- No co ty! – rzekł – Proszę cię, nie jestem
szczeniakiem, którego trza zaganiać do domu, bo zmoczył sobie trochę futerko,
Andzia. – machnął łapą i potrząsnął głową, chlapiąc wodą na wszystkie strony.
Po czym wyminął ją i nachylił się nad taflą
wody. Stał nieruchomo, bojąc się wręcz oddychać, żeby nie spowodować
nienaturalnego ruchu wody. Jego skupienie było najwyższe, nawet Andromeda
zamilkła, żeby popatrzeć jak mu wyjdzie.
Musiał chwilę czekać, żeby płytwiaste
stworzonka chciały napłynąć z powrotem do tego samego miejsca po ataku wadery.
Nie chciały pewnie podzielić losu swojego towarzysza, który nagle wyfrunął z
wody i nie wrócił. Przednie łapy zdążyły mu zdrętwieć, jednak w końcu doczekał
się jednej małej rybki, która podpłynęła nieśmiało do wyczekującego basiora.
Wtem ten uśmiechnął się do siebie i dał rura do przodu z takim impetem, że rąbnął
kinolem o dno rzeki.
Hakai wycofał się prędko w głąb lądu kichając
i trzepiąc głową i klnąc pod nosem. Wilczyca znów runęła na ziemię śmiejąc się
do rozpuku. Alfa spojrzał na nią ponuro, jednak potem pomyślał sobie jak
debilnie musiał wyglądać przy swym jakże udanym polowaniu i... Teraz - klnąc
pod nosem, łażąc w tą i w tamtą jak nawiedzony oraz trzepiąc głową, z której
kapały krople wody.
Po chwili dołączył się do swej lubej i razem
leżeli na ziemi rycząc śmiechem.
- Dobra, dość... Twarz mnie już boli. –
powiedział Hakai wstając z ziemi, jednak pośmiechując jeszcze pod nosem.
Spojrzał na Andromedę, która dalej leżała na
plecach. Usiadł obok niej, a przednie łapy położył po obydwu stronach jej
głowy. Nachylił się nad nią, co skupiło jej uwagę na nim, choć wesołe iskierki w
oczach i uśmiech na twarzy nie zniknęły.
- A co powiesz na to, żebyś ty upolowała nam śniadanko...
– rzekł powoli jakby głośno myślał - ... A potem pójdziemy pozwiedzać nasze
tereny? Dawno nas w wielu miejscach nie było. – zaproponował przekrzywiając
głowę na jedną stronę.
- Może być. – odpowiedziała, po czym
wyciągnęła szyję, żeby przejechać językiem po jego policzku – Mokry jesteś. –
powiedziała wystawiając język.
- No co ty nie powiesz? – zapytał ze zdziwioną
miną i ostrzepał się nad nią.
- Ej, nie! Przestań! – krzyknęła rozbawiona podrygując
pod nim niczym wyciągnięta z wody ryba – Złaź ze mnie, bo będziesz głodować. – mruknęła
napierając łapami o jego klatkę piersiową, żeby go z siebie zepchnąć, choć niewiele
to dało.
- Noo doobraa... – burknął z udawanym
niechceniem i poddał się jej.
Położył się oraz przeturlał tak, że twarzą
zwrócony był w stronę rzeki. Ułożył głowę na łapach i obserwował czerwonymi
ślepiami czarną waderę. Jej smukłe ciało, delikatną sylwetkę, zgrabne ruchy...
Andzia? Raph zaraził mnie wenuso brakusem ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)