sobota, 24 października 2015

Od Finn'a do Donatana - Jak Zdefiniować Wariactwo?

        Młody samiec uśmiechnął się, zarazem w geście zdziwienia, jak i szczerego rozbawienia. Oto miał przed sobą wilka, który był mu zupełnie obcy, ale jednocześnie sprawiał wrażenie podobnego do niego samego. Co prawda różnił ich wzrost, lecz posturę obaj mieli dość podobną. W promieniach słońca oczy obydwu samców również lśniły innym blaskiem, a sierść u jednego wpadała w odcienie szarości, u drugiego- brązu, choć niewątpliwie każdy miał w futrze czarne domieszki. Najciekawszy jednak był gest jaki obaj wykonali, a co zabawniejsze- niemalże w tym samym czasie.
- Widzę, że nie tylko ja mam problem z tymi przeklętymi kłakami. - zauważył Finn, kiedy w końcu odgarnął grzywkę, spadającą na oczy. 
Nieznajomy zrobił to samo i przez chwilę mogłoby się wydawać, że oboje przedrzeźniają się złośliwie. Oczywiście nie była to prawda, po prostu każde z nich miało podobny nawyk. Albo właściwie podobną grzywkę, sprawczynię owego nawyku.
- Nie zaprzeczę. - Donatan podjął kolejną próbę odsłonięcia oka, zdmuchując pasemko czarnych włosów z czoła. - Niesłychany to traf, iż oboje mamy podobne karźno. 
Finn uśmiechnął się pod nosem. Już wcześniej jego uwadze nie umknął język, jakim posługiwał się jego nowy znajomy. Właściwie to był naprawdę ciekaw dlaczego mówi tak… No, nieodpowiednio, jak na obecne czasy. Może po prostu został tak nauczony? Tak, to chyba było jedyne dobre wyjaśnienie. Bo jakim innym sposobem owy wilk korzystałby ze słów, które są już właściwie wymarłe? Przecież nie może mieć stu lat, nie?
- Cóż, w końcu jednak swój musiał trafić na swego. - zauważył Finn. - Mam do Ciebie pytanie. Co sprowadza Cię na te tereny? Chciałbyś może dołączyć do stada?
- Dobrze rozumujesz, Finnie. Rzeczywiście, gdy wędrowałem w te strony, rozważałem dołączenie do tegoż stada, które zwą Wariatami. - potwierdził swoje słowa skinieniem głowy, zaraz dodając. - Skoro jesteś tutejszy, czy mógłbyś opowiedzieć mi trochę o waszej społeczności?
Niebieskooki uniósł jedną brew w geście ni to pytania, ni zdziwienia. Miał przed sobą wilka… Basiora, którego właściwie nie znał, a jedyną rzecz, jakiej zdążył się o nim dowiedzieć to jego imię. Choć, nazwiska nigdy nie były tak ważne, chyba że cos oznaczały. Podejrzewał też, że chłopak, który przedstawił mu się jako „Donatan Blame” pochodzi z dalekich stron, gdzie zapewne uczono go posługiwać się w wymowie archaizmami i wszelkimi zwrotami, które już dawno wyszły z użycia. Nie wiedział, czy powinien zaufać Donn’owi i opowiedzieć co nieco o Wariatach, czy może lepiej byłoby tego nie robić… Ale z drugiej strony, czemu miałby tak postąpić? On sam należał do watahy od niedawna, z resztą nawet nie był formalnym członkiem, gdyż ani on ani jego siostra nie spotkali się jeszcze z Alfą i nie poprosili o pozwolenie na dołączenie. Wiedział o tych wilkach naprawdę mało, zwłaszcza, że nie poznał zbyt wielu z nich. Jego  wyjaśnienia i informacje mogły tylko i wyłącznie okazać się odrobinę pomocne, nic więcej. Poza tym tak naprawdę to cieszył się, że spotkał kogoś na swojej drodze i miał okazję zamienić z nim parę słów. A przy tym - przypomnieć sobie kilka archaizmów.
- Nie ma problemu. - odparł młodszy samiec, gdy oboje z Blame’em zdecydowali się znów ruszyć przed siebie, w kierunku watahy. - Co chciałbyś na początek wiedzieć?
- Cóż, czy mógłbyś opisać mi swój pobyt na tych terenach?
Finn zastanowił się na chwilę, marszcząc przy tym odrobinę czoło. Ciemny kosmyk włosów znów wpadł mu na twarz, jednak tym razem zasłonił tylko jedno oko, dlatego też basior nie kłopotał się tym, by go odgarnąć.
- Masz na myśli, jak długo tu jestem? - Blame przytaknął w odpowiedzi. - No dobrze, tak właściwie to jestem tu od niedawna… Mam na myśli kilka dni, nie więcej. Wędrowaliśmy tutaj z Puck i przypadkiem natrafiliśmy na stado. 
- Puck..? - wilk powtórzył jak echo. Miał wrażenie, że już wcześniej młody omega-malarz użył tego imienia, jednak nie był do końca pewien w którym momencie. - Czy to nie tym nazwiskiem wcześniej się do mnie zwróciłeś, gdy omyliłeś mnie ze swą rodziczką?
Finn pokiwał energicznie głową i zaśmiał się krótko na wspomnienie zdarzenia, które miało miejsce zaledwie kilka chwil temu. Naprawdę nie wiedział co mu wtedy strzeliło do głowy, a kiedy bliżej przyjrzał się Donatan’owi wprost nie mógł uwierzyć, że pomylił go z Maurą. To było dziwne… Strasznie dziwne, nawet jeśli ukrywając się w zaroślach nie mógł wcześniej dostrzec kim tak naprawdę był nieznajomy. Dlatego na niego wpadł. To był jednak wypadek, o którym nie trzeba już więcej wspominać.
- Acha, właśnie tym. Ma na imię Maura. - dodał, wyjaśniając tym samym niedbale, że „Puck” to tylko przezwisko bliźniaczki. - Naprawdę ciesz się, że to nie ją spotkałeś jako pierwszą.
Niebieskooki basior spróbował sobie wyobrazić zachowanie swojej siostry, gdyby była na jego miejscu. Cóż, ciężko było mu stwierdzić, czy zachowałaby się w stosunku do nieznajomego wrogo… Raczej nie. Agresja nie była w stylu jego siostry, choć z pewnością nie omieszkałaby skomentować raz, czy dwa archaizmów, jakimi posługiwał się Donatan. Finn nie wykluczał też wszelkich złośliwych docinek, dlatego w końcu uznał, że starszy basior miał naprawdę wielkie szczęście, że nie trafił na niebieską waderę. Tym bardziej, że Maura równie dobrze mogła się kręcić gdzieś w okolicy.
- Czemuż tak twierdzisz? Czyżbyście nie byli w najlepszych stosunkach? - nowopoznany wysnuł swoją teorię.
- Ależ nie! Skądże znowu! Dogadujemy się świetnie. Chodzi tu raczej o jej stosunek do obcych.
- Czyżby lękała się nieznajomych? - kolejna teoria trochę rozbawiła Finn’a , choć zrobił wszystko co w jego mocy by nie zacząć się śmiać.
- Ona? Coś ty! Gdyby Puck była nieśmiała, świat byłby dziś o wiele bezpieczniejszy. Ona jest po prostu strasznie zadziorna. Najlepiej omijaj ją szerokim łukiem. - takim oto „ostrzeżeniem” Finn zakończył krótki opis siostry. - Wiesz, kiedy tu dotarliśmy trwała wojna. - tym stwierdzeniem najwyraźniej zaciekawił Donatan’a. Nie żeby basior wcześniej nie słuchał tego co mówił, ale wzmianka o wojnie najwyraźniej wzbudziła jego zainteresowanie. Nie umknęło to uwadze Finn’a, który w takim wypadku zdecydował się trochę o wszystkim opowiedzieć. Może nie o przyczynach bitwy, które dalej były mu nieznane, lecz o samym jej przebiegu. Mógł przecież opisać własne obserwacje.
- Wszystko miało miejsce podczas burzy śnieżnej. - zaczął powoli, starając się jak najlepiej opisać to, co oboje z siostrą widzieli. - Wędrowaliśmy razem z Puck, oraz dwoma innymi wilkami, których spotkaliśmy na swojej drodze. Trash i Dania dołączyli do watahy w tym samym momencie co my, gdyż przyszliśmy tutaj razem. Właściwie to nie znaleźlibyśmy tego stada, gdyby nie ryk potwora. To właśnie z nim walczyły tutejsze wilki, choć ja nie mam pojęcia czym ten stwór dokładnie był. Puck próbowała mi to jakoś wytłumaczyć, ale jak sami widzimy, bez skutków. - w tym momencie Finn urwał historię. Nie wiedział o czym może dalej mówić. O walce. No dobrze, tylko nie wiedział w jaki sposób się do tego wszystkiego zabrać. Maura zapewne opowiedziałaby wszystko sto razy lepiej niż on, jednak rozmowa z Puck wiązała się z wymianą kilku uprzejmości. Niektórym wcale nie przeszkadzało takie zachowanie, ale Finn nie znał na tyle Donatana, by móc stwierdzić, czy poczułby się urażony, gdyby siostra specjalnie niechcący go obraziła. W końcu, gdy zebrał swoje myśli zdecydował się mówić dalej.
- Obserwowaliśmy walkę z ukrycia, nie wychylając się zza zarośli, które dzieliły nas od pola bitwy. Nie dlatego, że baliśmy się wziąć w niej udział, ale dlatego, że nie wiedzieliśmy o co obydwie strony walczą. Właściwie to niedługo było już po wszystkim… Potwór został powstrzymany, choć nie mam pojęcia jak oni tego dokonali. W jednej chwili chciał ich wszystkich powyrzynać, w drugiej odszedł posłusznie i zostawił stado w spokoju. To właśnie wtedy, gdy było już po wszystkim, zdecydowaliśmy się przywitać z resztą stada. - nie była to może rewelacyjna, ani tym bardziej długa opowieść, lecz na nic lepszego nie było go stać. Cóż, przynajmniej Finn spróbował opisać wszystko Blame’owi po swojemu, a to już było coś. - Całe szczęście, że trafiłeś na stado w te spokojniejsze dni.

