środa, 11 lutego 2015

Od Jenny do Blindwind: Zagubiona po raz pierwszy

        - Ile do cholery można się wydzierać?! Czy ona już nawet ogłuchła?! A Renji?! Do cholery z nimi! - szeptałam wściekle. Już od paru godzin łaziłam po tym cholernym wulkanie i krzyczałam do Blind. Jednak mój plan spalił na panewce. Nic z tego, widocznie jest za daleko. W dodatku teraz nie mogę jej wołać bo ochrypłam i nie mogę mówić głośniej, tylko szept...
Postanowiłam po prostu pójść do watahy. Blind na pewno tam pójdzie i albo wróci z innymi i spotkamy się po drodze albo nic nie powie, ale ja wrócę tylko... Ach, sama nie wiem. Jeśli jej tam nie będzie, to przyprowadzę innych i jej poszukamy. Chyba że wcześniej zostanę rozszarpana przez Hakia albo Brego... Niach, trudno. Tylko gdzie tu kurde jest jakieś wyjście...
***
Minęło półtorej godziny za nim odnalazłam jako taką dziurę i zaczęłam ją pogłębiać. Była zasypana kamieniami więc kilka chwil mi zajęło odrzucanie ich. Na szczęście, po raz pierwszy w życiu, przydało się to, że byłam taka mała. Dziura szybko ukazała mi ścieżkę i z nowym tchem nadziei wcisnęłam się w nią. Oczywiście, tuż po tym kamienie posypały się i już nie było mojej dziury ale przynajmniej byłam na zewnątrz. Stanęłam na zboczu góry i rozejrzałam się. Zejście zabierze mi mniej czasu niż wcześniej wejście z Blindwind. Po pierwsze: teraz jestem sama i nie muszę tak ostrożnie się poruszać jak moja przyjaciółka. Po drugie: jestem mniej więcej w połowie wysokości góry. Po trzecie... Śniegu jest tyle, że mogę po prostu bezpiecznie zjechać.
- No to hop! - szepnęłam wesoło i rzuciłam się w śnieg w pozycji siedzącej. Jechałam szybko i gładko, bez żadnych przygód. Ale nawet wydzierać się nie mogłam! Żadna zabawa.
Po mniej więcej pół godziny jazdy byłam na dole. Wyskoczyłam w górę i stanęłam na czterech łapach. Już dzień. No ładnie. Na szczęście, ślady Blind są widoczne więc wiem którędy wracać, pomyślałam i ruszyłam swoim nowym sposobem: tunelem śnieżnym.
Minęło trochę czasu gdy moje łapy wysiadły i powieki ważyły jakieś pół tony. Nie dałam rady, po prostu wskoczyłam na najbliższe niskie drzewo i zasnęłam.
***
Rankiem, a przynajmniej tak mi się wydawało że to ranek, wstałam powoli nie do końca świadoma co tu robię. Lecz po chwili o wszystkim sobie przypomniałam. Całą poprzednią noc spędziłam w wulkanie. Przez pół dnia lazłam do watahy ale w końcu padłam. No, trzeba ruszyć zad i iść. Pewnie się martwią... Chociaż może nie... Coś bym zjadła... Mam zryty mózg i nie wiem co robić. Chyba po raz pierwszy w życiu... W dodatku nie wiem gdzie jestem. Szłam po śladach mojej przyjaciółki ale teraz... W nocy padał śnieg i po śladach... Eh, ani śladu. No pięknie, Chochliku, no pięknie. I nawet zawyć ciumro nie możesz bo głos straciłaś. Lekarstwa na gardło też nie zrobisz, bo torba została na Chwaście. Aj, zagubiłaś się moja droga, zagubiłaś...

<Blind? Chochlik siem zgubił i nie wiadomo czy wróci żywy XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)