiemu talentowi udało jej się skruszyć kilka kosteczek. Na szczęście po szybkiej analizie i policzeniu wszystkich czterech łapek, Piper uznała, że nic jej nie jest, a chruśnięcie, jakie usłyszała musiało być dźwiękiem śniegu, który spłaszczył się odrobinę pod niewielkim ciężarem pieska. 
Nie minęła minuta, a dziewczyna z powrotem była na chodzie. Ba! „Na chodzie” to mało powiedziane! Biegała jak szalona w tę i we w tę, przeskakując nad ułamanymi gałęziami, wdrapując się na ogromne kamienie, które stanęły jej na drodze i ślizgając się po malutkich, zamarzniętych kałużach. Innymi słowy, w niczym nie przypominała osoby, która zaledwie kilka chwil temu leżała na śniegu i zastanawiała się, czy aby na pewno niczego sobie nie połamała. Czy można nazwać to ADHD? Cóż, chyba już widzieliście jak wyglądają medyczne „umiejętności” Angel. Myślę, że gdyby dziewczyna była poważnie chora na głowę to nie przestałaby żyć tak, jak do tej pory. Ale czego można się spodziewać po puchatej kulce, która nie robi niczego innego poza okradaniem innych i podskakiwaniem starszym?

                                                                             ~***~

        Po ponad pół godzinie, zdawałoby się bezsensownego biegu i odkopywanie krótkich nóżek z zasp, Piper dotarła do całkiem sporej polany. Właściwie to owy teren nie odznaczał się niczym szczególnym. Wszędzie był śnieg, w którym kundelka miejscami tonęła i zakopywała się aż po długie, sterczące ucho (drugie było już oklapnięte, więc zasłonięcie go nie stanowiło szczególnego wyczynu). Angel, przekonana iż na tych terenach nie znajdzie nikogo, ani niczego ciekawego była gotowa zawrócić i z powrotem ruszyć do reszty watahy. Jednak w końcu jej uwagę przykuło kilka nieznajomych postaci. Gdy Ann podeszła bliżej, była w stanie w miarę dokładnie przyjrzeć się obcym wilkom i nie-wilkom. Dwójkę z nich poznała od razu. Pierwsza w oczy rzuciła jej się skrzydlata samica, z którą może zamieniła słówko, czy dwa podczas ogniska. Aspen, jeśli dobrze pamiętała. Drugą, rogatą hybrydę znała tylko i wyłącznie z widzenia. Właściwie to pamiętała jak owy osobnik tarmosił i podrzucał do góry rudą dziewczynę…. Biały wilk też wydawał się znajomy, choć Angel nie była co do tego pewna. Wiedziała jedynie tyle, że w życiu nie widziała tamtej niebieskowłosej wadery.
Podeszła bliżej tej niewielkiej grupy, nie martwiąc się o to, czy zostanie zauważona. Szczerze w to wątpiła, dlatego też nie dbała specjalnie o środki ostrożności, takie jak nie nadeptywanie na gałązki. Siedziała sobie przyczajona w krzakach, tuż obok nieznajomych. Gdy wychyliła kremowy łepek zza roślin, znów spojrzała z zaciekawieniem przez siebie. Liczyła na to, że usłyszy cokolwiek od wilków, jednak nie było jej to dane. Przymrużyła oczy, przyglądając się trzem postaciom- hybrydzie i dwóm wilkom. Trzem postaciom… No właśnie, trzem! Brakowało jednego! Rogatej hybrydy, ze skrzydłami nietoperza. Ale gdzie mógł się podziać…?
Zaledwie sekundę później Angel wisiała ponad metr nad ziemią, i to głową w dół. Coś, a może raczej KTOŚ złapał ją za tylne łapki i chyba nie miał zamiaru puścić.
- Skarbie, zobaczcie co żeśmy złapali! - Angel nie potrafiła stwierdzić czy była zaskoczona, czy raczej oburzona. 
Nie lubiła być nazywana „czymś”, choć nie mogła za wszystko obwiniać hybrydy. Chociaż to, że jakby nigdy nic odciągnął ją od ziemi było tylko i wyłącznie jego winą.
- Ej! Kogo nazywasz "czymś"? - fuknęła, próbując wyzwolić się z uścisku rogacza. 
Jednak obcy najwyraźniej miał łapy ze stali, bo nie działało na niego ani drapanie, ani wbijanie ostrych ząbków pod skórę. 
- To coś mówi! Skarbie, słyszySkarbie? Może szczurem, skoro tak nas drapie? - Wielka hybryda podniosła Angel jeszcze wyżej, na wysokości pustych, białych oczu, tak by móc się jej lepiej przyjrzeć. 
Piper nie przestała się miotać, choć ta sytuacja wydała jej się bardziej dziwna niż straszna. Właściwie to czuła się tak, jakby wisiała na gałęzi tamtego drzewa, choć rogacz już przestał nią podrzucać.
- Powiedzcie czym jesteście, skoro umiecie mówić? Czy już może nie potraficie, szczurku? - Nieznajomy dalej przyglądał się Angel, która obracała głową to w jedną, to w drugą stronę, próbując dosięgnąć łapy chłopaka. 
Kilka razy udało jej się zatopić w nim ząbki, ale nie wyrządziła jakiejkolwiek krzywdy.
- Angel. - odparła trochę zbyt pewnie, jak na okoliczności. 
Właściwie to sposób, w jaki patrzyła na hybrydę wyglądał tak, jakby rzucała mu wyzwanie i obelgi prosto w twarz. Był to dość zabawny widok, biorąc pod uwagę, że była tylko małym kundelkiem, który nawet nie sięgał hybrydzie do połowy masywnych łap. 
- Angel? Skarbie, czyżbyście pochwycili aniołka? Oh, to niedopuszczalne! Musicie ją puścić i to jak najszybciej!
~ My? Przecież to wy złapaliście ją za łapy!
- Naprawdę tak było? - hybryda zamrugała białymi oczami, pozbawionymi źrenic i tęczówek. 
Angel, widząc jak hybryda rozmawia sam ze sobą (a przynajmniej takie właśnie odniosła wrażenie) uniosła jedną brew ze zdziwienia. Właściwie to przestała już drapać nieznajomego i teraz zwisała swobodnie głową w dół, obserwując rogacza z zaciekawieniem. Przyglądanie się komuś do góry nogami nie było zbyt proste, ale Piper jakoś dała sobie radę. Rogata hybryda przypominała jej trochę diabła, przez co zaczęła darzyć obcego odrobiną sympatii i prawie wybaczyła mu to oderwanie jej od ziemi. Rogaty demon trzymał ją za tyle łapy i (jak na ironię) nazwał ją aniołkiem. Wszystko przez to durne imię.
- Nie musisz mnie puszczać. - odezwała się w końcu, a jej głos dalej był stanowczy i pewien siebie - Tak jest całkiem zabawnie. - odparła i jakby chciała udowodnić swoją rację, zaczęła kołysać się to w jedną, to w drugą stronę.