Donn? 
Ja jeszcze spróbuję opanować te wszystkie archaizmy, ale potrzebuję trochę czasu. Póki co nawet garstka mnie wykończyła XD 

czwartek, 22 października 2015

Opowiadanie poboczne: Od Trash'a i Danki - Rozmowy w drodze

Jeszcze nim ta dwójka dołączyła do watahy, kiedy byli daleko od centrum trwającego w niej zamieszania, ale już po przekroczeniu granic wariatkowa miało miejsce parę zdarzeń, które z nadmiaru weny postanowiłam opisać. Ot, kilka chwil ze wspólnej podróży tej dwójki. Mam nadzieję, że ich przygody Was zaciekawią - a było to jeszcze nim Trash uznał Dankę za rudą, kilkusetletnią wiedźmę i nim jego błogi żywot szmacianego uciekiniera został zamknięty w rozwrzeszczanym przytułku dla psychicznie nadrozwiniętych <3



        Nie padał wtedy śnieg, nie wiał wiatr, ale w powietrzu czuło się dziwne napięcie. Przynajmniej Trash je czuł i to można by powiedzieć - bardzo intensywnie. Może były to złe przeczucia, a może instynktownie wiedział co się święci, wychodziło na jedno - coraz bardziej się denerwował, a czarny kłąb pesymistycznych rozważań unoszący się nad jego głową nie rozwiewał się ani na chwilę. Chłopak kroczył przed siebie z ponurą miną, jednym okiem nieuważnie obserwując rozpościerające się przed nim śnieżne zaspy czy zagradzające mu drogę drzewa, które omijał zawsze w ostatnim momencie, a i to nie zawsze. Jego dziwne zachowanie nie mogło ujść uwadze Danki, która zawsze zwracała uwagę na to jak zachowują się jej znajomi i towarzysze (przynajmniej kiedy już dostatecznie się wygadała). Chłopak od samego początku nie był zbyt rozmowny, ale teraz wyglądał jak nie do końca trzeźwy. Nadszedł czas, że i ruda doszła do wniosku, że coś jest nie tak.

- Hej, co z tobą? - Zapytała wbiegając Trash'owi pod łapy na co zareagował wyminięciem jej dużym łukiem - Zjadłeś coś niestrawnego? Ale ej! My nic nie jedliśmy! - Zaczęła przejmować się na głos skacząc pomiędzy pokrytymi śniegiem korzeniami starych klonów i migając na tle bieli niczym ostatni jesienny liść, który do tej pory kurczowo trzymał się na gałęzi. Powoli zaczęła przebijać się do świadomości kolegi, ten jednak nadal nie skomentował jej rozważań.
- A ja Ci mówię, moja przyrodnia siostra tak miała! Najpierw smędziła i gapiła się tępo przed siebie włażąc na wszystko i wszystkich, a potem bach! Poleciało to co miała do tej pory w żołądku! Zbierać było co, a ona dalej jak pół przytomna zaczęła łazić po polu! - Danka znowu przestawiła swój ozor na piąty bieg - To myśmy za nią pobiegły, a jej się to utrzymywało - raz było lepiej raz gorzej, ale mówię ci, minę miała jak ty! Identico! - Aż podskoczyła - Więc się martwiliśmy jej stanem, że się biedactwo otruła, ale potem przyszła babcia, spojrzała na nią - Tu przystawiła sobie palce ułożone w ramkę do oczu i spojrzała na Husk'a jednym okiem - I stwierdziła, a babcia ma zawsze rację, że ona wcale nie otruta, tylko, że w ciąży jest! Cwana! - Krzyknęła dobitnie, a wielce radośnie, a Trash po raz pierwszy od dłuższego czasu spojrzał na nią nie kryjąc trwogi. Nie chciał być w ciąży! Nie był gotowy! Przecież to tyle spraw i gdzie jest niby ojciec jego dziecka!? - on nie zna ojca!!! Tak nie może by!... Zaraz, przecież ON jest facetem. Nie może być w ciąży. Co ta mała mu się tak rzuca?
Otrząsnął się z tych odruchowych, totalnie irracjonalnych obaw, ale rzeczywiście odetchnął z ulgą. Jak widać jego umysł mimo usilnego wyłączania się na bodziec zwany panną Wargerbund nie oparł się jej wpływom i oto efekty. Zaczynał świrować. Jeszcze chwila, a zacznie się utożsamiać z jej nienormalną rodzinką, a to będzie jego definitywny koniec! Bo ile razy może skakać do wulkanu, odcinać se kończyny, zachodzić w ciążę i zmieniać płeć!? No może kilka razy coś by się udało... Ale NIE! To nie jest dobry pomysł nawet o tym myśleć!
Zlękniony niepokojącym zachowaniem własnego umysłu zatrzymał się i tak jak stał, bez ostrzeżenia wsadził łeb w biały, zimny puch, by nieco ochłonąć i wrócić do rzeczywistości. Może przy okazji ten rudy terminator pójdzie sobie dalej i go zostawi...
Oj nie, wszyscy wiemy, że o tym nie mogło być mowy! Danka podskoczyła zaskoczona nagłym ruchem jej jak dotąd doskonale przewidywalnego kompana i przyjrzała mu się bacznie analizując co też mogło się z nim dziać i jakąż to opowieść rodzinną można by do tego dopasować. Odchodzić od raz zdobytego towarzysza nie miała najmniejszego zamiaru.
- Spoko stary, czasem i mnie się tam coś przegrzeje - Powiedziała podchodząc do jego chwilowo bezgłowego tułowia i nachyliła się ku jego wystającemu ponad śnieg karkowi - Wiesz co, mój wujek tak miał i...
- NIE! - Wilk krzyknął na całe gardło prostując się gwałtownie - ŻADNYCH WUJKÓW! ŻADNYCH SIÓSTR! I NIE BĘDĘ W CIĄŻY! - Wykrzyczał zrozpaczony i gorączkowo ruszył przed siebie krokiem co najmniej szybkim. Dańcia, która przez jego wybuch aż klapnęła na zadek tylko zamrugała oczami. Co właściwie się stało? Zastanawiała się chwilkę, lecz kto zna Dankę ten wie, że taki stan nie trwa u niej zbyt długo. Wstała więc i szybkim truchtem podążyła za chłopakiem jak gdyby nigdy nic się nie stało ~



Koniec ~ 



środa, 21 października 2015

Wiem o tym wszystkim, ty chyba też wiesz. I choć nie płaczę przy Tobie, coś między Nami jest. Uśmiecham się do Ciebie, trochę tajemniczy. Znów pytasz o czym myślę, odpowiadam, że o niczym.



