sobota, 13 grudnia 2014

Od Blindwind do Jenny - Zapoznanie

        Blindwind zniknęła momentalnie w krzakach i popędziła ile sił w nogach do głównej siedziby całej watahy. Daleko jednak biec nie musiała, gdyż gdzieś w połowie drogi złapała świerzy trop ściganej przez siebie osoby i ruszyła za nim.
Przemykała między drzewami i krzewami niczym wąż, a one bijały się jedynie pod wpływem wiatru, wywołanego jej szybkim przejściem. Ewentualnie długie gałęzie pozbawione liści drapały ją po grzbiecie, targając futro, a ona tylko uchylała głowę za każdym rozkazem towarzysza.
- Czy napewno myślisz, że – schyl się! - to dobry pomysł? – krzyknął Renji, z trudem nadążając  za przyjaciółką, która wzbijała za sobą całe huragany śniegu.
- A czemu niby nie? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie uważasz, że powinnaś podejść z lekkim zastanowieniem – uwaga! - do sprawy? – podsunął jej kruk – Przecież nie możemy jej tak po prostu zaufać.
Wadera zaryła łapami o ziemię z taką siłą, że poczuła pod poduszkami zmrożoną trawę. Z cichym dudnięciem w tył karku uderzył ją rozpędzony Renji, który nie zdołał wyhamować. Z cichym skrzekiem opadł na ziemię, oszołomiony. Wilczyca odwróciła się i podniosła go z ziemi, a końcówka jej ogona kiwała się z lewa na prawo w geście irytacji. Dziewczyna westchnęła cicho.
- Renji. – powiedziała w końcu głosem pozbawionym kompletnie emocji – To, że jestem niewidoma, nie znaczy, że moje instynkty są ślepe. – poważne spojrzenie zielonych oczu mierzyło się z krukiem, do którego wszytsko dotarło.
- Wybacz. – powiedział cicho i uchylił głowę w przepraszającym geście.
W myślach zganił siebie za taką pomyłke. On jako jedyny nie powinien nigdy podważać instynktów swojej towarzyszki, tyle lat z nią spędził i strzelił taką gafę. Nagle na twarzy Wind rozpostarł się wielki uśmiech.
- Nic się nie stało, ważne, że się rozumiemy. – rzekła – Wiem, że się o mnie martwisz – dodała za chwilę – Ale czasem niepotrzebnie. – puściła mu oczko i ruszyła dalej za tropem, który z każdym krokiem się nasilał. Renji uśmiechnął się jedynie sam do siebie po czym ruszył jej śladem.
Po niedługim czasie biegu Kruk wyrobiła ostry zakręt i stanęła, dysząc lekko, nieco zmachana acz wesoła, twarzą milimetry od czarnegonego nosa swojego kuzyna, który w ostatniej chwili uczynił skok w bok, unikając fali śniegu, która towarzyszła waderze prawie zawsze i wszędzie.
- Blindwind? – zapytał zdziwiony trochę jej nagłą obecnością.
- We własnej osobie!  – stwierdziła zaśmiawszy się i sięgnęła odruchowo łapą, żeby otrzepać go ze śniegu, gdyż przyzwyczaiła się już do tego że wilki, przed którymi tak energicznie się zatrzymuje są zazwyczaj obsypane różnymi rzeczami, jednak tym razem nie było potrzeby, gdyż pod poduszkami nie wyczuła nawet płatka białego puchy, jedynie zimną, miękką sierść Hakai.
- Witam. – przywitał się Renji lądując u stóp wadery, kładniając się nisko.
- Witaj. – odpowiedział mu Alfa – Co was do mnie sprowadza? – zapytał lekkim tonem, nieco zaciekawiony, gdyż widząc Blindwind tak podekscytowaną wiedział odrazu, że coś się święci.
- Nic ci nie powiem, więc nawet się nie dopytuj. – ostrzegła wadera i wyczuła jak basior uśmiecha się, jakby tego się właśnie spodziewał – Choć ze mną i zbieraj po drodze patyczki oraz drewienka. – poinstruowała go. Hakai spojrzał na kruka, jednak on tylko uśmiechnął się zachęcajaco, dając tym samym znać, że nie piśnie słówka – No choć! – ponagliła go zniecierpliwona, dając mu dość brutalnego kuksańca z barku.
******
        Niedługo po tym wynurzyli się z zarośli na miejscu, obładowani drewienkami i patyczkami – Blindwind postanowiła się zemścić na wszytskich krzaczkach, które wyczesały jej plecy po drodzę i pourywała wszelkie sterczące, długie gałęzie krzakom. Hakai upuścił zebrane badyle, gdy tylko zobaczył co się święci.
- Blindwind, nie.
