Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak głodna
byłam. Niemal rzuciłam się na jedzenie, pałaszując zawzięcie. Zamarłam nagle.
Nie byłam sama, a mój towarzysz z pewnością równierz był głodny.
-Też zjedz troche, starczy i dla trzech.-
Wybełkotałam z pełną buzią, poczym przełknęłam i wyszczerzyłam się w uśmiechu.
Mina basiora świadczyła, iż nie był zachwycony
moimi manierami. Ale cóż, jestem jaka jestem i mnie to nie przeszkadza.
-Sądze jednak Liresano, że dla jednego wilka
to mało.- Odparł spokojnie.
Widziałam jednak głód w jego oczach.
-To twoja zdobycz i jestem wdzięczna za
posiłek, jednak jedząc sama czuje się nieswojo. A jeśli uważasz, że się tym nie
najemy możemy upolować coś jeszcze. Zwierzyny w tych lasach nie brakuje, a i
umiejętności mam odpowiednie.- Przysunełam knura bliżej niego.
Uległ. Z westchnieniem zaczął jeść. A już po
chwili nic praktycznie nie zostało. Miał racje, nie najadłam się.
-To jak? Może teraz ja pokażę na co mnie
stać?- Uśmiechnęłam się wyzywająco rozkładając potężne skrzydła. -Takie małe
zawody w łowiectwie.- Uwielbiałam od czasu, do czasu zabawić sie w rywalizacje.
Choć pamiętam zaledwie tylko jeden taki przypadek, ale może kiedyś też tak
robiłam. -Kto będzie szybszy i zdobędzie większą zdobycz wygrywa. Start! -
Wzbiłam się tworząc spory podmuch powietrza.
W sumie nawet niewiem czy wilk przystał na tę
propozycje, bo nie dałam mu szansy odpowiedzieć. Cóż... okarze się gdy skończę.
Najwyżej nic nie zrobi uznawszy, że nie wchodzi w tę zabawe. Wzbiłam się nieco
wyżej by móc zobaczyć więcej. Zastanawiałam się czy lepiej będzie upolować
jedno duże zwierze, czy wiele mniejszych. Moje rozważania skończyły się gdy na
śniegu dojżałam tropy łosia. Uśmiechnęłam się. Taka zdobycz to naprawdę coś.
Zniżyłam lot i wylądowałam przy wydeptanej ścierzce. Nisko węsząc podążałam za
śladem ssaka. Po dłuższej chwili przystanęłam czując, że jestem blisko.
Imponujący rogacz stał na środku polany. Zaczaiłam się w krzakach, gotowa
skoczyć. Coś mnie jednak tkneło. Z upolowaniem nie będzie problemu, z
zjedzeniem również, ale jak ja zaciągnę bydle czterokrotnie mnie
przewyższające? Było to poprostu niemożliwe. Prychnęłam z niezadowoleniam.
Straciłam czas na darmo. Ale może i dobrze, że go nie zabije, szkoda tak
pięknego zwierza. Uniosłam się znów w powietrze wzbijając za sobą śnieżny pył.
Tym razem nie musiałam długo szukać, ani tropić. Ledwo wzniosłam się nad korony
drzew w oczy rzuciła mi się dorodna łania. Nie była tak pokaźna jak jeleń,
jednak ją byłam przynajmniej w stanie unieść. Zapikowałam w dół, celując w kark
sarny. Już w chwilę później ciągnęłam trofeum w stronę ogromnego drzewa.
Gdy tam dotarłam nikogo nie było. Możliwe, że
tamten Zafiro po prostu sobie poszedł uznając mnie za niespełną rozumu. Usiadłam
na śniegu wypatrując kogokolwiek. Może przynajmniej poznam kogoś nowego? W
sumie nawet uśmiechało mi się zostać w jakiejś watasze na dłużej. I tak pewnie nie
odzyskam pamięci, a tułaczka nic mi nie daje. Siedziałam więc i czekałam sobie.
<Zafiro? A może kto inny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)