Imię: Cery

Pseudonim: W życiu zdążono nadać mu wiele imion, od Diabła do Rudzielca, aż po Chupacabrę. Najczęściej jednak obrzucano go przeróżnymi, obraźliwymi epitetami. O dziwo, dorobił się jednak kilku miłych przezwisk, a jego ulubione to Gawron, Corvus, oraz Cuervo. 
Wiek: 5 lat
Płeć: Samiec
Punkty walki: 
Czym ty jesteś?: Zwykły dachowiec… No, może i nie taki zwykły, skoro skubany chodzi na dwóch tylnych łapach.
Co robisz najlepiej?:
~ Cery świetnie się wspina. Nawet wielu jego pobratymców nie jest w stanie dorównać mu zwinności w przeskakiwaniu z gałęzi na gałąź, czy też wchodzeniu na najwyższe czubki drzew, oraz szczyty nawet tych najbardziej stromych skał.
~Jest znakomitym szermierzem. 
~Wpakowuje się w kłopoty…? No dobra, to może nie jest żadna specjalna zdolność. Ale sam fakt, że z ostrych bijatyk wychodzi nawet bez draśnięcia chyba można zaliczyć do umiejętności, nie?
~Kradnie ^^ Tak, Cery ma skłonność do wyzwalania cudzych własności z rąk ich prawowitych właścicieli, jak on sam to nazywa. Właściwie to nikt jeszcze nie przyłapał go na kradzieży, a ja sama nie mam pojęcia jak udaje mu się zabrać innym rzeczy z przed nosa o.O
Rodzina: Miał trzech starszych braci i jedną młodszą siostrę. Nigdy nie poznał swoich rodziców, ale nie powiem, by jakoś specjalnie mu na tym zależało. Właściwie to ma nadzieję, na znalezienie nowego stada.
Partnerka: Była kiedyś taka jedna, na imię było jej Mery… A może Mary? Marry? Oh, to chyba w ogóle nie było imię na „M”. No to może Rose? Clarissa? Cassandra? Sandra…? No cóż, w życiu Cery’ego pojawiło się dość dużo kobiet, choć (jak się już zapewne domyśliliście) żadna z nich nie była „tą jedyną”. Wątpię jednak, by komuś takiemu jak on zależało na jej odnalezieniu. Tym bardziej, że w okolicy raczej nie ma zbyt wielu kotek.
Potomstwo: W tej chwili bardziej ceni sobie niezależność, niż użeranie się z małymi gremlinami. Poza tym Cery jakoś nigdy specjalnie nie przepadał za dzieciakami.
Klan: Może, jeśli znalazłby się jakiś odpowiedni.
Stanowisko/Ranga: Goniec/Omega
Charakter i osobowość: Raczej ciężko opisać charakter Cery’ego. Jeśli ktoś poprosiłby o nazwanie go w jednym, może dwóch słowach, byłoby to zadanie niewykonalne. Określenia takie jak „szaleniec”, czy „świrus” są zbyt powszechnie używane i nie oddają w pełni jego skomplikowanej osobowości. Jedno jest jednak pewne, w normalnym świecie trudno jest znaleźć wariata większego niż Cery. Ceni on sobie niezależność i kocha szwendać się gdzie popadnie, nawet jeśli wiele osób wciąż powtarza, że powinien z tego wyrosnąć. Niektórzy mają go za wieczne dziecko, inni za samodzielnego i dojrzałego kota (nikt jednak nie mówi, że obie strony nie mają racji). Właściwie to Cery często zachowuje się tak, jakby jednocześnie miał osiem i osiemdziesiąt lat. Uwielbia ryzyko i dobrą zabawę. Według niego życie powinno być ciekawe i ekscytujące, a dzień bez dreszczyku emocji to dzień stracony. Nie jest może wielkim rebeliantem i jeśli faktycznie buntuje się przeciwko komuś, to tylko gdy ma jakiś konkretny powód. Owszem, choć nie omieszka się wygłosić swojego zdania, które w wielu przypadkach jest sprzeczne z decyzją większości, to potrafi szanować zdanie innych. No, jeśli ci na jego szacunek zasłużą. Jeśli ciekawość to pierwszy stopień do Piekła, to w takim razie Cery od urodzenia stoi jedną łapą w Tartarze. Nie bez powodu nazywają go Diabłem. Na takich jak on lepiej uważać, zwłaszcza jeśli ma się przy sobie jakieś cenne drobiazgi. Kocur często igra z ogniem i ma skłonność do podejmowania ryzykownych decyzji. Choć z natury nie szuka kłopotów, to one zawsze bez problemów znajdują jego, choćby nie wiem jak bardzo próbował od nich uciec. A uwierzcie mi, nawet ktoś jego rozmiarów często angażuje się w bójki z dużo większymi i silniejszymi przeciwnikami. Całe szczęście, że dzięki sprytowi i ostrej szabli, Cery zawsze wychodzi z nich cało. A, i jeszcze jedno. Cuervo jest z natury kobieciarzem. Powiedzmy, że ma w sobie pewien „zwierzęcy magnetyzm”, jak to niektórzy nazywają i często komplementuje płeć piękną. Zdecydowanie nie jest typem ugrzecznionej osoby. A wręcz przeciwnie! Sarkazm i ironia są u niego na porządku dziennym. Cery jest wyjątkowo pamiętliwy, zwłaszcza na punkcie obraz skierowanych pod jego adresem. Z radością wykorzystuje okazje do choćby najmniejszego aktu zemsty, bądź rewanżu. On po prostu nie lubi być nikomu dłużny (zwłaszcza, jeśli chodzi o wszelkie obelgi), dlatego nie liczcie, że gdy go obrazicie, ten podwinie ogon lub uda, że nic takiego nie miało miejsca. Uwielbia się droczyć (a już zwłaszcza z paniami ^^ ), choć w niektórych wypadkach jest to nic innego, jak okazanie przez niego sympatii, jaką darzy drugą osobę. Co ciekawe, jest altruistą, choć owy altruizm przejawia się u niego w dość nietypowy sposób. Nie potrzebuje zbyt wielu przyjaciół i najczęściej ogranicza się do dwóch, może i trzech dobrych znajomych. Ale nawet dla tej trójki jest w stanie skoczyć w ogień i chronić ich, nawet za cenę własnego życia. Można odmówić mu wielu zalet, ale na pewno nie lojalności i bezinteresowności. Ma silne poczucie przynależności do stada, lub nawet małej grupy kompanów i nigdy nie da nikomu obrażać swej watahy. Miewa ryzykowne i szalone pomysły i czasem naprawdę niezły z niego wariat, do którego trzeba po prostu przywyknąć.
Dodatkowy opis: Co tutaj opisywać, Cery z pewnością nie jest najwyższym osobnikiem, jakiego spotkasz na swojej drodze. Choć to, że kot chodzi na dwóch tylnych łapach na pewno dodaje mu centymetrów. Jego rude futro, w wielu przypadkach, służy za świetny kamuflaż. Oczywiście nie mówię tutaj o takiej porze roku jak zima, kiedy pomarańczowy odcień zdecydowanie wyróżnia się na tle białego śniegu. Ale spróbujcie go kiedyś znaleźć wśród łanów pszenicy, w wysokiej trawie, lub co gorsza- w jesiennych liściach. Wtedy jego futro właściwie całkowicie zlewa się z tłem. Ma intensywnie zielone oczy, które wychwycą każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. A szpiczaste, ciemniejsze niż reszta futra, uszy są w stanie usłyszeć najcichszy szelest. Cery często strzyga uszami, ponieważ ułatwia mu to wychwycenie dźwięków. Nosi skórzany pas oraz szablę (tak, to ta mała wykałaczka). Na jego głowie zawsze znajduje się kapelusz, z którym kot nigdy się nie rozstaje. Ponad to, nosi długie, skórzane buty (nie pytajcie się skąd to wszystko wytrzasnął). No i mamy w Wariatkowie Kota w Butach ^^
Styl walki: Cery chyba nie ma żadnego określonego stylu. Bardzo często w walce posługuje się swoją szablą i jest całkiem niezłym szermierzem. Co jednak nie oznacza, że bez swojego narzędzia jest zupełnie bezbronny. Co to, to nie! Choć nie jest wielkich rozmiarów, to potrafi być strasznie upierdliwy. Ma tendencję do skakania na przeciwnika z pazurami i ranienia go gdzie popadnie. Najczęściej w grzbiet, szyję lub twarz. Jest bardzo zwinny i naprawdę ciężko go złapać, a tym bardziej strącić z siebie. Cery ma ostre pazury i dobrze wie jak z nich korzystać. To właśnie dzięki nim potrafi uczepić się wroga i choć nie wyrządzi nimi większej krzywdy (draśnięciem przecież nie zabije, nie?) to z pewnością kocur na pysku znacznie utrudnia walkę. Nawet tym najlepiej wyszkolonym wojownikom.
Song Theme: Imagine Dragons - All of You (no po prostu piosenka stworzona dla niego o.O)
Hobciostki:
~Zdecydowanie bardziej woli noc od dnia, choć jego ulubioną porą są zachody słońca. A właściwie moment, w którym słońce przed chwilą schowało się za horyzontem, ale niebo ma jeszcze czerwono-fioletowy kolor. Sam Cery czasem się chwali, że jeszcze nigdy nie przegapił żadnego zachodu słońca, choć oczywiście jest to niemożliwe. 
~Chciałby móc rozmawiać z roślinami. Spytałby się wtedy róży, dlaczego kuje go w pysk, za każdym razem gdy próbuje ją zerwać. 
~Uwielbia słuchać przeróżnych historii, od komedii po tragiczne opowieści o morderstwach. Sam nigdy dobrze ich nie opowiadał, ale słuchacz z niego pierwsza klasa.
~Cery jest znakomitym tancerzem, a w swoich stronach brał udział w chyba każdym wieczorze i pokazie tanecznym.
~Uwielbia muzykę i całkiem nieźle gra na niektórych instrumentach strunowych.
~Kocha podróżować i włóczyć się gdzie popadnie pod osłoną nocy. 
~Gdy nie ma co robić, często leży na trawie, bądź na gałęzi drzewa i spoglądając w nocne niebo wymyśla własne gwiazdozbiory.
Historia: Nie jest może specjalnie skomplikowana i pewnie już wielu rzeczy się domyślacie… Ale i tak poczekacie na opowiadanie ^^
Vigle Verty: 6,5٧  
Właściciel: Annabeth

