niedziela, 1 lutego 2015

Od Brego do Feliny - Król Przestworzy

        - Dobry pomysł! Genialny! – podniecił się Brego i odrazu był na nogach z nosem przy ziemi – Skarbie, co byśmy zjedli? Ptaszka? Zająca? Ptaszka? Albo ptaszka? O! Albo lisa! – na wzmiankę o tym ostatnim podniósł łeb i zachichotał cicho oblizując wargi oraz zacierając łapy – O nie, Skarbie, upolujmy dla odmiany misia. Dobry niedźwiadek nie jest zły od czasu do czasu, co wy na to? – Brego zrobił wielkie oczy, a potem wielki uśmiech rozpostarł się powoli na jego twarzy, mroczny, pewny siebie. Postawił przednie nogi na ziemi, rozkładajac niespiesznie skrzydła ze wzrokiem skupionym na niebie, wszytsko to jakby w zwolnionym tępie – O tak, Skarbie... – warknął cicho.
- Brego, oszalałeś? Nie dasz rady! – usłyszał za sobą głos Feliny, jednak już w następnej chwili go nie było.
Siła z jaką machnął potężnymi skrzydłami spowodwała, że śnieg z ziemi uniósł się ku górze, a zaspy spoczywające na drzewach opadły porawne w wir wiatru. Rytmiczne dudnienie skrzydeł o powietrze brzmiało niczym wojenne bębny. Hybryda stawała się małym punktem na niebie, a tętęd skrzydeł oddalał się, powoli cichnąc. Felina stała wśród utworzonych zasp, obsypana cała śniegiem patrząc za samcem wielkimi oczyma. W końcu ruszyła z miejsca, kierując się za stworem i mimo tego, że była od niego o wiele wolniejsza miała zamiar go dogonić i albo mu pomóc, albo powstrzymać przed pewną śmiercią w grocie drapieżnika.
Brego pruł powietrze niczym strzała, w końcu czując się wolnym, szczęśliwym. Mroźne powietrze szczypało go po twarzy, a wiatr targał jego grzywę.
- Skarbie, to nasz świat... To nasz żywiął... Jesteśmy sobą... Jesteśmy... WOLNI! – z tymi słowami ruszył pionowo do góry w stronę słońca z zabójczą prędkością.
Kiedy był już zaledwie czarną kropką na tle żółtej kuli ognia zawisł w powietrzu przez jedną krótką chwilę. Nabrał powietrza w płuca, a w następnej chwili niebo oraz ziemia zadrżały donośnym rykiem, który wydobył się z jego gardzieli. Rozdarł on powietrze, niosąc się po całych terenach watahy oraz docierając do uszu wszystkich żyjących stwożeń. Teraz był sobą. Arrow, król przestworzy, dawny dowódca niezwyciężonej armi. Wśród chmur i przestworzy czuł się sobą, wiedział kim był...
Kiedy tylko zaczął opadać powoli w stronę ziemi machnął parę razy skrzydłami, nakierowywując się na odległe góry. Złożył do połowy skrzydła i runął w dół wyglądając niczym czarna strzała prująca powietrze.
******
Trzask i zgrzyt pękających skał wypełnił górskiej zbocze, kiedy ogromna hybryda wylądowała niczym meteoryt, posułając w dół lawinę kamieni. Oczy miał wielkie i dyszał szybko. Radość rozpierała go od środka, jakby miała go zaraz rozerwać. Uniósł głowę uwalniając głośne rżenie z pyska.
- To było coś, Skarbie, to było COŚ! – rzekł śmiejąc się twardo i idąc w kierunku pierwszej jaskini, z której wydobywał się świerzy trop niedźwiedzia.


Felina? Wiem, wiele tego nie ma, ale jakoś nie mam chyba dzisja smykałki :/ Jak coś to się nie martw, położy tego misiaka raz dwa  x3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)