piątek, 6 lutego 2015

Od Hakai do Andromedy - Kąpiel

        Hakai otworzył lekko oczy, gdy usłyszał dzwięk kołysanki. W wykonaniu Andromedy była jeszcze piękniesza. W krótce samica usnęła, a wilczur wtulił pysk w jej futro na karku i westchnął cicho wdychając jej zapach. Cieszył się, że ją ma. Jeszcze jedną osobę drogą jego sercu, osobę dla której on sam był ważny – fakt, była jeszcze Blindwind, ale... wadera miała swoje życiu, swój świat, w którym żyła i była szczęśliwa bez niczyjej interwencji.
„Następny dzień chcę spędzić z tobą i tylko tobą.” Pomyślał i zamknął oczy zapadając w nieprzyjemny sen, w którym wiele razy ujrzał twarz swojego brata...
******
- Wstawaj, śpiochu. – usłyszał głos Andromedy tóż nad swoim uchem. Samiec mruknął cicho, strzygąc uchem – No wstawaj, zgniatasz mnie.
- S’ry. – burknął i sturlał się z wilczycy, by ta mogła odetchnąć pełną piersią oraz wyprostować zmiażdżony kark.
- Miałeś wstać, a nie sturlać się i dalej spać. – rzekła patrząc nań bezradnie, po czym dźgneł go brutalnie pod żebro.
Hakai odrazu wstał z szeroko otwartymi oczyma, jakby go prądem porazili. Spojrzał na swój bok potem na uśmiechniętą waderę.
- Ałaa. – burknął, a następnie ziewnął otrzepując się z kurzu – Głodny jestem. – stwierdził rozglądając się jeszce trochę sennymi oczyma.
- Choćmy w takim razie nad rzekę połowić parę ryb. – zaproponowała ruszając w stronę wyjścia, jednak wpadła na wilczura, który szybko stanął jej na drodze – Co jest?
- Może rzeka i ryby to nie najlepszy pomysł?
- Czemu?
- No bo... Nie... Ja... Nie umiem. – wybełkotał, trudząc się, żeby przynać że nie potrafi łapać ryb.
- To co za problem? Nauczę cię. – rzekła raźne i już jej nie było w jaskini – No choć leniuchu, szkoda dnia!
- No, matko... – burknął pod nosem człapiąc za wilczycą, zapowiadała się duża i mokra kąpiel...
******
- Jak ci się spało? – zagaił Hakai po chwili milczenia, kiedy szli przez las.
- Pomijając fakt, że twój wielki łeb mnie zgniótł, to całkiem dobrze. – odpowiedziała szturchając go żartobliwie w bark – A Tobie?
- Krótko. – mruknął ziewając – Ale muszę przyznać, że masz bardzo wygodny kark. – uśmiechnął się zawadiacko wpatrując się w Andromedę, która uśmiechnęła się... Hakai kochał ten jej uśmiech, zawsze powodował, że on szczerzył się wesoło w odpowiedzi, zamerdawszy ogonem.
- Patrz lepiej gdzie idziesz. – rzekła nagle.
- Cze... – w tym momencie samiec stracił ziemię pod nogami i chlupnął do wody niczym głaz.
Andromeda zaniosła się śmiechem, który słychać było niemalże w całym lesie. Tym czasem Alfa wynurzył się z kwaśną miną.
- No masz no... – warknął wypluwając fontanę wody i usiadł w rzece jak niezadowolony szceniak z wodą po ramiona...


Andzia? Wszyscy nie mają weny to ja też nie mam ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)