niedziela, 18 października 2015

Pytanie z serii CBBG od Fidelki

Tak, wpadło mi to do głowy, gdy rozmawiałam z Wiewiórą - chciałam jej je zadać, ale pomyślałam ,,A czemu nie rąbnąć nim wszystkich wariatów?!"I oto piszę do Was teoretycznie mało istotne, ale bardzo mnie ciekawiące zapytanko:

Gdyby jedna z postaci z bloga mogłaby zostać Twoim kompanem w realnym świecie (z zachowaniem wyglądu i możliwością 'ludzkiego' porozumiewania się z nią) to którą byś wybrała?
Załóżmy, że byłoby to w naszym świecie normalne i nikogo taki zwierzak by nie dziwił - siedział by z nami w domu, chodził z nami do szkoły i ogólnie żył by u naszego boku pomagając nam lub nam przeszkadzając.
To kto zostałby waszym kompanem? x3


Od Aspen do Brega i Angel - Mamy trop

        Nie kazałam na siebie długo czekać. Jednym mocnym uderzeniem skrzydeł wzbiłam się w powietrze i dogoniłam... Ba! przegoniłam te dwa "nietoperze". Brego zaraz załapał zabawę i dwoma huknięciami błoniastych kończyn dogonił mnie. Zza głowy dobiegł mnie cichy pisk Angeli, mieszaninę strachu i podekscytowania.
- Lecisz pierwszy raz? - Zapytałam z uśmiechem, nieco zdeformowanym przez silny wiatr.
Mała pokiwała powoli głową, ale odpowiedziała na uśmiech.
- Doprawdy Skarbie? Musimy w takim razie pokazać się jak najlepiej w przestworzach. - Dodał samiec po czym zapikował w dół, ja zaraz za nim.
Gdy rozłożył skrzydła by wyrównać lot ja przemknęłam pod nim by znów wzbić się pionowo wzwyż tuż przed nosami towarzyszy. Następnie równolegle wykonaliśmy kilka pętli i beczek, czemu cały czas towarzyszyła głośna aprobata Piper. Na zakończenie pokazu oboje wbiliśmy się między drzewa, wykonaliśmy szybki slalom i znów wyrównaliśmy lot nad koronami drzew. Nie wiedzieć kiedy jej głos ucichł.
- Brego! Gdzie mała?! - Zawołałam widząc, a raczej nie widząc pasażera na jego grzbiecie.
Hybryda otworzyła szerzej oczy. I zaszamotała się. Aż słyszałam jak jego serce zaczęło uderzać mocniej. Nic nie mówiąc zanurkował z powrotem między drzewa. Ja jednak omiotłam wzrokiem konary i dostrzegłam na jednym z nich jasno-beżową plamkę. Podleciałam do niej. Suczka wisiała na drzewie... Oczywiście łebkiem w dół.
- Brego miał racje, jak nietoperz. - Zaśmiałam się, na co mała fuknęła.
Zdjęłam ją jednak z gałęzi.
- Nie zdążyłam się uchylić no, za gęste były te chaszcze. Macie całe niebo a latacie po krzakach. - Mruknęła otrzepując się z igliwia.
- Znaleźliście ją? Przepraszamy was Skarbie, że was zgubiliśmy. - Zawołał uradowany samiec i wyrwał mi Angel po to by zacisnąć ją w swoim żelaznym uścisku.
- Już... Żyję... Jeszcze...- Stęknęła zgniatana łapami olbrzyma.
Ten przestał ją ściskać i posadził ją na powrót na grzbiecie i wzleciał nad drzewa. Lecieliśmy chwilę obserwując okolicę z góry. Brego jednak leciał teraz wolniej i ostrożniej, zapewne obawiał się znów zgubić swojego jeźdźca. Mnie jednak taki lot nużył. Próbowałam dalej się popisywać mając nadzieję, że i tym razem przystanie na zabawę, ale ani drgnął. Leciał dalej dumnie i spokojnie niczym orzeł, za to ja pętląca wokoło kółka, wyglądałam jak jakaś nieokrzesana sroka czy jaskółka.
- Jest, mam! - Zakrzyknęłam nagle pikując w dół.
- Smoka?! - Wychyliła się zaciekawiona Angel.
- Nie, ale mam trop Jenny, pamiętam jej łapy, jest z całą grupką. Zaraz ich wyśledzimy i będziemy mogli zapytać o smoka! - Wyszczerzyłam się uradowana.

Brego? Angel? Trochę lanie wody, ale muszę się rozkręcić, coś opornie idzie mi ostatnio pisanie czteronożnymi :P

Co Do Jenki mam do ciebie prośbę byś wskazała kierunek do jaskini smoka, u którego ponoć widziałaś opis mojej As. Zagadkę czas rozwiązać *dum dum dummm* (może wtedy zacznę pisać z sęsem XD)

środa, 14 października 2015

Co ja mogę... Jestem za mały, żeby wymyślić coś sensownego!