Ostrzegałam, że wbiję i oto jestem! ^^
Nie wiem za bardzo komu dać to opowiadanie do dokończenia, więc po prostu napiszę: Brego? Aspen? Marcysia? Dean?
Choć, nie ukrywam, na opku od Brego bardzo mi zależy x3

14 komentarzy:

  1. W końcu coś się na blogu ruszyło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu coś musiało się ruszyć ^^"

      Usuń
    2. Wiem wybaczcie, Wasza Wiewióra po prostu nie ma czasu, cały czas w lekcjach siedzi, a i tak pierwsze jedynki do dzienników ma powpisywane, więc pisać mogę już tylko w weekendy ;-;

      Usuń
    3. Nie ma sprawy. Ja tam od początku zawalam matme i czasem nawet w weekendy pisać nie mogę. Wrzesień zawsze jest ciężki ;;-;;
      Byle wytrwać do przerwy świątecznej.

      Usuń
    4. Dokładnie. Wrzesień to zmora ㅠ.ㅠ Czyli jestem tu kujonem, bo najgorsza moja ocena na ten rok szkolny to trója z fizy. Jak chcesz Wiewióra to mogę ci pomóc. Prawdopodobnie w poniedziałek przychodzi mi z allegro nowy komputer (w końcu Windows 7 XD) i to powinien być już koniec moich problemów ze sprzętem :D Jak nie możesz opków wstawiać to mi je przesyłaj.

      Usuń
    5. Nie lubię września... października też nie, bo to moje urodziny. A w listopadzie nie ma żadnych dni wolnych od szkoły --.-- Od grudnia w dół jest już prościej. Ja z przedmiotów to tylko z matmą mam problemy, a reszta jakoś dobrze mi idzie. Poza tym nauczyciel szczerze mnie nie znosi xD Hyhyhy... chyba nie powinnam być z tego dumna. To raczej działa na moją niekorzyść

      Usuń
    6. W mojej szkole nie znajdziesz jednego nauczyciela, który mnie lubi i którego lubię ja, więc spoko XD
      A co do pomocy, Nyan, w każdej postaci się ona przyda ^^"

      Usuń
    7. A co do września to jakoś nic do niego nie mam, w ten poniedziałek strzela mi kolejny rok, więc jakoś z tego powodu jestem mniej pesymistycznie nastawiona do tych 30 pierwszych dni szkoły ^^"

      Usuń
    8. Najlepszego! :D Trzeba było wcześniej mówić to bym jakiś art dla ciebie zrobiła *^*

      Usuń
    9. Ojej, jak miło <3
      Zawsze mamy następny rok, więc luzik XD

      Usuń
    10. Może - o.ile dotrwam do następnych urodzin XD

      Usuń
    11. TY nie dotrwasz? Chcesz uśpić naszą czujność? XD

      Usuń
    12. Próbowałam, ale jak widać nie wyszło XD

      Usuń

Podziel się z nami Swoją opinią :)