- No proszę Cię! – powiedziała błagalnym tonem, niczym szczeniak, którego tata nie chce się zgodzić na fajną zabawę.
- Nie mam zamiaru ryzykować kolejnego pożaru. – stwierdził czerwonooki ostrzegawczo, jednak można było wykryć lekką nutkę rozbawienia w jego głosie.
- Następy! – mruknęła pod nosem dziewczyna zirytowana i dupnęła łapą o śnieg – Tym razem nie spalę lasu! Obiecuję! – przysiągła – Poza tym! Jesteś tu Ty, Renji no i Jenna! Co złego może się stać? – zapytała niewinnym głosem oraz zamrugała szybko parę razy, posyłając w jego stronę najbardziej urokliwy uśmiech jaki miała w zanadrzu
- Jenna? -  uwagę wilczura przybiła nowa wilczyca, która siedziała narazie z boku słuchając z rozbawionym uśmiechem konwersacji i rozkoszując się rodzinną scenką, powodując że Alfa jej w ogóle nie zauważył
- A tak! Jenna! Właśnie! – pospieszyła Kruk, ciesząc się, że Hakai jak na razie przestał inetersować się zabranianiem jej zabawy ogniskowej – To jest Jenna, poznałyśmy się dzisiaj, w zasadzie parę chwil temu, ale to już inna historia, w każdym bądź razie, postnowiłyśmy, a raczej ja postanowiłam, że zrobimy ognisko! Ogromne, wielkie ognisko! – nakręciła się znów niewidoma, skacząc przy tych słowach i wykonując tajemnicze gestykulacje – Dżej, pozwolisz, że Cię tak zdrobnię, poznaj - to jest Hakai, mój kuzyn i Alfa tych wszytskich ziem, wraz z Andromedą panują nad wszystkimi i wszystkim co jest na tych terenach. – wadera przerwała łapiąc oddech, gdyż wypluła z siebie powyższe słowa na jednym oddechu i zapowietrzyła się trochę.
- Miło mi. – odpowiedziała Jenna trochę zbita z tropu tym nagłym, szybkim wywodem, który jeszcze pewnie nie dotarł kompletnie do jej podświadomości. Wyciągnęła łapkę, którą Hakai uścisnął z miłym uśmiechem – Zaraz. – powiedziała Dżej, kiedy zrozumiała każde słowo wadery, co nastąpiło nawet szybciej niż Wind się spodziewała  – Ty jesteś Alfą. – wskazała dziewczynę – I Ty jesteś Alfą. – pokazała basiora – I z tego wynika, że, wcześniej wspomniana Andromeda też jest Alfą... Nie za dużo was trochę? – zapytała nie rozumiejąc jak działa dzisiejsza polityka.
- Aj, Ty mnie teraz słuchaj, ja Ci szybciutko wytłumaczę.  – zaoferowała Blindwind, a wszyscy przygotowali się na kolejną falę szybkich słów – Te wszystkie tereny to jedna wielka wataha. – obięła jedną łapą nową koleżankę, a drugą narysowała łapą łuk wysoko w powietrzu – Zarządza tym wszystkim Hakai i Andromeda, którzy jeszcze nie są parą, ale mówię Ci kochana, coś się święci. – dodała i puściła jej oczko, a kuzynowi posłała niewinny uśmiech – W tej watasze poszczególne osoby mogą tworzyć klany, a każdy klan ma Alfę, ja mam klan, co czyni mnie Alfą, ale taką podlegającą Alfie Alfą, która nie ma nic do gadania jak główna Alfa się wkurzy... Zrozumiałe? Chociaż po części?
- Powiedzmy. – stwierdziła Dżej.
- No, i git. – podsumowała Wind z uśmiechem.
Zapadła nagle niezręczna cisza, pod czas której każdy na każdego patrzył, nie wiedząc co teraz uczynić (prawie każdy) Kruk nawet szybko podięła następny temat.
- Więc! Co powiecie na to, żebyśmy powiększyli nasze ognisko, upolowali zająca, nadziali go na kija i upiekli? – zaproponowała radośnie – Dam se łapę uciąc, że jeszcze nie jedliście pieczonego mięska! Ma naprawdę dziwny, śmieszny, w pewnym sensie dobry smak. – opisała po krótce dziewczyna – Ale palone futro strasznie śmierdzi – dodała krzywiąc minę.
- Jestem za! – zagodziła się Jenna.
- Świetnie! Upoluję zająca. – stwierdziła biała wadera.
- Powiększę ognisko. – zaproponowała Dżej.
- Domyślam się, że nie mam tu nic do gadania. – bardziej stwierdził niż zapytał Hakai i usiadł tam gdzie stał, obwijając ogon w okół przednich łap.
- Racja, ani słówka. – zgodziła się zielonooka i już jej nie było, biała kita zafalowała tylko w powietrzu zanim zniknęła w krzakach i Hakai wraz z Jenną zostali sami na pastwę losu, a raczej Hakai został sam, na pastwę Jenny ^^


Dżej? X3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)