Imię: Nie mam imienia…  Może wy mi jakieś dacie? Nazywajcie mnie jak chcecie, byle by wam pasowało! Mogę mieć nawet kilka imion, mi to nie przeszkadza.
Przezwiska: Ja mówię o sobie 'Mały', bo jestem mały, albo 'Szczęściarz', bo jakoś udało mi się przeżyć aż do teraz, ale możecie nazywać mnie jak chcecie, naprawdę!
Wiek: Hmm…Chyba mam około roku . Tak przynajmniej myślę. Kiedyś myślałem, że mam więcej, bo jestem duży, ale ostatecznie wątpię bym wtedy miał rację. Jestem chyba za głupiutki by być starszy, hihi. Ale kiedyś urosnę! 
Płeć: Jestem chłopcem, ale jeszcze nie mężczyzną - tak mi przynajmniej mówią. Ale… Czym się różni chłopiec od mężczyzny? 
Punkty Walki: Ojojo, to brzmi groźnie! Mam nadzieję, że jak dorosnę będę mieć ich więcej niż teraz, by móc ronić mojej nowej rodziny <3 Chociaż… Nie potrzebuje ich aż tak wielu. Nie lubię się bić. A wy?
Czym jesteś? : Ja… No wilkiem chyba. Prawda? Tak… Wyglądam podobnie jak inne wilki… No i moja rodzina to też były chyba wilki… Choć ponoć miałem jakiegoś krewnego 'psa'. Czy psy to nie wilki? 
Co robisz najlepiej?: Nie wiem! Hahaha.^^ 
Ale naprawdę! Nie jestem w niczym… Chociaż! Lepię bardzo ładne i wysokie bałwany i fortece! I ze śniegu i z piasku! Choć z piasku to nie bałwany… Ale wiecie o co mi chodzi, prawda? I chyba mam niezły węch. Ponoć potrafię odszukać rzeczy, które dla innych są za daleko lub zbyt dobrze ukryte. Ale ja sam nie wiem… Po prostu je znajduję i tyle. Nie wiem, może inni potrafią to samo, tylko na razie na nich nie trafiłem?
Rodzina: Ojojoj, moja jest już daleeeeko stąd… A wy nie chcecie być moją nową rodziną? Wydajecie się fajni, a ja nie chcę być sam!
Partnerka: A co to? Jadalne? Jak tak to poproszę! Nie? Aha… Aha... Myhym… Nie, to jednak nie chcę. (Ciekawe kto mu naopowiadał...)
Potomstwo: No to też raczej nie, HAHA! Ale jak ktoś nie ma to ja mogę się zgłosić! Lubię dorosłych x3
Klan: Ojojo… Znowu trudne pytanie. Jeszcze nie wiem, ale kiedyś chcę do jakiegoś należeć. Tam może być dużo ciekawych osób ^^
Stanowiska/Ranga: Hmm… Nie za bardzo to rozumiem… Chyba… Omega? Większość wilków to omegi więc ja chyba też ^^ 
A co chcę robić w przyszłości… Nie wiem, na razie będę się bawić! I… I uczyć też.
Charakter i Osobowość: Myślę, że jestem miłym i uprzejmym wilczkiem. Zawsze słucham co starsi mają do powiedzenia, choć ostatnimi czasy niewiele osób coś do mnie mówiło. Lubię dowiadywać się nowych rzeczy, więc pytam o wszystko co mnie interesuje. Dorośli wiedzą chyba wszystko - chcę żeby dzielili się ze mną tą wiedzą! Poza tym staram się być grzeczny choć nie rozumiem wszystkiego czego dorośli ode mnie wymagają, a czasem mi się o tym zapomina… Hehe.
Nie wierzę, że ktoś może być 'lepszy' lub 'gorszy' bo wygląda inaczej niż reszta. Nie znoszę też kiedy silniejsi znęcają się nad słabszymi. A najgorsze, że ja tylko swoich rówieśników mogę od tego powstrzymać. Jeżeli mam się kiedyś nauczyć walczyć to właśnie po to by powstrzymywać takich hultajów! Takich dorosłych hultajów! O!
Poza takimi osobami to lubię wszystkich - w sumie nie pamiętam bym kiedyś kogoś nie lubił - a jak ktoś zachowuje się źle to trzeba mu to wytłumaczyć, więc nawet jeżeli ktoś robi niemiłe rzeczy to nie tak, że ja go nienawidzę… No… Wiecie o co chodzi, prawda? Wszystkim trzeba dać szansę. Tylko najpierw trzeba niektórych przygnieść do ziemi, żeby chcieli posłuchać co do nich mówimy ^^
W towarzystwie czuje się o wiele lepiej niż sam - nie ma znaczenia czy jestem z dwoma osobami czy jest nas o wiele więcej - zawsze będzie fajnie jeżeli będziemy razem!
Kocham się bawić ale też leniuchować - leżeli w słoneczku jest naprawdę wspaniałe! Nie mogę się doczekać wiosny i kiedy liście znowu będą się tak śmiesznie bujać na drzewach! Uwielbiałem je obserwować, dlatego trochę mi smutno, że wszystkie opadły.
O - i nie przepadam za strasznymi historiami i miejscami… Wolę wesołe opowieści i przyjemnie wyglądające widoczki. No i oczywiście nigdy nie straszę innych - chcę by przy mnie byli szczęśliwi, nie smutni.
Dodatkowy Opis: Jak na swój wiek jestem dosyć duży i chyba masywny… Mam nadzieję, że jako dorosły nie będę gruby! Ale mówię wam - to wszystko przez tą puchatą sierść! I to, że tak bardzo lubię jeść tłuste rzeczy… Nic nie poradzę, są najsmaczniejsze! Jak już wspomniałem mam chyba dobry węch - wszystko dzięki mojemu czarnemu noskowi! Uszka mam krótkie a ogonek zakręcony. Nie wiem dlaczego tak jest, innym wilkom się chyba nie kręcą. Może jak będę starszy to i mi się wyprostuje ^^ 
Bardzo podobają mi się, ale i dziwią mnie moje oczy - są różnego koloru, a przy tym są takie duże i urocze! Wiem, jako chłopiec nie powinienem być chyba uroczy, ale naprawdę cieszę się, że są takie, a nie małe i groźne. Nie chcę wyglądać groźnie. 
Styl Walki: Styl? Ja raczej nie walczę. Mówiłem wam, że nie lubię agresji. Oczywiście jak będzie trzeba obronić kogoś słabszego to się postaram! Ale lepiej żeby mój przeciwnik nie był wtedy większy ode mnie… Jeżeli nie będzie mogę go powalić z rozbiegu swoim ciężarem x3 A jeżeli będzie… A nikt starszy nam nie pomoże? No to chyba trzeba będzie się rozproszyć i uciekać do jakiejś kryjówki! Na pewno jest tu wiele takich miejsc! W ostateczności mogę go rzucić z zaskoczenia śnieżką! O, albo nawet kamykiem jak będzie wyjątkowo niedobry! Ale wiem, że potem trzeba szybciutko znikać - nie chcę sibie ani nikogo innego niepotrzebnie narażać na niebezpieczeństwo.
Hobciostki: Nie mam żadnego stałego 'hobby'. Lubię się bawić i leniuchować, ale to już wiecie. Ale... Myślę, że pokażecie mi wiele interesujących zajęć! ^^
Historia: Eeeem... No coż... Urodziłem się w stadzie na północ stąd. Było dość duże, ale chyba nie mieliśmy najlepszych terenów, bo często brakowało jedzenia. My - czyli wszystkie szczeniaki jadaliśmy resztki. Pamiętam jak moja babcia przemycała dla mnie bardziej pożywne kawałki, może dlatego stałem się żarłokiem ^^"
Podczas przenosin na dalsze ziemie ważne wilki ze stada stwierdziły, że nie ma rady - wszystkie podrośnięte dzieci muszą opuścić grupę i spróbować przeżyć na własną łapę. Protestowaliśmy, bo z rodziną było nam dobrze i nie wiedzieliśmy co się dzieje, ale zepchnęli nas z takiego łagodnego zbocza i wylądowaliśmy w zaspach śniegu bardzo daleko od nich. Zostaliśmy w tyle - nie mogliśmy ich dogonić. Było mi smutno, bo nie zdążyłem się pożegnać, ale nadal nie rozumiałem o co w tym wszystkim chodzi. Niektórzy z moich braci znosili to gorzej, więc żeby ich pocieszyć ja zostawałem uśmiechnięty. W końcu skoro dorośli kazali nam ruszyć oddzielnie to znaczy, że jesteśmy na tyle duzi, że damy sobie radę! Było zimno, ale ogrzewaliśmy się nawzajem, a poza tym - mamy bardzo ciepłe futerka. Jednak minął ledwie dzień, a ja już musiałem ich opuścić. Nie, że chciałem, to był w sumie wypadek... Przechodziliśmy nad rwącą rzeką, po obalonym pniu. Był duży, ale oblodzony, dlatego zapewne podczas marszu ześlizgnąłem się z niego. Heh - zawsze mówili, że ze mnie niezdara i mieli rację ^^" 
Prąd porwał mnie i wciągnął pod wodę, a kiedy się wynurzyłem oni krzyczeli, ale nie mogli nic zrobić - brzeg był zarośnięty, a ja bardzo szybko się od nich oddalałem. Nie wiem ile tak przepłynąłem, ale było to bardzo męczące i chyba trochę straszne... jednak przy jednym z zakrętów wyrzuciło mnie na brzeg. I tak zostałem sam. Próbowałem ich szukać, ale bezskutecznie. To już będzie z miesiąc odkąd się rozdzieliliśmy. Pytacie jak dałem radę sam przeżyć tak długo? Hah - to oczywiste - spotkałem wiele osób, które mi pomogło! Aż w końcu któraś z nich powiedziała, że niedaleko leży przedziwna wataha, która może zechce mnie przyjąć. Postanowiłem spróbować, bo naprawdę wolę żyć w grupie niż obciążać pojedynczą osobę. Ale na pewno na coś się przydam! Zawsze możecie się o mnie ogrzewać w nocy ^^ 
Vigle Verty: ~
Właściciel: Fidela Albus x3 (gmail)
W posiadaniu: ~ nic ~


