No szlag normalnie trafia! Ustawisz
sobie wszystko tak jak chcesz, pokażesz kto tu rządzi, w jednej chwili jest wszystko
tak jak powinno być – a w drugiej one już obściskują te wypchane watą tchórzliwe
worki pcheł tych dziwaków z balladami z mchu i paproci! Normlanie połamać
łapy, wyciąć języki, wypruć flaki, zmiażdżyć czaszki i powieścić futra nad
kominkiem udusić to za mało... (oczywiście chodzi o chłopaków, a nie
waderki - jakby ktoś już miał Rex’a za bezdusznego brutala to wolę podkreślić
ten fakt).
Rex wbił nienawistne
spojrzenie w dwóch poetów, gdy Lirka łamała im kręgosłupy w przyjacielskich
uściskach... Jego pozycja pseudo-Alfy, którą sobie ubzdurał znowu poczuła się
zagrożona... Ale przecież nie mógł zrobić drugiej awantury, dobrze wiedział, że
nie tędy droga... W końcu co to za przywódca, który patroszy wszystko co płci
męskiej na swej drodze – z jednej strony było to dość praktyczne rozwiązanie...
Ale widocznie nie zawsze skuteczne i potrzebne, o czym samiec już zdążył
zapomnieć jeszcze się nie nauczył i dopiero teraz ta wiedza wracała z
powrotem wpływała mu do głowy.
„Rusz tym pustym cymbałem... Siła nie tylko w mięśniach leży... c’nie...?” pomyślał jakby próbując samego siebie
przekonać.
Wpadł mu jednak pewien
pomysł do głowy i to nawet szybko, w końcu coś w tej głowie mimo wszystko miał.
Postanowił zabawić się ze wszystkimi w balladową gierkę – każdy miał swój
udział, to czemu on nie miałby?
~
Jednak to nie koniec ballady...
Wszyscy znieruchomieli w
zaskoczeniu i odwrócili się do weterana słysząc jego basowy głos
rozbrzmiewający spokojnie (co pewnie najbardziej ich zdziwiło). Samiec za to
wstał i z szyderczym uśmieszkiem okrążył ognisko, podchodząc powoli do
Leonardo, cały czas wwiercając zabójcze spojrzenie w jego zielone ślepka, lis
aż przylgnął do Lirki, która z zainteresowaniem obserwowała każdy ruch wilka. Pokręt
znieruchomiał, kiedy wyszczerzone w lekkim uśmiechu kły zbliżył się do jego
ucha:
~
Kły liskowi wpiły się kark,
Psiak
złowrogi wydał wark.
Krwi
deszcz...
Przyprawiający
o dreszcz...
Łamanych
kości trzask,
Błagalany
wrzask...
Ostatnie
tchnienie liska
I
roztwiera pies pyska.
Pada
na ziemię bezwładne ciałko kradzieja rudego,
Radość
rozpiera pieska dumnego,
Który
dokonał zadania swego.
Sprawiedliwość
jednak wredna wydra...
Jak
chce – zawsze wygra.
Pod
różnymi postaciami się chowa.
Czasem
niepozorna to stwora,
Chwilami
jednak... Lasu najgorsza zmora.
Białych
kłów błysk,
Oczu
zły jadu trysk.
Król
wśród cieni lasu:
Wilk...
Król
upadły.
Na
jego ciele wielu walk blizny ostały.
Samotny
włuczęga,
Żołądek
jego o jadło jęka.
Ujrzał
liska we krwi kałuży,
Stwierdził,
że mały, chudy – za obiad nie posłuży.
Za
to piesek zdrowy, silny, dobrze karmiony,
Wilkowi
stróżka śliny cieknie na posiłek ten wymarzony.
Psina
niczego nieświadoma,
Do
pyska pakuje grona,
Aż
na plecach poczuł kilka ostrych kolców...
To
były zęby!
Co
będzie z pieskiem?
Skończy
z liskiem...? ~
Z ostatnimi słowami
spojrzenie Rex’a ponownie wpiło się w dwójkę samców – lis przełknął głośniej
ślinę, jednak Jaskra jakoś to spojrzenie ominęło, gdyż wraz z dziewczynami
spoglądał nieruchomo na białego wilczura, do połowy schowanego w cieniach
jaskini, jedyne światło padało na jego poszarpaną część twarzy, dodając mrocznego
efektu jego krwawej balladzie. Gdy Blizna zamilkł zapadła grobowa cisza, nikt
nie odważył się odezwać, nawet Danka posiedziała cicho o ułamek sekundy dłużej
niż zwykle... Jednak zanim ktokolwiek zdążył się odezwać chrapliwy rechot
jednookiego przerwał milczenie...
Lisku? Piesku?
A może dziewczyny? X3
Mam nadzieję,
że podobały się Wam moje wypociny, choć odrazu ostrzegam, żem z poematów noga
XD
Rex, będzie z Ciebie poeta x3
OdpowiedzUsuńHa, godzina siedzenia nad tym badziewiem się opłaciła XD
Usuń