niedziela, 22 lutego 2015

Od Raphael'a do Blindwind

    - Na pewno dobrze się czujesz? - spytałem, żeby się upewnić. Dziewczyna dość mocno we mnie walnęła i widziałem tego skutki.
  - Tak! Oczywiście! Nie widać? - odparła i znowu uśmiechnęła się głupkowato.
  Latający nad nami kruk usiadł jej na grzbiecie i mierzył mnie nieufnym spojrzeniem. Starałem się to ignorować. Podróżowałem już dość długo sam, nie mając do kogo gęby otworzyć. Miło by było znaleźć sobie chociaż tymczasowych przyjaciół.
  - Gdzie moje maniery! - wypaliłem więc i uśmiechnąłem się przepraszająco. - Jestem Raphael, dla przyjaciół Raph, lub Drzazga.
  - Miło mi cię poznać! Ja jestem... - zaczęła wadera, ale kruk zakrakał ostrzegawczo. - Och, zamknij się! Przecież mnie nie połknie! Jestem Blindwind, a ta maruda to Renji.
  - Tia, mnie również miło - mruknął Renji i podleciał na najbliższą gałąź.
  - Co robicie tak blisko wulkanu? - spytałem. - Z tego co widzę chyba wciąż jest aktywny...
  - A bo widzisz... - wilczycy nagle się załamał głos.
  - Coś się stało? - spytałem.
  - Nie gadaj z nim... - rzucił Renji, ale Blind fuknęła tylko na niego.
  - No bo...Ah! Jestem durna! - warknęła jakby sama na siebie. - Zabrałam tutaj przyjaciółkę no i zjeżdżałyśmy na takich liściach po zboczu no i nagle nas rozdzieliło no i teraz nie mogę jej znaleźć no i kuzyn mnie zabije jeśli się dowie, że jej się coś stało! - po tym potoku słów wadera klapła na ziemię, zasłoniła oczy łapami i parę razy pociągnęła nosem.
  Szczerze to nie miałem pojęcia co zrobić. Żal mi było zostawiać Blindwind na pastwę losu. Nie mam doświadczenia w pocieszaniu innych. Zastosowałem więc taktykę, która działała na moją córkę kiedy się strasznie o coś martwiła. Usiadłem obok wilczycy i pogładziłem ją delikatnie po grzbiecie.
  - Nie zamartwiaj się tak, bo ci oczy od łez napuchną - powiedziałem spokojnie. - Pomogę ci, tylko muszę...
  - Naprawdę?! - Blind od razu zerwała się na łapy i zaczęła skakać dookoła mnie wyraźnie weselsza. - Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki!
  - Spokojnie, bo dostanę oczopląsu! - wadera usiadła na ziemi. - Opowiedz mi tylko pokrótce co się stało i jak wygląda twoja przyjaciółka.
  No więc Blindwind opowiedziała szybko jak to postanowiła wziąć przyjaciółkę (Jennę, z tego co zapamiętałem) na noc nad aktywny wulkan. Zjeżdżały po stoku na grubych liściach aż nagle droga się rozdzieliła i obie pojechały w przeciwnych kierunkach. Opisała mi też swój plan podmienienia wadery na manekina. Powstrzymałem się od komentarzy. Później streściła mi wygląd Jenny.
  - Dobra, czyli teraz wiem mniej więcej co się wydarzyło - powiedziałem po zastanowieniu. - Zgaduję, że przeszukałaś już okolicę? - Blind pokiwała głową tak energicznie, że aż mnie rozbolał kark. - I nie trafiłaś na żaden ślad? - kolejne potaknięcie. - Okay, a pomyślałaś, że może wróciła do domu i czeka na ciebie?
  Blind palnęła się łapą w czoło.
  - Zupełnie zapomniałam! Zanim na ciebie wpadłam pędziłam właśnie w tamtym kierunku! Szybko, chodź! - wadera wystrzeliła przed siebie.
  - W drugą stronę! - krzyknął Renji.
  - No przecież wiem! - Blindwind zaryła łapami ziemię i zawróciła.
  Popędziłem za nią, co nie było zbyt proste biorąc pod uwagę szlaki, jakie wybierała wadera. Renji co chwila ją instruował, ale ja w półmroku lasu ledwo zauważałem korzenie i nisko wiszące gałęzie.

Blind? Jenna? Wybaczcie długość, wena mi wyparowała :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)