Od Trash'a do Jenny, Blindy, Bran oraz Tesli - Zmiana postawy

        Dziwnym było jak szybko jedna mała osóbka potrafiła rozładować napięcie i zmienić atmosferę spotkania o 180 stopni nie ubliżając przy tym nikomu, ani nie uciekając się do żadnej formy brutalności lub przekupstwa. Tym bardziej, że dziewczyna, o której mowa nie była ani przesadnie słodka, ani miła, a wręcz przeciwnie - twarda i szybka w decyzjach, stanowcza i mówiąca prosto z mostu co myśli. Takie osobniki powinny raczej sprawiać problemy niż ratować swoich kompanów od nieporozumień. Tymczasem Jenna chyba z wrodzonym talentem zespoliła to co uprzednio reszcie udało się w przeciągu kilku chwil rozwalić i zagnała ich do rozgrzewającego ciała marszu, w czasie którego zagadała do Husk'a i wyjaśniła mu zachowanie białej wadery. Gdyby jeszcze tylko przybliżyła Blindwind dlaczego ON się od niej odsunął byłoby genialnie. Jak widać jednak sądziła, że nowemu bardziej przydadzą się wyjaśnienia, a z Wind będzie mieć jeszcze czas pogadać. Poza tym może niewidoma sama domyśli się co było nie tak...
Trash nie wiedział czemu, ale przy Jennie stawał się spokojniejszy. Nie żeby jej ufał - tak głupi nie był, ale póki co jedynie ona rozumiała co czuł i co więcej - RESPEKTOWAŁA to, co rzadko się zdarzało. Większość z tych, których spotkał na tych terenach siłą narzucali mu swój sposób zachowania i nawet czucia! Szturchali go, kładli sobie na plecy, miętosili go, gnietli, szczerzyli się, podsuwali mu się pod pysk i najwidoczniej wszelki sprzeciw z jego strony traktowany był jak obraza. W takiej sytuacji na  plusie w wewnętrznym spisie zagrożeń znajomych Trash'a były osoby, które albo do tej pory się nim nie zainteresowały, albo Jenna, która potrafiła bez wysiłku dopasować się do jego stylu odbierania otoczenia. W dodatku mówiła zrozumiale i bez ogródek szybko tłumacząc to czego nie rozumiał i rozwiewając jego wątpliwości. Taki sposób komunikowania się był mu najbliższy, więc pozbywał się powoli oporów przed rozmową z nią. Zadziwiająca kobieta. Jednak odkąd się spotkali nie usłyszał słów, które wstrząsnęły by nim bardziej niż te, które wypowiedziała  tuż przed polowaniem:
,,Nie jesteś już tam, gdzie byłeś wcześniej. Nikt cię nie będzie poniżał, ja na pewno nie będę cię nazywać po imieniu, jeśli można to tak określić. Jesteś moim Bhai, rozumiesz? A to oznacza, że nikt, powtarzam NIKT nie waży się ciebie tknąć. Tutaj nie musisz się nikogo obawiać, chyba że zrobisz im coś złego, ale jakoś wątpię."
To proste stwierdzenie było zarazem najczulszymi słowami jakie usłyszał w życiu. Wypowiedziane w biegu, w trakcie drogi, może nawet nieprzemyślane, sprawiły, że o mało się nie zachłysnął i zatrzymał jak sparaliżowany w środku zaspy. Dobrze, że nie miał na to czasu, bo pewnie zaraz na dobre by się rozpłakał. W piersi zrobiło mu się tak gorąco jak wtedy kiedy łyknął te przeklęte ziółka, a obraz przed oczami przez kilka chwil spowijała nieprzenikniona mgła. Jenna jednak dostrzegła ofiarę i zaraz miało zacząć się polowanie tak więc nikt nic nie zauważył, a i on sam miał chwilę by się uspokoić. Z resztą na pewno powiedziała to odruchowo i na przerost otwarcie - jak do wszystkich. Wszak sama stwierdziła, że białą kocha, a on jest popapraniec, który nie wie co mówi. Nie zgodziłby się z nią co do tego ostatniego, ale przypomnienie sobie tych zdań pomogło mu ochłonąć. Najwyraźniej taki jej styl, choć... przecież potrafiła też nieźle się wkurzyć. Ale skoro ma mu pomagać ze względu na swoją naturę to niech i tak będzie... lepiej być po jej stronie niż po przeciwnej.
Potem brakło mu czasu na rozmyślania, bo kiedy tak dumał reszta już zdążyła dopaść świeży posiłek.
Jak na trzy wilki, pokurcza i jednego szopa jelonek to nie było jakoś niezwykle wiele, ale wystarczyło miejsca nawet dla niego. O dziwo nikt nie starał się go odepchnąć. Dziwne... zazwyczaj jadał jako ostatni. Więc czy to co mówiła nietoperzasta było prawdą? Nawet biała, choć uparcie odwracała od niego głowę nie zamierzała odganiać od zdobyczy, w której upolowaniu nawet - łamaga jeden - nie pomógł. A kiedy do jego nozdrzy doleciał zapach krwi poczuł jak głodny i zmęczony naprawdę jest. Głowa pulsowała mu tępo, serce waliło, mięśnie były dziwnie rozgrzane, a w dodatku poza szybko chapniętym kawałkiem mięsa z jaskini nie jadł niczego od kilku dobrych dni. Rzucił w końcu w kąt swoje rozważania i postanowił zaryzykować - może nim go przegonią zdąży choć w połowie zapełnić skurczony żołądek. Głód jednak robi z wilkiem dziwne rzeczy - kiedy tylko wbił zęby w chude mięśnie i ścięgna na nogach przestał zwracać uwagę na to co dzieje się dookoła i jak opętany zaczął połykać jeden kawałek za drugim. Oczywiście nie ośmielił się dorwać do mięsa lepszego gatunku (aż tak brawurowy nie był nawet w tamtym momencie). Tak dawno nie jadł większej zdobyczy! Wpadł mu chyba nawet jakiś smaczniejszy kawałek... pewnie będzie musiał potem to odpokutować, ale póki co niech rozkosz łechce jego podniebienie. Właśnie w takim stanie zastała go Jenna gdy odwróciła się od towarzyszek, a jej reakcja na ten widok była co najmniej bardzo efektowna.
- Bhai, dobrze się czujesz? - Spytała nie będąc pewna stanu swojego kolegi. Dopiero te słowa przedarły się przez jego myśli i raczyły rąbnąć go w mózg.
Uniósł powoli głowę i przełknął ostatni kawałek.
- Nie - Odparł cicho, choć całkowicie serio. Czuł się chory, zmęczony i zmaltretowany, ale jednocześnie przyjemna sytość tłumiła jego złe samopoczucie. Nie uznałby jednak w żadnym wypadku, że czuje się dobrze.
- Jak to NIE? - Jęknęła Jenna, która najwyraźniej nie lubiła nie tylko rzeźb z lodu, ale również chorych. - Czemu nic nie mówisz!? Co ci jest Bhai?
Wilk wahał się chwilę po czym rozłożywszy bezradnie łapy odparł:
- No w sumie nic...
- To jest coś czy nie, zdecyduj się! - Rozkazała Dżejka i pokręciła zmęczona głową. Oj, będzie mieć z nim problemy, jak nic.
- To nic takiego... - Husk zaczął szukać w głowie najlepszej odpowiedzi. Nie chciał mówić, że pewno się przeziębił, bo to nie tylko nie było istotne, ale i mogłaby się roznieść po okolicy plotka, że osłabł... a chorego wilka łatwiej wykończyć niż zdrowego. Jednak kłamać nietoperzycy też nie czuł potrzeby. Ostatecznie z pomocą przyszła mu odpowiedź na pytanie DACZEGO skrzydlata zapytała go o samopoczucie. Wtedy to dotarło do niego, że nie zrobiła tego ot tak sobie, ale najpewniej była to jej reakcja na jego zachłanne obżarstwo. W takim razie nie oczekuje po nim choroby, a jedynie czegoś co mogło wywołać w nim takie niepokojące zachowanie. Wystarczy więc odpowiedzieć zgodnie z jej oczekiwaniami!
- Po prostu... dawno nie jadłem - Przyznał, zgodnie z resztą z prawdą i spojrzał zmieszany w bok. Nie chciał takim zachowaniem zwracać na siebie uwagi - mógł się pohamować, a nie jak niewychowana szmata rzucać się na kosteczki. Jenna jednak skinęła głową i zaprzestała dochodzenia.
- Jedz jak długo chcesz Bhai - Dodała odwracając się do koleżanek - Mówiłam Ci już chyba, że jesteś jednym z nas, prawda? - I na tym skończywszy wróciła do rozmowy z waderami i Teslą, który domagał się o uwagę, a i chyba przypomniał sobie jakąś ciekawą militarną historię...
Trash za to w ciszy i o wiele spokojniej dojadł do końca co tylko się dało z oderwanej kończyny, a skończywszy usiadł za plecami Jenny i Bran patrząc ponad ich głowami na żywo gestykulującego szopa. Naprawdę ciekawy okaz... ciut żywiołowy, ale ostatecznie Trash czuł, że chciałby więcej się o nim dowiedzieć. 
- I co panie, przyznacie, że ten przeciwnik był totalnym frajerem! - Zaśmiał się dumnie Tesla na koniec swojej opowieści stojąc na dwóch łapach na porozrywanym jelenim grzbiecie. Na Husk'a póki co nie zwracał większej uwagi, poza tym schowany za dwiema paniami chłoptaś był mu nie po drodze.
Blindwind choć nie odezwała się słowem zaczęła klaskać, a zaraz potem ze śmiechem dołączyła do niej Bran.
- A ja jakim byłam przeciwnikiem? - Zapytała Teslę i spojrzała na niego ciutek zaczepnie.
- Oj, niezwykle twardym! - Uśmiechnął się szop puszczając oczko i ostatecznie chyba napięcie między tą dwójką zelżało. Tylko jeszcze Bhai zalegał z wyjaśnieniami...
Kiedy kolejną historię zaczęła opowiadać Bran chłopak począł się coraz niespokojniej kręcić za jej i Jenny plecami nie mogąc się zdecydować no ostateczny ruch. Nietoperzasta raz po raz odchylała do tyłu ucho, aż w końcu zirytowana ciągłym skrzypieniem śniegu odwróciła głowę i spojrzała Trash'owi w oczy. W jednej chwili zamurowało go i skamieniał z obiema przednimi łapami ułożonymi w nienaturalnej pozycji i przechyloną niewygodnie głową. Jenna przypatrywala mu się chwilę, po czym na jej pysku pojawił się lekki uśmiech.
- Blindwind? - Spytała domyślnie, a chłopak już nawet nie zaskoczony jej wszechwiedzą na jego temat pokiwał delikatnie głową. 
- To idź, przecież cię nie zje! - Szepnęła i pokazała mu łapą, by przestał się ociągać i podszedł do swojego wyimaginowanego arcy-wroga, a ona w tym czasie zagada Bran oraz Teslę, co nie było trudne, bo szara była właśnie w trakcie bardzo barwnej wypowiedzi.
Nie bez ociągania i kilku odrzuconych zamiarów ucieczki Husk podniósł się z oznaczonego ubitym wgłębieniem miejsca na którym siedział i niepewnie, za plecami rozmawiających podszedł do Blindwind. Usiadł na skos za nią i spojrzał na jej tylny pół-profil, a ona jak na komendę odwróciła głowę w innym kierunku. Może nie wiedziała gdzie patrzył, ale miała świadomość, że siedzi za nią, po prawej stronie - tak więc najlepiej było odwrócić łeb w stronę lewą. Jak jej tak nie lubi to nie będzie go raziła widokiem swojego pyska i nic niewidzących oczu! Kilka chwil trwali w ciężkim milczeniu, które jak bariera odbijało radosne głosy pozostałej trójki, aż w końcu Trash zebrał się w sobie, zacisnął pięści  i wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Wiesz... - powiedział cicho, ale bardzo wyraźnie - Ja... - na chwilę się zaciął, ale gdy spojrzał na odwracającą od nich uwagę Jennę, zaraz wziął się w garść i płynnie dokończył:
- Wcale nie przeszkadza mi to, że nie widzisz. Nie okłamałem cię wtedy. - Ton jego głosu stał się nagle bardzo zdecydowany, lecz w pewien sposób łagodny - Nigdy by mi nie przeszkadzały takie rzeczy! - Oświadczył i odruchowo walnął łapą w ubity śnieg. O dziwo zdenerwowały go przypuszczenia, że może być do kogoś uprzedzony z powodu kalectwa. Z powodu zbyt dużej wielkości, albo siły to tak, ale nigdy przez brak jakiegoś zmysłu! Jednak teraz słowa mu się skończyły. Był obolały i miał za sobą wiele stresujących chwil tego dnia - nie mógł w teraz wykrzesać z siebie nic więcej. Z resztą - nie miał pomysłu co mógłby dodać. Teraz chyba to ona powinna coś powiedzieć... albo przynajmniej odwrócić się i dać do zrozumienia, że ma go gdzieś. Grunt, że zebrał się na odwagę.

