środa, 11 listopada 2015

Od Rex'a do Mini-Stadka i Poetów - Sprawiedliwość

        No szlag normalnie trafia! Ustawisz sobie wszystko tak jak chcesz, pokażesz kto tu rządzi, w jednej chwili jest wszystko tak jak powinno być – a w drugiej one już obściskują te wypchane watą tchórzliwe worki pcheł tych dziwaków z balladami z mchu i paproci! Normlanie połamać łapy, wyciąć języki, wypruć flaki, zmiażdżyć czaszki i powieścić futra nad kominkiem udusić to za mało... (oczywiście chodzi o chłopaków, a nie waderki - jakby ktoś już miał Rex’a za bezdusznego brutala to wolę podkreślić ten fakt).
Rex wbił nienawistne spojrzenie w dwóch poetów, gdy Lirka łamała im kręgosłupy w przyjacielskich uściskach... Jego pozycja pseudo-Alfy, którą sobie ubzdurał znowu poczuła się zagrożona... Ale przecież nie mógł zrobić drugiej awantury, dobrze wiedział, że nie tędy droga... W końcu co to za przywódca, który patroszy wszystko co płci męskiej na swej drodze – z jednej strony było to dość praktyczne rozwiązanie... Ale widocznie nie zawsze skuteczne i potrzebne, o czym samiec już zdążył zapomnieć jeszcze się nie nauczył i dopiero teraz ta wiedza wracała z powrotem wpływała mu do głowy.
„Rusz tym pustym cymbałem... Siła nie tylko w mięśniach leży... c’nie...?” pomyślał jakby próbując samego siebie przekonać.
Wpadł mu jednak pewien pomysł do głowy i to nawet szybko, w końcu coś w tej głowie mimo wszystko miał. Postanowił zabawić się ze wszystkimi w balladową gierkę – każdy miał swój udział, to czemu on nie miałby?

~ Jednak to nie koniec ballady...

Wszyscy znieruchomieli w zaskoczeniu i odwrócili się do weterana słysząc jego basowy głos rozbrzmiewający spokojnie (co pewnie najbardziej ich zdziwiło). Samiec za to wstał i z szyderczym uśmieszkiem okrążył ognisko, podchodząc powoli do Leonardo, cały czas wwiercając zabójcze spojrzenie w jego zielone ślepka, lis aż przylgnął do Lirki, która z zainteresowaniem obserwowała każdy ruch wilka. Pokręt znieruchomiał, kiedy wyszczerzone w lekkim uśmiechu kły zbliżył się do jego ucha:

~ Kły liskowi wpiły się kark,
Psiak złowrogi wydał wark.
Krwi deszcz...
Przyprawiający o dreszcz...
Łamanych kości trzask,
Błagalany wrzask...
Ostatnie tchnienie liska
I roztwiera pies pyska.
Pada na ziemię bezwładne ciałko kradzieja rudego,
Radość rozpiera pieska dumnego,
Który dokonał zadania swego.
Sprawiedliwość jednak wredna wydra...
Jak chce – zawsze wygra.
Pod różnymi postaciami się chowa.
Czasem niepozorna to stwora,
Chwilami jednak... Lasu najgorsza zmora.
Białych kłów błysk,
Oczu zły jadu trysk.
Król wśród cieni lasu:
Wilk...
Król upadły.
Na jego ciele wielu walk blizny ostały.
Samotny włuczęga,
Żołądek jego o jadło jęka.
Ujrzał liska we krwi kałuży,
Stwierdził, że mały, chudy – za obiad nie posłuży.
Za to piesek zdrowy, silny, dobrze karmiony,
Wilkowi stróżka śliny cieknie na posiłek ten wymarzony.
Psina niczego nieświadoma,
Do pyska pakuje grona,
Aż na plecach poczuł kilka ostrych kolców...
To były zęby!
Co będzie z pieskiem?
Skończy z liskiem...? ~

Z ostatnimi słowami spojrzenie Rex’a ponownie wpiło się w dwójkę samców – lis przełknął głośniej ślinę, jednak Jaskra jakoś to spojrzenie ominęło, gdyż wraz z dziewczynami spoglądał nieruchomo na białego wilczura, do połowy schowanego w cieniach jaskini, jedyne światło padało na jego poszarpaną część twarzy, dodając mrocznego efektu jego krwawej balladzie. Gdy Blizna zamilkł zapadła grobowa cisza, nikt nie odważył się odezwać, nawet Danka posiedziała cicho o ułamek sekundy dłużej niż zwykle... Jednak zanim ktokolwiek zdążył się odezwać chrapliwy rechot jednookiego przerwał milczenie...

Lisku? Piesku? A może dziewczyny? X3

Mam nadzieję, że podobały się Wam moje wypociny, choć odrazu ostrzegam, żem z poematów noga XD


2 komentarze:

Podziel się z nami Swoją opinią :)