- Oooo... fajnie - powiedziałam i szarpnęłam trochę łapę. Nic.
Cholercia, cholercia!
-
No... To co jest takiego super? - dopytywał wilk i usiadł. - Em, tak jakby... A z resztą nieważne. -
Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mi pomóc, a jednocześnie
starając się pokazać wilkowi, ze może sobie iść bo nie mam za bardzo ochoty na
jego towarzystwo.
Jednak on tylko siedział i przypatrywał się mi z kpiącym
uśmieszkiem.
- No co? - warknęłam -
Chcesz czegoś? Jak chodzi o drogę, to źle trafiłeś. Nie znam tych okolic, więc
wiesz...
- Nie, nie o tym mówię,
Jenno.
- Ty... kurczę, nie możesz tego
wyłączyć?
- Czytania w myślach? Mogę,
ale teraz nie chcę. A więc wracasz do domu... I utknęła ci łapa. Czemu nie
powiedziałaś? Pomogę ci, nie ruszaj się - powiedział i wstał.
- Czekaj, co ty... - Zaczęłam się za nim
oglądać. I nagle poczułam, że lecę.
Rozejrzałam się i zobaczyłam, że jestem jakieś 30 cm nad ziemią. Spojrzałam na
wilka rozszerzonymi oczami. - Kurczę.
Em, no dobra, a teraz mnie postaw łaskawie - poprosiłam. On uśmiechnął sie i...
puścił. Upadłam z łomotem na tyłek, ale po chwili wstałam i otrzepałam się - Emmmm, ok, dzięki. To... na razie -
pożegnałam się z delikatnym uśmiechem i poszłam. Jednak kiedy spojrzałam w
lewo, wilk szedł obok mnie. Zatrzymałam
się - Coś się stało? Nie wiem,
chcesz czegoś w zamian?
- Nie. Chociaż w
zasadzie...
- Fuuuuuuu, weź kurde,
zboku! - Skrzywiłam się na myśl, jaki pomysł wpadł do głowy temu basiorowi. On
jednak zaśmiał się szczerze. - Nie mówię
o TYM. Pomyślałem, że zdradzisz mi gdzie jest twój dom. - wyjaśnił, wciąż się
uśmiechając.
Walnęłam się łapą w łeb.
No tak! Rany, jestem tak zmęczona, że już mi mózg zeżarło.
- Ale czekaj. To nie czytasz mi już w
myślach?
- Nie, prosiłaś żebym to
wyłączył, więc tak zrobiłem.
- Aaaa...
Ok. No więc, idę do domu, znaczy do Watahy Nieznanych Wariatów, która jest
jakieś 4, może 3 jak się pospieszę dni drogi stąd.
- Rany... To jak się tu znalazłaś? - zapytał
i spojrzał na mnie.
- A-a, najpierw
zdradzisz mi swoje imię. Rozumiem, że skoro ze mną idziesz, to albo chcesz
dołączyć, albo po prostu ci się nudzi tu samemu, tak?
- No w zasadzie... Tak, chyba dołączę i przy
okazji cię zaprowadzę. Albo to ty zaprowadzisz mnie. - Uśmiechnął się szeroko.
Wywróciłam oczami, ale również się zaśmiałam.
Opowiedziałam mu o watasze, o tym jak się tu znalazłam. On słuchał,
czasem się o coś zapytał, czasem się zaśmiał. Ciekawie mi się z nim rozmawiało
i wróciłam trochę do normy, zwłaszcza, że przecież dopiero teraz uświadomiłam
sobie, że odzyskałam głos. Kiedy nadszedł
wieczór, położyliśmy się w jednej z wnęk skalnych. Chciałam zasnąć, ale nie
mogłam. Wciąż myślałam o tym, że tak bardzo martwię się o Wind. Co ona teraz
biedna robi? Czy wróciła już do watahy? Czy uznali mnie za martwą? Może ktoś
dołączył? Rany, tak bardzo chciałam już być z moją rodziną...
<CDN...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)