Blindy? Chyba teraz Twoja kolej x3
I pamiętajcie, że Bran i Trash jeszcze się nie poznali! o.O Tak siedzą blisko siebie, a tu nic!
Trza to nadrobić x3


Nowy awans - Delta Dania!

Hejo ~
Jako że rangi od pewnego czasu można nabywać u Bandziocha po uzbieraniu odpowiedniej ilości punktów, to jedna z nich stała się dla mnie dostępna i postanowiłam ją sobie (a właściwie Danii) sprezentować >3
Tak oto bez konkursów i głosowań (wybaczcie kochani XD) mamy w watasze nową Deltę - Danię!
Liczę na to, że dobrze wywiąże się ze swoich zadań i sprawdzi się w nowej funkcji ~


Tak więc dziękuję Wam za głosy oddane na moje posty, bo to dzięki nim udało mi się tą smarkatą wepchnąć na kolejny stopień XD 
Pamiętajcie, że ta ruda gaduła jest zawsze do Waszych usług ~

A Arbuz dostarcza do sklepu...

Parę rzeczy codziennego użytku >3
Ceny jeszcze nie są stałe, bo musi je zatwierdzić Wiewiórzasta, ale towary możecie już z całą beztroską podziwiać x3

Podusia - 15 V

Zestaw poduszek PREMIUM* 
20 V

Kocyk - 25 V

Plecaczek podróżny 
30 V


Kartonowe pudełko - 5V


Zamykany kuferek - 30 V

Przenośny pojemnik na wodę z dziwnego materiału
10 V

Gliniana miska - 15 V

Składany stolik - 50V

Notes do wszystkiego - 12 V

Długopis i ołówek - 5 V

Kolorowy 'Trójząb Zagłady' (wielkości widelca)
+ (nie pytajcie skąd to się wzięło)
10 V

Zestaw Mięs PREMIUM*
20 V

Kokardki - 10 V

Dziwna Mucha/kokardka - 10 V

Szaliczek w kratkę - 12 V

Szaliczek gładki - 12 V

Szaliczek damski - 15 V


Miś - 15 V

Dziwna Maskotka - 12 V

Okulary anty-słońcowe >3
20 V

Tylko dla DZIKICH KLONÓW

Wielki zestaw przyborów - 20 V


Zestaw farb wszelkich - 20 V

Tylko dla CZERWONYCH KRUKÓW

Siatki na ryby - 15 V

Wędka - 20 V


Tylko dla ZIELARZY

Łapka do grzebania w ziemi - 15 V
Zestaw ziół doniczkowych - 25 V


____________________________________________________________________

* PREMIUM - tu oznacza towar, który mogą kupić osoby z rangą wyższą niż Omega. Jest przy tym dobrej jakości.

I taki dodatek: ze względu na to, że coraz więcej osób ma ze sobą jakieś przedmioty, a i oferta naszego sklepiku się powiększyła proponuję dodać do KP podpunkt ,,W posiadaniu", w którym będziemy spisywać przedmioty zdobyte/kupione przez postać, tak żeby się nie pogubić ;3



wtorek, 13 października 2015

Od Canay'a do Gwen - Zaczynamy zabawę!

        Canay spojrzał na wilczycę, która go szturchnęła. Jakże ona była podobna do jego siostry. W sumie miał dwie siostry, ale Harytia była znacznie lepsza od Nastii, która nie chciała mieć niczego wspólnego ze swoim rodzeństwem, z rodziną.
- I co z tego? Po prostu mam zły dzień. - Powiedział spoglądając na swoje przednie łapy, które zatapiały się w śniegu przy każdym kroku.
Szedł jak w transie prosto, łapa za łapą. Wzrok był skierowany na śnieg, choć wcale go nie widział. Jego myśli malowały się przed nim na białym puchu i otoczeniu... Stary dom, w powietrzu unoszący się dym tworzący czarną mgłę. Całe to miejsce emanowało czarną magią, był to świat gdzie Canay naprawdę czuł się dobrze. Brakowało mu śladów krwi, miejsc treningu gdzie odbywały się treningi jego brata, tam zawsze były ciekawe akcje. Nie mógł jednak dalej o tym rozmyślać gdyż kopia jego siostry ponownie się odezwała.
- Nie, jesteś zły od chwili gdy mnie zostawiłeś. - Powiedziała wilczyca spogladajac na Efę, ten jednak nawet na nią nie spojrzał zastanawiając się czy powinien coś powiedzieć.
Jeśli zacznie rozmawiać ta trajkotka nie da mu spokoju. Ale gdy się nie odezwie to na to samo wyjdzie bo wilczyca ponownie będzie starała się zacząć rozmowę.
- A może jestem zły z natury i moje zachowanie jest całkowicie normalne patrząc na to wszystko od mojej strony?
- To czemu się mnie jeszcze nie pozbyłeś? - Spytała gaduła przechylając lekko łeb jakby sama się zastanawiała nad tym pytaniem.
Może to właśnie robiła?
- Po prostu tak jakoś wyszło. - Powiedział spokojnie, choć samo go to zaciekawiło.
Czyżby to, że była podobna do jego siostry to ją uratowało i jej od siebie nie dogonił.
„To jest bardzo możliwe”, pomyślał Canay czując jak na jego pysku pojawił się cień uśmiechu. Czy tęsknił za rodziną? „Chwila, chwila chwila! To jest bzdura!”, Po prostu z nikim się nie droczył, a widząc kopię jego siostry miał ochotę po prostu rzucić coś złośliwego. Taaak na chwilę obecną takie tłumaczenie wystarczy.
- Nic nie wychodzi tak po prostu. - Powiedziała naśladując ładnie sposób w jaki powiedział to Canay.
- Tak sądzisz gaduło? - Spytał unosząc wysoko brwi, a na jego pysku pojawił się złośliwy uśmiech. Humor chyba powoli wchodził na odpowiednią ścieżkę. Musiał wrócić do swojej odpowiedniej formy, dobrej formy - Moja zacna osoba twierdzi, że wszystko dzieje się tak po prostu. - Powiedział spoglądając na wilczycę - Ale jeśli nie przestaniesz zadawać głupich pytań to w końcu strzelę cię po łbie i od razu ucichniesz.
- Czemu moje pytania są głupie? - Spytała wilczyca nawiązując z Efą kontakt wzrokowy.
Chyba zauważyła, że wilk powoli zaczął wracać do siebie bo na jego pysku uśmiech robił się coraz większy.
- Bo ich właścicielka wcale nie jest mądrzejsza. - Canay nie mógł się doczekać odpowiedzi wilczycy, która rzuci zapewne jakąś ripostą, a on jeszcze bardziej zacznie się nakręcać.
Oboje będą się wyzywać słowami jakich świat nie słyszał...


~Gwen?~

Od Jenny do Trash'a, Blindwind, Bran i Tesli - Kłopoty to moja specjalność!

        „Ooooooooooooooooooooooojć, nie, nie, nie, nieeeeeeeee rób tego!”, krzyknęła mi podświadomość w momencie kiedy Trash spuścił głowę i odsunął się od Blind. „Ty idioto! Pomyślałam i szybko podeszłam do białej.”
- Wind, on na pewno nie... - zaczęłam.
- Na pewno tak! Jenn, on... No dlaczego? Skoro jestem taka wstręta to może powinnam zejść wszystkim z oczu? - biadoliła Blind.
- Blind, dobrze wiesz, że tak nie jest. Ja cię kocham, Bran na pewno też... - Rzuciłam ostrzegawcze spojrzenie szarej - ... A ten tu jeżyk jest po prostu zmarzniętym, ogłupiałym od ziółek Danki poprańcem, który nie wie co mówi. Poza tym... Od kiedy to się przejmujesz co ktoś o tobie myśli, co? Ważne jest to, co ty o sobie myślisz! Tak czy nie?
- No...
- A widzisz! No i gites, nie użalamy się nad sobą. Chyba że chcesz - to teraz moja kolej. No więc, jestem karykatórą wilka, matka mnie nie chciała, jeden wilk chciał mnie zgwałcić, inny próbował wykorzystać, żeby zabić naszą watahę, a ja się na nim poznałam i mu zaufałam. Poza tym, jestem strasznie głodna i niecierpliwię sie na Święta - czemu jeszcze ich nie ma? Okey, skończyłam, kto teraz? - wyplułam z siebie szybko, wyliczając na pasmach ogona.
Łopotałam nim o śnieg, co sprawiło że był cały oblodzony. Zaczęłam szczękać zębami - w końcu dopiero co wylazłam z wodospadu, łeb mnie bolał, bo jednak Trash trochę ważył.
„Ych, ależ ze mnie kumpela, nie ma co!”, pomyślałam i westchnęłam głęboko.
- Nikt? F-fajnie. Idzi-iemy się g-gdzieś rozg-grzać? - zaszczekałam i kichnęłam na co Blind uśmiechnęła się delikatnie.
Ja wiem, że kicham jak szczeniak!
- Dobry plan - mruknęła podchodząc do mnie bliżej i ściskając mnie mocno.
Jęknęłam chicho, bo Blind jak robi niedźwiadka to takiego, że mi się żołądek skręca. Z drugiej strony, zrobiło mi się trochę cieplej. Atmosfera się rozluźniła.
- Bhai, idziesz z nami. Muszę z tobą pogadać, poza tym, nie przepadam za rzeźbami z lodu - powiedziałam i ruszyliśmy.
Co prawda, chwilę zajęło zanim namówiliśmy tego futrzaka do pójścia z nami, ale w końcu dał sie przekonać. Bran szła z Blind, biała oddzielała Bran od ogoniastego. Ja szłam parę kroków za nimi - obok mnie wlókł się Bhai.
- Bhai, o co chodzi? - zapytałam po 5 minutach ciszy.
- Ych... - westchnął drżąco wilk.
- No już, mów. Czemu tak bardzo boisz się Blind?
- Ja... Ona się za bardzo zbliża. Tak a propos...
- A, no tak - Odsunęłam się o krok i szliśmy dalej - Ale ona już taka jest. Dla niej to nie jest złe. Nie wiedziała, że ty aż tak jesteś przewrażliwiony na tym punkcie. Nie skrzywdziałby muchy! Chyba, że ta mucha coś by zrobiła komuś jej bliskiemu, wtedy tak.
- Ale ja nie...
- Och, daj spokój. Po prostu przywyknij. Nie jesteś już tam, gdzie byłeś wcześniej. Nikt cię nie będzie poniżał, ja na pewno nie będę cię nazywać po imieniu, jeśli można to tak określić. Jesteś moim Bhai, rozumiesz? A to oznacza, że nikt, powtarzam NIKT nie waży się ciebie tknąć. Tutaj nie musisz się nikogo obawiać, chyba że zrobisz im coś złego, ale jakoś wątpię. Ja wiem, gadam jak potłuczona, ale tak jest u nas, wariatów. A ty mój drogi, chcesz czy nie do nas należysz! A to oznacza również wspólną wyżerkę, patrz tam!

******

        Po upolowaniu sporego jelonka, którego wypatrzyłam, leżeliśmy wszyscy w piątkę na śniegu i ogryzaliśmy leniwie kostki. Wszystkim zrobiło się cieplej, bo gonitwa była niezła.
- O rany, ale się obżarłam! - westchnęłam.
- Musicie przyznać - udka miał pyszne! - powiedziała Bran.
- Mhm, zgadzam się choć brzuch też był smaczny - zwróciła uwagę Blindwind.
- Bhai, a tobie co smakowało? - zapytałam, skręcajac głowę w stronę wilka.
Jednak trochę się zdziwiłam - Bhai szarpał mięsko tak zaciekle jak nigdy w życiu nie powiedział żadnego słowa, nie zwrócił nawet uwagi na to, co się dzieje. Kość wypadła mi z pyska kiedy otworzyłam go szeroko, uderzajac nią tym samym w swoje własne łapy.
- Bhai? Dobrze się czujesz? - zapytałam.

<Bhai? No, jest i opo. Wybaczcie mi tą jakość opka, ale robiłam równocześnie 3 inne rzeczy i tak trochę ciężko - Default Smiley ;)

Mam jednak nadzieję, że nie jest aż tak złe jak mi się wydaje >